Ach misie moje!
W końcu udało mi się ukończyć kolejny rozdział, a trwało to pierwszy raz prawie tydzień *.* To prawdziwa oznaka tego, że w mojej głowie fruwają teraz tylko mikroorganizmy i punkty antropometryczne xD
No, ale grunt, że w końcu dotarłam i mam nadzieję, że rozdział (chociaż nie jest jakiś szałowy) spodoba się Wam. Troszkę z perspektywy Sev'a, bo tak jakoś miała ochotę zamienić się na chwilę w nietoperza :D
Następny rozdział pewnie w podobnym odstępie czasowym, ale obiecuję, przysięgam, zaklinam, że jak tylko skończy się sesja (24.06 <3) to nadrobię i będę wrzucać częściej, a już na pewno postaram się dać z siebie 200% i dostaniecie ekstra przeżycia! :3
PS. Rozdział dedykuję Isness, która już za niecałe dwie godziny ma swoje urodziny! Wszystkiego najlepszego moja niepowtarzalna Psychofanko! <3
_____________________________________________________________
Hermiona nie
mogła powstrzymać tej cichej satysfakcji w głowie, gdy Severus ścisnął jej
dłoń, a jej serce pogalopowało jak stado koni. To był dla nich naprawdę duży
krok, bo to była pierwsza oznaka tego co ich łączy, a to znaczyło przekroczenie
mostu i nie było już odwrotu. Musiała naprawdę mocno się powstrzymywać żeby nie
wyszczerzyć się złośliwie do Dumbledore’a, który przelotnie spojrzał na ich
splecione dłonie, ale nie skomentował tego.
- Witam moi drodzy. Chciałbym szybko
przejść do rzeczy abyśmy mogli zająć się własnymi obowiązkami. Otóż jak wszyscy
wiemy po ataku na Express Hogwart musimy wzmocnić i to znacząco obronę zamku.
Nie możemy dopuścić aby coś takiego miało miejsce raz jeszcze – zmierzył
leniwie zgromadzonych i jeśli ktoś chciał coś wtrącić, to mu się nie udało, bo
zaraz potem kontynuował:
- Część z was, a konkretne osoby wskażę po spotkaniu, mają pozostać w Hogsmade.
W razie ataku, kominki mogą być zablokowane lub zniszczone, a to by bardzo
utrudniło dostanie się do Hogwartu. Dlatego chciałbym abyście byli na miejscu i
służyli pomocą, a także stali się drogą dla tych, którzy przybędą do was, gdyby
bezpośrednio do Hogwartu było to niemożliwe.– Przerwał na chwilę, pozwalając by
słowa dotarły do każdego.
Severus poruszył się niespokojnie, ale gdy Hermiona spojrzała na niego
pytająco, odwrócił wzrok.
- Drugą sprawą jaką chciałbym poruszyć to pogrzeb Neville’a Longbottoma. Wiem,
wiem – zaczął, gdy rozległy się szepty – że minęło sporo czasu, ale jego babcia
zdecydowała się na uroczystość teraz. Chciałaby uczcić jego śmierć i
poświęcenie.
Hermiona miała wrażenie, że jego wzrok zatrzymał się na niej, ale gdy podniosła
oczy, patrzył zupełnie gdzieś indziej.
- Albusie. – Warknął Snape tuż obok niej. – Wydawało mi się, że uzgodniliśmy..
- Niczego nie uzgodniliśmy. Zapytałem was o opinię, to wszystko. Sam uważam, że
ten chłopiec zasłużył na chwilę uwagi. – Głos dyrektora był chłodny, ale
opanowany. Tak jakby chciał pokazać, że nie przyjmuje więcej sprzeciwów, że
nikt, a już na pewno nie Severus Snape będzie mu dyktował co ma robić.
- Panie dyrektorze.. A kiedy miałoby to być? – Zapytała nieśmiało Hermiona, nim
zaczął ciągnąc swój wywód.
- W przyszły weekend, ale szczegółowe informacje Augusta przekaże później.
Chciałbym abyście wpisali się na listę osób, które zamierzają się wybrać, do
czwartku. Nie chcę żadnych niespodzianek ani zbędnego zagrożenia.
- Zagrożeniem i głupotom jest to zbiegowisko, Dumbledore. – Syknął Snape, a
Hermiona musiała wyrwać dłoń z jego uścisku, bo palce jej już pobielały, tak
mocno ją ściskał.
- Severusie później możesz wyrazić swoje uwagi. Tymczasem chciałbym przejść do
kolejnej części.
Mężczyzna u jej boku oddychał ciężko, ale założył ramiona na piersi i nie
powiedział ani słowa więcej. Hermiona obserwowała tę scenę i sama nie wiedziała
co sądzić. Z jednej strony chciała iść na pogrzeb Neville’a, pożegnać go jak
należy.. ale z drugiej wiedziała też, że to może być niebezpieczne, zważywszy
na niedawny atak, w którym właśnie zginął..
- Ponieważ nie ma już wielu uczniów, którzy mogli stwarzać potencjalne
zagrożenie, chciałbym abyście mimo wszystko mieli oczy otwarte i nie poddali
się fałszywemu złudzeniu bezpieczeństwa. Wróg czai się tuż u bram, a my nie
możemy sobie pozwolić na choćby jeden zły krok – zmierzył wszystkich wzrokiem,
a na jego twarz wypłynął nikły uśmiech. – Nie popadajmy w paranoję jednak,
pamiętajmy o tym, że życie toczy się dalej. Chciałbym aby obecnie tutaj
uczniowie oraz panna Weasley wrócili na treningi, które poprowadzi ponownie
profesor Moody. Mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko?
Każdy z nich pokiwał przecząco głową, łącznie z Hermioną, która miała wrażenie,
że dyrektor świdruje ją wzrokiem
- No dobrze, na tym chciałbym zakończyć. Chyba, że macie jeszcze jakieś
pytania? Nie? No to świetnie, w takim razie dziękuję. Uczniowie mogą odejść,
ale resztę proszę abyście pozostali na miejscach, bo chciałbym z wami omówić
kwestię Hogsmade.
Hermiona wstała z krzesła, bo nie marzyła o niczym innym jak wyrwać się z tego
przeklętego miejsca. Spojrzała na Severus’a i westchnęła widząc jego
naburmuszoną minę.
- Zobaczymy się później? – Zapytała z nadzieją w głosie, ale nie zerknął nawet
w jej stronę. Skinął prawie że niepostrzeżenie głową i podszedł do
Dumbledore’a, a ona odeszła będąc na granicy cierpliwości.
- Hermiona, co myślisz o tym pogrzebie? – Zagadnął ją Ron na schodach,
obejmując Lunę u swego boku.
- Sama nie wiem.. – zaczęła i spojrzała na chłopców, którzy patrzyli na nią
nieco zaskoczeni.
- Jak to? Przecież to Neville! – zaperzył się Harry i wyszedł na korytarz gdzie
zaczekał na resztę.
- Wiem Harry, ale weź pod uwagę, że takie zbiegowisko naprawdę może przyciągnąć
ludzi – westchnęła, odgarniając włosy na plecy – poza tym umarł już... trzy
tygodnie temu. Dlaczego dopiero teraz postanowiła urządzić pogrzeb? To nieco
dziwne, nie sądzicie?
- A mi się wydaje, że po prostu robisz wszystko tak jak Snape tego chce –
syknął, zaciskając pięści, a w Hermionie momentalnie się zagotowało.
- Harry dajże już spokój, proszę cię – powiedziała spokojnie, chociaż musiała
walczyć ze sobą bardzo – wiesz dobrze, że nie chodzi o niego. Po prostu wydaje
mi się to nieco naciągane i boję się, że znowu może stać się coś.. takiego!
- Hermiona przecież nic się nie stanie! – Rzucił Ron, podchodząc ao niej, a
Luna została kilka kroków za nimi, rozglądając się tymi rozmarzonymi oczami –
Przecież Zakon tam będzie, co może się zdarzyć?
- Och, no nie wiem Ron, może ktoś zginąć? – Uniosła brew, mierząc go chłodnym
spojrzeniem. Dlaczego czasami musieli być tak bardzo ograniczeni umysłowo, co?
– Ostatnim razem Zakon też był obecny i co? I Neville nie żyje, bo nie są w
stanie bronić każdego. Poza tym nie zapominaj Ron, że sami jesteśmy członkami
Zakonu.
- Tak, ale co z tego, skoro..
- Ach dajcie już spokój. – Wtrąciła się Luna, a ich wszystkich zatkało, bo
raczej nie często uczestniczyła w ich dyskusjach. – Nie zauważyliście, że
ostatnio ciągle się kłócicie? Jaki to ma sens? Powinniśmy wspólnie podejmować
decyzje, wspólnie szukać rozwiązań i iść na kompromis, a tymczasem ciągle
skaczecie sobie do gardeł. – Mówiła spokojnie, a uśmiech z jej twarzy nie
znikał i dlatego to wszystko brzmiało jakoś tak.. parodiowo.
Ale miała rację. Hermiona westchnęła i uśmiechnęła się lekko do przyjaciół,
którzy także przyglądali się blondynce zdziwieni.
- Masz rację Luna – powiedziała cicho, bo no cóż.. nie często przyznawała
Krukonce rację. – Wstrzymajmy się może z decyzją. Założę się, że będą teraz
jeszcze o tym dyskutować.
- Niech będzie. Ale jeśli pogrzeb się odbędzie to ja idę na pewno – Harry
wzruszył ramionami. Kompromis to chyba słowo którego znaczenia nie znał..
- Ja też. A ty rób jak chcesz Hermiona. – Dodał Ron i oboje odeszli, ciągnąc za
sobą Lunę.
Gryfonka zamrugała i potarła czoło. Co się z nimi do cholery stało przez te
miesiące? Wojna niszczyła wszystko co mieli i miała wrażenie, że wliczają się w
to ich mózgi.
***
- Dobrze
więc, skoro zostaliśmy sami to chciałbym się zwrócić do kilku z was o pobyt w
Hogsmade. Zapytam najpierw czy są wśród was osoby, które same podejmą się tego
czy mam wyznaczyć? – Dumbledore rozejrzał się po sali wypełnionej członkami
Zakonu i zapadło niezręczne milczenie. Cóż, nie dziwne, że nikt nie chciał
porzucać swoich domów, rodzin by być blisko Hogwartu w razie zagrożenia.
- Albusie, jesteś pewny, że to konieczne? – Zapytała cicho McGonagall, a on
zgromił ją wzrokiem. Ktoś kto stałby z boku nie miałby wątpliwości co do
intencji Dumbledore’a, bo nawet Minerwa zadrżała pod tym spojrzeniem.
- Dobrze, skoro nikt nie jest chętny – powiedział z lekkim uśmiechem – to
chciałbym zobligować ciebie Tonks, oczywiście razem z Lupinem. – Małżeństwo
pokiwało głowami, chociaż nie ukrywali niechęci do tego, jednak Dumbledore
zignorował ich i przeszedł dalej. – Oczywiście Moody, bardziej przydasz się
tutaj niż w Norze. – Szalonooki skinął i nie powiedział nic, ale jego oko
śledziło każdy ruch dyrektora.
- Ktoś jeszcze Albusie? – Pan Weasley wstał z miejsca, wpatrując się w
siwobrodego z mieszanką uczuć na twarzy. – Wydaje mi się, że w Norze jest..
- Arturze, dziękuję za twoją opinię, ale w Hogsmade znajdzie się dużo miejsca.
Oczywiście Tobias – spojrzał na chłopaka, a ten wzruszył ramionami – a także
Kingsley. To powinno wystarczyć. Rzecz jasna nie przerywajcie swoich
dotychczasowych obowiązków.
- Powinniśmy raz jeszcze przedyskutować pogrzeb Neville’a – rzuciła smutno
McGonagall, wstając z krzesła i stanęła obok Dumbledore’a, który westchnął.
- Minerwo wydaje mi się, że uczniom nic nie grozi.
- Albusie – warknął Snape, o którego obecności wszyscy już dawno zapomnieli. –
Przypominam ci, że będę musiał poinformować Czarnego Pana o planach. Wydaje mi
się, ze to wykorzysta a..
- Nie martw się Severusie, będziemy gotowi jeśli o to chodzi.
- Czy ty przypadkiem czegoś nie kombinujesz, Dumbledore? – Zapytał Tobias,
również podnosząc się z miejsca.
Wszyscy obrócili głowy w jego stronę. Czasami zapominali, że jest starszy od
nich wszystkich, a już zdecydowanie mądrzejszy. Pewnie miało to związek z tym,
że niekoniecznie się tak zachowywał, no ale teoretycznie należał mu się
szacunek.
- Nic o czym musielibyście wiedzieć – odpowiedział dyrektor, uśmiechając się
sztucznie. – To wszystko, zakończmy to spotkanie. Byłbym rad abyśmy zobaczyli
się ponownie w sobotę na pogrzebie pana Longbottoma.
Po tych słowach skłonił się przybyłym i.. zniknął.
Wpatrywali się w puste miejsce, gdzie chwilę temu stał, a w końcu McGonagall
potarła skronie i uśmiechnęła się krzywo.
- To chyba na tyle. Wracajcie do siebie moi drodzy.
Jak na komendę rzucili się do kominka, prócz osób które Dumbledore wyznaczył
aby przeniosły się do Hogsmade.
- Musimy się spakować Minewro. Poinformujemy cię kiedy przybędziemy.
- Naturalnie. Podejrzewam, że Albus przygotował już dla was kwatery. Możliwe,
że jego brat was ugości.
- Jasne – Lupin uśmiechnął się i objął żonę, która wyglądała na nieco
udobruchaną. – Co myślicie o tym pogrzebie? Mam pewne obawy..
- Jak my wszyscy – mruknął Snape, krzywiąc się jak zwykle.
- Nie martw się, zadbamy o Hermione – rzuciła wesoło Tonks, puszczając do niego
oko.
Ten obruszył się i skrzywił jeszcze bardziej.
- Najpierw zadbaj o własny tyłek Nimfadoro – odgryzł się, ale ona pokazała mu
jedynie język i pociągnięta przez męża, weszła do kominka.
Severus ruszył w stronę drzwi, zostawiając McGonagall samą, gdy dopadł go jej
głos:
- Poinformuj mnie jeśli będziesz się wybierał na kolejne spotkanie!
- Jakże mógłbym o tym zapomnieć.. – mruknął i otworzył drzwi.
- I dajże się w końcu wyspać tej biednej Hermionie – dodała, chichocząc cicho,
a on zgrzytając zębami trzasnął drzwiami i zbiegł po schodach.
Dać się wyspać! Też mi coś. Tak jakby był winny temu, że ta przeklęta dziewucha
siedzi po nocach z nosem w książkach! Mimowolnie uśmiechnął się, bo aż za
bardzo przypominała mu pewnego Ślizgona, którym niegdyś był.
Wpadł do swoich komnat i nawet nie zdziwił się widząc ją w fotelu. Podniosła
wzrok znad podręcznika i spojrzała na niego, krzywiąc się.
Co znowu zrobił?
- Severus. – Zaczęła, a on westchnął ściągając swoją nietoperzastą szatę. Swoją
drogą, durnowate określenie! – Możesz mi wyjaśnić co jest nie tak z moim
esejem?
Przez chwilę zastanawiał się o co jej chodzi. Esej. No tak, sprawdzał go przed
spotkaniem.
Uśmiechnął się wrednie, przechodząc do biurka.
- Nie do końca rozumiem twoje pytanie.
Jęknęła poirytowana i podeszła wściekle do niego. Och jak on uwielbiał ten
rozjuszony, wściekły wzrok zadziornego kociaka..
- Otóż – zaczęła, wskazując palcem na wielkie, czerwone Z w prawym rogu – nie
rozumiem skąd Zadowalający znalazł się na moim wypracowaniu. Uważam, że
zasłużyło na co najmniej Powyżej oczekiwań! – Założyła ręce na pierś, wpatrując
się w niego wyczekująco.
Severus musiał przygryźć policzki, żeby się nie roześmiać. Och jej czepialstwo
było naprawdę ciekawym zjawiskiem.
- Hermiono, chyba nie sądziłaś, ze mógłbym cię niesprawiedliwie ocenić?! –
wyrzucił jej z prawdziwym oburzeniem, a ona przestąpiła niespokojnie z nogi na
nogę. – Uważasz, że jestem niesprawiedliwym nauczycielem? Uważasz, że
powinienem faworyzować swoją kobietę? Ach, niedobrze. – Zacmokał, kręcąc głową
z udawanym rozczarowaniem.
Za to Hermiona wytrzeszczyła na niego oczy i oparła się o biurko.
- Powtórz to.
- Co? Że jestem sprawiedliwy?
- Nie. Powiedz raz jeszcze jak mnie nazwałeś. – Powtórzyła z szerokim
uśmiechem, a on zmarszczył brwi.
Ale o co jej chodziło? Ach.. Uśmiechnął się lekko, a dziewczyna wśliznęła się
na jego kolana.
- Moja kobieta? O to ci chodzi? – Pokiwała głową, zarzucając mu ramiona na
szyję.
Roześmiał się i odnalazł jej usta własnymi, czując jak uczucia do tej Gryfonki
wypełniają go całego.
I wtedy poczuł rwący ból w przedramieniu.
- Kurwa! – zaklął, a ona odsunęła się jak oparzona i stanęła na nogi. Zerwał
się z miejsca i obrzucając ją krótkim spojrzeniem, machnął różdżką i już po
chwili stał ubrany w ciężkie szaty śmierciożercy.
- Sev.. uważaj na siebie. Proszę. – Powiedziała cicho, a on skinął głową. Wciąż
nie mógł przywyknąć do tego, że ktoś się o niego troszczył, że ktoś czekał gdy
wracał ze spotkań…
- Nie martw się – rzucił i ucałował ją w czoło. Tak bardo nie chciał jej
zostawiać… Nie teraz, nie nigdy. Ale cóż, siła wyższa wzywała. – Nie czekaj na
mnie. – Dodał i zniknął za drzwiami, ale aż za dobrze wiedział, że będzie tu,
gdy wróci.
Przekroczył
bramę Malfoy Manor, wyzbywając się wszelkich myśli, wspomnień i uczuć, chociaż
ostatnio przychodziło mu to z coraz większym trudem. Jednak wizja tego, że
Hermiona mogła zginąć przez ułamek sekundy jego nieuwagi, skutecznie pomagała
mu panować nad swoimi rozbieganymi myślami.
- Severusie – Narcyza skłoniła się lekko, gdy wszedł do długiego przedpokoju, a
on posłał jej chłodny uśmiech, ignorując przerażony wzrok jakim go zaszczyciła.
– Severus zaczekaj – powiedziała cicho, gdy ją mijał i odruchowo przystanął,
nie patrząc na nią jednak. – Czy.. czy Dracon jest bezpieczny..? – Prawie
szeptała do jego ucha, a Snape zawahał się.
Jakby nie patrzeć to wciąż był szpiegiem i teoretycznie nie powinien wiedzieć
co się dzieje z Draco, ale skoro wrócił do Hogwartu.. Czarny Pan i tak musiał
już o tym wiedzieć.
Skinął głową i poczuła jak kobieta u jego boku cofa się na miękkich nogach i
wypuszcza powietrze z płuc.
Tak, to musiała być ogromna ulga. Zebrał się w sobie ponownie i przekroczył
próg drzwi do salonu, gdzie przy długim stole siedział cały wewnętrzny krąg.
- Dołącz do swych braci Severusie – syknął Czarny Pan, uśmiechając się przy
tym. To znaczy ciężko to było nazwać uśmiechem, bo bardziej przypominało grymas
jakiego sam by się nie powstydził, ale Severus zepchnął tę myśl w otchłań
umysłu i usiadł u boku Lucjusza Malfoy’a, który wyglądał dosłownie jak wrak
człowieka. Widać obrywało mu się za syna.
- Dobrze… Skoro jesteśmy tutaj już wszyscy razem.. – mężczyzna o wężowatej
głowie obrzucił zgromadzonych krótkim
spojrzeniem i skrzyżował długie palce na stole, po którym właśnie pełznął
olbrzymi wąż. – Chciałbym opowiedzieć wam o swoich planach. Widzicie… Niestety
nie udało nam się podbić Hogwartu, a to dałoby nam ogromną przewagę, oj tak –
pokręcił z rozczarowaniem głową, a Severus poczuł jak Lucjusz wzdrygnął się
nieznacznie u jego boku. – Ale to nic! Jeszcze się tym zajmiemy i właśnie o tym
chciałbym z wami dzisiaj rozmawiać. Wcześniej jednak… Severusie, czy masz dla
mnie jakieś wieści zza murów tej plugawej szkoły? – Zwrócił się do Snape’a,
który wykrzywił usta w cwanym uśmiechu i skinął.
- Tak mój panie. W czasie napadu na pociąg do szkoły, zginął chłopak. Lonbottom
– przeniósł wzrok na Bellatriks, która wręcz wyrywała się z miejsca, taka duma
ją rozpierała – a jego durna babka postanowiła urządzić pogrzeb. McGonagall nie
jest tak... mądra jak Dumbledore i zgodziła się wysłać uczniów na niego. Rzecz
jasna członkowie Zakonu również tam będą. – Skończył, ponownie patrząc na swego
pana, który zatarł dłonie, a jego twarz rozbłysła wręcz rządzą.
- Świetnie! Severusie mój dobry sługo, twoje informacje się nie zastąpienie.
Niezmiernie cieszy mnie, że wkupiłeś się w łaski tych głupców… Ach, bez
Dumbledore’a! Cóż to za zabawa? Jednak, jego nie ma, a my możemy spokojnie
przejść do dalszego planu – westchnął i pogładził białymi, kościstymi palcami
olbrzymią głowę węża.
- Mój panie – skłoniła się Bella u jego boku, a jej uśmiech mówił o jej zamiarach
– czy pozwolisz mi poprowadzić ludzi na to zgromadzenie? To może być świetna
okazja aby dopaść Potter’a i jego… przyjaciół
– zaśmiała się chłodno, wpatrując w Czarnego Pana z nadzieją.
- Ach Bella, Bella – wstał z miejsca i przeszedł do niej. Wciąż wpatrywała się
w niego z nadzieją, ale także ze strachem, gdy pochylił się nad jej twarzą. –
Uważasz mnie za głupca? Sam będę decydował o tym gdzie, kiedy i kto dorwie
Potter’a! – ryknął, a kobieta skuliła się na krześle, kiwając głową.
- Wybacz mój panie – wydukała skruszona – chciałabym dostarczyć jego głowę
przed twoje oblicze. Ale wiem mój panie, wiem, że to twoje zadanie – dodała
pospiesznie, a on prychnął i wrócił na swoje miejsce.
- Przemyślę jeszcze tę kwestię. Kiedy to ma się odbyć Severusie?
- W tę sobotę. – Odpowiedział, a tamten postukał palcem po brodzie.
- Dobrze, dobrze… Zostawimy tę kwestię na później. Tymczasem chciałbym poruszyć
inną… Atak na Hogwart.
Te słowa w pewnym sensie rozpętały chaos przy stole. Każdy wydał z siebie
krótkie „och!” przepełnione zadowoleniem, a Bellatriks roześmiała się
histerycznie, jakby właśnie dostała wymarzony prezent gwiazdkowy.
Severus natomiast przyglądał się swemu Panu, który z krzywym uśmiechem
przypatrywał się swoim podwładnym i nie potrafił wykrzesać z siebie choćby
odrobiny „radości” na tę wieść.
Bo to oznaczało, że uczniowie raz jeszcze byli zagrożeni. Że Hermiona była
zagrożona.
- Cisza! – ryknął w końcu i momentalnie głosy ucichły. – Tym razem to nie
będzie kilku z nas, nie, nie… To będzie prawdziwy atak. Zgromadzimy wszystkie
siły i podbijemy Hogwart. Pokażemy tym przeklętym szlamom i zdrajcom krwi gdzie
ich miejsce! Pokażemy jak powinien wyglądać świat i że to my powinniśmy
rządzić, a nie mugole – mówiąc to
miał taki wyraz twarzy jakby chciał zaraz splunąć albo zwymiotować. – Jesteście
ze mną moje dzieci?
Rozległy się okrzyki, a Severus (chociaż starał się odpychać niepotrzebne
myśli) poczuł jak zimny dreszcz przebiegł po jego kręgosłupie.
To już nie był mały najazd by zabić Dumbledore’a. Nie. To była prawdziwa wojna.
***
Hermiona
ślęczała w bibliotece nad stertą książek, zawalona masą notatek i właśnie
stukała piórem w brodę, zastanawiając się nad kolejnym punktem w wypracowaniu,
gdy do środka wpadła Ginny, ignorując wściekłe spojrzenie pani Pince, która
prychnęła i powróciła do układania woluminów.
- Hermiona, tutaj jesteś – powiedziała zadyszana, opadając na krzesło obok.
Gryfonka odłożyła pióro i marszcząc brwi, spojrzała na przyjaciółkę z
niepokojem.
- Co się dzieje Ginny?
- McGonagall nie mogła cię złapać i prosiła żebyś zjawiła się w gabinecie
dyrektora jak najszybciej – wydyszała, zagryzając wargę.
Hermiona skinęła tylko i zaczęła zbierać książki, próbując zachować spokój.
Miała jednak złe, ale to bardzo złe przeczucia, bo od dwóch dni nie widziała
Severusa i wcale, ale to wcale jej się to nie podobało. Czyżby wciąż nie wrócił
ze spotkania? A może wrócił w tragicznym stanie…?
- Dzięki Ginny – powiedziała do rudej i razem wyszły z biblioteki.
- Nie martw się Miona, to na pewno nic złego – rzuciła z nikłym uśmiechem,
jakby doskonale wiedziała o czym starsza z nich myśli.
Hermiona odwzajemniła z trudem jej uśmiech, po czym pognała do posągu, za
którym kryło się wejście do gabinetu Dumbledore’a.
- Słonowodne ciągutki – powiedziała, a posąg odsunął się powolnie.
Dumbledore i te jego hasła… Swoją drogą, miał naprawdę dziwne upodobania – no ale
cóż.
Wbiegła po schodach i starając się zdusić zalążek strachu, który powoli w niej
rozkwitał, zastukała do drzwi i po krótkim „proszę” weszła do środka.
- Pani profesor, czy coś się stało? – Rzuciła od wejścia, zamykając za sobą
drzwi i przeszła do biurka, za którym siedziała McGonagall, skrobiąc coś na
pergaminie.
- Usiądź Hermiono – powiedziała spokojnie, odkładając pióro i uśmiechnęła się
lekko, jednak Gryfonce żołądek zawiązał się już w supeł. – Wezwałam cię
dziecko, bo profesor Dumbledore prosił bym ci to jak najszybciej przekazała –
dodała, wyciągając w jej stronę obszerną książkę.
- Och – wyrwało się jej i chwyciła wolumin, który wyglądał na stary.
Wytrzeszczyła oczy widząc tytuł i nie mogła powstrzymać uśmiechu, który
wypłynął na jej usta. – To książka, której szukałam! – Zawołała radośnie, natychmiast
otwierając ją na stronach, których brakowało w poprzednim wydaniu.
Odetchnęła widząc kolejne numery stron i zatrzasnęła książkę.
- Dziękuję pani profesor, zaraz się zajmę studiowaniem jej! – Wstała z miejsca,
jednak mina McGonagall wywołała w niej kolejny, nieprzyjemny dreszcz.
- Nie tylko po to cię wezwałam.
- Nie? – zawahała się i usiadła z powrotem, a żołądek miała już dosłownie na
wysokości gardła.
- Chodzi o Severusa. Wciąż nie wrócił ze spotkania…
Hermiona wpatrywała się w nauczycielkę, sama nie wiedząc o czuje. Tak właśnie
przeczuwała. Od dwóch dni czekała na niego, a on się wciąż nie zjawiał. Nie
widziała go też przy posiłkach, a lekcje zostawały odwołane, co normalnie nie
miało nigdy miejsca.
Opadła na oparcie krzesła i odetchnęła powoli, starając się nie zacząć
panikować.
- Były jakiekolwiek wieści od niego?
Minerwa pokręciła przecząco głową, a dziewczyna skinęła tylko. Nie była w
stanie ruszyć się z miejsca, bo strach ją paraliżował.
Ale przecież wiedziałaby gdyby coś mu się stało. Przecież dałby im znak,
jakikolwiek…
I gdy obie rozmyślały nad tym w milczeniu, do środka wpadł srebrny, ogromnych rozmiarów
kruk. Wpatrywały się w niego z otwartymi oczami, ale też niepewnie, bo nikt nie
znał tego patronusa. A to wcale nie zapowiadało niczego dobrego…
- Jestem w drodze do Hogwartu. Powiadom Dumbledore’a aby przybył jak
najszybciej. – Po tych słowach ptak rozpłynął się, a Hermiona i McGonagall
spojrzały na siebie z niedowierzaniem.
- Czy to był…
- Głos Severusa? Tak… Tak mi się wydaje. – Dokończyła Minerwa, wciąż nie mogąc
otrząsnąć się z szoku jaki wywołał patronus.
- Ale przecież… Przecież Severus miał sarnę – powiedziała Hermiona, chociaż
bardziej do siebie niż do nauczycielki, która lekko się uśmiechała. – Zmienił się
– dodała z szokiem, ale odczuła też ulgę, bo to oznaczało, że uczucie do Lily...
zgasło.
Nie zamierzała opuszczać gabinetu. Nie dopóki to nie zobaczy całego i zdrowego.
McGonagall w międzyczasie wysłała własnego patronusa do dyrektora, ale wciąż
nie przybył. Hermiona siedziała dosłownie jak na szpilkach, oczekując wejścia
Severusa. Ściskała kurczowo książkę, aż jej knykcie pobielały.
- Hermiono, nie denerwuj się. Wszystko jest w porządku – pocieszała ją
McGonagall, ale wcale nie dodawało jej to otuchy. No bo dlaczego zniknął na dwa
dni do cholery?!
Odetchnęła dopiero, gdy drzwi otworzyły się z impetem, a do środka wtargnął
czarnowłosy mężczyzna w swojej nietoperzastej pelerynie. Ach, zdążył się nawet
przebrać!
Hermiona natychmiast wstała i zamknęła oczy, gdy zalała ją ulga. Wyglądał na
bardzo zmęczonego, ale poza tym raczej nic mu nie było i tylko to się liczyło.
- Severusie – powiedziała McGonagall i w jej głosie również zabrzmiała ulga.
Rozluźniła się i pozwoliła sobie na lekki uśmiech.
- Minerwo – odpowiedział, przechodząc do biurka. – Dumbledore w drodze?
- Tak, powiadomiłam go. Powinien niedługo się zjawić.
- W porządku – odpowiedział i opadł na krzesło, dopiero zauważając Hermionę.
Zmarszczył brwi, zmierzył ją i westchnął. – Co tutaj robisz?
Dziewczyna skrzyżowała ramiona i skrzywiła się nieco.
- Popijam sobie piwo kremowe – rzuciła z przekąsem, a on przewrócił oczami.
Minerwa zachichotała i pokręciła rozbawiona głową.
- Ja ją wezwałam Severusie, nie gorączkuj się tak.
Spojrzał na Gryfonkę i skinął tylko głową, chociaż na jego ustach błądził lekki
uśmieszek.
Hermiona przyjrzała się jego poszarzałej twarzy i cieniom pod oczami, które
wręcz krzyczały z braku snu. Był zmęczony. Wykończony wręcz, a wciąż siedział
tu i czekał spokojnie na Dumbledore’a, który swoją droga mógłby się pospieszyć.
- Co się stało? Czemu cię nie było tak długo? – Zapytała, nie mogąc dłużej
wytrzymać tej niepewności.
Zamknął na chwilę oczy, a gdy je otworzył, zamigotał w nich ból i strach.
- Poczekajmy na Dumbledore’a. Nie mam ochoty powtarzać się dwa razy. – Odwrócił
głowę w stronę Gryfonki i skrzywił się. – Ale ciebie ma tu nie być, jasne?
Poczuła jakby uderzył ją w twarz. Dlaczego nie chciał aby tu była? Co takiego
miał do przekazana, że nie mogła tego usłyszeć? Czyżby znowu jakieś sekrety?
Czyżby jej nie ufał…?
- Sev, nigdzie się nie ruszam – powiedziała spokojnie, ignorując ból w klatce.
- Posłuchaj, nie zamierzam się z tobą spierać. Jestem zmęczony i chciałbym
wrócić do siebie, a tymczasem muszę siedzieć tutaj więc z łaski swojej, bardzo
cię proszę, nie denerwuj mnie. Idź stąd Hermiono, bo to nie jest coś dla
ciebie.
Wpatrywała się w niego z niedowierzaniem i chciała zaprzeczyć, ale spojrzała na
McGonagall, która patrzyła na nią błagalnie, jakby prosiła ją by wyszła.
Dlaczego? Dlaczego nie wolno jej było tu być? Czemu znowu ją odpychał? Przecież
nie była już dzieckiem, była członkiem Zakonu… A poza tym, martwiła się o
niego! Nie spała po nocach zastanawiając się co się z nim dzieje, a teraz ją
wywalał! No pięknie.
Wstała z miejsca i chociaż bardzo, ale to bardzo chciała tu zostać, szybkim
krokiem przeszła do drzwi, ściskając mocno książkę w dłoni.
- Dobranoc pani profesor. – Rzuciła przez ramię i wyszła na schody, nie
zaszczycając choćby jednym spojrzeniem PANA PROFESORA, którego zostawiła z
naburmuszoną miną jak zawsze.
Ah cudowny rozdział jak zwykle! Dziękuję bardzo za życzenia Miona <3. To zaszczyt dla Twojej psychofanki.
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału. Jest bezapelacyjnie cudowny! Podoba mi się obrót spraw i nie mogę się doczekać co będzie dalej. Sev jest bardzo tajemniczy i nawet raniąc Hermione uważam, że postąpił bardzo dobrze!
Ucz się pilnie i skrob w międzyczasie następny rozdział, bo jak wiesz wciągnęło mnie to opowiadanie bez reszty! Pisz, pisz! Bo idzie Ci świetnie!
Ah, Twoja psychofanka w roli głównej:3
Będę zła i spóźnię się z życzeniami. :X No nic, nie miałam pojęcia. Chociaż... Wynagrodzę Ci to miniaturka, tylko muszę trochę pomyśleć o czym. ;)
UsuńOjej, dziękuję :3
UsuńNic dodać, nic ująć świetnie jak zawsze ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję! <3
Usuń,,Po raz pierwszy zajęło mi to prawie tydzień!,,
OdpowiedzUsuń. . . Jakbym ja nie pisała JEDNEGO rozdziału prawie tydzień, który wcale nie jest taki genialny to by było coś. ;) Nie wiedzieć czemu od razu mi się to z tym skojarzyło. ;)
A tak na marginesie, ciekawa jestem, czy doczekam się dedykacji? ;)
Pozdrawia,
Foxie.
PS: Rozdział z zahamowaniem, gdyż nadal nie został zaczęty... Możliwość wypoczynku po lekcjach z moją głośną klasą wszystko zasłania. Czasami wolę po prostu poleżeć na hamaku i nie myśleć o niczym. ;d
Miałaś już kilka dedykacji! Ale spokojnie, jeszcze dostaniesz. :3
UsuńHaha no tak, ale zwykle mi to szło szybciutko, a teraz nie wiem w co ręce wsadzić, a jeszcze wizja tego, że muszę dokończyć rozdział.. *.*
Zazdroszczę, ja nie mam takiego luksusu żeby nie myśleć o niczym XD Ale jeszcze 19 dni uch uch!
Jak zawsze świetny rozdział :-)
OdpowiedzUsuńOby więcej takich perełek!
Życzę Ci powodzenia na egzaminach i przesyłam ogrom energii :-) Trzymaj się przez te najbliższe tygodnie męki :-D
Świetny rozdział! :))
OdpowiedzUsuńNie mogę się już doczekać kolejnego:)
Pozdrawiam