sobota, 4 czerwca 2016

Rozdział 34


Ach misie moje!
W końcu udało mi się ukończyć kolejny rozdział, a trwało to pierwszy raz prawie tydzień *.* To prawdziwa oznaka tego, że w mojej głowie fruwają teraz tylko mikroorganizmy i punkty antropometryczne xD
No, ale grunt, że w końcu dotarłam i mam nadzieję, że rozdział (chociaż nie jest jakiś szałowy) spodoba się Wam. Troszkę z perspektywy Sev'a, bo tak jakoś miała ochotę zamienić się na chwilę w nietoperza :D
Następny rozdział pewnie w podobnym odstępie czasowym, ale obiecuję, przysięgam, zaklinam, że jak tylko skończy się sesja (24.06 <3) to nadrobię i będę wrzucać częściej, a już na pewno postaram się dać z siebie 200% i dostaniecie ekstra przeżycia! :3


PS. Rozdział dedykuję Isness, która już za niecałe dwie godziny ma swoje urodziny! Wszystkiego najlepszego moja niepowtarzalna Psychofanko! <3
_____________________________________________________________


Hermiona nie mogła powstrzymać tej cichej satysfakcji w głowie, gdy Severus ścisnął jej dłoń, a jej serce pogalopowało jak stado koni. To był dla nich naprawdę duży krok, bo to była pierwsza oznaka tego co ich łączy, a to znaczyło przekroczenie mostu i nie było już odwrotu. Musiała naprawdę mocno się powstrzymywać żeby nie wyszczerzyć się złośliwie do Dumbledore’a, który przelotnie spojrzał na ich splecione dłonie, ale nie skomentował tego.
 - Witam moi drodzy. Chciałbym szybko przejść do rzeczy abyśmy mogli zająć się własnymi obowiązkami. Otóż jak wszyscy wiemy po ataku na Express Hogwart musimy wzmocnić i to znacząco obronę zamku. Nie możemy dopuścić aby coś takiego miało miejsce raz jeszcze – zmierzył leniwie zgromadzonych i jeśli ktoś chciał coś wtrącić, to mu się nie udało, bo zaraz potem kontynuował:
- Część z was, a konkretne osoby wskażę po spotkaniu, mają pozostać w Hogsmade. W razie ataku, kominki mogą być zablokowane lub zniszczone, a to by bardzo utrudniło dostanie się do Hogwartu. Dlatego chciałbym abyście byli na miejscu i służyli pomocą, a także stali się drogą dla tych, którzy przybędą do was, gdyby bezpośrednio do Hogwartu było to niemożliwe.– Przerwał na chwilę, pozwalając by słowa dotarły do każdego. 
Severus poruszył się niespokojnie, ale gdy Hermiona spojrzała na niego pytająco, odwrócił wzrok.
- Drugą sprawą jaką chciałbym poruszyć to pogrzeb Neville’a Longbottoma. Wiem, wiem – zaczął, gdy rozległy się szepty – że minęło sporo czasu, ale jego babcia zdecydowała się na uroczystość teraz. Chciałaby uczcić jego śmierć i poświęcenie.
Hermiona miała wrażenie, że jego wzrok zatrzymał się na niej, ale gdy podniosła oczy, patrzył zupełnie gdzieś indziej.
- Albusie. – Warknął Snape tuż obok niej. – Wydawało mi się, że uzgodniliśmy..
- Niczego nie uzgodniliśmy. Zapytałem was o opinię, to wszystko. Sam uważam, że ten chłopiec zasłużył na chwilę uwagi. – Głos dyrektora był chłodny, ale opanowany. Tak jakby chciał pokazać, że nie przyjmuje więcej sprzeciwów, że nikt, a już na pewno nie Severus Snape będzie mu dyktował co ma robić.
- Panie dyrektorze.. A kiedy miałoby to być? – Zapytała nieśmiało Hermiona, nim zaczął ciągnąc swój wywód.
- W przyszły weekend, ale szczegółowe informacje Augusta przekaże później. Chciałbym abyście wpisali się na listę osób, które zamierzają się wybrać, do czwartku. Nie chcę żadnych niespodzianek ani zbędnego zagrożenia.
- Zagrożeniem i głupotom jest to zbiegowisko, Dumbledore. – Syknął Snape, a Hermiona musiała wyrwać dłoń z jego uścisku, bo palce jej już pobielały, tak mocno ją ściskał.
- Severusie później możesz wyrazić swoje uwagi. Tymczasem chciałbym przejść do kolejnej części.
Mężczyzna u jej boku oddychał ciężko, ale założył ramiona na piersi i nie powiedział ani słowa więcej. Hermiona obserwowała tę scenę i sama nie wiedziała co sądzić. Z jednej strony chciała iść na pogrzeb Neville’a, pożegnać go jak należy.. ale z drugiej wiedziała też, że to może być niebezpieczne, zważywszy na niedawny atak, w którym właśnie zginął..
- Ponieważ nie ma już wielu uczniów, którzy mogli stwarzać potencjalne zagrożenie, chciałbym abyście mimo wszystko mieli oczy otwarte i nie poddali się fałszywemu złudzeniu bezpieczeństwa. Wróg czai się tuż u bram, a my nie możemy sobie pozwolić na choćby jeden zły krok – zmierzył wszystkich wzrokiem, a na jego twarz wypłynął nikły uśmiech. – Nie popadajmy w paranoję jednak, pamiętajmy o tym, że życie toczy się dalej. Chciałbym aby obecnie tutaj uczniowie oraz panna Weasley wrócili na treningi, które poprowadzi ponownie profesor Moody. Mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko?
Każdy z nich pokiwał przecząco głową, łącznie z Hermioną, która miała wrażenie, że dyrektor świdruje ją wzrokiem
- No dobrze, na tym chciałbym zakończyć. Chyba, że macie jeszcze jakieś pytania? Nie? No to świetnie, w takim razie dziękuję. Uczniowie mogą odejść, ale resztę proszę abyście pozostali na miejscach, bo chciałbym z wami omówić kwestię Hogsmade.
Hermiona wstała z krzesła, bo nie marzyła o niczym innym jak wyrwać się z tego przeklętego miejsca. Spojrzała na Severus’a i westchnęła widząc jego naburmuszoną minę. 
- Zobaczymy się później? – Zapytała z nadzieją w głosie, ale nie zerknął nawet w jej stronę. Skinął prawie że niepostrzeżenie głową i podszedł do Dumbledore’a, a ona odeszła będąc na granicy cierpliwości.
- Hermiona, co myślisz o tym pogrzebie? – Zagadnął ją Ron na schodach, obejmując Lunę u swego boku.
- Sama nie wiem.. – zaczęła i spojrzała na chłopców, którzy patrzyli na nią nieco zaskoczeni.
- Jak to? Przecież to Neville! – zaperzył się Harry i wyszedł na korytarz gdzie zaczekał na resztę.
- Wiem Harry, ale weź pod uwagę, że takie zbiegowisko naprawdę może przyciągnąć ludzi – westchnęła, odgarniając włosy na plecy – poza tym umarł już... trzy tygodnie temu. Dlaczego dopiero teraz postanowiła urządzić pogrzeb? To nieco dziwne, nie sądzicie?
- A mi się wydaje, że po prostu robisz wszystko tak jak Snape tego chce – syknął, zaciskając pięści, a w Hermionie momentalnie się zagotowało.
- Harry dajże już spokój, proszę cię – powiedziała spokojnie, chociaż musiała walczyć ze sobą bardzo – wiesz dobrze, że nie chodzi o niego. Po prostu wydaje mi się to nieco naciągane i boję się, że znowu może stać się coś.. takiego!
- Hermiona przecież nic się nie stanie! – Rzucił Ron, podchodząc ao niej, a Luna została kilka kroków za nimi, rozglądając się tymi rozmarzonymi oczami – Przecież Zakon tam będzie, co może się zdarzyć?
- Och, no nie wiem Ron, może ktoś zginąć? – Uniosła brew, mierząc go chłodnym spojrzeniem. Dlaczego czasami musieli być tak bardzo ograniczeni umysłowo, co? – Ostatnim razem Zakon też był obecny i co? I Neville nie żyje, bo nie są w stanie bronić każdego. Poza tym nie zapominaj Ron, że sami jesteśmy członkami Zakonu. 
- Tak, ale co z tego, skoro..
- Ach dajcie już spokój. – Wtrąciła się Luna, a ich wszystkich zatkało, bo raczej nie często uczestniczyła w ich dyskusjach. – Nie zauważyliście, że ostatnio ciągle się kłócicie? Jaki to ma sens? Powinniśmy wspólnie podejmować decyzje, wspólnie szukać rozwiązań i iść na kompromis, a tymczasem ciągle skaczecie sobie do gardeł. – Mówiła spokojnie, a uśmiech z jej twarzy nie znikał i dlatego to wszystko brzmiało jakoś tak.. parodiowo. 
Ale miała rację. Hermiona westchnęła i uśmiechnęła się lekko do przyjaciół, którzy także przyglądali się blondynce zdziwieni.
- Masz rację Luna – powiedziała cicho, bo no cóż.. nie często przyznawała Krukonce rację. – Wstrzymajmy się może z decyzją. Założę się, że będą teraz jeszcze o tym dyskutować.
- Niech będzie. Ale jeśli pogrzeb się odbędzie to ja idę na pewno – Harry wzruszył ramionami. Kompromis to chyba słowo którego znaczenia nie znał..
- Ja też. A ty rób jak chcesz Hermiona. – Dodał Ron i oboje odeszli, ciągnąc za sobą Lunę.
Gryfonka zamrugała i potarła czoło. Co się z nimi do cholery stało przez te miesiące? Wojna niszczyła wszystko co mieli i miała wrażenie, że wliczają się w to ich mózgi.

***
- Dobrze więc, skoro zostaliśmy sami to chciałbym się zwrócić do kilku z was o pobyt w Hogsmade. Zapytam najpierw czy są wśród was osoby, które same podejmą się tego czy mam wyznaczyć? – Dumbledore rozejrzał się po sali wypełnionej członkami Zakonu i zapadło niezręczne milczenie. Cóż, nie dziwne, że nikt nie chciał porzucać swoich domów, rodzin by być blisko Hogwartu w razie zagrożenia.
- Albusie, jesteś pewny, że to konieczne? – Zapytała cicho McGonagall, a on zgromił ją wzrokiem. Ktoś kto stałby z boku nie miałby wątpliwości co do intencji Dumbledore’a, bo nawet Minerwa zadrżała pod tym spojrzeniem.
- Dobrze, skoro nikt nie jest chętny – powiedział z lekkim uśmiechem – to chciałbym zobligować ciebie Tonks, oczywiście razem z Lupinem. – Małżeństwo pokiwało głowami, chociaż nie ukrywali niechęci do tego, jednak Dumbledore zignorował ich i przeszedł dalej. – Oczywiście Moody, bardziej przydasz się tutaj niż w Norze. – Szalonooki skinął i nie powiedział nic, ale jego oko śledziło każdy ruch dyrektora.
- Ktoś jeszcze Albusie? – Pan Weasley wstał z miejsca, wpatrując się w siwobrodego z mieszanką uczuć na twarzy. – Wydaje mi się, że w Norze jest..
- Arturze, dziękuję za twoją opinię, ale w Hogsmade znajdzie się dużo miejsca. Oczywiście Tobias – spojrzał na chłopaka, a ten wzruszył ramionami – a także Kingsley. To powinno wystarczyć. Rzecz jasna nie przerywajcie swoich dotychczasowych obowiązków. 
- Powinniśmy raz jeszcze przedyskutować pogrzeb Neville’a – rzuciła smutno McGonagall, wstając z krzesła i stanęła obok Dumbledore’a, który westchnął.
- Minerwo wydaje mi się, że uczniom nic nie grozi.
- Albusie – warknął Snape, o którego obecności wszyscy już dawno zapomnieli. – Przypominam ci, że będę musiał poinformować Czarnego Pana o planach. Wydaje mi się, ze to wykorzysta a..
- Nie martw się Severusie, będziemy gotowi jeśli o to chodzi.
- Czy ty przypadkiem czegoś nie kombinujesz, Dumbledore? – Zapytał Tobias, również podnosząc się z miejsca.
Wszyscy obrócili głowy w jego stronę. Czasami zapominali, że jest starszy od nich wszystkich, a już zdecydowanie mądrzejszy. Pewnie miało to związek z tym, że niekoniecznie się tak zachowywał, no ale teoretycznie należał mu się szacunek.
- Nic o czym musielibyście wiedzieć – odpowiedział dyrektor, uśmiechając się sztucznie. – To wszystko, zakończmy to spotkanie. Byłbym rad abyśmy zobaczyli się ponownie w sobotę na pogrzebie pana Longbottoma. 
Po tych słowach skłonił się przybyłym i.. zniknął.
Wpatrywali się w puste miejsce, gdzie chwilę temu stał, a w końcu McGonagall potarła skronie i uśmiechnęła się krzywo.
- To chyba na tyle. Wracajcie do siebie moi drodzy.
Jak na komendę rzucili się do kominka, prócz osób które Dumbledore wyznaczył aby przeniosły się do Hogsmade.
- Musimy się spakować Minewro. Poinformujemy cię kiedy przybędziemy.
- Naturalnie. Podejrzewam, że Albus przygotował już dla was kwatery. Możliwe, że jego brat was ugości.
- Jasne – Lupin uśmiechnął się i objął żonę, która wyglądała na nieco udobruchaną. – Co myślicie o tym pogrzebie? Mam pewne obawy..
- Jak my wszyscy – mruknął Snape, krzywiąc się jak zwykle.
- Nie martw się, zadbamy o Hermione – rzuciła wesoło Tonks, puszczając do niego oko. 
Ten obruszył się i skrzywił jeszcze bardziej.
- Najpierw zadbaj o własny tyłek Nimfadoro – odgryzł się, ale ona pokazała mu jedynie język i pociągnięta przez męża, weszła do kominka.
Severus ruszył w stronę drzwi, zostawiając McGonagall samą, gdy dopadł go jej głos:
- Poinformuj mnie jeśli będziesz się wybierał na kolejne spotkanie!
- Jakże mógłbym o tym zapomnieć.. – mruknął i otworzył drzwi.
- I dajże się w końcu wyspać tej biednej Hermionie – dodała, chichocząc cicho, a on zgrzytając zębami trzasnął drzwiami i zbiegł po schodach.
Dać się wyspać! Też mi coś. Tak jakby był winny temu, że ta przeklęta dziewucha siedzi po nocach z nosem w książkach! Mimowolnie uśmiechnął się, bo aż za bardzo przypominała mu pewnego Ślizgona, którym niegdyś był.

Wpadł do swoich komnat i nawet nie zdziwił się widząc ją w fotelu. Podniosła wzrok znad podręcznika i spojrzała na niego, krzywiąc się.
Co znowu zrobił?
- Severus. – Zaczęła, a on westchnął ściągając swoją nietoperzastą szatę. Swoją drogą, durnowate określenie! – Możesz mi wyjaśnić co jest nie tak z moim esejem?
Przez chwilę zastanawiał się o co jej chodzi. Esej. No tak, sprawdzał go przed spotkaniem.
Uśmiechnął się wrednie, przechodząc do biurka.
- Nie do końca rozumiem twoje pytanie.
Jęknęła poirytowana i podeszła wściekle do niego. Och jak on uwielbiał ten rozjuszony, wściekły wzrok zadziornego kociaka..
- Otóż – zaczęła, wskazując palcem na wielkie, czerwone Z w prawym rogu – nie rozumiem skąd Zadowalający znalazł się na moim wypracowaniu. Uważam, że zasłużyło na co najmniej Powyżej oczekiwań! – Założyła ręce na pierś, wpatrując się w niego wyczekująco.
Severus musiał przygryźć policzki, żeby się nie roześmiać. Och jej czepialstwo było naprawdę ciekawym zjawiskiem. 
- Hermiono, chyba nie sądziłaś, ze mógłbym cię niesprawiedliwie ocenić?! – wyrzucił jej z prawdziwym oburzeniem, a ona przestąpiła niespokojnie z nogi na nogę. – Uważasz, że jestem niesprawiedliwym nauczycielem? Uważasz, że powinienem faworyzować swoją kobietę? Ach, niedobrze. – Zacmokał, kręcąc głową z udawanym rozczarowaniem. 
Za to Hermiona wytrzeszczyła na niego oczy i oparła się o biurko.
- Powtórz to.
- Co? Że jestem sprawiedliwy?
- Nie. Powiedz raz jeszcze jak mnie nazwałeś. – Powtórzyła z szerokim uśmiechem, a on zmarszczył brwi.
Ale o co jej chodziło? Ach.. Uśmiechnął się lekko, a dziewczyna wśliznęła się na jego kolana.
- Moja kobieta? O to ci chodzi? – Pokiwała głową, zarzucając mu ramiona na szyję.
Roześmiał się i odnalazł jej usta własnymi, czując jak uczucia do tej Gryfonki wypełniają go całego.
I wtedy poczuł rwący ból w przedramieniu.
- Kurwa! – zaklął, a ona odsunęła się jak oparzona i stanęła na nogi. Zerwał się z miejsca i obrzucając ją krótkim spojrzeniem, machnął różdżką i już po chwili stał ubrany w ciężkie szaty śmierciożercy.
- Sev.. uważaj na siebie. Proszę. – Powiedziała cicho, a on skinął głową. Wciąż nie mógł przywyknąć do tego, że ktoś się o niego troszczył, że ktoś czekał gdy wracał ze spotkań…
- Nie martw się – rzucił i ucałował ją w czoło. Tak bardo nie chciał jej zostawiać… Nie teraz, nie nigdy. Ale cóż, siła wyższa wzywała. – Nie czekaj na mnie. – Dodał i zniknął za drzwiami, ale aż za dobrze wiedział, że będzie tu, gdy wróci.

Przekroczył bramę Malfoy Manor, wyzbywając się wszelkich myśli, wspomnień i uczuć, chociaż ostatnio przychodziło mu to z coraz większym trudem. Jednak wizja tego, że Hermiona mogła zginąć przez ułamek sekundy jego nieuwagi, skutecznie pomagała mu panować nad swoimi rozbieganymi myślami.

- Severusie – Narcyza skłoniła się lekko, gdy wszedł do długiego przedpokoju, a on posłał jej chłodny uśmiech, ignorując przerażony wzrok jakim go zaszczyciła. – Severus zaczekaj – powiedziała cicho, gdy ją mijał i odruchowo przystanął, nie patrząc na nią jednak. – Czy.. czy Dracon jest bezpieczny..? – Prawie szeptała do jego ucha, a Snape zawahał się. 
Jakby nie patrzeć to wciąż był szpiegiem i teoretycznie nie powinien wiedzieć co się dzieje z Draco, ale skoro wrócił do Hogwartu.. Czarny Pan i tak musiał już o tym wiedzieć.
Skinął głową i poczuła jak kobieta u jego boku cofa się na miękkich nogach i wypuszcza powietrze z płuc.
Tak, to musiała być ogromna ulga. Zebrał się w sobie ponownie i przekroczył próg drzwi do salonu, gdzie przy długim stole siedział cały wewnętrzny krąg.
- Dołącz do swych braci Severusie – syknął Czarny Pan, uśmiechając się przy tym. To znaczy ciężko to było nazwać uśmiechem, bo bardziej przypominało grymas jakiego sam by się nie powstydził, ale Severus zepchnął tę myśl w otchłań umysłu i usiadł u boku Lucjusza Malfoy’a, który wyglądał dosłownie jak wrak człowieka. Widać obrywało mu się za syna.
- Dobrze… Skoro jesteśmy tutaj już wszyscy razem.. – mężczyzna o wężowatej głowie obrzucił  zgromadzonych krótkim spojrzeniem i skrzyżował długie palce na stole, po którym właśnie pełznął olbrzymi wąż. – Chciałbym opowiedzieć wam o swoich planach. Widzicie… Niestety nie udało nam się podbić Hogwartu, a to dałoby nam ogromną przewagę, oj tak – pokręcił z rozczarowaniem głową, a Severus poczuł jak Lucjusz wzdrygnął się nieznacznie u jego boku. – Ale to nic! Jeszcze się tym zajmiemy i właśnie o tym chciałbym z wami dzisiaj rozmawiać. Wcześniej jednak… Severusie, czy masz dla mnie jakieś wieści zza murów tej plugawej szkoły? – Zwrócił się do Snape’a, który wykrzywił usta w cwanym uśmiechu i skinął.
- Tak mój panie. W czasie napadu na pociąg do szkoły, zginął chłopak. Lonbottom – przeniósł wzrok na Bellatriks, która wręcz wyrywała się z miejsca, taka duma ją rozpierała – a jego durna babka postanowiła urządzić pogrzeb. McGonagall nie jest tak... mądra jak Dumbledore i zgodziła się wysłać uczniów na niego. Rzecz jasna członkowie Zakonu również tam będą. – Skończył, ponownie patrząc na swego pana, który zatarł dłonie, a jego twarz rozbłysła wręcz rządzą.
- Świetnie! Severusie mój dobry sługo, twoje informacje się nie zastąpienie. Niezmiernie cieszy mnie, że wkupiłeś się w łaski tych głupców… Ach, bez Dumbledore’a! Cóż to za zabawa? Jednak, jego nie ma, a my możemy spokojnie przejść do dalszego planu – westchnął i pogładził białymi, kościstymi palcami olbrzymią głowę węża.
- Mój panie – skłoniła się Bella u jego boku, a jej uśmiech mówił o jej zamiarach – czy pozwolisz mi poprowadzić ludzi na to zgromadzenie? To może być świetna okazja aby dopaść Potter’a i jego… przyjaciół – zaśmiała się chłodno, wpatrując w Czarnego Pana z nadzieją.
- Ach Bella, Bella – wstał z miejsca i przeszedł do niej. Wciąż wpatrywała się w niego z nadzieją, ale także ze strachem, gdy pochylił się nad jej twarzą. – Uważasz mnie za głupca? Sam będę decydował o tym gdzie, kiedy i kto dorwie Potter’a! – ryknął, a kobieta skuliła się na krześle, kiwając głową.
- Wybacz mój panie – wydukała skruszona – chciałabym dostarczyć jego głowę przed twoje oblicze. Ale wiem mój panie, wiem, że to twoje zadanie – dodała pospiesznie, a on prychnął i wrócił na swoje miejsce.
- Przemyślę jeszcze tę kwestię. Kiedy to ma się odbyć Severusie? 
- W tę sobotę. – Odpowiedział, a tamten postukał palcem po brodzie.
- Dobrze, dobrze… Zostawimy tę kwestię na później. Tymczasem chciałbym poruszyć inną… Atak na Hogwart. 
Te słowa w pewnym sensie rozpętały chaos przy stole. Każdy wydał z siebie krótkie „och!” przepełnione zadowoleniem, a Bellatriks roześmiała się histerycznie, jakby właśnie dostała wymarzony prezent gwiazdkowy. 
Severus natomiast przyglądał się swemu Panu, który z krzywym uśmiechem przypatrywał się swoim podwładnym i nie potrafił wykrzesać z siebie choćby odrobiny „radości” na tę wieść. 
Bo to oznaczało, że uczniowie raz jeszcze byli zagrożeni. Że Hermiona była zagrożona.
- Cisza! – ryknął w końcu i momentalnie głosy ucichły. – Tym razem to nie będzie kilku z nas, nie, nie… To będzie prawdziwy atak. Zgromadzimy wszystkie siły i podbijemy Hogwart. Pokażemy tym przeklętym szlamom i zdrajcom krwi gdzie ich miejsce! Pokażemy jak powinien wyglądać świat i że to my powinniśmy rządzić, a nie mugole – mówiąc to miał taki wyraz twarzy jakby chciał zaraz splunąć albo zwymiotować. – Jesteście ze mną moje dzieci?
Rozległy się okrzyki, a Severus (chociaż starał się odpychać niepotrzebne myśli) poczuł jak zimny dreszcz przebiegł po jego kręgosłupie. 
To już nie był mały najazd by zabić Dumbledore’a. Nie. To była prawdziwa wojna.

***
Hermiona ślęczała w bibliotece nad stertą książek, zawalona masą notatek i właśnie stukała piórem w brodę, zastanawiając się nad kolejnym punktem w wypracowaniu, gdy do środka wpadła Ginny, ignorując wściekłe spojrzenie pani Pince, która prychnęła i powróciła do układania woluminów.
- Hermiona, tutaj jesteś – powiedziała zadyszana, opadając na krzesło obok. 
Gryfonka odłożyła pióro i marszcząc brwi, spojrzała na przyjaciółkę z niepokojem.
- Co się dzieje Ginny? 
- McGonagall nie mogła cię złapać i prosiła żebyś zjawiła się w gabinecie dyrektora jak najszybciej – wydyszała, zagryzając wargę.
Hermiona skinęła tylko i zaczęła zbierać książki, próbując zachować spokój. Miała jednak złe, ale to bardzo złe przeczucia, bo od dwóch dni nie widziała Severusa i wcale, ale to wcale jej się to nie podobało. Czyżby wciąż nie wrócił ze spotkania? A może wrócił w tragicznym stanie…?
- Dzięki Ginny – powiedziała do rudej i razem wyszły z biblioteki.
- Nie martw się Miona, to na pewno nic złego – rzuciła z nikłym uśmiechem, jakby doskonale wiedziała o czym starsza z nich myśli.
Hermiona odwzajemniła z trudem jej uśmiech, po czym pognała do posągu, za którym kryło się wejście do gabinetu Dumbledore’a.
- Słonowodne ciągutki – powiedziała, a posąg odsunął się powolnie. 
Dumbledore i te jego hasła… Swoją drogą, miał naprawdę dziwne upodobania – no ale cóż.
Wbiegła po schodach i starając się zdusić zalążek strachu, który powoli w niej rozkwitał, zastukała do drzwi i po krótkim „proszę” weszła do środka.
- Pani profesor, czy coś się stało? – Rzuciła od wejścia, zamykając za sobą drzwi i przeszła do biurka, za którym siedziała McGonagall, skrobiąc coś na pergaminie.
- Usiądź Hermiono – powiedziała spokojnie, odkładając pióro i uśmiechnęła się lekko, jednak Gryfonce żołądek zawiązał się już w supeł. – Wezwałam cię dziecko, bo profesor Dumbledore prosił bym ci to jak najszybciej przekazała – dodała, wyciągając w jej stronę obszerną książkę.
- Och – wyrwało się jej i chwyciła wolumin, który wyglądał na stary. Wytrzeszczyła oczy widząc tytuł i nie mogła powstrzymać uśmiechu, który wypłynął na jej usta. – To książka, której szukałam! – Zawołała radośnie, natychmiast otwierając ją na stronach, których brakowało w poprzednim wydaniu. 
Odetchnęła widząc kolejne numery stron i zatrzasnęła książkę.
- Dziękuję pani profesor, zaraz się zajmę studiowaniem jej! – Wstała z miejsca, jednak mina McGonagall wywołała w niej kolejny, nieprzyjemny dreszcz.
- Nie tylko po to cię wezwałam.
- Nie? – zawahała się i usiadła z powrotem, a żołądek miała już dosłownie na wysokości gardła.
- Chodzi o Severusa. Wciąż nie wrócił ze spotkania…
Hermiona wpatrywała się w nauczycielkę, sama nie wiedząc o czuje. Tak właśnie przeczuwała. Od dwóch dni czekała na niego, a on się wciąż nie zjawiał. Nie widziała go też przy posiłkach, a lekcje zostawały odwołane, co normalnie nie miało nigdy miejsca.
Opadła na oparcie krzesła i odetchnęła powoli, starając się nie zacząć panikować.
- Były jakiekolwiek wieści od niego?
Minerwa pokręciła przecząco głową, a dziewczyna skinęła tylko. Nie była w stanie ruszyć się z miejsca, bo strach ją paraliżował.
Ale przecież wiedziałaby gdyby coś mu się stało. Przecież dałby im znak, jakikolwiek…
I gdy obie rozmyślały nad tym w milczeniu, do środka wpadł srebrny, ogromnych rozmiarów kruk. Wpatrywały się w niego z otwartymi oczami, ale też niepewnie, bo nikt nie znał tego patronusa. A to wcale nie zapowiadało niczego dobrego…
- Jestem w drodze do Hogwartu. Powiadom Dumbledore’a aby przybył jak najszybciej. – Po tych słowach ptak rozpłynął się, a Hermiona i McGonagall spojrzały na siebie z niedowierzaniem.
- Czy to był…
- Głos Severusa? Tak… Tak mi się wydaje. – Dokończyła Minerwa, wciąż nie mogąc otrząsnąć się z szoku jaki wywołał patronus.
- Ale przecież… Przecież Severus miał sarnę – powiedziała Hermiona, chociaż bardziej do siebie niż do nauczycielki, która lekko się uśmiechała. – Zmienił się – dodała z szokiem, ale odczuła też ulgę, bo to oznaczało, że uczucie do Lily... zgasło. 

Nie zamierzała opuszczać gabinetu. Nie dopóki to nie zobaczy całego i zdrowego. 
McGonagall w międzyczasie wysłała własnego patronusa do dyrektora, ale wciąż nie przybył. Hermiona siedziała dosłownie jak na szpilkach, oczekując wejścia Severusa. Ściskała kurczowo książkę, aż jej knykcie pobielały. 
- Hermiono, nie denerwuj się. Wszystko jest w porządku – pocieszała ją McGonagall, ale wcale nie dodawało jej to otuchy. No bo dlaczego zniknął na dwa dni do cholery?!
Odetchnęła dopiero, gdy drzwi otworzyły się z impetem, a do środka wtargnął czarnowłosy mężczyzna w swojej nietoperzastej pelerynie. Ach, zdążył się nawet przebrać!
Hermiona natychmiast wstała i zamknęła oczy, gdy zalała ją ulga. Wyglądał na bardzo zmęczonego, ale poza tym raczej nic mu nie było i tylko to się liczyło.
- Severusie – powiedziała McGonagall i w jej głosie również zabrzmiała ulga. Rozluźniła się i pozwoliła sobie na lekki uśmiech.
- Minerwo – odpowiedział, przechodząc do biurka. – Dumbledore w drodze?
- Tak, powiadomiłam go. Powinien niedługo się zjawić.
- W porządku – odpowiedział i opadł na krzesło, dopiero zauważając Hermionę. Zmarszczył brwi, zmierzył ją i westchnął. – Co tutaj robisz?
Dziewczyna skrzyżowała ramiona i skrzywiła się nieco.
- Popijam sobie piwo kremowe – rzuciła z przekąsem, a on przewrócił oczami. 
Minerwa zachichotała i pokręciła rozbawiona głową.
- Ja ją wezwałam Severusie, nie gorączkuj się tak.
Spojrzał na Gryfonkę i skinął tylko głową, chociaż na jego ustach błądził lekki uśmieszek.
Hermiona przyjrzała się jego poszarzałej twarzy i cieniom pod oczami, które wręcz krzyczały z braku snu. Był zmęczony. Wykończony wręcz, a wciąż siedział tu i czekał spokojnie na Dumbledore’a, który swoją droga mógłby się pospieszyć.
- Co się stało? Czemu cię nie było tak długo? – Zapytała, nie mogąc dłużej wytrzymać tej niepewności.
Zamknął na chwilę oczy, a gdy je otworzył, zamigotał w nich ból i strach.
- Poczekajmy na Dumbledore’a. Nie mam ochoty powtarzać się dwa razy. – Odwrócił głowę w stronę Gryfonki i skrzywił się. – Ale ciebie ma tu nie być, jasne? 
Poczuła jakby uderzył ją w twarz. Dlaczego nie chciał aby tu była? Co takiego miał do przekazana, że nie mogła tego usłyszeć? Czyżby znowu jakieś sekrety? Czyżby jej nie ufał…?
- Sev, nigdzie się nie ruszam – powiedziała spokojnie, ignorując ból w klatce.
- Posłuchaj, nie zamierzam się z tobą spierać. Jestem zmęczony i chciałbym wrócić do siebie, a tymczasem muszę siedzieć tutaj więc z łaski swojej, bardzo cię proszę, nie denerwuj mnie. Idź stąd Hermiono, bo to nie jest coś dla ciebie.
Wpatrywała się w niego z niedowierzaniem i chciała zaprzeczyć, ale spojrzała na McGonagall, która patrzyła na nią błagalnie, jakby prosiła ją by wyszła. 
Dlaczego? Dlaczego nie wolno jej było tu być? Czemu znowu ją odpychał? Przecież nie była już dzieckiem, była członkiem Zakonu… A poza tym, martwiła się o niego! Nie spała po nocach zastanawiając się co się z nim dzieje, a teraz ją wywalał! No pięknie.
Wstała z miejsca i chociaż bardzo, ale to bardzo chciała tu zostać, szybkim krokiem przeszła do drzwi, ściskając mocno książkę w dłoni.
- Dobranoc pani profesor. – Rzuciła przez ramię i wyszła na schody, nie zaszczycając choćby jednym spojrzeniem PANA PROFESORA, którego zostawiła z naburmuszoną miną jak zawsze.



9 komentarzy:

  1. Ah cudowny rozdział jak zwykle! Dziękuję bardzo za życzenia Miona <3. To zaszczyt dla Twojej psychofanki.
    A co do rozdziału. Jest bezapelacyjnie cudowny! Podoba mi się obrót spraw i nie mogę się doczekać co będzie dalej. Sev jest bardzo tajemniczy i nawet raniąc Hermione uważam, że postąpił bardzo dobrze!
    Ucz się pilnie i skrob w międzyczasie następny rozdział, bo jak wiesz wciągnęło mnie to opowiadanie bez reszty! Pisz, pisz! Bo idzie Ci świetnie!
    Ah, Twoja psychofanka w roli głównej:3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będę zła i spóźnię się z życzeniami. :X No nic, nie miałam pojęcia. Chociaż... Wynagrodzę Ci to miniaturka, tylko muszę trochę pomyśleć o czym. ;)

      Usuń
  2. Nic dodać, nic ująć świetnie jak zawsze ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. ,,Po raz pierwszy zajęło mi to prawie tydzień!,,

    . . . Jakbym ja nie pisała JEDNEGO rozdziału prawie tydzień, który wcale nie jest taki genialny to by było coś. ;) Nie wiedzieć czemu od razu mi się to z tym skojarzyło. ;)
    A tak na marginesie, ciekawa jestem, czy doczekam się dedykacji? ;)

    Pozdrawia,
    Foxie.

    PS: Rozdział z zahamowaniem, gdyż nadal nie został zaczęty... Możliwość wypoczynku po lekcjach z moją głośną klasą wszystko zasłania. Czasami wolę po prostu poleżeć na hamaku i nie myśleć o niczym. ;d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałaś już kilka dedykacji! Ale spokojnie, jeszcze dostaniesz. :3
      Haha no tak, ale zwykle mi to szło szybciutko, a teraz nie wiem w co ręce wsadzić, a jeszcze wizja tego, że muszę dokończyć rozdział.. *.*
      Zazdroszczę, ja nie mam takiego luksusu żeby nie myśleć o niczym XD Ale jeszcze 19 dni uch uch!

      Usuń
  4. Jak zawsze świetny rozdział :-)
    Oby więcej takich perełek!
    Życzę Ci powodzenia na egzaminach i przesyłam ogrom energii :-) Trzymaj się przez te najbliższe tygodnie męki :-D

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział! :))
    Nie mogę się już doczekać kolejnego:)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń