Co do tego.. Nie jest bardzo długi, ale jak go pisałam no.. jakoś nie mogłam nic więcej tutaj upchnąć xD Mam nadzieję, że mimo tego taki spokojniejszy też Wam się spodoba. :)
Chciałam też bardzo, mega, mocno, strasznie, potwornie podziękować Wam za te wszystkie przemiłe, przekochane, przenajlepsze i przenajcudowniejsze komentarze! Jesteście najlepsi! <3
___________________________________________________________
- Granger..
– Draco stanął przed nią i pomógł jej podnieść się z ziemi. Nawet nie zauważyła
kiedy osunęła się po ścianie. Była roztrzęsiona. Wściekła. Zraniona.
Po co on tu przylazł? Po co rozdrapał wszystkie rany, które jeszcze się nie zagoiły do końca?
– Usiądź. – Posadził ją na krześle i zniknął w salonie.
Wpatrywała się tępo w stół, niepewna własnych uczuć. Bo czego chciała? Ko.. kochała go. To wiedziała na pewno. Nigdy nie przestała i wcale nie zapowiadało się, że tak będzie. Ale z drugiej strony bała się, że jeśli znowu mu zaufa tym razem wbije też nóż jeszcze głębiej.. I już się nie pozbiera. Bo już teraz serce krajało się jej z bólu.
Draco zawinął ją w koc i zdobyła się na lekki uśmiech. Dopiero teraz doceniła to jak dobrze było mieć kogoś obok w takich chwilach.
- Czekolady? – Spojrzała na niego i skinęła nieznacznie głową. Tak, to było lekarstwo na wszystko. Odsunęła od siebie z trudem przygnębiające myśli.
- Dzięki.
- Wiesz, myślę, że w ten sposób to nie dojdziecie do niczego.
- Nie pytałam o to co myślisz – warknęła – nie chcę o tym już rozmawiać.
- Ale ty wcale nie rozmawiasz. Nigdy. A może czas żebyś wysłuchała co mam ci do powiedzenia?
- Malfoy. Naprawdę mnie to nie interesuje!
- Czemu tak się bronisz rękami i nogami przed tym, co? Boisz się, że ktoś nie pogłaszcze cię po główce i nie powie „och biedna, porzucona Hermiona”?
- Zamknij się. – Miała zdecydowanie dosyć tej rozmowy.
- Ogarnij się w końcu! Przecież on cię nie porzucił, bo znalazł sobie ładniejszą, nie zostawił cię, bo mu się znudziłaś! Chciał cię chronić, czemu to do ciebie nie dociera?
- A czemu ty nadal mówisz, co? – Odwróciła się do niego. – Od kiedy stałeś się takim specjalistą od uczuć?
Zaśmiał się cierpko.
- O uczuciach wiem tyle co ty o śmierciożercach. Czyli niewiele Granger. Ale znam Snape’a już długo i ty też powinnaś wiedzieć, że jest honorowym człowiekiem. – Westchnął, a ona przełknęła ślinę. Nie. Postanowiła przecież, że będzie go nienawidzić! – Rozumiem, że jesteś wściekła. Tylko.. spróbuj postawić się na jego miejscu. Wiem, wiem, mógł się odezwać i takie tam. Ale pomyśl.. On nie wiedział czy mu uwierzysz. Patrzyłaś jak zabija Dumbledore’a. Bał się.
- Przecież on się niczego nie boi. – Powiedziała z przekąsem i prychnęła. Tylko, że w głębi siebie wiedziała, że Draco ma racje.. Machnął ręką.
- Jakbyś go nie znała.. Zgrywa takiego, a dobrze wiesz, że gdyby mu na tobie nie zależało nigdy nie związałby mnie przysięgą, ba! On by tu nie wrócił – gwarantuję ci to.
Zamrugała. Dlaczego to musiało być takie trudne? Dlaczego musiał skrzywdzić ją tak głęboko..
- Jeśli już musisz kogoś nienawidzić to Dumbledore wydaje się być dobrą opcją. Potter i Weasley zresztą też.
Ukryła twarz w dłoniach. Odpychała go, choć tak bardzo pragnęła jego powrotu.. Ale jak miała mu znowu zaufać? Przecież mógł odejść znowu i znowu.. A Dumbledore? Tak. On był winny bez dwóch zdań. Postanowił o życiu ich wszystkich, pokierował tak jak chciał. I chociaż cieszyła się, że żyje to jednocześnie nie potrafiła zdusić w sobie lekkiego zawodu. Ron? Harry? Oni też zasługiwali na złość. Nie dali jej nawet szansy. Ha! Do teraz nie przeprosili, nie spróbowali naprawić wszystkiego..
Och, tak wiele osób do podzielenia swojej złości na nich. A ile taka jedna, mała Granger mogła wyprodukować jadu, co? Zdecydowanie za mało..
Po co on tu przylazł? Po co rozdrapał wszystkie rany, które jeszcze się nie zagoiły do końca?
– Usiądź. – Posadził ją na krześle i zniknął w salonie.
Wpatrywała się tępo w stół, niepewna własnych uczuć. Bo czego chciała? Ko.. kochała go. To wiedziała na pewno. Nigdy nie przestała i wcale nie zapowiadało się, że tak będzie. Ale z drugiej strony bała się, że jeśli znowu mu zaufa tym razem wbije też nóż jeszcze głębiej.. I już się nie pozbiera. Bo już teraz serce krajało się jej z bólu.
Draco zawinął ją w koc i zdobyła się na lekki uśmiech. Dopiero teraz doceniła to jak dobrze było mieć kogoś obok w takich chwilach.
- Czekolady? – Spojrzała na niego i skinęła nieznacznie głową. Tak, to było lekarstwo na wszystko. Odsunęła od siebie z trudem przygnębiające myśli.
- Dzięki.
- Wiesz, myślę, że w ten sposób to nie dojdziecie do niczego.
- Nie pytałam o to co myślisz – warknęła – nie chcę o tym już rozmawiać.
- Ale ty wcale nie rozmawiasz. Nigdy. A może czas żebyś wysłuchała co mam ci do powiedzenia?
- Malfoy. Naprawdę mnie to nie interesuje!
- Czemu tak się bronisz rękami i nogami przed tym, co? Boisz się, że ktoś nie pogłaszcze cię po główce i nie powie „och biedna, porzucona Hermiona”?
- Zamknij się. – Miała zdecydowanie dosyć tej rozmowy.
- Ogarnij się w końcu! Przecież on cię nie porzucił, bo znalazł sobie ładniejszą, nie zostawił cię, bo mu się znudziłaś! Chciał cię chronić, czemu to do ciebie nie dociera?
- A czemu ty nadal mówisz, co? – Odwróciła się do niego. – Od kiedy stałeś się takim specjalistą od uczuć?
Zaśmiał się cierpko.
- O uczuciach wiem tyle co ty o śmierciożercach. Czyli niewiele Granger. Ale znam Snape’a już długo i ty też powinnaś wiedzieć, że jest honorowym człowiekiem. – Westchnął, a ona przełknęła ślinę. Nie. Postanowiła przecież, że będzie go nienawidzić! – Rozumiem, że jesteś wściekła. Tylko.. spróbuj postawić się na jego miejscu. Wiem, wiem, mógł się odezwać i takie tam. Ale pomyśl.. On nie wiedział czy mu uwierzysz. Patrzyłaś jak zabija Dumbledore’a. Bał się.
- Przecież on się niczego nie boi. – Powiedziała z przekąsem i prychnęła. Tylko, że w głębi siebie wiedziała, że Draco ma racje.. Machnął ręką.
- Jakbyś go nie znała.. Zgrywa takiego, a dobrze wiesz, że gdyby mu na tobie nie zależało nigdy nie związałby mnie przysięgą, ba! On by tu nie wrócił – gwarantuję ci to.
Zamrugała. Dlaczego to musiało być takie trudne? Dlaczego musiał skrzywdzić ją tak głęboko..
- Jeśli już musisz kogoś nienawidzić to Dumbledore wydaje się być dobrą opcją. Potter i Weasley zresztą też.
Ukryła twarz w dłoniach. Odpychała go, choć tak bardzo pragnęła jego powrotu.. Ale jak miała mu znowu zaufać? Przecież mógł odejść znowu i znowu.. A Dumbledore? Tak. On był winny bez dwóch zdań. Postanowił o życiu ich wszystkich, pokierował tak jak chciał. I chociaż cieszyła się, że żyje to jednocześnie nie potrafiła zdusić w sobie lekkiego zawodu. Ron? Harry? Oni też zasługiwali na złość. Nie dali jej nawet szansy. Ha! Do teraz nie przeprosili, nie spróbowali naprawić wszystkiego..
Och, tak wiele osób do podzielenia swojej złości na nich. A ile taka jedna, mała Granger mogła wyprodukować jadu, co? Zdecydowanie za mało..
O dziwo noc
minęła jej niezwykle spokojnie. Pierwszy raz od miesięcy nie miała koszmarów.
Otworzyła oczy i zamrugała, bo w końcu naprawdę wypoczęła. Jakby ciężar, który dźwigała spadł z jej barków. Wiedzieli już, że Dumbledore żyje, a.. a Snape nie jest winny i to rozwiązało każdy problem z jakim się zmagała. Nie musiała już walczyć ze sobą aby w niego wierzyć. Nie musiała dłużej stawać murem, gdy inni pchali ją w stronę nienawiści. Nie musiała dłużej zastanawiać się jakby to było, gdyby.. wrócił. Bo był tu. Znowu dostępny. Na wyciągnięcie ręki.
Westchnęła wstając z łóżka.
- I co z tego? Co mi po tym, że wrócił skoro nie umiem mu zaufać? – Prychnęła do swojego odbicia w lustrze. Tak długo na niego czekała, a teraz nie potrafiła nawet patrzeć na niego bez tego poczucia zdrady…
Draco wyglądał na równie zestresowanego co ona dzień wcześniej. Proszę, kto by pomyślał, że młody Malfoy będzie obawiał się spotkania z Zakonem i samym Dumbledorem? Uśmiechnęła się lekko do niego, gdy usiadł przy stole i spojrzał niechętnie na śniadanie, które przed nim postawiła.
- Lepiej zjedz, może ci się przydać spora dawka energii.
- Dzięki Granger. – Warknął, krzyżując ramiona.
- Nie pękaj Malfoy tylko ruszaj się, bo zaraz dziesiąta.
Wyszła z kuchni, zostawiając go samego. Za dobrze znała ten typ „jestem twardy, nie lękam się niczego!” żeby nie wiedzieć, że woli pobyć sam ze swoimi nerwami. Właściwie to teraz, gdy myślała o kolejnej wyprawie do Nory, sama poczuła ucisk w żołądku. Wcale nie chciała być tam znowu. Zbyt wiele się wydarzyło.. I nie wiedziała jak spojrzeć na tych wszystkich ludzi, którzy ją zawiedli, okłamali..
Westchnęła. Ile jeszcze mogła się wściekać? Nie miała już siły na udawanie nienawiści. Musiała stawić czoła tym wszystkim ludziom, którzy tam byli, ale co gorsza.. musiała im wybaczyć.
Otworzyła oczy i zamrugała, bo w końcu naprawdę wypoczęła. Jakby ciężar, który dźwigała spadł z jej barków. Wiedzieli już, że Dumbledore żyje, a.. a Snape nie jest winny i to rozwiązało każdy problem z jakim się zmagała. Nie musiała już walczyć ze sobą aby w niego wierzyć. Nie musiała dłużej stawać murem, gdy inni pchali ją w stronę nienawiści. Nie musiała dłużej zastanawiać się jakby to było, gdyby.. wrócił. Bo był tu. Znowu dostępny. Na wyciągnięcie ręki.
Westchnęła wstając z łóżka.
- I co z tego? Co mi po tym, że wrócił skoro nie umiem mu zaufać? – Prychnęła do swojego odbicia w lustrze. Tak długo na niego czekała, a teraz nie potrafiła nawet patrzeć na niego bez tego poczucia zdrady…
Draco wyglądał na równie zestresowanego co ona dzień wcześniej. Proszę, kto by pomyślał, że młody Malfoy będzie obawiał się spotkania z Zakonem i samym Dumbledorem? Uśmiechnęła się lekko do niego, gdy usiadł przy stole i spojrzał niechętnie na śniadanie, które przed nim postawiła.
- Lepiej zjedz, może ci się przydać spora dawka energii.
- Dzięki Granger. – Warknął, krzyżując ramiona.
- Nie pękaj Malfoy tylko ruszaj się, bo zaraz dziesiąta.
Wyszła z kuchni, zostawiając go samego. Za dobrze znała ten typ „jestem twardy, nie lękam się niczego!” żeby nie wiedzieć, że woli pobyć sam ze swoimi nerwami. Właściwie to teraz, gdy myślała o kolejnej wyprawie do Nory, sama poczuła ucisk w żołądku. Wcale nie chciała być tam znowu. Zbyt wiele się wydarzyło.. I nie wiedziała jak spojrzeć na tych wszystkich ludzi, którzy ją zawiedli, okłamali..
Westchnęła. Ile jeszcze mogła się wściekać? Nie miała już siły na udawanie nienawiści. Musiała stawić czoła tym wszystkim ludziom, którzy tam byli, ale co gorsza.. musiała im wybaczyć.
Wyszła z
kominka i nie mogła się nie uśmiechnąć, wiedząc, że Draco stanie za chwilę za
nią, a póki co to chyba utknął, bo jakoś mu się nie spieszyło.
- Dzień dobry Hermiono. – McGonagall powitała ją z nikłym uśmiechem i podeszła nieco niepewnie. Oh, dobrze, że w końcu to inni czuli skruchę.
- Dzień dobry pani profesor.
- Gdzie jest pan Malfoy?
- Zaraz powinien.. o już jest. – Wyszczerzyła się do blondyna, który wyszedł z płomieni, otrzepując się. Uniósł głowę i chłodno zmierzył pomieszczenie, ale Hermiona wiedziała lepiej, że w środku trzęsie się jak galareta.
- Dzień dobry Malfoy. – Nauczycielka nie brzmiała już tak ciepło, ale mimo to wyciągnęła do niego dłoń, a on chwycił ją i skinął głową.
Hermiona przewróciła oczami.
- Gdzie profesor Dumbledore?
- Właściwie to musicie na niego zaczekać.. Coś mu wypadło.
- Ach.. Jasne. To wrócimy później. – I już kierowała się do kominka, gdy usłyszała głośne chrząknięcie.
- A gdzie się wybieracie? Nic z tego! Chodźcie, zjemy razem śniadanie. – Molly nie wyglądała jak ktoś kto przyjmuje sprzeciw.
Hermiona zawahała się. Z jednej strony chciała tu być, chciała znowu stać się częścią rodziny, ale z drugiej bała się, bo nie wiedziała jak zareagują, a przede wszystkim czy.. czy to jej nie przerośnie.
Draco spojrzał na nią i dostrzegła panikę w jego oczach. Całe życie krytykował, wyśmiewał Weasley’ów a teraz miał zjeść śniadanie przy stole tych „z gorszego sortu”?
Nie. Tego za wiele. Przecież muszą w końcu dojść do jakiegoś porozumienia!
I chociaż jej nogi były w połowie drogi do kominka, zmusiła je by zawróciły i podeszła z uśmiechem do pani Weasley.
- Chętnie zostaniemy. – Powiedziała i wydawało się jej, że usłyszała zduszone warknięcie od strony chłopaka.
- Bardzo dobrze! Chodźcie, siadajcie kochaneczki.
I już jej nie było. Ale taka właśnie była Molly. Przyjęła nawet młodego Malfoy’a jak jednego ze swoich pomimo tego, że uprzykrzał skutecznie życie, pomimo tego, że nosił na przedramieniu Mroczny Znak, a jego ojciec dał się we znaki każdemu z nich. McGonagall wyglądała na nieco rozbawioną, patrząc na Malfoy’a, ale nic nie powiedziała tylko weszła do kuchni.
- Chodź, przecież nie ty jesteś na śniadanie.
- Ciężko mi w to uwierzyć. – Mruknął pod nosem, ale posłusznie podszedł do Gryfonki i westchnąwszy, weszli razem do kuchni, gdzie wszyscy siedzieli już przy stole. Nikt nawet nie skomentował jego obecności tutaj.
- Dzień dobry Hermiono. – McGonagall powitała ją z nikłym uśmiechem i podeszła nieco niepewnie. Oh, dobrze, że w końcu to inni czuli skruchę.
- Dzień dobry pani profesor.
- Gdzie jest pan Malfoy?
- Zaraz powinien.. o już jest. – Wyszczerzyła się do blondyna, który wyszedł z płomieni, otrzepując się. Uniósł głowę i chłodno zmierzył pomieszczenie, ale Hermiona wiedziała lepiej, że w środku trzęsie się jak galareta.
- Dzień dobry Malfoy. – Nauczycielka nie brzmiała już tak ciepło, ale mimo to wyciągnęła do niego dłoń, a on chwycił ją i skinął głową.
Hermiona przewróciła oczami.
- Gdzie profesor Dumbledore?
- Właściwie to musicie na niego zaczekać.. Coś mu wypadło.
- Ach.. Jasne. To wrócimy później. – I już kierowała się do kominka, gdy usłyszała głośne chrząknięcie.
- A gdzie się wybieracie? Nic z tego! Chodźcie, zjemy razem śniadanie. – Molly nie wyglądała jak ktoś kto przyjmuje sprzeciw.
Hermiona zawahała się. Z jednej strony chciała tu być, chciała znowu stać się częścią rodziny, ale z drugiej bała się, bo nie wiedziała jak zareagują, a przede wszystkim czy.. czy to jej nie przerośnie.
Draco spojrzał na nią i dostrzegła panikę w jego oczach. Całe życie krytykował, wyśmiewał Weasley’ów a teraz miał zjeść śniadanie przy stole tych „z gorszego sortu”?
Nie. Tego za wiele. Przecież muszą w końcu dojść do jakiegoś porozumienia!
I chociaż jej nogi były w połowie drogi do kominka, zmusiła je by zawróciły i podeszła z uśmiechem do pani Weasley.
- Chętnie zostaniemy. – Powiedziała i wydawało się jej, że usłyszała zduszone warknięcie od strony chłopaka.
- Bardzo dobrze! Chodźcie, siadajcie kochaneczki.
I już jej nie było. Ale taka właśnie była Molly. Przyjęła nawet młodego Malfoy’a jak jednego ze swoich pomimo tego, że uprzykrzał skutecznie życie, pomimo tego, że nosił na przedramieniu Mroczny Znak, a jego ojciec dał się we znaki każdemu z nich. McGonagall wyglądała na nieco rozbawioną, patrząc na Malfoy’a, ale nic nie powiedziała tylko weszła do kuchni.
- Chodź, przecież nie ty jesteś na śniadanie.
- Ciężko mi w to uwierzyć. – Mruknął pod nosem, ale posłusznie podszedł do Gryfonki i westchnąwszy, weszli razem do kuchni, gdzie wszyscy siedzieli już przy stole. Nikt nawet nie skomentował jego obecności tutaj.
***
Odłożył
gazetę na bok, gdy do środka wpadł patronus.
- Severusie, przyjdź do nas na śniadanie. Dumbledore chciał później z tobą porozmawiać. Nie przyjmuję odmowy! – Srebrna mgiełka rozpłynęła się, a on zaklął soczyście pod nosem.
Czy ci ludzie nie mogą dać mu świętego spokoju? Chciał sobie po prostu posiedzieć SAM w swoim domu przy Spinner’s End, a nie zabawiać gości w Norze.
Po wczorajszym spotkaniu z Hermioną nie mógł zebrać myśli. No bo jak tu zrozumieć cholerną nastolatkę, napompowaną kobiecymi hormonami, co? Prychnął. Idiotyzm. Przecież nie będzie się uganiał za nią! Nie chce to nie. Widocznie zdążyła już zapomnieć o nich. I wcale, ale to wcale mu to nie przeszkadzało. W końcu na co liczył? No chyba nie na wylewne powitanie jak bohatera. Nieee, przecież on był zdrajcą, najgorszym z najgorszych! A do tego złamał jej serce.
Odrzucił głowę do tyłu i zamknął oczy. Zbyt mocno utkwił mu w pamięci wyraz jej twarzy, gdy płakała, gdy patrzyła na niego z takim bólem…
- Jesteś idiotą. – Mruknął, wstając z fotela. – Mogłeś dać jej znak, jakikolwiek! Więc teraz miej pretensje tylko do siebie..
Świetnie – to teraz jeszcze gadam do siebie –pomyślał i chwycił różdżkę ze stolika. Skierował się do kominka.
Nie żeby zamierzał iść na śniadanie do Molly. Przecież idzie się spotkać z Dumbledorem, prawda? Spojrzał przelotnie za zegarek. Było po dziesiątej. I wcale, ale to wcale nie miał nadziei na spotkanie pewnej Gryfonki z Norze.
- Severusie, przyjdź do nas na śniadanie. Dumbledore chciał później z tobą porozmawiać. Nie przyjmuję odmowy! – Srebrna mgiełka rozpłynęła się, a on zaklął soczyście pod nosem.
Czy ci ludzie nie mogą dać mu świętego spokoju? Chciał sobie po prostu posiedzieć SAM w swoim domu przy Spinner’s End, a nie zabawiać gości w Norze.
Po wczorajszym spotkaniu z Hermioną nie mógł zebrać myśli. No bo jak tu zrozumieć cholerną nastolatkę, napompowaną kobiecymi hormonami, co? Prychnął. Idiotyzm. Przecież nie będzie się uganiał za nią! Nie chce to nie. Widocznie zdążyła już zapomnieć o nich. I wcale, ale to wcale mu to nie przeszkadzało. W końcu na co liczył? No chyba nie na wylewne powitanie jak bohatera. Nieee, przecież on był zdrajcą, najgorszym z najgorszych! A do tego złamał jej serce.
Odrzucił głowę do tyłu i zamknął oczy. Zbyt mocno utkwił mu w pamięci wyraz jej twarzy, gdy płakała, gdy patrzyła na niego z takim bólem…
- Jesteś idiotą. – Mruknął, wstając z fotela. – Mogłeś dać jej znak, jakikolwiek! Więc teraz miej pretensje tylko do siebie..
Świetnie – to teraz jeszcze gadam do siebie –pomyślał i chwycił różdżkę ze stolika. Skierował się do kominka.
Nie żeby zamierzał iść na śniadanie do Molly. Przecież idzie się spotkać z Dumbledorem, prawda? Spojrzał przelotnie za zegarek. Było po dziesiątej. I wcale, ale to wcale nie miał nadziei na spotkanie pewnej Gryfonki z Norze.
Wyszedł z
zielonych płomieni i zaniepokoiła go ta cisza. Owszem – w tym domu ostatnio nie
działo się za dobrze, ale przy takiej ilości ludzi zawsze panował harmider.
Ostrożnie przeszedł przez salon i odruchowo zacisnął dłoń na różdżce. Jednak niebezpieczeństwo, które na niego czekało nie było czymś co można pokonać czarami.
Wszystkie głowy zwróciły się ku niemu, gdy wszedł do kuchni. Przy stole siedział z tuzin osób. Ludzi, którzy nienawidzili go całym sercem.
Ale jego wzrok zatrzymał się na dużych, brązowych oczach, które wpatrywały się w niego ze strachem. Tak jakby miał zrobić jej krzywdę..
- Och! Jesteś już Severusie! Usiądź sobie, podam herbatki.
Molly wyglądała na równie zmieszaną całą tą sytuacją.
Co u diabła Granger tu robiła? Mieli być na spotkaniu z Dumbledorem!
Zajął wolne krzesło i z ulgą przyjął to, że po jednej stronie miał Lupina, a po drugiej cholernego Flamel’a.
Podniósł głowę, a na jego twarz wypłynął wredny uśmiech. No proszę, czyżby Malfoy postanowił się bratać z Weasley’ami?
- Gdzie jest Dumbledore? – Zapytał obojętnym tonem, starając się nie zerkać w stronę Hermiony, która wyraźnie straciła apetyt.
- Spóźni się. Miał coś do załatwienia. – Odpowiedziała Minerwa i westchnęła, po czym wstała. – Słuchajcie, skoro już tutaj jesteśmy wszyscy.. Chciałabym coś powiedzieć.
- Może poczekajmy na Albusa..
- Nie Remusie, już wystarczająco długo z tym czekaliśmy. I zupełnie niepotrzebnie. Bo zdarzyło się wiele rzeczy, które nigdy nie powinny były mieć miejsca. Po pierwsze chciałabym tutaj zaznaczyć Severusie, że mówię głównie o tobie. - Zesztywniał, ale utrzymując na twarzy obojętność, skinął głową. Uśmiechnęła się lekko. – Musimy przeprosić ciebie.. a właściwie to was oboje. Przez naszą ignorancję, brak zaufania zupełnie niepotrzebnie zostałaś odtrącona Hermiono. – Dziewczyna zakrztusiła się, a Snape zdusił w sobie to dziwne uczucie, gdy uśmiechnęła się do Dracona, gdy ją klepnął po plecach. – Wiem.. Wiem, że wierzyłaś Severusowi i mówiłaś prawdę. Wiem też, że zawiedliśmy cię jako przyjaciele, jako Zakon i jako nauczyciele. Nie mogę prosić o nic więcej jak o wybaczenie.
- Pani profesor ja naprawdę uważam..
- Nie Hermiono, profesor McGonagall ma rację. – Teraz to ona zesztywniała i spuściła wzrok, gdy ten przeklęty Potter wstał i podszedł do niej. – Przepraszam. To za mało, ale nie mieliśmy prawa.. Powinniśmy byli być przy tobie. Ginny powiedziała nam o twoich rodzicach i o.. wszystkim. – Chłopak spojrzał wymownie na niego, a ten tylko prychnął. Przecież nie będzie płaszczył się przed dzieciakami! Co to, to nie! Poza tym co to za szopka się tutaj odstawiała, co?
- Harry, porozmawiajmy o tym później.. – Twarz Hermiony płonęła krwistym rumieńcem. Zacisnął zęby. Zbyt wiele razy to dla niego się tak rumieniła, to przy nim..
- Myślę, że wystarczy na dzisiaj tej rozpaczy. Siadajcie. – Pierwszy raz był wdzięczny Moody’emu za takie słowa, bo jeszcze chwila a wszyscy zaczęli by się przytulać.
Z powrotem zajęli miejsca i cisza jaka zapadła była tak niezręczna, że każdy zerwał się, gdy tylko Dumbledore wkroczył do środka.
- Dzień dobry kochani! Och, widzę, że panna Granger i pan Malfoy już są. Świetnie, w takim razie zapraszam do siebie.
Oboje wstali z wyraźną ulgą i bez słowa ruszyli za Dumbledorem.
Westchnął. Co mu odbiło, że w ogóle to przylazł? Trzeba było siedzieć w domu…
Ostrożnie przeszedł przez salon i odruchowo zacisnął dłoń na różdżce. Jednak niebezpieczeństwo, które na niego czekało nie było czymś co można pokonać czarami.
Wszystkie głowy zwróciły się ku niemu, gdy wszedł do kuchni. Przy stole siedział z tuzin osób. Ludzi, którzy nienawidzili go całym sercem.
Ale jego wzrok zatrzymał się na dużych, brązowych oczach, które wpatrywały się w niego ze strachem. Tak jakby miał zrobić jej krzywdę..
- Och! Jesteś już Severusie! Usiądź sobie, podam herbatki.
Molly wyglądała na równie zmieszaną całą tą sytuacją.
Co u diabła Granger tu robiła? Mieli być na spotkaniu z Dumbledorem!
Zajął wolne krzesło i z ulgą przyjął to, że po jednej stronie miał Lupina, a po drugiej cholernego Flamel’a.
Podniósł głowę, a na jego twarz wypłynął wredny uśmiech. No proszę, czyżby Malfoy postanowił się bratać z Weasley’ami?
- Gdzie jest Dumbledore? – Zapytał obojętnym tonem, starając się nie zerkać w stronę Hermiony, która wyraźnie straciła apetyt.
- Spóźni się. Miał coś do załatwienia. – Odpowiedziała Minerwa i westchnęła, po czym wstała. – Słuchajcie, skoro już tutaj jesteśmy wszyscy.. Chciałabym coś powiedzieć.
- Może poczekajmy na Albusa..
- Nie Remusie, już wystarczająco długo z tym czekaliśmy. I zupełnie niepotrzebnie. Bo zdarzyło się wiele rzeczy, które nigdy nie powinny były mieć miejsca. Po pierwsze chciałabym tutaj zaznaczyć Severusie, że mówię głównie o tobie. - Zesztywniał, ale utrzymując na twarzy obojętność, skinął głową. Uśmiechnęła się lekko. – Musimy przeprosić ciebie.. a właściwie to was oboje. Przez naszą ignorancję, brak zaufania zupełnie niepotrzebnie zostałaś odtrącona Hermiono. – Dziewczyna zakrztusiła się, a Snape zdusił w sobie to dziwne uczucie, gdy uśmiechnęła się do Dracona, gdy ją klepnął po plecach. – Wiem.. Wiem, że wierzyłaś Severusowi i mówiłaś prawdę. Wiem też, że zawiedliśmy cię jako przyjaciele, jako Zakon i jako nauczyciele. Nie mogę prosić o nic więcej jak o wybaczenie.
- Pani profesor ja naprawdę uważam..
- Nie Hermiono, profesor McGonagall ma rację. – Teraz to ona zesztywniała i spuściła wzrok, gdy ten przeklęty Potter wstał i podszedł do niej. – Przepraszam. To za mało, ale nie mieliśmy prawa.. Powinniśmy byli być przy tobie. Ginny powiedziała nam o twoich rodzicach i o.. wszystkim. – Chłopak spojrzał wymownie na niego, a ten tylko prychnął. Przecież nie będzie płaszczył się przed dzieciakami! Co to, to nie! Poza tym co to za szopka się tutaj odstawiała, co?
- Harry, porozmawiajmy o tym później.. – Twarz Hermiony płonęła krwistym rumieńcem. Zacisnął zęby. Zbyt wiele razy to dla niego się tak rumieniła, to przy nim..
- Myślę, że wystarczy na dzisiaj tej rozpaczy. Siadajcie. – Pierwszy raz był wdzięczny Moody’emu za takie słowa, bo jeszcze chwila a wszyscy zaczęli by się przytulać.
Z powrotem zajęli miejsca i cisza jaka zapadła była tak niezręczna, że każdy zerwał się, gdy tylko Dumbledore wkroczył do środka.
- Dzień dobry kochani! Och, widzę, że panna Granger i pan Malfoy już są. Świetnie, w takim razie zapraszam do siebie.
Oboje wstali z wyraźną ulgą i bez słowa ruszyli za Dumbledorem.
Westchnął. Co mu odbiło, że w ogóle to przylazł? Trzeba było siedzieć w domu…
***
- Merlinie,
co to było? – Mruknął Malfoy, gdy szli przez salon do tymczasowego gabinetu
Dumbledore’a.
Westchnęła i wzruszyła ramionami.
- Nie wiem. – Powiedziała cicho, ale bardzo dobrze wiedziała. Odzyskała swoją rodzinę. To właśnie się stało. Harry, Ron.. oni wszyscy chcieli ją z powrotem. Chcieli żeby była częścią tego świata tak jak kiedyś. Musiała zacisnąć wargi żeby utrzymać obojętność. Jeszcze chwila i myślała, że się rozpłacze. I do tego Severus, który usiadł perfidnie naprzeciwko…
Starała się nie myśleć o tym co się przed chwilą stało. Miała ważniejsze sprawy do załatwienia.
- Usiądźcie proszę. Miło mi, że przyjąłeś moje zaproszenie Draco.
Zmierzył blondyna w przyjazny sposób, ale Hermiona miała paranoję i dostrzegła w tym geście groźbę. Chyba nie tylko ona, bo miała wrażenie, że Malfoy pomimo tego, że siedział z wyciągnięta głową i wypiętą piersią, skulił się w sobie.
- Nie chcę was zatrzymywać więc przejdę od razu do rzeczy. Panna Granger zażądała twojego bezpieczeństwa w zamian za powrót do Hogwartu jak i do Zakonu, o którym zapewne już wiesz. – Spojrzał na nią przelotnie i uśmiechnął się lekko. – Przyznam, że Severus nie poinformował mnie o waszej.. umowie, aczkolwiek stało się i teraz musimy wszyscy z tym żyć. Jednakże jeśli mam zapewnić ci bezpieczeństwo, nalegam abyś wrócił do Hogwartu.
- Co takiego?! – Wybuchł, zrywając się z krzesła. – W jaki niby sposób to ma mi pomóc?
- W taki, że śmierciożercy nie przekroczą bram Hogwartu. Voldemort wciąż nie wie o tym, że żyję i McGonagall poprowadzi szkołę. Oczywiście wszyscy uczniowie są mile widziani, ale gwarantuję, że każdy z nich zostanie dokładnie sprawdzony. Nie chcę niespodziewanych ataków w tym roku.. Poza tym, gdzie będziesz bezpieczniejszy niż za murami szkoły, otoczony przez członków Zakonu?
Hermiona musiała przyznać, że dobrze sobie to wszystko przemyślał. Ale co gorsza – musiała się z nim zgodzić. Sama niechętnie wracała do szkoły, bo ona przywodziła na myśl wszystko co wydarzyło się w ubiegłym roku, ale jakie inne miała wyjście? Zostać w Norze? Zostać w domu? W końcu będzie musiała skończyć szkołę..
- Niech będzie. Jeśli Granger wraca to ja również. – Nie wyglądał na przekonanego, ale wiedziała za dobrze, że tak naprawdę to nie ma innego wyjścia.
- Hermiono?
Westchnęła i spojrzała wpierw na Draco, a potem na dyrektora i powolnie skinęła głową.
- Zgoda.
- Świetnie! Cieszę się, że mamy tą trudną część za sobą. – Westchnął i usiadł za biurkiem. – Oczywiście Dracon nie mogę zaproponować ci członkowstwa w Zakonie, ale cieszę się, że nas popierasz.
- Nawet bym go nie chciał.. – mruknął, a Hermiona spojrzała na niego rozbawiona. Cały Malfoy.
Westchnęła i wzruszyła ramionami.
- Nie wiem. – Powiedziała cicho, ale bardzo dobrze wiedziała. Odzyskała swoją rodzinę. To właśnie się stało. Harry, Ron.. oni wszyscy chcieli ją z powrotem. Chcieli żeby była częścią tego świata tak jak kiedyś. Musiała zacisnąć wargi żeby utrzymać obojętność. Jeszcze chwila i myślała, że się rozpłacze. I do tego Severus, który usiadł perfidnie naprzeciwko…
Starała się nie myśleć o tym co się przed chwilą stało. Miała ważniejsze sprawy do załatwienia.
- Usiądźcie proszę. Miło mi, że przyjąłeś moje zaproszenie Draco.
Zmierzył blondyna w przyjazny sposób, ale Hermiona miała paranoję i dostrzegła w tym geście groźbę. Chyba nie tylko ona, bo miała wrażenie, że Malfoy pomimo tego, że siedział z wyciągnięta głową i wypiętą piersią, skulił się w sobie.
- Nie chcę was zatrzymywać więc przejdę od razu do rzeczy. Panna Granger zażądała twojego bezpieczeństwa w zamian za powrót do Hogwartu jak i do Zakonu, o którym zapewne już wiesz. – Spojrzał na nią przelotnie i uśmiechnął się lekko. – Przyznam, że Severus nie poinformował mnie o waszej.. umowie, aczkolwiek stało się i teraz musimy wszyscy z tym żyć. Jednakże jeśli mam zapewnić ci bezpieczeństwo, nalegam abyś wrócił do Hogwartu.
- Co takiego?! – Wybuchł, zrywając się z krzesła. – W jaki niby sposób to ma mi pomóc?
- W taki, że śmierciożercy nie przekroczą bram Hogwartu. Voldemort wciąż nie wie o tym, że żyję i McGonagall poprowadzi szkołę. Oczywiście wszyscy uczniowie są mile widziani, ale gwarantuję, że każdy z nich zostanie dokładnie sprawdzony. Nie chcę niespodziewanych ataków w tym roku.. Poza tym, gdzie będziesz bezpieczniejszy niż za murami szkoły, otoczony przez członków Zakonu?
Hermiona musiała przyznać, że dobrze sobie to wszystko przemyślał. Ale co gorsza – musiała się z nim zgodzić. Sama niechętnie wracała do szkoły, bo ona przywodziła na myśl wszystko co wydarzyło się w ubiegłym roku, ale jakie inne miała wyjście? Zostać w Norze? Zostać w domu? W końcu będzie musiała skończyć szkołę..
- Niech będzie. Jeśli Granger wraca to ja również. – Nie wyglądał na przekonanego, ale wiedziała za dobrze, że tak naprawdę to nie ma innego wyjścia.
- Hermiono?
Westchnęła i spojrzała wpierw na Draco, a potem na dyrektora i powolnie skinęła głową.
- Zgoda.
- Świetnie! Cieszę się, że mamy tą trudną część za sobą. – Westchnął i usiadł za biurkiem. – Oczywiście Dracon nie mogę zaproponować ci członkowstwa w Zakonie, ale cieszę się, że nas popierasz.
- Nawet bym go nie chciał.. – mruknął, a Hermiona spojrzała na niego rozbawiona. Cały Malfoy.
Wyszli z
gabinetu i właściwie to nie miała pojęcia co ze sobą począć. Draco wskoczył
pospiesznie do kominka. Chyba za dużo wrażeń jak dla niego na jeden dzień.
- Hermiona? Możemy teraz porozmawiać?
Zesztywniała. Harry i Ron stanęli obok i spuścili wzrok jak skarcone psy.
- Jasne. – Rzuciła oschle, chociaż nie tak bardzo jak chciała. Oczywiście nie umiała się na nich dłużej wściekać, ale skrzywdzili ją tak mocno jak Severus i nie zamierzała o tym zapominać.
Przeszli do ogrodu. Znaleźli odrobinę cienia, a Hermiona powoli się niecierpliwiła, bo żaden z nich się nie odezwał.
- O co chodzi? – Zapytała w końcu rozdrażniona, a oni spojrzeli po sobie, a potem na nią.
- Hermiona.. JA, to znaczy my.. Jest nam tak ogromnie przykro! Zachowaliśmy się jak skończeni kretyni, idioci i zrozumiemy jeśli nigdy nam nie wybaczyć, bo masz do tego prawo.
- Dokładnie.. Poza tym przepraszamy, że cię tak zostawiliśmy.. To było dla nas za dużo, ale wiem, że..
- Powinniście byli mu ufać. – Zmierzyła ich krótkim spojrzeniem, a oni się zmieszali. – Nigdy nie powinniście byli zwątpić w moją lojalność. Wiecie co mnie bolało najbardziej? Że sześć lat naszej przyjaźni przekreślił związek z kimś kogo WY nienawidziliście. Nie twierdzę, że musieliście mi uwierzyć, bo rozumiem skąd wasze wątpliwości. Ale nigdy nie powinniście byli mnie odpychać. – Przerwała, bo czuła jak łzy wzbierają jej w oczach. W końcu mogła wyrzucić z siebie wszystko co od dawna kisiło się w niej.
- Wiemy.. Powinniśmy byli, ale nie cofniemy czasu i nie naprawimy tego. – Harry westchnął i pokręcił smutno głową.
- Wybacz nam.. Naprawdę tęsknimy za tobą Miona. – Dodał po chwili Ron i już wiedziała, że ją mają. Nie umiała się wściekać, nienawidzić ich.. Byli jej przyjaciółmi i chociaż wciąż miała ogromny żal, to nie chciała odrzucać ich zawsze.
- I dobrze. – Powiedziała uśmiechając się lekko. – Dajcie mi trochę czasu.. Muszę sobie to wszystko poukładać.
- Ale.. Ale wrócisz do szkoły, prawda?
- Wrócę. – Skinęła głową. – A teraz przepraszam, ale muszę porozmawiać z kimś jeszcze.
Odeszła, zostawiając ich oniemiałych. Ciężar z jej braków malał z każdą chwilą, gdy myślała o tym, jak wszystko wraca do normy. No prawie wszystko.
Weszła do Nory gdzie jak zawsze panował chaos, a gdy znowu pojawiło się tutaj tyle osób to nie dziwne było, że zamieszanie i harmider panowały nad domem. Ginny przekrzykiwała się z bliźniakami, Moody dyskutował o czymś ciężko z Tonks i Lupinem, pani Weasley krzątała się starając ogarnąć ten chaos, a Tobias.. Tobias rozmawiał ze Snapem.
Stanęła jak wryta. Na szczęście wszyscy byli zbyt zajęci sobą, żeby zwrócić na nią uwagę. Właśnie zamierzała porozmawiać z Flamel’em, ale w takim wypadku..
Jednak zaciekawiło ją co oni znowu kombinują. Jak się okazało mieli więcej tajemnic niż mogłoby się wydawać każdemu. Szeptali do siebie pochyleni, a na twarzy Severusa (chociaż starała się na nią wcale nie patrzeć!) widziała grymas, ale też skupienie.
Nagle odwrócili głowy w jej stronę. O cholera – przyłapana!
Przestąpiła z nogi na nogę, ale nie miała pod ręką niczego ani nikogo.. Stała sama na środku, a oni patrzyli na nią.
Dobra, czas się ewakuować!
Odwróciła się mechanicznie w stronę kominka, ale nim do niego dobiegła, ktoś złapał ją za ramię i pociągnął.
- Chodźmy stąd.
Wyszła na dwór w towarzystwie Tobiasa i wcale nie podobało się jej to jego władcze zachowanie.
- Dobra no już idę przecież! Puść mnie!
Wyrwała ramię z jego uścisku i stanęła przed nim, krzyżując ręce.
- Musimy porozmawiać. – Powiedział nim ona zdążyła więc wydęła wargi, unosząc wysoko głowę.
- No proszę! Ty chcesz rozmawiać ze mną? Ciekawe czemu nie zrobiłeś tego, gdy zostałeś gwarantem tej pieprzonej umowy! Albo wtedy gdy wypłakiwałam oczy w samotności, a ty dobrze wiedziałeś, że mam rację! – Krzyknęła, wtykając palec w jego tors.
- Na Merlina, w życiu nie widziałem takiej kobiety. Przysięgam, że nie wiem jak Snape znosił twoje humorki. - Zagryzła wargę, puszczając mimo uszu jego uwagę, a on uśmiechnął się cwaniacko. – Dobra, mogłem coś powiedzieć, ale tego nie zrobiłem. I co? Zadowolona?
- Będę gdy ci przywalę. – Warknęła, wbrew swoim instynktom, odsuwając się od niego.
- Jeśli to ci poprawi humor to śmiało, nie krępuj się. A tak poważnie Hermiona.. Dobrze wiesz, że nie mogłem ci niczego zdradzić. A już to, że Snape nie przyszedł i nie powiedział ci o naszym planie to nie moja wina. Poza tym wszystkim byłem też związany przysięgą milczenia, więc gdybym chciał to nic bym ci nie powiedział.
Zaskoczyły ją nowe fakty. A więc Dumbledore kazał im jak zwykle milczeć? Świetnie, po prostu cudnie.. Dlaczego wiecznie ten człowiek mieszał im wszystkim w życiach tak bardzo?
- Dobra. Ale mimo wszystko..
Westchnął i przejechał dłonią po włosach.
- Wiem Hermiona, wiem i przepraszam, bo mogłem ci jakoś bardziej pomóc. Ale tyle się działo. Zresztą.. co miałbym niby zrobić? Chciałaś tylko jednego, a nikt z nas nie mógł ci tego dać.
Spojrzał na nią w tak znaczący sposób, że się zarumieniła. To prawda – chciała tylko Severusa. A teraz gdy tu był to ona odtrącała go jak najdalej od siebie..
- Przez tyle lat ile chodzę po świecie nauczyłem się jednego: jeśli znajdziesz coś o co warto walczyć to rób to i nie odpuszczaj, nie wypuszczaj tego z rąk.
Po tych słowach odszedł, a ona wpatrywała się w jego plecy, niezdolna go zatrzymać. Zatkało ją po prostu. Miał rację. Miał taką cholerną, pieprzoną rację, że wryło się w nią to niezwykle głęboko.
Ale gdy wróciła do Nory, gdy chciała w końcu z nim porozmawiać, wykrzyczeć mu wieczną miłość i oddanie.. Jego już nie było. Westchnęła i zrezygnowana porzuciła dalsze poszukiwania mężczyzny, którego kochała.
Trudno – widocznie tak miało być – pomyślała, ale w głębi odczuła ulgę, bo nie była jeszcze gotowa na rozmowę o swoich uczuciach. A może nigdy nie będzie..
- Hermiona? Możemy teraz porozmawiać?
Zesztywniała. Harry i Ron stanęli obok i spuścili wzrok jak skarcone psy.
- Jasne. – Rzuciła oschle, chociaż nie tak bardzo jak chciała. Oczywiście nie umiała się na nich dłużej wściekać, ale skrzywdzili ją tak mocno jak Severus i nie zamierzała o tym zapominać.
Przeszli do ogrodu. Znaleźli odrobinę cienia, a Hermiona powoli się niecierpliwiła, bo żaden z nich się nie odezwał.
- O co chodzi? – Zapytała w końcu rozdrażniona, a oni spojrzeli po sobie, a potem na nią.
- Hermiona.. JA, to znaczy my.. Jest nam tak ogromnie przykro! Zachowaliśmy się jak skończeni kretyni, idioci i zrozumiemy jeśli nigdy nam nie wybaczyć, bo masz do tego prawo.
- Dokładnie.. Poza tym przepraszamy, że cię tak zostawiliśmy.. To było dla nas za dużo, ale wiem, że..
- Powinniście byli mu ufać. – Zmierzyła ich krótkim spojrzeniem, a oni się zmieszali. – Nigdy nie powinniście byli zwątpić w moją lojalność. Wiecie co mnie bolało najbardziej? Że sześć lat naszej przyjaźni przekreślił związek z kimś kogo WY nienawidziliście. Nie twierdzę, że musieliście mi uwierzyć, bo rozumiem skąd wasze wątpliwości. Ale nigdy nie powinniście byli mnie odpychać. – Przerwała, bo czuła jak łzy wzbierają jej w oczach. W końcu mogła wyrzucić z siebie wszystko co od dawna kisiło się w niej.
- Wiemy.. Powinniśmy byli, ale nie cofniemy czasu i nie naprawimy tego. – Harry westchnął i pokręcił smutno głową.
- Wybacz nam.. Naprawdę tęsknimy za tobą Miona. – Dodał po chwili Ron i już wiedziała, że ją mają. Nie umiała się wściekać, nienawidzić ich.. Byli jej przyjaciółmi i chociaż wciąż miała ogromny żal, to nie chciała odrzucać ich zawsze.
- I dobrze. – Powiedziała uśmiechając się lekko. – Dajcie mi trochę czasu.. Muszę sobie to wszystko poukładać.
- Ale.. Ale wrócisz do szkoły, prawda?
- Wrócę. – Skinęła głową. – A teraz przepraszam, ale muszę porozmawiać z kimś jeszcze.
Odeszła, zostawiając ich oniemiałych. Ciężar z jej braków malał z każdą chwilą, gdy myślała o tym, jak wszystko wraca do normy. No prawie wszystko.
Weszła do Nory gdzie jak zawsze panował chaos, a gdy znowu pojawiło się tutaj tyle osób to nie dziwne było, że zamieszanie i harmider panowały nad domem. Ginny przekrzykiwała się z bliźniakami, Moody dyskutował o czymś ciężko z Tonks i Lupinem, pani Weasley krzątała się starając ogarnąć ten chaos, a Tobias.. Tobias rozmawiał ze Snapem.
Stanęła jak wryta. Na szczęście wszyscy byli zbyt zajęci sobą, żeby zwrócić na nią uwagę. Właśnie zamierzała porozmawiać z Flamel’em, ale w takim wypadku..
Jednak zaciekawiło ją co oni znowu kombinują. Jak się okazało mieli więcej tajemnic niż mogłoby się wydawać każdemu. Szeptali do siebie pochyleni, a na twarzy Severusa (chociaż starała się na nią wcale nie patrzeć!) widziała grymas, ale też skupienie.
Nagle odwrócili głowy w jej stronę. O cholera – przyłapana!
Przestąpiła z nogi na nogę, ale nie miała pod ręką niczego ani nikogo.. Stała sama na środku, a oni patrzyli na nią.
Dobra, czas się ewakuować!
Odwróciła się mechanicznie w stronę kominka, ale nim do niego dobiegła, ktoś złapał ją za ramię i pociągnął.
- Chodźmy stąd.
Wyszła na dwór w towarzystwie Tobiasa i wcale nie podobało się jej to jego władcze zachowanie.
- Dobra no już idę przecież! Puść mnie!
Wyrwała ramię z jego uścisku i stanęła przed nim, krzyżując ręce.
- Musimy porozmawiać. – Powiedział nim ona zdążyła więc wydęła wargi, unosząc wysoko głowę.
- No proszę! Ty chcesz rozmawiać ze mną? Ciekawe czemu nie zrobiłeś tego, gdy zostałeś gwarantem tej pieprzonej umowy! Albo wtedy gdy wypłakiwałam oczy w samotności, a ty dobrze wiedziałeś, że mam rację! – Krzyknęła, wtykając palec w jego tors.
- Na Merlina, w życiu nie widziałem takiej kobiety. Przysięgam, że nie wiem jak Snape znosił twoje humorki. - Zagryzła wargę, puszczając mimo uszu jego uwagę, a on uśmiechnął się cwaniacko. – Dobra, mogłem coś powiedzieć, ale tego nie zrobiłem. I co? Zadowolona?
- Będę gdy ci przywalę. – Warknęła, wbrew swoim instynktom, odsuwając się od niego.
- Jeśli to ci poprawi humor to śmiało, nie krępuj się. A tak poważnie Hermiona.. Dobrze wiesz, że nie mogłem ci niczego zdradzić. A już to, że Snape nie przyszedł i nie powiedział ci o naszym planie to nie moja wina. Poza tym wszystkim byłem też związany przysięgą milczenia, więc gdybym chciał to nic bym ci nie powiedział.
Zaskoczyły ją nowe fakty. A więc Dumbledore kazał im jak zwykle milczeć? Świetnie, po prostu cudnie.. Dlaczego wiecznie ten człowiek mieszał im wszystkim w życiach tak bardzo?
- Dobra. Ale mimo wszystko..
Westchnął i przejechał dłonią po włosach.
- Wiem Hermiona, wiem i przepraszam, bo mogłem ci jakoś bardziej pomóc. Ale tyle się działo. Zresztą.. co miałbym niby zrobić? Chciałaś tylko jednego, a nikt z nas nie mógł ci tego dać.
Spojrzał na nią w tak znaczący sposób, że się zarumieniła. To prawda – chciała tylko Severusa. A teraz gdy tu był to ona odtrącała go jak najdalej od siebie..
- Przez tyle lat ile chodzę po świecie nauczyłem się jednego: jeśli znajdziesz coś o co warto walczyć to rób to i nie odpuszczaj, nie wypuszczaj tego z rąk.
Po tych słowach odszedł, a ona wpatrywała się w jego plecy, niezdolna go zatrzymać. Zatkało ją po prostu. Miał rację. Miał taką cholerną, pieprzoną rację, że wryło się w nią to niezwykle głęboko.
Ale gdy wróciła do Nory, gdy chciała w końcu z nim porozmawiać, wykrzyczeć mu wieczną miłość i oddanie.. Jego już nie było. Westchnęła i zrezygnowana porzuciła dalsze poszukiwania mężczyzny, którego kochała.
Trudno – widocznie tak miało być – pomyślała, ale w głębi odczuła ulgę, bo nie była jeszcze gotowa na rozmowę o swoich uczuciach. A może nigdy nie będzie..
Ciągle czekam na moment kiedy Hermiona i Snape przestaną się kryć przed innymi przy jakimś happy endzie :D
OdpowiedzUsuńI jaki koniec?!?!
~DeMonique
Haha, spokojnie - musisz być cierpliwa!
UsuńPod którymś postem wspominałam, że do 40 rozdziałów dociągnę, także jesteśmy coraz bliżej. :D Ale spokojnie, jeszcze Panaceum leci, a potem się zobaczy <3
Wprowadziłaś trochę spokoju tym rozdziałem, i dobrze. Chwila wytchnienia jest dobra i potrzebna. Jednak mimo wszystko liczę, że w następnym będą już wspólne sceny Hermiona vs Snape ;-)
OdpowiedzUsuńPowodzenia w nauce oraz życzę Ci więcej wolnego czasu (wiem co czujesz, bo też mam taki nawał pracy i nauki, że nie wiem w co ręce włożyć)
Hah, chyba sama potrzebowałam takie spokoju xD Tak - następny rozdział jest już pełen Sevmione, ale więcej nie zdradzam!
UsuńUch, no to dobrze wiedzieć, że nie ja jedna umieram na brak snu *.*
Łączmy się w bólu!
Fp się pojawia i komentuje. Rozdział świetny pod każdym względem. ;) Znowu świetnie opisane i genialne oddanie skruchy, smutku i odrzucenia ;). Pod sumując - G. E. N. I. U. S. Z!
OdpowiedzUsuńDzięki, dzięki, niesamowita FP! <3 Dodawaj rozdział lepiej!
UsuńMówiłam, że dopiero po czwartku! :/ Chyba, że chcesz jeden z najbardziej kiczowatych rozdziałów. :/
UsuńNo wiem, wiem :( Aczkolwiek pewnie Twój kiczowaty jest naprawdę dobry! XD
UsuńNie. Uwierz mi, że najpierw muszę go dokładnie pozamieniać, aby wyszło dobrze. :)
UsuńAh, ah, ah... No świetny Ci powiem rozdział. Myślałam, że Hermiona mu przywali, a tu takie meh meh.. No nie przywaliła mu ;-;, ale trudno!
OdpowiedzUsuńBardzo ładnie jak zwykle opisałaś, a nawet cudownie i czekam na kolejne rozdziały! Jestem ciekawa ich spotkania i powrotu do Hogwartu. A jeszcze bardziej intryguje mnie to cholerne zakończenie! Ja już chce wiedzieć xD
No, ale cóż innego mi pozostało niż czekać. Niestety.
Kończ ten esej i do spania, a nie! Kota cruciatusem torturujesz!
Twoja psychofanka - I.H. <3
Hahahaha, no nie przesadzajmy - ta Mionka jest miła i kochająca xD
UsuńInnym razem hehehe :D No z zakończeniem to Ci nic nie zdradzę, nie ma opcji!
Ach, szpiegujesz mnie *.* Wciąż nie napisałam zakończenia więc zostawiam sobie to na jutro XD
Wiem, ale mogła mu przywalić XD. Ja bym przywaliła.. dobra nie.. ale chciałabym.
OdpowiedzUsuńSzkoda ;-;
Codziennie Cię szpieguję. I dobrze. Co za dużo to nie zdrowo :3
Znowu podbijasz mi statystyki XD
UsuńStraszna jesteś *.* <3
Tak, tak wiem xD
UsuńAż trudno uwierzyć, że to już prawie koniec o.O Tradycyjnie świetny rozdział i mam nadzieję, że w końcu Sev porozmawia z Hermioną ;)
OdpowiedzUsuńNo spokojnie, jeszcze 9 rozdziałów! Tak myślę.. Nie chcę niepotrzebnie przedłużać, bo co za dużo to niezdrowo :D
UsuńSpokojnie, spokojnie - już niedługo :3
Świetny rozdział! Jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuńCoraz mniej lubię Dumbledora, ale nie jestem jakaś szczególnie smutna z tego powodu. Nie mogę się doczekać rozmowy Hermiony i Severusa, chociaż z drugiej strony boję się o ich relacje po niej.
Naprawdę genialny blog. Jak już Ci mówiłam, moje ulubione Sevmione :D. Czekam niecierpliwie na następny rozdział i życzę dużo weny ;)
Och taki był zamiar - hejtować Dumbledore'a! xD
UsuńSpokojnie - niedługo się wszystko wyjaśni :)
Dziękuję bardzo i zapraszam na ciąg dalszy! <3
Świetny rozdział! Jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuńCoraz mniej lubię Dumbledora, ale nie jestem jakaś szczególnie smutna z tego powodu. Nie mogę się doczekać rozmowy Hermiony i Severusa, chociaż z drugiej strony boję się o ich relacje po niej.
Naprawdę genialny blog. Jak już Ci mówiłam, moje ulubione Sevmione :D. Czekam niecierpliwie na następny rozdział i życzę dużo weny ;)