niedziela, 29 maja 2016

Rozdział 33


Misie moje kochane, wrzucam kolejny rozdział i na początku już uprzedzam, że kolejny pojawi się jakoś w weekend dopiero.. Mam mały zastój weny spowodowany wizją zbliżającej się sesji, zaliczeń.. Także trzy kolejne tygodnie to będzie istny koszmar, hektolitry kawy, łez i wszystkiego co najgorsze *.* Oczywiście nie zamierzam porzucić pisania tylko po prostu nie mam na to zbyt wiele czasu.. Postaram się sprężyć i może dodam wcześniej, ale nie obiecuję!
Rozdział bez polotu, pisany dość opornie, sklejany.. Ale mam nadzieję, że mimo to spodoba się Wam. :3
Dziękuję za to, że wciąż czytacie i zapraszam!

_______________________________________________________


Hogwart nie był tym samym miejscem co kiedyś. Wszystko się zmieniło. 
Teraz, gdy Hermiona siedziała na dziedzińcu w towarzystwie Rona i Harrego, nie mogła uwierzyć, że to wciąż ta sama szkoła, w której sześć lat temu pokonali trolla, zabili Bazyliszka i przeżyli nieskończoną ilość przygód. Nie, to miejsce było teraz pogrążone w smutku, przesiąknięte strachem i wiedzieli, że już nigdy nie będzie tak jak kiedyś. 
Hogwart żył i czuł tak samo jak oni. Hogwart tworzyli uczniowie, którzy stali się rodziną. Hogwart tworzyli nauczyciele i dyrektor, który „nie żył”.
- Jak myślicie, babcia Neville’a da sobie radę? – Zapytał w końcu Ron, przerywając ciszę między nimi. Harry westchnął, a Hermiona spuściła głowę. 
Wciąż czuła się winna śmierci przyjaciela, chociaż wiedziała, że nie była w stanie mu pomóc. Gryzło ją też sumienie, bo gdyby nie on to sama byłaby martwa, a tego Severus by nie zniósł.. I to ją bolało – cały świat poza nim przestał się liczyć.
- Nie wiem. Najpierw jego rodzice, teraz on.. Będzie mi go brakowało, wiecie? – Harry uśmiechnął się lekko. – Pamiętacie jak w pierwszej klasie miał tą swoją przypominajkę? To był cały Neville.
- Tak, albo ta jego Teodora..
Cała trójka parsknęła śmiechem, ale w środku czuli wyżerający smutek. W końcu zamilkli.
- Nie czuję się już tutaj jak w domu. – dodał Harry, a Hermiona spojrzała na niego i pokręciła głową.
- Ja też nie. Przeraża mnie to jak.. wszystko się zmieniło. Spójrzcie na Hogwart, na nasze rodziny.. na nas. – Odwróciła wzrok. 
Dopiero teraz, gdy siedziała i podsumowywała swoje życie czuła jak wielką metamorfozę przeszła. Nigdy nie posądziłaby się o to, że przetrwa utratę rodziców, śmierć przyjaciół, odejście.. ukochanego. Ale jednak, pomimo cierpienia, rozpaczy, załamań – dała sobie radę. I tylko to tworzyło tą malutką nadzieję, że może jednak uda im się wygrać tę wojnę. Tylko jakie mieli jeszcze ofiary ponieść? Jaką cenę zapłacić?


Pierwsze tygodnie były trudne dla wszystkich. Na korytarzach nie było tak tłoczno, tak głośno i wesoło jak zawsze. Chociaż uczniowie starali się zachowywać normalnie to wszędzie można było dostrzec oznaki strachu. Chodzili w grupach, trzymali się siebie blisko, na każdy huk czy krzyk obrazu reagowali nerwowo.. 
Hermiona przyglądała się temu ze smutkiem. Niektórzy z nich dopiero rozpoczynali swoją przygodę z magią i niedane im było wejść z radością w ten świat. 

Późnym popołudniem, po wszystkich zajęciach zastukała do gabinetu dyrektora, a może tak w sumie to dyrektorki..
- Dzień dobry Hermiono, co cię sprowadza? – Zapytała McGonagall, wpuszczając ją do środka. Wyglądała na zmęczoną i jakby postarzała się o kilka lat przez nawał obowiązków, który spoczął na jej barkach.
- Chciałabym zobaczyć się z profesorem Dumbledore'm. Jest pewna rzecz, o którą muszę go zapytać.
Przez chwilę nauczycielka wpatrywała się w nią jakby zastanawiając się czy to dobry pomysł, ale w końcu uśmiechnęła się lekko i wskazała na krzesło.
- Usiądź sobie, niedługo ma przybyć.
- Dobrze, dziękuję. – Odwzajemniła z trudem uśmiech i usiadła na miejscu. – Pani profesor, dobrze się pani czuje? – Zapytała z niepokojem, wpatrując się w kobietę, która zasiadła za biurkiem i ukryła twarz w dłoniach.
Po kilku minutach spojrzała na Gryfonkę.
- Wiesz Hermiono.. Ciężko powiedzieć, że czuję się dobrze, bo chyba nikt się tak nie czuje od dawna – westchnęła – ale dziękuję dziecko. Nauczanie i jednoczesne kierowanie szkołą nie należy do łatwych. Albus udziela mi instrukcji, ale wciąż.. Świat nie wie o jego udziale.
- Rozumiem – skinęła głową w zamyśleniu – chociaż nie bardzo wiem co to ma nam dać. W końcu Voldemort dowie się i..
- Hermiono – przerwała jej, wpatrując się twardo – to ma swoje wady jak i zalety. Oczywiście, że nieco trudniej jest funkcjonować, gdy Dumbledore oficjalnie nie żyje, ale weź pod uwagę, że Voldemort przestał się go bać i stał się..
- ..nieuważny. Tak, wiem. Słyszałam to już aczkolwiek wciąż nie widzę sensu. Skoro Voldemort nie czuje się ograniczony to będzie tylko gorzej. 
McGonagall przyglądała się jej chwilę, ale w końcu uśmiechnęła się lekko.
- Czasu nie cofniemy Hermiono. Wiem, że zapłaciłaś bardzo wysoką cenę za ten spisek, ale..
- Pani profesor, naprawdę nie chcę o tym rozmawiać. Było minęło i nie sądzę, że jest sens do tego wracać.
I tak właśnie było. Wybaczyła im wszystkim, a głównie Severusowi, który choć wciąż był tym samym nietoperzem, który gnębił ich na obronie, który był opryskliwy i wredny, stał się też niezwykle czuły i chociaż okazywał to na swój własny sposób, to wiedziała, że drży o nią za każdym razem, gdy szedł na kolejne spotkanie. Zresztą - wcale nie pozostawała mu dłużna.
Żadna z nich nie odezwała się już więc w milczeniu oczekiwały na Dumbledore’a. Hermiona rozejrzała się po gabinecie. Nic się tutaj nie zmieniło. 
Rozległ się trzask w kominku i obie odwróciły głowę w stronę płomieni, z których wyszedł dyrektor.
- Och, dzień dobry. Nie spodziewałem się tutaj panny Granger. Cóż cię do mnie sprowadza? – Zapytał z przenikliwym uśmiechem, jakby czekał aż zapyta o pozwolenie na oddychanie. Gryfonka wstała z miejsca i wyciągnęła książkę, która miała wyrwane strony.
- W ubiegłym roku znalazłam ją w bibliotece – podała mu wolumin – i całe wakacje ją analizowałam. Nie ma tam nic szczególnego, poza stronami, które napominają o horkruksach. Jednak kolejne strony są wyrwane. Nie wiem czy to coś znaczy, ale wydaje mi się, że mogło być tam coś ważnego..
- Coś co Voldemort chciał zatuszować? – dokończył za nią, przyglądając się z zainteresowaniem książce.
- Tak właśnie. Byłam na ulicy Pokontnej żeby znaleźć inny egzemplarz.. No ale chyba nie muszę mówić, że tam wszystko jest w opłakanym stanie. Stąd pytanie do pana, profesorze, czy nie ma pan przypadkiem..
- Nie mam, ale znajdę. – Odpowiedział, wpatrując się w przedmiot. W końcu spojrzał na nią. – Cieszę się, że wciąż jesteś z nami Hermiono i oczywiście jak tylko odnajdę dodatkowy egzemplarz to cię o nim powiadomię.
- Dobrze, dziękuję pranie profesorze. Pójdę już.
- W porządku. Jutro odbędzie się spotkanie Zakonu o dwudziestej, powiadom proszę przyjaciół.
- Naturalnie. – Uśmiechnęła się lekko i podeszła do drzwi, które w tym samym momencie otworzyły się gwałtownie. 
Wpadła na Severusa, a on podtrzymał ją by nie upadła. Rzucił jej krótkie spojrzenie i chociaż byli w gabinecie dyrektora, nie puścił jej.
- Severusie? Stało się coś? – Zapytał Dumbledore, patrząc znacząco na jego dłonie na ramionach dziewczyny.
- Możesz mi powiedzieć co ma na celu przesłuchiwanie Dracona? – Hermiona spoglądała to na Sev’a to na Dumbledore’a, który przyglądał się im w zamyśleniu. 
O czym on mówił do cholery?
- Wydaje mi się, że nie muszę się przed tobą tłumaczyć Severusie.
- Doprawdy? Bo myślałem, że współpracujemy WSZYSCY tym czasem okazuje się, że są pewne rzeczy, o których nie wie nikt poza tobą.
McGonagall również wyglądała na zaskoczoną. Wstała z krzesła i podeszła do dyrektora.
- Albusie? To prawda?
Powoli skinął głową, ale pewność siebie nie opadła z niego.
- Tak. Pan Malfoy przekazał nam dość znaczące informacje o swojej rodzinie.
- Będąc pod wpływem Veritaserum! – Warknął Snape, a Hermiona poruszyła się niespokojnie, czując jak zaciska dłonie na jej ramionach.
- Albusie! – Fuknęła McGonagall i podeszła do nich. – To jest uczeń! Gwarantowałeś mu bezpieczeństwo a tymcza..
- Tymczasem wciąż jest synem Lucjusza Malfoy’a i śmierciożercą. – Zgromił ich spojrzeniem. – Nie zapominajcie o tym jak i również o tym, że nie życzę sobie aby moje decyzje były kwestionowane. 
Jego głos nie brzmiał już przyjaźnie. Hermiona miała ochotę skulić się w sobie, ale obecność Severusa skutecznie ją przed tym chroniła.
Jak on mógł? Jak mógł tak ich wszystkich wykorzystywać? Miał chronić Draco, a poza tym co pożytecznego mógł powiedzieć, skoro to Snape robił za szpiega?!
- Albusie zostaw go w spokoju. I to już nie jest prośba. – Zerknęła w stronę Severusa. Nie mogła powstrzymać się od drżenia, słysząc przeraźliwy chłód w jego głosie. Trochę ją zabolało, że tak stawał w obronie chłopaka, bo o nią nigdy tak nie walczył.. Stop! Nie myśl w ten sposób!
- Severusie dobrze ci radzę – opanuj swoją złość i nie zapominaj, że wciąż jesteś zobligowany do bycia szpiegiem. – Dumbledore teraz wpatrywał się w Hermionę w taki sposób, jakby to ona była winna wszystkiemu złu. 
Ale mężczyzna za nią napiął się cały, chociaż roześmiał się gorzko.
- Och, nie zapominam. Zaufaj mi.
Odwrócił się i wyszedł przez otwarte drzwi, a Hermiona wypadła za nim. 
- Zaczekaj! – Zawołała, gdy był już na korytarzu. Och miała gdzieś tych wszystkich uczniów, którzy jeszcze się krzątali o tej godzinie.
- Nie tutaj. – Syknął tylko i odszedł, a ona westchnęła i oparła się o ścianę. Co za człowiek, no naprawdę..


Dopiero po kolacji wybrała się do komnat Snape’a. Nie zamierzała być obiektem, na którym miał wyładować swoją złość więc wolała przeczekać aż burza minie, a on opanuje się na tyle by byli w stanie rozmawiać jak ludzie.
Weszła do środka bez zbędnego pukania i rozejrzała się po pomieszczeniu. Nikogo nie było, a to ją zaskoczyło, bo nie widziała go też podczas posiłku.
Czyżby był na spotkaniu?
- Sev? – zawołała w końcu i spojrzała na biurko, pełne papierów. Merlinie, kto jak kto, ale on powinien być przecież pedantem..
Drzwi do sypialni otworzyły się i stanął w nich Mistrz Eliksirów, przyglądając się dziewczynie.
- Nie spieszyłaś się – powiedział spokojnie, chociaż z wyrzutem.
Zrobiła minę i skrzyżowała ramiona. No jasne, bo przecież powinna była przybiec jak wierny piesek!
- Daj spokój. Byłeś wściekły, a ja głodna.
Prychnął, ale mogła przysiąc, że lekki uśmiech wykrzywił jego usta.
- Najadłaś się już? Czy może mam załatwić ci dodatkową porcję?
Uniosła brew, nie rozumiejąc skąd te jego złośliwości..
- A ugryź się! – rzuciła, odwracając się teatralnie i musiała się uśmiechnąć, gdy znalazł się przy niej i złapał za ramię. Jakie to było przewidywalne..
- Co robiłaś u Dumbledore’a?
Ups. No tak, przecież jemu nic nie wspominała..
- Rozmawialiśmy o książce, którą czytałam w wakacje. – Wzruszyła ramionami, ale poczuła jak spiął się, gdy wspomniała o tym okresie. – Sev? – Odwróciła się do niego, zagryzając wargę. No przecież sobie już wszystko wyjaśnili. Westchnęła, gdy cofnął się, patrząc na nią obojętnie. – Daj spokój już, dobra? Nie wracajmy do tego co było. 
- Jaka to książka? – Wiedziała aż za dobrze, że stara się udawać takiego niewzruszonego, a chętnie by się pochlastał za karę.
- O czarnej magii. Wzięłam ją z biblioteki w czerwcu – usiadła na fotelu, podciągając nogi pod brodę. – Znalazłam tam kilka wzmianek o horkruksach, ale strony są wyrwane. Szukałam egzemplarza na Pokontnej.. No ale sam wiesz jak to się skończyło. 
Usiadł w drugim fotelu, stukając w zamyśleniu palec w brodę.
- Dumbledore ma drugi egzemplarz?
- Mówił, że poszuka i postara się zdobyć. Ale kto go tam wie.. – powiedziała, wpatrując się w ogień. No bo kto tak naprawdę potrafił przewidzieć kroki Dumbledore’a?
- Ciekawe.. Nie sądzę aby Czarny Pan przy całej swojej potędze ograniczał się do.. wyrywania stron. – Zmarszczył brwi, wpatrując się tępo w ogień.
Hermiona spojrzała na niego nieco zmieszana.
- No.. o tym w sumie nie pomyślałam, ale kto inny mógłby chcieć to zrobić?
- Nie wiem. Miał wielu zwolenników już zapewne w tamtym czasie. Zresztą, ciężko określić kiedy się to stało..
- A może uznał, że tak będzie najbezpieczniej? – Czuła się jak idiotka, gdy chwytała się tego jak brzytw. No przecież sama powinna była pomyśleć, że Voldemort raczej nie będzie się bawił w wycinanki..
- Nie wiem Hermiono. Ale dowiemy się – spojrzał w końcu na nią, a jego usta wygięły się w lekkim uśmiechu. – Napisałaś już esej?
Uniosła brew. Jakim cudem z tematu Voldemorta przechodził ot tak po prostu do wypracowania na jego zajęcia? Poza tym co to w ogóle zapytanie?
- Nie pana sprawa, panie profesorze – odparła zadziornie, wystawiając język.
- Oczekuję od ciebie naprawdę dobrego..
- Sev. Tak na poważnie chcesz rozmawiać o moim eseju? Przecież wiesz dobrze, że zawsze mam najlepsze i tak naprawdę to szukasz na siłę czegoś do czego się można przyczepić.
Parsknął śmiechem, kręcąc głową.
- Nie muszę szukać na siłę. Zawsze strzelisz jakąś gafę.
Wzniosła ręce do nieba i zacisnęła zęby.
- Jak tam uważasz. Powiedz mi lepiej o co chodzi z Malfoy’em..
Przestał się śmiać i zamknął oczy, odrzucając głowę do tyłu.
- Przyszedł do mnie dzisiaj popołudniu i powiedział, o tym że Dumbledore go wypytywał. Domyśliłem się, że raczej nie zachęcał go cukierkami.
- Sam do ciebie przyszedł? – No dobra, to było niespodziewane. Może nie była największą przyjaciółką Dracona, ale zdążyła już trochę się na nim poznać.
Severus uśmiechnął się cwanie.
- No może nie sam.. Ale nie ciężko było zauważyć, że coś go trapi. 
- A jak z niego wyciągnął wszystko? – zrobił taką minę, że musiała się uderzyć dłonią w czoło. – Veritaserum! – Sev skinął, a ona pokręciła głową z niedowierzaniem. – Jak on mógł.. Przecież.. Ach, nie potrafię go zrozumieć!
- Nie martw się tym. – Westchnął i rozmasował sobie skronie.
- On jest ważny dla ciebie, prawda? – zapytała po chwili wahania.
Przyglądała się mu z uwagą, bo wiedziała, że skłamie. Och kto jak kto, ale Severus Snape nie należał do osób, które rozmawiały o swoich uczuciach chętnie.
- Nie Hermiono, nie jest. – Wzruszył ramionami, a ona uśmiechnęła się lekko widząc jego zmieszanie. Niby taki szpieg doskonały, a jednak poznała go na tyle by wiedzieć kiedy kłamie.
- Sev.. Przecież wiem lepiej.
- Daj spokój. Wiesz, że na nikim.. 
- Na nikim ci nie zależy, tak? – dokończyła za niego, krzyżując ramiona. Och Severusie, zapędzasz się..
Westchnął i spojrzał na nią zmęczonym wzrokiem.
- Hermiono wiesz, że nie..
- Wiem Sev, rozumiem – wstała z fotela i podeszła do niego. – Po prostu wiem czemu chcesz.. ALE w porządku. – Powiedziała spokojnie, gdy tylko chciał jej przerwać.
Wyciągnął ręce w jej stronę, a ona wpakowała się na jego kolana i uśmiechnęła szeroko, gdy przesunął wargami po jej szyi.
- Mówił ci ktoś, że jesteś uparta? – Wymruczał praktycznie przy jej uchu aż zadrżała.
- No ktoś tam się napatoczy czasami. Ale wiesz co? Mina Dumbledore’a była niezapomniana, gdy mu wygarnąłeś. 
Odsunął się od niej i westchnął ciężko.
- Nie wojuj z nim, proszę cię. To się może dla ciebie źle skończyć.
- Nie martw się o mnie Sev, potrafię o siebie zadbać.
- No nie wątpię. Ale wciąż.. To nie jest rodzaj przeciwnika, z którym wygrasz machając różdżką.
- Severus, przecież ja z nim nie walczę. Po prostu.. Nie popieram do końca jego metod, jego decyzji.. Ale kim ja jestem żeby mieć coś do powiedzenia?
- Zdziwiłabyś się jak wiele możesz. Ale skończmy o nim. – Powiedział spokojnie, ale słysząc stanowczość w jego głosie, skinęła i pozwoliła mu zamknąć usta pocałunkiem.


Dlaczego zawsze musieli się spóźniać? Przez sześć lat nauki praktycznie nigdy nie zdarzyło się jej zaspać, a za każdym razem gdy spędzali wspólnie noc, zrywali się na styk i w biegu gnali na śniadanie.
- Do zobaczenia – zdążyła zawołać tylko i uśmiechnęła się na widok grymasu, który wykrzywił jego twarz, gdy wybiegła przez drzwi na korytarz. 
Cudem było, że żaden z uczniów się jeszcze nie zorientował, ale nie oszukujmy się.. Hermiona przestała się już tym przejmować, bo zbyt długo czekała na jego powrót aby go teraz odtrącać z powodu kilku plotek.


Chociaż w szkole wciąż panował smutek, to wkradło się już do środka trochę światła i znowu pojawiła się radość, uczniowie na korytarzach podśmiewali się, a pierwszoroczni nie tak źle przyjęli ten początek roku.
Hermiona usiadła przy stole i uśmiechnęła się na widok wszystkich pyszności, które jak co dnia serwowały im skrzaty.
- Coś ty dzisiaj w takim dobrym humorze? – Zagadnęła cicho Ginny, tak aby nie zwrócić uwagi chłopców. Chociaż pogodzili się już ze związkiem, którego nie trawili, nie chcieli słuchać o ich schadzkach.
- Nie wiem.. Tak jakoś – wzruszyła ramionami i spojrzała na przyjaciół. – Właśnie, dzisiaj jest spotkanie Zakonu w gabinecie po kolacji. – Powiedziała cicho, a Harry i Ron od razu się ożywili. 
- No w końcu.. Dziwię się, że Dumbledore nie zorganizował go wcześniej.
- Ja też.. Zwłaszcza po tym co się stało w pociągu. – Ron westchnął i obejrzał się na stół Krukonów. – Powiem Lunie i Cho. Zaraz wracam. – Wstał i już po chwili rozmawiał z wesołą blondynką.
- Myślicie, że powie coś na temat.. Neville'a?
- Nie wiem – Hermiona wzruszyła ramionami, ale wlepiła wzrok w stół. Wciąż powtarzała w głowie słowa Bellatriks i miała przed oczami padające ciało przyjaciela.. Westchnęła smutno. – Może w końcu się czegoś dowiemy na tym spotkaniu.
- Ciekawe kiedy Voldemort chce wytoczyć ostatnią bitwę.. - Oboje spojrzeli na Ginny, a ta wzruszyła ramionami. – No co? Przecież to jasne, że skoro nie udało mu się przez Snape’a podbić szkoły to będzie próbował inaczej.
- Masz rację.. Dlatego nie wiem czemu Dumbledore i ja nie szukamy nadal horkruksów! – Harry siedział wzburzony i wpatrywał się ze złością w stół.
- Nie martw się.. Na pewno ma ku temu powodu. Poza tym Harry musisz uważać na..
- Daj spokój Hermiona. Naprawdę mam dosyć tego, że wszyscy obchodzą się ze mną jak z jajkiem!
- Harry wiesz, że to nie tak.. 
- Nie wiem Ginny, właśnie nie wiem!
- Hej, przestań wyżywać się na nas Harry! – Hermiona była już poirytowana ciągłymi wybuchami z jego strony. – Daj spokój, naprawdę mało mamy zmartwień?
Chłopak zamilkł i wbił z gniewem widelec w kiełbaskę jakby była winna całemu złu na tym świecie. 
Ginny i Hermiona wymieniły się spojrzeniami, ale żadna z nich nic więcej nie powiedziała, tylko zajęły się posiłkiem. 
W końcu jej wzrok powędrował do stołu nauczycielskiego, gdzie McGonagall żywo dyskutowała o czymś z panią Sprout. Obok nich siedział jak zwykle krzywiący się mężczyzna o czarnych włosach, który z uwagą obserwował stół Gryfonów, a Hermiona nie mogła powstrzymać rumieńca, który wypłynął na jej policzki, gdy ich oczy się spotkały. Ach, za dobrze znała to spojrzenie i chociaż minę miał nietęgą, to wiedziała, że w środku wcale nie czuje się tak jak pokazywał to wszystkim na zewnątrz.

***
A ta czego znowu wlepiała w niego te swoje duże, brązowe ślepia? Gdyby któryś uczniów zobaczył jakie maślane oczy do niego robi to już dawno domyśliłby się, że coś jest na rzeczy. I wcale, ale to wcale nie czuł się winny temu, że sam obserwował Gryfonkę. W końcu był nauczycielem, prawda? Jego OBOWIĄZKIEM było sprawowanie pieczy nad uczniami.. Nawet jeśli z jedną z nich spędzał czas.. nieco inaczej.
Och, już dawno przestał sobie to wyrzucać. Na wspomnienie tygodni, które spędzili w rozłące nie mógł, nie był w stanie odepchnąć jej znowu od siebie. Nie, nie zasługiwała na to. Poza tym Merlin jeden wie ile im czasu tak naprawdę zostało.. A stracił go już wystarczająco wiele przez te wszystkie lata zgorzknienia, przez ostatnie miesiące odtrącania szczęścia i miał serdecznie dosyć tego, że ciągle go odsuwano od czegoś czego tak pragnął.
Obrzucił niechętnym spojrzeniem swoje koleżanki i z niezadowoleniem spostrzegł, że i one obserwują stół Gryfonów. Ta.. już poznał ich temat plotek. 
McGonagall siedziała na miejscu Dumbledore’a tuż obok niego i było naprawdę ciężko przywyknąć do tego. Ale cóż, jakby nie patrzeć sam się przyczynił do tego, że Dumbledore „umarł”. Momentalnie jego myśli powędrowały do nieobecnego dyrektora. 
Severus nie był rad z tego jaki był Dumbledore, bo był nieobliczalny, ale i przebiegły, nie wahał się wykorzystać słabości innych.. I może faktycznie, tylko on był w stanie poprowadzić ich do końca tej wojny, to mimo wszystko.. Za bardzo zależało mu na życiu Hermiony aby pozwolił mu ryzykować tak wiele. I pomyśleć, że kilka miesięcy temu ledwo na nią patrzył, a teraz nie mógł choć na moment oderwać swoich myśli od niej..
Coraz ciężej było mu na spotkaniach wesołego grona śmierciożerców, gdy musiał spychać na dno swoje myśli, wspomnienia, których było tak wiele. Zmienił się i czuł to w każdej komórce ciała, bo pierwszy raz w życiu tak.. pokochał. Lily była kimś ważnym i z pewnością pierwszą osobą, którą obdarzył miłością, a jednak.. To co czuł do niej było nieporównywalne do tego co czuł teraz. Czyżby dorósł?
- Severusie? – Rzeczowy ton McGonagall wyrwał go z zamyślenia. Spojrzał na nią, krzywiąc się, bo uśmiech na jej ustach nie zapowiadał niczego dobrego. No bynajmniej nie dla niego.. – Chyba jesteś nieco rozkojarzony, nie sądzisz? 
Prychnął z pogardą, prostując się na krześle, ale za dobrze znali się z Minerwą, żeby dała się nabrać na te sztuczki. 
No i jak tu wierzyć, że zły nietoperz był taki zamknięty, skoro już dwie kobiety w tym zamku potrafiły go przejrzeć lepiej niż mistrz legilimencji?
- Nie wiem o czym mówisz Minerwo. Doprawdy, chciałbym zjeść spokojnie, a nie słuchać twojego gderania.
- Och! Oczywiście Severusie, już nie przeszkadzam. Ale na przyszłość wstawaj wcześniej to będziesz miał więcej czasu na jedzenie. No chyba, że Hermiona lubi pospać to..
- Milcz kobieto. – Warknął, a ona roześmiała się. Westchnął ciężko, ignorując spojrzenie jakim go obrzuciła i gdzieś bardzo głęboko współczuł Hermionie, która wpatrywała się w nich nieco zakłopotana. Nie trudno  było zgadnąć z czego ta przeklęta McGonagall stroi sobie żarty…
- Daj spokój, Sev, jakby pół grona pedagogicznego nie wiedziało o waszych małych.. schadzkach.
- I niech tak zostanie, bo naprawdę nie mam ochoty wysłuchiwać rad od podstarzałej czarownicy, której największą rozrywką w życiu jest opieprzanie uczniów.
- Severus! – skrzyżowała ramiona, unosząc brwi tak wysoko, że zginęły praktycznie pod jej włosami. – Szybko zapomniał wół jak cielęciem był, co? Ach dobrze, dobrze, niech no ja się dobiorę ci do skóry..
- Nie mogę się doczekać – mruknął pod nosem, ale mimo przekomarzania się, poczuł przyjemne ciepło, które go wypełniło.
Fakt, po wydarzeniach w ostatnich miesiącach, po tym jak powrócił jako „bohater” i cóż.. został zmiażdżony przez Gryfonkę na jednym ze spotkań Zakonu Feniksa, nie było dłużej sensu ukrywać tego co się działo. Tym bardziej, że już ona swoją rozpaczą pokazała wszystkim co ich łączyło.. Chociaż bardzo żałowal tego jak ją skrzywdził, to czuł w środku dziką satysfakcję na myśl, że broniła go jak lwica, że czekała na niego i nie poddała się powszechnej opinii. To tylko utwierdziło go w szczerości uczucia, którym go darzyła.. I chociaż wciąż nie rozumiał czym sobie na to zasłużył, to czuł niewyobrażalną ulgę i radość na myśl o tym co dostał. Bo to był dar i choć niedawno, to zaczął go w końcu doceniać.



Po kilku godzinach sprawdzania esejów uczniów (jeden z nich należał do Hermiony) z ulgą przyjął wiadomość, że wkrótce rozpocznie się spotkanie Zakonu. Przeciągnął się leniwie i wstał z miejsca, po czym przeszedł przez pokój i wypadł z komnat, przybierając swój dziarski wyraz twarzy.
W gabinecie prócz McGonagall i Dumbledore’a jeszcze nikogo nie było. Wszedł do środka i skłonił się kobiecie, która powitała go lekkim uśmiechem, podobnie jak dyrektor.
- Severusie, dobrze, że już jesteś. Chciałem zamienić z wami słówko.
- O co chodzi? – Zapytał, siadając na jednym z krzeseł. Jak zwykle gabinet musiał zostać powiększony do sporych rozmiarów aby wszyscy się w nim zmieścili.
- Nie chciałem mówić tego przy wszystkich, a zwłaszcza przy naszych uczniach.. Ale Augusta Longbottom chciałaby wyprawić pogrzeb Neville’owi i chciałaby aby Zakon się na nim zjawił.
Minerwa zamarła tak samo jak Severus i oboje wpatrywali się z niedowierzaniem w Dumbledore’a.
- Albusie.. Ale minęło już kilka tygodni.. Poza tym nie widzę sensu rozdrapywać tego na nowo. Z pewnością ona to zrozumie..
- Nie jestem taki pewien. Cóż, nie ukrywam, że niezwykle ciężko przeżyła śmierć wnuka i nie ma co się dziwić. Myślę.. myślę, że w ten sposób chciałaby uczcić jego pamięć i tym samym ulżyć sobie. – Westchnął i poprawił połówki na nosie. – Czuję się odpowiedzialny za śmierć tego chłopca, a jeśli jest jakiś sposób by uhonorować jego śmierć.. Cóż, pytam bo chciałbym poznać waszą opinię. Nie chciałbym niepotrzebnie narażać uczniów, a nie wątpię, że wielu z nich chętnie wybrałoby się na pogrzeb. Jednakże biorę pod uwagę jedynie członków Zakonu Feniksa i..
- Nie. – Oboje spojrzeli na Snape’a, zaskoczeni jego stanowczością.
- Nie? Severusie, chyba nie do końca..
- Zrozumiałem Dumbledore, ale uważam, że to jest najgorszy pomysł jaki mógł przyjść do głowy tej kobiecie. – Postukał palcem w brodę, przyglądając się obojgu dyrektorów. – Po pierwsze jest to świetna okazja do ataku dla śmierciożerców, a tego byśmy nie chcieli. Powtórka z początku roku nie jest nikomu potrzebna. Poza tym obawiam się, że pani Longottom może tak naprawdę mieć ogromny żal.. I chcieć się wyżyć na niektórych.
- Mówisz o Hermionie? – Zapytała ze smutkiem McGonagall, a on powolnie skinął głową, choć Dumbledore świdrował go wzrokiem.
- Między innymi. Nie tylko rzecz jasna, bo mówię też o nas.
- Chyba nie boisz się spotkania z jedną, starszą czarownicą, co Severusie?
- Dumbledore czy tobie oprócz życia odebrałem też rozum? – dyrektor obrzucił go nieco wrogim spojrzeniem, ale zignorował przytyk, a Severus kontynuował po chwili: - Nie myślicie chyba, że kieruje nią rozsądek? Przecież ona ma świadomość, że tłum ludzi, a zwłaszcza cały Zakon ściągnie śmierciożerców, bo oczywiście będę musiał poinformować Czarnego Pana o tych planach.. A to da jej sposobność do zemsty. Pomyśl Dumbledore.. Bellatriks odebrała jej wszystko. Nadal uważasz, że to taki dobry pomysł? Bo ja myślę, że jesteś zaślepiony poczuciem winy..
Dyrektor przez chwilę wpatrywał się w niego z nieodgadnionym wyrazem twarzy, jakby analizował wnikliwie słowa, które do niego powoli docierały. 
McGonagall opadła zrezygnowana na krześle obok i ukryła twarz w dłoniach.
- Możesz mieć rację Severusie.. Tak. Masz rację. To bardzo zły pomysł, a jednak.. Tak bardzo współczuję tej kobiecie. Neville był naprawdę dobrym chłopcem..
- Minerwo nie rozklejaj się tu. Nikt nie wątpi w to, że Longbottom był.. uroczy, ale nie roztrząsajmy tego na nowo, bo to mu nie wróci życia.
Kobieta spojrzała na niego smutno, a Dumbledore wciąż milczał. 
Nagle płomienie w kominku rozbłysły zielonym blaskiem i po chwili wysypali się z niego wszyscy Weasley’owie, Lupin z Tonks, Szalonooki i cała reszta Zakonu. W tym samym momencie drzwi otworzyły się z impetem i wparowali do środka uczniowie.
Odwrócił głowę i napotkał pytające spojrzenie Hermiony, która zawahała się i.. ruszyła w ich stronę.
Zaskoczyła go tym, a jeszcze bardziej, gdy usiadła na krześle obok i uśmiechnęła się lekko.
- Pani profesor, stało się coś? – Zapytała McGonagall, która też wpatrywała się w nich z niedowierzaniem, ale na jej ustach powoli pojawiał się kpiarski uśmieszek i Severus już wiedział, że długo mu będzie wypominać ten moment..
- Ależ nie moja droga. Cieszę się, że was widzę. – Wyprostowała się na krześle, ale chichotała cicho pod nosem jak nastolatka.
Severus zesztywniał, gdy poczuł drobną dłoń na własnej i spojrzał w dół, niedowierzając. Hermiona przykryła jego rękę swoją i przez chwilę nie wiedział co o tym sądzić.. W końcu byli w zali pełnej ludzi, na spotkaniu Zakonu.. Ale jakby nie patrzeć to wszyscy wiedzieli już o tym co ich łączy.  I przecież oboje byli dorośli.. I wcale nie przerażało go takie publiczne okazywanie uczuć! Ani trochę. 
Odchrząknął, nie przyznając się przed samym sobą, że czuje się jak pierwszoklasista, który po raz pierwszy zjawia się w Hogwarcie, po czym cały zesztywniały ścisnął dłoń dziewczyny, a ona uśmiechnęła się lekko, chociaż nie spojrzała więcej w jego stronę. 

20 komentarzy:

  1. Koncowka cudowna <3 aż mi się banan na ryju pojawił :D
    ~DeMonique

    OdpowiedzUsuń
  2. Sev ale słodziaczek <3 świetny rozdział, kilka literówek się zdarzyło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no trochę z cukrem się zrobiło, muszę nad tym popracować.. kiedyś xd Ach, poprawię się! :3

      Usuń
  3. Cieszę się, że pomimo nawału pracy i zbliżających się sesji, znajdujesz jeszcze czas na pisanie :-) A doskonale wiem jak to jest, gdy terminy sesji zbliżają się nieubłaganie. Ja nie mam pojęcia od czego zacząć, tyle mam pracy :-( Twoje opowiadania są dobrym przerywnikiem i chwilą na oderwanie się od tych nie fajnych rzeczy ;-) Trzymaj tak dalej, bo bez tego nie dotrwam do końca czerwca!
    A rozdział jak zawsze na najwyższym poziomie! :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, jak dobrze, że ktoś rozumie mój ból! <3
      Też nie wiem w co ręce wsadzić.. We wszystko naraz XD
      Dziękuję bardzo!

      Usuń
  4. ,,...Łez...'' Co?! Jakie łzy? Kto je spowodował?! No jak znajdę to uduszę i obedrę ze skóry! Agrhh! Dobra, rozdział geniusz, a końcówka powalająca. Pozwól, że wierszyk napiszę jak się przesiądę na pc'eta. Na tablecie nie potrafię. :)

    Pozdrawia i weny, czasu, wypoczynku oraz WESOŁEGO i CUDNEGO tygodnia życzy,
    Foxie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do łez. Nie płacz mi tu z byle powodu! Sesja to nie koniec świata, a założę się, że jesteś dobrze przygotowana. :)

      Usuń
    2. Hahahaha żebym to ja się zaczęła chociaż uczyć.. XD Jestem póki co na etapie zaliczania ćwiczeń a do sesji jeszcze całe dwa tygodnie!
      Cieszę się, że się podobał, bo myślałam, że kicha z niego będzie :C
      Czekam na wierszyk!

      Usuń
    3. Cieszę się, że są już razem,
      i że zarazem,
      wiele się zmieniło,
      podczas gdy przez większy czas dudniło.
      Hermiona samotna myślała o Nim,
      on robił to samo zanim,
      opuścił ją i pozostawił w smutku,
      w czego skutku,
      pragnął z powrotem jej obecności,
      chciał nadrobić zaległości,
      gdyż podczas tej tęsknoty,
      dostał totalnej ciemnoty.
      Nie myślał nawet o tym, by z nią porozmawiać,
      tak, jakby miał się czego obawiać.
      Hermiona obawiała się jednego,
      że jej nie zechce aż do dnia dzisiejszego.
      Teraz zdążyli się pogodzić,
      a wszystko nagle zaczęło się łagodzić.
      Doszli do jakiegoś porozumienia,
      przez co usunęli złość ze swojego sumienia.
      Jednakże więcej tej zacnej powieści,
      która się w głowie nie mieści,
      znajdziesz tutaj, na tym blogu,
      gdzie już niedługo nie będzie można doczekać się epilogu.
      Marta to wszystko pięknie opisała,
      każde słowo w epitet ubrała,
      i każdemu z nas przedstawiła opowieść,
      nic tylko czekać na wieść,
      że ta przygoda dobiega końca,
      a zaraz potem czytać to wszystko bez końca...

      Pozdrawiam,
      Foxie. ;)

      Usuń
    4. Dziękować i kłaniać się nisko! ;)

      Usuń
  5. Co ten Sev taki nieśmiały, halo, halo, czy ktoś go nie otruł?
    A tak na poważnie to opowiadanie przeczytałam w kilka godzin, zapomniałam przez to że czasami lubię coś zjeść (chociaż jestem studentką, więc brak jedzenia nie jest niczym nowym). Generalnie opowieść sama w sobie przypomina mi trochę inne fanficki, ale jak czytało się tego tyle co ja, to już chyba się tak ma. Co nie zmienia faktu, że pisanie idzie ci fantastycznie :) Czasami tylko odnosiłam wrażenie że Hermiona - jako ta racjonalna i inteligentna zachowywała się całkiem jak... nie ona, ale to tylko moje zdanie :3 zresztą, miłość ogłupia i takie tam pierdoły.
    Poza tym za podejście do Dumbla masz plusa, bo bardzo nie lubię tego starego krętacza i szkoda że się własną brodą nie udusił, czy coś.
    No i szkoda mi Draco, bo jemu to się chyba zawsze obrywa - w sensie jest tym złym, potem staje się dobry, ale zanim wszyscy w to uwierzą, to dzieją się różne rzeczy.
    A, i nie wiem czy to specjalnie, ale czasami przydzielałaś Lunę do Puchonów. Znaczy ja wiem, że ona jest trochę nie ten teges i w zasadzie nie widziałam jej nigdy z Ronem, ale mimo wszystko była Krukonką.
    A, co do Rona właśnie - jak dobrze że nie ugania się ze Hermioną. Mdli mnie od tego paringu. Serio.
    Co do samego Severusa... hmm... Zdaję sobie sprawę że oddanie jego charakterku to nie jest najprostsza sprawa, ale dajesz sobie dobrze radę :3
    Generalnie jest bardzo fajnie i mam nadzieję że sesja nie wyciśnie z ciebie całego życia i weny :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, cóż za wyczerpujący komentarz!
      No cóż, to moje pierwsze Sevmione i pewnie dlatego jest takie przewidywalne i podobne xD Ale na swoje usprawiedliwienie zapraszam na Panaceum, tam nie ma tyle cukru! :3
      Co do Luny.. Hm to przypadek xD Wiem, że jest Krukonką i nawet nie zorientowałam się, że zmieniła dom.. *.* Kiedyś tam to poprawę! :D
      Dziękuję za miłe słowa i opinię! <3
      Ach, no właśnie już ze mnie wyssało i prawdę mówiąc to utknęłam w miejscu - stąd ten nieśmiały Sev xD Od razu widać co sesja robi z człowiekiem.. Ale komu ja to mówię - pewnie sama wiesz najlepiej :D
      Dzięki raz jeszcze,
      pozdrawiam cieplutko!

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Pisanie na telefonie komentarzy ma wady i zapomniałam o dwóch rzeczach, a po drodze wyłapałam jeszcze trzecią :P
      Po pierwsze, gdy wchodziłam na bloga czułam się niepewnie ze względu na... adres. Obawiałam się że trafię na opowiadanie pełne cukierkowego Snape'a i że totalnie nie przypadnie mi do gustu. Dobrze, że moje przypuszczenia okazały się błędne ^^
      Po drugie, ciągle mnie to nurtuje - dlaczego piszesz dwie kropki na końcu zdań? XD zazwyczaj pisze się trzy :D
      A trzecia rzecz to taki mały chochlik w tym rozdziale - "szukałam egzemplarza na Pokontnej" :P
      Sesja boli i rani i nie daje spać po nocy i powoduje że moja współlokatorka gada do kwiatków i uznaje się za ich matkę, a mi pod groźbą ścięcia włosów w czasie snu karze w pokoju sprzątać xDD
      Pozdrawiam i czekam na następny rozdział! :D
      (a, no i telefon dodaje komentarze za szybko, gdy jeszcze nie skończę pisać ^^)

      Usuń
    4. Ufff cieszę się, że Ci się spodobało a co to adresu to jakoś tak wyszło na początku, a potem nie chciałam już zmieniać no i tak zostało xD Mnie też on nie zachwyca ale jakoś to przetrawiam *.*
      Kropki... Hm, mam tak po prostu, nie wiem czemu xD Ale zwykle wszędzie piszę dwie i wiem, że to błąd, ale ech, ciężko wyplenić stare przyzwyczajenia!
      A Pokontna to fakt.. Wtopa na maksa xD
      HAHAHAHA tak tez można, chociaż "zdrowo"! Ja po prostu zainwestowałam w zmieniacz czasu i udaje, że moje życie poza książkami nie istnieje *.*
      Dodam w weekend! Dzięki za komentarz i również pozdrawiam ♡

      Usuń
  6. Ah, nareszcie jestem! Uwaga, uwaga... Przemawiam :3. Zacznijmy od tego, że rozdział jest świetny i ja już Ci nie wierzę w to, że masz kryzys weny. Ktoś kto posiada kryzys nie pisze takich rozdziałów :3. Tak.. Genialnych, przeszywających, mieszających pozytywy i negatywy. No po prostu rozdział jest cudowny. Jestem ciekawa co stałoby się na pogrzebie.. Hermiona zostałaby porwana i torturowana? Sev by się wkurzył, ale z drugiej strony musiałby się zdradzić, a to troche komplikuje całą sprawę. Może też zostać dotkliwie "uszkodzona" albo Severus może. Byłoby intrygująco. Jeszcze ciekawiej byłoby, gdyby babcia Neville'a zaczęła gonić Hermione z różdżką xD. Ah, tyle pomysłów na rozwinięcie akcji czai się w mojej głowie! I nie mogę doczekać się, kiedy i jak rozwiejesz moje domysły wobec akcji.
    Powtórzę, że rozdział jest świetny i mimo braku czasu nie odbiega jakością od pozostałych. Tylko tak dalej!
    Ps. Powodzenia z nawałem nauki Miona :3
    Twoja oddana i spóźniona psychofanka numer 1

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ahaha no w końcu pojawiła się fanka marnotrwana! <3
      No cóż.. jeszcze nie wiem co im zrobię, ale coś wymyślę XD Póki co pustka w mojej głowie, wszystkie pomysły wyprały mikroorganizmy :C Ale coś tam skrobię także do weekendu jak się uda to wrzucę nowy rozdział. :3
      Dziękuję jak zawsze za wsparcie!
      Haha tak, tak Miona się uczy xD

      Usuń
    2. No i fajnie! Ja też dzisiaj staram się coś napisać na telefonie, ale ehhhh... Staram się. Pomysł jest, ale gorzej z pisaniem xD. Ucz się, ucz! Moja Hermiona musi być mądra! :3

      Usuń