środa, 18 maja 2016

Rozdział 30

Tak pomiędzy nauką a nauką dodaję rozdział. :) Macie w końcu wielki powrót! <3
Kolejny nie wiem kiedy się pojawi, bo mam taką nawałnicę, że to przechodzi wszelkie pojęcie i powinno być zakazane, pff.. *.*
W każdym razie myślę, że dobiję do 40 rozdziałów i to będzie koniec, ale spokojnie - jeszcze 10 przed nami :D
Zapraszam do czytania!

Ps. Wielki dedyk dla Isness Hoover, która walczy o przetrwanie tak samo jak ja! <3 Trzymajcie za nas kciuki :3
_________________________________________________________
Rozdział 30

Przetarła oczy ze zdziwienia. Nie, przecież to niemożliwe! Widziała jak spadał z wieży! Widziała jak.. jak oberwał śmiertelnym zaklęciem!
Bez zaproszenia usiadła na krześle, bo nogi się pod nią ugięły. Dumbledore uśmiechnął się nieco szerzej, a McGonagall zamknęła drzwi.
- Witaj Hermiono.
- Jak.. Przecież pan nie żyje!
- Było tak przez bardzo krótką chwilę, ale jak widać mam się dobrze.
Wpatrywała się w niego niedowierzające. Przecież widziała.. A może nie? Wyprostowała się i wzięła kilka głębokich wdechów.
- Wiem Hermiono, dla nas to też był szok. Wyobraź sobie, że nagle jak gdyby nigdy nic zjawił się w drzwiach.
- Przecież widziałam jak pan umierał.
- To prawda. Nie przywidziało ci się to.
- Więc jak..?
Westchnął i przesunął dłonią po brodzie. Już się nie uśmiechał.
- Dobrze.. Zacznę od początku. Widzisz, gdy Severus doniósł mi o tym, że Voldemort wydał młodemu Malfoyowi polecenie by ten mnie zabił, wiedziałem, że nie będzie w stanie tego zrobić. Severus zgodził się zastąpić Draco. – Tak.. tutaj ich wersja się pokrywała, ale jednak wciąż nie wiedziała jakim cudem siedzi przed nią żywy. – Rzecz jasna Severus nie był zadowolony w ogóle z pomysłu uśmiercania mnie. Mnie również nie spieszyło się do grobu.. I wtedy z pomocą przyszedł nam pan Flamel. Właśnie dlatego ściągnęliście go do Hogwartu.
Hermiona czuła jak nagle wszystkie kawałki składają się w całość.
- Bo Tobias miał kamień filozoficzny..
- Dokładnie. Razem z Severusem zajęli się warzeniem eliksiru dla mnie, który miał mi zapewnić to, że przeżyję. Dużo ryzykowaliśmy, bo tak naprawdę nikt wcześniej tego nie robił. Ale jak widać udało się im.
Więc to dlatego ukrywali coś przed nią.. Dlatego Tobias i.. i on spotykali się potajemnie. Dlatego nikt nie chciał jej zdradzić dlaczego. Sapnęła i wlepiła wzrok w stół przed sobą.
- Profesorze.. Ale dlaczego od razu się pan nie zjawił?
- Och, musieliśmy się upewnić, że Voldemort uwierzył w moją śmierć. Widzisz, przez to stał się nieuważny, bardzo pewny siebie.
- Ale.. A co z Severusem? – Wypełniła ją nagle złość. Nie wiedziała skąd to przyszło, ale dotarło do niej, że mężczyzna który przed nią siedział był winien miesięcy jej cierpień, jej samotności, odrzucenia..
- Nie rozumiem.
- Nikt nie uwierzył, że nie jest zdrajcą. Wszyscy go przekreślili. Tego pan nie wziął pod uwagę, prawda?
- O tym mówisz.. – McGonagall u jej boku poruszyła się niespokojnie, ale wciąż milczała. – No cóż, musimy ponieść jakieś ofiary, a Severus dobrze wiedział na co..
- Niech pan przestanie. – Wstała gwałtownie przepełniona nienawiścią. – Nie zamierzam tego słuchać.
- Hermiono.. – powiedziała cicho McGonagall, ale Dumbledore pokręcił głową i uśmiechnął się smutno.
- Rozumiem twoją złość i żal. Ale pamiętaj, że tu chodzi o..
- O większe dobro. Tak, wiem aż za dobrze. – Powiedziała, mierząc się z nim spojrzeniem.
- Zostań na spotkaniu Hermiono. A potem zdecydujesz.
- Nie wiem czy jestem w stanie tutaj wysiedzieć.
Odwróciła się na pięcie i wyszła z gabinetu.
- Miona.. Powinnam była ci powiedzieć, ale myślałam, że mi nie uwierzysz..
- Och tak jak wy nie wierzyliście mi? – Spiorunowała Ginny spojrzeniem. Pięknie! Wiedziała o tym, wiedziała, że żyje, że to wszystko był jeden wielki kant!
Podeszła do Tobiasa i wbiła palec w jego pierś.
- A ty.. Ty wiedziałeś! Wiedziałeś, że on jest niewinny! Że mam rację! I co zrobiłeś?! NIC! – Złość rozsadzała ją od środka. Nienawidziła ich! Ich wszystkich! Dumbledore’a, Tobiasa, Ginny, Rona, Harrego.. Wszystkich!
I wtedy stało się coś czego na pewno się nie spodziewała.
Drzwi otworzyły się, a do środka wkroczył Severus Snape w swojej nieśmiertelnej pelerynie. Świat zatrzymał się. Patrzyła na niego i nie wierzyła. Stał tu, on, właśnie on. Po miesiącach wypełnionych bólem, po hektolitrach przelanych łez, po samotnych, pustych nocach, w których śniła o jego ramionach. Stał tu jak gdyby nigdy nic i patrzył jej w oczy, a na twarzy miał wypisaną obojętność, która wbijała w jej serce kolejne sztylety.
- Hermiona.. – Ginny dotknęła jej ramienia.
Przelewała się w niej właśnie cała gama emocji. Każda tama, każda ściana jaką zbudowała w umyśle, w swoim sercu właśnie pękała i zalewała ją uczuciami, które tłumiła przez te wszystkie tygodnie, gdy go nie było.
Chciała.. W sumie to sama nie wiedziała co chciała zrobić. Wciąż stał w miejscu, a inni obserwowali ją wyczekująco. Och liczyli na to, że urządzi scenę? Że rzuci się na niego z pięściami?  A może, że powita go wylewnym pocałunkiem?
Nie. Zagryzła wargę do krwi i zacisnęła dłonie. Biorąc głęboki oddech odwróciła się i usiadła sztywno na krześle. Nie da innym tej satysfakcji. Nie da JEMU tej pieprzonej satysfakcji! Niech wie! Niech wie jak ją zranił, niech poczuje choć przez sekundę to samo!
Ale jeśli myślała, że go to zaboli to się pomyliła.. Bo Snape przeszedł obok krzesła na którym siedziała zupełnie obojętnie i usiadł z przodu obok Moody’ego, nie zwracając na nią uwagi.
Oddychała szybko i płytko. Ból który czuła w środku w tym momencie był nie do opisania. Zostawił ją, porzucił bez słowa wyjaśnienia! Wszyscy.. wszyscy ją zostawili. Była sama, bo nikt jej nie uwierzył. A miała rację. Miała pieprzoną rację i ufała mu! Chroniła, broniła! A on? On udawał jakby się nigdy nie spotkali. Jakby nigdy ich nic nie łączyło!
Wypełniała ją paląca złość. Miała ochotę wywlec go za te przeklęte szaty i wykrzyczeć jak bardzo go nienawidzi! Powinien wiedzieć jak bardzo złamał jej serce! Ale może wcale go to nie obchodziło?
Krzesła powoli wypełniały się ludźmi, ale nikt się nie odzywał. Chyba czuli w powietrzu napięcie jakie panowało w pomieszczeniu. Ginny siedziała obok niej spięta, a po drugiej stronie (uwaga!) usiadł szanowny Tobias Flamel. Obrzuciła go nienawistnym spojrzeniem. On też wiedział. Od samego początku wiedział, że Snape był niewinny, a nie zrobił nic. Pozwolił jej cierpieć w samotności, pozwolił by inni wierzyli w zdradę.
- Dobrze.. Po tylu wiadomościach jednego dnia przejdę od razu do rzeczy. – Dumbledore znowu stał na środku przemawiając jakby ostatnie miesiące nie miały miejsca. Nikt, absolutnie nikt nie był zaskoczony jego widokiem, więc to znaczy że musieli już wiedzieć co najmniej od wczoraj. Świetnie. A ona? Została wykluczona z tego kręgu! – Po pierwsze jak wiecie chciałbym utrzymać swoją śmierć wśród społeczeństwa. Nie chciałbym aby dotarło do Voldemorta, że żyję. Po drugie Minerwa zostaje na pozycji dyrektora w Hogwarcie. Spisuje się na tym stanowisku. Po trzecie Severus przekazał mi, że Voldemort nie jest szczęśliwy z tego, że nie udało mu się przejąć szkoły i wysyła go ponownie na stanowisko nauczyciela. Także obsada pozostaje bez zmian. Teraz kolejna rzecz.. Chciałbym aby wszyscy uczniowie tutaj zebrani wrócili do szkoły. Zgadzacie się?
Wszyscy pokiwali po kolei głowami. Tylko nie Hermiona.
- Panno Granger? – Kilka głów zwróciło się w jej stronę. – Nie ukrywam, że zależałoby mi abyś wciąż obejmowała posadę prefekt naczelnej. Ponadto chciałbym abyś ponownie stała się członkiem Zakonu Feniksa.
Wstała z miejsca i obejrzała się po zgromadzonych. Większość z nich spuściło głowy, jakby czuli się winni. I dobrze. To przez nich odeszła. To oni jej przecież nie chcieli!
- W porządku. Ale mam swój warunek. – Zaskoczyła tym Dumbledore’a ale skinął. Teraz albo nigdy – pomyślała i nabrała powietrza do płuc. – Chcę aby zagwarantował pan bezpieczeństwo Draconowi Malfoyowi.
Zapadła cisza, a po chwili zapanował prawdziwy chaos.
- Ty chyba zwariowałaś! – Harry zerwał się z miejsca. Uśmiechnęła się wrednie i obrzuciła go chłodnym spojrzeniem.
- Wiesz Harry, już to słyszałam. A jak się okazało jednak nie zwariowałam. – Powiedziała spokojnie, dumna, że nawet głos jej nie zadrżał. Chłopak zawahał się i pociągnięty przez Rona usiadł.
- Przyznam, że.. zaskoczyłaś mnie. Skąd w ogóle ten pomysł?
- Draco mieszka u mnie od kilku tygodni.
Patrzyli na nią. Każde oczy były zwrócone teraz w jej stronę.
- Och.. Czy mogę wiedzieć jak to się stało?
- Zaatakowali mnie szmalcownicy na ulicy Pokątnej, a on mnie uratował. Został wyrzucony z kręgu śmierciożerców o czym zapewne już pan wie – spojrzała wymownie w stronę Snape’a, który jako jedyny nie patrzył na nią – i jest również ścigany. W ramach długu pozwoliłam mu zostać u siebie.
- Hmm.. To naprawdę zaskakujące. Cóż, będę musiał to przemyśleć, bo jakby nie patrzeć to nie mamy wciąż pewności, że pan Malfoy jest po naszej stronie..
- Mamy. – Snape wstał i teraz wszyscy patrzyli na niego. Pięknie, jeszcze jedna niespodzianka tego dnia? – Dopóki Granger będzie po stronie Zakonu, Dracon również.
- O czym ty mówisz Severusie? – Dumbledore nie wyglądał na zadowolonego. Hermiona musiała się uśmiechnąć. A więc Wielkiego Brata coś ominęło? Jednocześnie poczuła to nieprzyjemne uczucie, bo wiedziała, że Snape zaraz zrzuci na nią kolejną bombę..
- Draco złożył wieczystą przysięgę. Że będzie chronił jej życie za cenę własnego.
Usiadła. Nie była zdolna utrzymać się dłużej na nogach. Z jej gardła wyrwało się „ooch” i wlepiła wzrok w przestrzeń. Jak..?
- Severusie.. To.. niespodziewane. Komu i dlaczego złożył przysięgę?
- Mi – poderwała głowę i spojrzała na niego. Jak.. jak on śmiał? – Obiecałem mu, że zamiast niego zabiję ciebie, Dumbledore więc w zamian złożył przysięgę, że będzie chronił Granger. – Westchnął jakby właśnie powiedział coś, co skrywał bardzo głęboko. Cóż, nie odbiegało to zbytnio od prawdy, bo wszyscy patrzyli teraz to na niego to na nią.
- Kto był w takim razie gwarantem?
No właśnie: kto?!
- Ja.
Spojrzała w górę na twarz Tobiasa. Patrzył na nią. A ona.. nie wierzyła. Nie wierzyła we wszystko co się działo. Wstała również i zamknęła na chwilę oczy.
- Jak.. jak mogłeś? – Zapytała go, ale to pytanie rzuciła w przestrzeń. Właściwie to każdego tutaj mogła o to zapytać. Każdy ją zdradził, oszukał, ukrywał prawdę.. Każdy ją zranił.
Odwróciła się w stronę Severusa i przełknęła ślinę. W końcu zaszczycił ją swoim spojrzeniem.
- Nie wiem kto dał ci prawo do mojego życia. Ale na pewno nie ja.
Cień przebiegł po jego twarzy, ale stał niewzruszony. Musiała stamtąd wyjść. Tego było za wiele. Dusiła się pod ciężarem sekretów i tajemnic które wypłynęły.
Przecisnęła się przez rząd krzeseł i przy drzwiach dopadł ją głos Dumbledore’a.
- To jeszcze nie koniec spotkania panno Granger. – Och, był zły. Był wściekły. Uśmiechnęła się pod nosem. Nie przypuszczał, że mała Gryfonka pokrzyżuje tyle jego planów, że tak namiesza. Prychnęła i wyszła.
Odetchnęła dopiero, gdy minęła zapory i już chciała się deportować, gdy.. gdy on stanął za nią.
- Porozmawiaj ze mną. – Merlinie.. nogi jej zmiękły na dźwięk jego głosu. Znowu był tak blisko, na wyciągnięcie ręki.. Zamknęła oczy. Boże, pragnęła tej chwili od dnia, w którym zniknął. Tak bardzo za nim tęskniła..
- Teraz ci się zebrało? – Zapytała z wyrzutem, odwracając się do niego. Pożałowała, bo gdy zobaczyła jego przepełnione bólem oczy, gdy spojrzała na rozchylone wargi, które tak dobrze znała.. Pękła. – Gdzie byłeś przez te miesiące? Gdzie byłeś, gdy potrzebowałam cię jak nigdy?! Czy ty wiesz.. czy ty sobie wyobrażasz.. – szlochała jak dziecko, ale odsunęła się, gdy zrobił krok w jej stronę. – Zostaw mnie! Po prostu.. Nie, nie mogę..
- Hermiono..
Merlinie.. Nikt nie wypowiadał tego imienia tak jak on. Nikt nie potrafił obudzić w niej tych uczuć, które wypełniały ją po czubki butów. Chciała zostać, chłonąć jego obecność.. Ale to za bardzo bolało. Nie potrafiła.
Odwróciła się i aportowała przed domem.

- Malfoy! – Ryknęła, gdy tylko zatrzasnęła za sobą drzwi. – Złaź tutaj ty padalcu, ty glisto!
Chłopak zbiegł po schodach, bledszy niż zwykle, ale starał się utrzymać obojętny wyraz twarzy, chociaż w jego oczach zalśnił strach.
- Co się tak gotujesz, Granger? – Zapytał, ale zatrzymał się kilka kroków od niej. Ta jednak nie przejęła się tym, że cofnął się, gdy podeszła i zamachnęła się by go uderzyć. Złapał jej rękę w przegubie i zmierzył wściekłym spojrzeniem. – Co ci odwaliło?!
- A to, że okłamałeś mnie!
- O czym ty gadasz?
- Zamierzałeś w ogóle powiedzieć mi o wieczystej przysiędze, co? – Skrzyżowała ramiona, a on zbladł jeszcze bardziej niż to możliwe.
- Ja.. Granger to nie tak, po prostu..
- Po prostu co?! – Wbiła palec w jego tors i chociaż był wyższy o prawie głowę, to wyglądał przy wściekłej Hermionie jak przerażone dziecko. – Wiedziałeś jak bardzo mam dosyć sekretów, jak bardzo mnie zranił i co?!
- Właśnie dlatego nic ci nie powiedziałem. Bo kazał mi milczeć! Nie chciał żebyś czuła się kontrolowana czy..
- Och pięknie! Po prostu cudownie! Więc wydaje mu się, że może decydować o moim życiu? Że będzie mi wybierał przyjaciół?
- Granger przecież to nie tak. Wiesz o tym i nie zachowuj się jak idiotka!
- Ja mam się nie zachowywać?! – Zapowietrzyła się, a złość rozsadzała ją od środka. Jak oni śmiali?! Oni wszyscy! Dumbledore, Snape, Flamel i Malfoy.. Nie, tego było za wiele.
Minęła go i z impetem weszła po schodach.
***
Severus wrócił do Nory, a Molly wpadła zaraz za nim do kuchni.
- Napij się herbaty Severusie.
- Nie chcę Molly. – Warknął, czując, że zaraz jego cierpliwość się skończy.
- Gdzie jest Granger?
- A skąd ja mam to u diabła wiedzieć Moody, co? – Odwrócił się w stronę Aurora i zmierzył go wściekle. – O ile dobrze wiem, to wy przez ostatnie miesiące powinniście byli się tym zainteresować – nie ja.
Moody usiadł przy stole i potarł skronie.
- Wiem Snape. Przyznaję bez bicia – spapraliśmy sprawę. Ale Dumbledore nie poinformował nas o waszych planach. Flamel też milczał. Dlaczego na Merlina mieliśmy wierzyć nastolatce?
Severus prychnął i skrzyżował ramiona.
- Bo ta nastolatka to Granger jakbyś zapomniał. I kogo jak kogo, ale jej nie powinniście byli odsuwać.
- Nikt jej nie odsuwał Snape. Poza tym widzisz drzazgę u nas, a u siebie belki nie dostrzegasz. – Zakpił, a on poczuł jakby ktoś wylał na niego kubeł zimnej wody.
I o dziwo musiał się zgodzić z Alastorem. Tak naprawdę to wyrzucał im, bo sam bał się przyznać przed sobą, że osobą przez którą cierpiała najbardziej, był on sam.
Westchnął ciężko i usiadł, a Molly postawiła mimo wszystko kubek z herbatą przy nim.
- Przejdzie jej Severusie. – Uśmiechnęła się ciepło, a on wzruszył ramionami. A co go to obchodziło? Nie będzie przecież znosił fochów jakiejś tam Granger.. Jakiejś tam Hermiony, która śniła mu się każdej nocy, która zaprzątała każdy ułamek jego umysłu bez przerwy.
Nie tylko ona znosiła ostatnie miesiące źle. Zaszył się w swoim domu na Spinner’s End i jedyne gdzie chadzał to na spotkania do Czarnego Pana. Chciał, tak bardzo chciał do niej wrócić.. Ale nie mógł jej narażać. Po pierwsze nie mogła poznać planu Dumbledore’a, a po drugie.. Bał się spojrzeć jej w oczy. Wiedział co w nich zobaczy: odrazę i nienawiść.
A teraz kiedy dowiedział się, że przez te miesiące broniła jego imienia, że pozwoliła się odtrącić każdemu i wciąż stała murem za nim.. Poczuł się jeszcze gorzej. Jak skończony bydlak, którym dla ścisłości był.
Porzucił ją. Zostawił wtedy kiedy potrzebowała – tak jak mu powiedziała. A teraz jeszcze dowiedziała się o Malfoy’u, o Flamel’u.. Taaak, jeśli wybaczy mu kiedykolwiek to będzie istny cud.
***
Usiadła na łóżku. Wiedziała, że nie zaśnie. Nie po takim dniu. Dniu, w którym poczuła się oszukana bardziej niż kiedykolwiek.
Wstała i zeszła na dół. Niepotrzebnie wyładowała się na Malfoy’u. Owszem.. okłamał ją, ale z drugiej strony to nie jego powinna obwiniać za wszystko co znosiła przez ostatnie miesiące. To Dumbledore. To co do niego się nie myliła.
Weszła do salonu. Draco spojrzał na nią z dystansem. 
- Już ci przeszło? - Mruknął i przesunął się jak najdalej, gdy usiadła. 
- Dobra, przepraszam. Nie powinnam była się tak wściekać.. Ale postaw się na moim miejscu. - Westchnęła, pociągając kolana pod brodę. 
- Opowiesz mi co tam się stało? 
- Dumbledore żyje. 
Szok i strach pojawiły się na jego twarzy.
- Co..? ALE JAK?!
- Tak samo zareagowałam. Otóż okazało się, że Flamel i.. i Snape - zrobiła krótką pauzę - uwarzyli eliksir z kamienia filozoficznego.
Wyłupił na nią oczy.
- Flamel? 
- Tak, Tobias. To wnuk Nicholasa Flamela i tak miał kamień. – Spojrzała na niego. -Ten sam Flamel,  który był gwarantem twojej przysięgi. – Dodała z przekąsem, patrząc wymownie w sufit.
Milczeli oboje. Malfoy analizował intensywnie to co powiedziała, miała wręcz wrażenie, że słyszy jak trybiki w jego głowie przeskakują.
- Dobra. Teraz ci się nie dziwie. 
- No właśnie. - Powiedziała i oparła brodę o kolana. - Poprosiłam Dumbledore'a żeby zagwarantował ci bezpieczeństwo. – Zamknęła oczy. Już czuła jak napina się cały.
- A kto cię o to prosił?! - Wybuchł, zrywając się z kanapy. Uniosła powieki i zmierzyła go chłodno.
- A kto prosił ciebie żebyś mnie szpiegował, co? Kto prosił żebyś złożył przysięgę i przypieczętował ją własnym życiem?  Na pewno nie ja. Więc jesteśmy kwita.
Miała dosyć tego dnia. Wszyscy mieli do niej pretensje, wyrzuty.. A co się okazało?  Że miała rację! We wszystkim!
 - Dobra. - Powiedział przez zaciśnięte zęby - Ale nie zamierzam stawać się członkiem waszego wesołego kółka.
- I tak nikt by ci tego nie zaproponował. - Prychnęła, odrzucając głowę na oparcie kanapy. - Ale Dumbledore się zgodzi ci pomóc. Jestem pewna.
- Nie chcę jego pomocy.
- Och daj już spokój. Jestem zmęczona i nie potrzebuje twojego jęczenia. Ktoś musi ci pomóc Draco, bo inaczej długo nie pożyjesz. - Spojrzała na niego i widziała, że walczy sam ze sobą. W końcu skinął głową i wstał. 
- Idę spać. Trzymaj się. 
- Dobranoc. - Mruknęła pod nosem i została sama.
Jakim cudem dzisiaj rano była porzuconą, samotną nastolatką bez rodziny, bez przyjaciół, bez niego.. A teraz wszystko wróciło. I wcale nie była taka pewna czy chce tego.
***
Czy on naprawdę się bał? Nie. Przecież Severus Snape nie bał się niczego. Obrzucił kolejnym wściekłym spojrzeniem Dumbledore'a który przyglądał się mu zza stołu i uśmiechał tajemniczo.
- No dalej Severusie. Przecież nie urwie ci głowy. 
I to miało go zachęcić? Westchnął. Pięknie, robił za szpiega, za zdrajcę, a teraz miał jeszcze płaszczyć się przed Granger? Dobre sobie.
- Nie jestem przekonany co do tego – mruknął i westchnął poirytowany – poza tym Albusie, lepiej się zastanów jak ty ją przekonasz.
- Och, jestem pewny, że tobie się to uda. – Powiedział, a w jego oku pojawił się błysk.
- Zobaczymy. – Rzucił przez ramię, wchodząc do kominka.
No to się zacznie – pomyślał i zniknął w zielonych promieniach.
Zamarł. Nie mógł oderwać wzroku od śpiącej na kanapie Hermiony, która była blada, a jej długie włosy zwisały przez oparcie kanapy. Wyszedł cicho z kominka  i nie mógł przestać się przyglądać dziewczynie, która zdobyła jego serce tyle miesięcy temu.. Był durniem, idiotą. Wiedział to, ale prędzej potraktowałby się cruciatusem niż przyznał do tego.
Podniósł głowę. Malfoy przyglądał mu się z lekkim uśmiechem. Szybko przyjął swój obojętny wyraz twarzy i skinął głową.
- Niech śpi – szepnął blondyn, nakrywając ją kocem. Mruknęła coś sennie i odwróciła się na drugi bok. – Udaje twardą, a ledwo się trzyma. – Dodał i machnął ręką wskazując na kuchnie.
Przeszli oboje do drugiego pomieszczenia i zamknął cicho drzwi.
- Widzę, że się rozgościłeś. – Powiedział zgryźliwie Snape, siadając przy stole. Poczuł lekki zawód, że chłopak miał się tutaj tak dobrze, że to on był obok niej, że to on poznał ten dom jak swój własny..
- Mieszkam tu od pięciu tygodni więc zdążyliśmy do siebie przywyknąć. – Wzruszył ramionami, ale Severus dostrzegł lekki uśmiech na ustach Draco. – Lepiej mów co ty tu robisz. Jak się obudzi.. to będzie dym.
Nietoperz westchnął i oparł się wygodnie.
- Dumbledore chce was oboje widzieć.
Malfoy spiął się i zagryzł wargę.
- Po co?
- Chce omówić ugodę dla ciebie.
- Jaką ugodę?
Snape westchnął.
- Granger się uparła o zapewnienie ci bezpieczeństwa. Zagroziła, że nie wróci do szkoły ani do Zakonu jeśli Dumbledore nie weźmie cię pod swoje skrzydła.
Chłopak zamrugał i usiadł z wrażenia.
- Wow.. Nie sądziłem, że tak ostro zagrała. – Prychnął i spojrzał na swojego ojca chrzestnego. – Co o tym myślisz?
- To nie jest głupie. Śmierciożercy cię szukają. Jeśli wrócisz do Hogwartu nikt cię tam nie tknie.
- A co z tobą? Wracasz?
- Tak.. Czarny Pan chce żebym kontynuował naukę. Myśli, że nikt nie wie o tym, że to.. ja zabiłem Dumbledore’a. Oczywiście nie domyśla się nawet, że on żyje.
- Oj.. nie będzie zadowolony jak się dowie.
Westchnął i wygiął usta w grymasie.
- A kiedy on jest zadowolony, co?
- Też prawda.. Dobra, zamierzasz z nią porozmawiać?
- Niby o czym?
- Snape.. Znam cię i wiem, że nie jesteś takim zimnym draniem jakiego udajesz i wiem, że zależy ci na niej. Przestań, nawet nie zaprzeczaj! Ona.. naprawdę cierpi. Nie widziałeś w jakim była stanie kilka tygodni temu.
- A ty od kiedy jesteś takim wspaniałomyślnym przyjacielem, co? – Warknął, ale nie mógł zdusić w sobie tego głosu, który mówił, że młody Malfoy ma rację.
- Daj spokój, nie jesteśmy przyjaciółmi. Po prostu pomogliśmy sobie wzajemnie. Ona była sama, wszyscy ją porzucili. Nikt by nawet nie wiedział, że zgarnęli ją szmalcownicy.
Snape skrzywił się. On by wiedział i to bardzo szybko. Bo gdyby tylko ją złapali przyprowadziliby ją prosto do Czarnego Pana.. A to nie skończyłoby się dobrze.
Drzwi otworzyły się i do środka weszła Hermiona. Obciągnęła rękawy swetra, który miała na sobie i spojrzała sennie na nich.
- Nie przypominam sobie żebym cię tu zapraszała. – Warknęła, chociaż bardziej zabrzmiało to jak mruczenie małego kota. Merlinie jak mu brakowało tej dziewuchy..
- To ja może zostawię was samych.. – Malfoy wycofał się bezpiecznie na korytarz i wbiegł schodami na górę. Oboje odprowadzili go wzrokiem. Chyba żadnemu z nich nie podobało się to w jakiej pozycji się znaleźli.
Hermiona oparła się o ścianę i skrzyżowała ramiona.
- Czego chcesz? – Jej głos był taki zmęczony, przepełniony bólem.. Serce mu się krajało, gdy patrzył na jej bladą twarz, podkrążone oczy i miał ochotę sam sobie przyłożyć za to co jej zrobił.
Ale zdusił to w sobie i zmierzył ją obojętnie.
- Dumbledore chce żebyście się stawili u niego z Draconem. Najlepiej jutro.
- Świetnie, ale to że chce tego Dumbledore nie znaczy, że ja muszę to robić.
Patrzyła mu w oczy. I wiedział, że to przytyk do jego własnego posłuszeństwa. No cóż – zasłużył sobie. Westchnął, wstał i zrobił krok w jej stronę, ale ona cofnęła się. Zaklął w myślach.
- Posłuchaj.. Wiem, że nie chcesz jesteś rozgoryczona, ale zachowuj się dojrzale.
- Rozgoryczona? Czy ty się słyszysz? – Jej oczy zrobiły się duże i patrzyły na niego z taką.. nienawiścią. Przełknął ślinę. – Przez ostatnie trzy miesiące byłam sama. Wszyscy, wszyscy mnie porzucili! Broniłam cię, mnie odepchnęli od siebie, wyrzucili z Zakonu, zwątpili w MOJĄ lojalność! Do tego.. zostawiłeś mnie! Jesteś draniem, jesteś beznadziejnym dupkiem i nie zasługujesz na choćby jeszcze jedną łzę! I wiesz co? Największą winę ponosi Dumbledore, ale ty też, bo mogłeś mi powiedzieć! Mogłeś dać jakikolwiek znak! Ale nie. Ty uznałeś, że jestem niedojrzała, że nie zrozumiem tego, nie dochowam tajemnicy, prawda? Och, nawet Tobias okazał się bardziej godzien zaufania niż ja. Więc nie mów mi, że jestem rozgoryczona, bo to nie oddaje tego co czuję w tej chwili.
Dyszała ciężko. A Severus poczuł jakby dostał pięścią w brzuch. Co gorsza – wiedział, że ona ma rację. Miała prawo go nienawidzić. Miała prawo wyrzucić go stąd i nigdy więcej nie spojrzeć w jego stronę.
Podszedł do niej i mimo, że próbowała się cofnąć, złapał ją za nadgarstki i przyciągnął do siebie.
- Zostaw mnie. – Warknęła, wyrywając się z uścisku.
- Zostawię. Jeśli powiesz mi w oczy, że nie chcesz mnie więcej widzieć.
Zamrugała. Nie potrafiła nawet patrzeć na niego w tej chwili, a jej twarz wykrzywił ból..
- Odejdź. Proszę.. – powiedziała tak cicho, że myślał, że się przesłyszał. Łzy popłynęły po jej policzkach. To co czuł w tym momencie było nieporównywalne do niczego. Nawet seria cruciatusa od Bellatriks, od samego Czarnego Pana nie pozostawiała po sobie takiego śladu jak to, gdy spojrzała mu w końcu w oczy.
- Hermiono.. – dotknął jej policzka i otarł łzę, a ona zaciągnęła się gwałtownie powietrzem, jakby to nie jego ręka tylko rozżarzone żelazo tkwiło przy jej twarzy. Skrzywił się.
- Nie.. Proszę Severus. Ja nie mogę.. Nie potrafię.. – Zadrżała, a z jej gardła wyrwał się kolejny szloch.
Nie chciała go dłużej. To było jasne. I rozumiał to, bo sam by tak zrobił. Ale nie umiał odejść od niej. Nie potrafił zapomnieć, chociaż bardzo się starał wyplenić tę miłość ze swojego serca. Nie udało się.
Odsunął się. Przecież nie będzie się pchał nigdzie bez zaproszenia.. A już na pewno nie tam gdzie go nie chcą.
Otuliła się ramionami. Tak bardzo pragnął być teraz przy niej.. Tylko, że się spóźnił. Bo Hermiona poradziła sobie sama. Stała się oparciem dla siebie, własną ostoją. Nie potrzebowała go.
Przełknął ślinę. Nie mógł, nie był w stanie dłużej patrzeć na te oczy, które niegdyś przepełnione miłością, teraz błyszczały czystą złością i nienawiścią.
- Jutro o dziesiątej. – Skinęła tylko głową i odwróciła się od niego.
Westchnął i z obojętną miną - chociaż w środku paliła go złość na siebie, na Dumbledore’a, na cały świat - wszedł do kominka. Ostatni raz ich oczy się spotkały po czym zniknął w szmaragdowych płomieniach.

20 komentarzy:

  1. Jejku .. tyle emocji .. raz radość, raz łzy w oczach .. na sam koniec łezka poszła..
    Jesteś GENIALNA .. po prostu brak słów .. UWIELBIAM TO OPOWIADANIA <333 Czekam na następny rozdział : ))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku dziękuję bardzo. <3 No właśnie taki burzliwy miał być ten powrót Sevcia :3
      Jeszcze raz wielkie dzięki, a niebawem kolejny rozdział!

      Usuń
  2. W-O-W.

    Więcej nie wyduszę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. FP wylewny komentarz.. xD Więcej nie wydusisz bo tak tragicznie? *.* A w ogóle to do spania, bo powiem mamie!

      Usuń
    2. Nie znasz jej! ;) Wylewny jak cholera, ale miał być pozytywny. U mnie już dziś/jutro kolejny rozdział, a później od poniedziałku do środy na wycieczce. ;)

      Usuń
  3. Nie no nie mogę. Jak ty cudownie piszesz o emocjach. Chyba nie czytałam lepszego opowiadania. Kocham to jak to wszystko się rozwija, nie ma że rozdział 20 a już love forever i poranne mdłości bo ciąża. Cudowne to jest. Ale cholera właśnie przede wszystkim znowu te emocje. Znowu ryczę i mimo że kocham to opowiadanie takie jakie jest to jednak mam ogromną nadzieję że Sev i Miona się zejdą
    Pozdrawiam i życzę weny, zaryczana (znowu) Ann Marie
    P.S chusteczki mi się kończą xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kurczę, aż nie wiem co powiedzieć! Naprawdę mega miło mi czytać takie wylewne komentarze, a jeszcze cudowniej czytać, że udało mi się wzbudzić takie emocje!
      Haha, no nie mogłam się nie zaśmiać na te poranne mdłości xD Cóż - jestem przeciwna ciąży więc mogę tylko powiedzieć, że Miona w niej nie będzie *.*
      Dziękuję bardzo za komentarz! Każdy buduje we mnie na nowo chęć do pisania <3

      PS. Zacznę dołączać je do rozdziałów xD

      Usuń
  4. Jesteś niesamowita!!! Kocham ten rozdział, jak dla mnie najlepszy <3 Przepełniony jest taką ilością emocji, że nawet nie wiem co mam napisać... wzruszenie, radość, smutek i ta końcówka! Nie mam słów...
    Nie pozostaje mi nic innego jak życzyć Ci dużo, dużo weny oraz tego, aby każdy kolejny rozdział był jeszcze lepszy (o ile jest to możliwe). Czekam z niecierpliwością!!! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wy chyba bardziej zaskakujecie mnie tymi komentarzami niż ja rozdziałami - serio xD Nie mniej jednak mega dziękuję, bo aż kisnę ze szczęścia! :3 Niedługo stanę się najzdrowszą kiszonką w internetach..
      Dziękować, dziękować, dziękować! <3

      Usuń
  5. Totalnie mnie zatkało... Cudowny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Po pierwsze dziękuję za dedykację! *O* Tak mi się miło w serduszku zrobiło jak to przeczytałam.
    A teraz po drugie.. jesteś złym człowiekiem! Dlaczego każesz mi płakać? xD To jest okrucieństwo!
    Ten rozdział - tak jak już Ci napisałam - powalił mnie, dobił, skopał, podniósł na duchu, a potem pobił i podpalił xD. Co nie znaczy, że jest zły, a wręcz przeciwnie! Jest świetny, ale te emocje niechybnie ogarnęły mnie po samo najmroczniejsze miejsce w moim serduszku. Ten smutek, żal, nienawiść, ból, tęsknota.. oh.. A potem się pojawił. Szczerze nie sądziłam, że Miona rzuci mu się na szyję i bardzo dobrze, że tego nie zrobiła! To zbyt skomplikowana relacja, żeby móc ją uratować jednym rzutem na szyję.
    Oczywiście nie zawiodłaś mnie opisując to wszystko skrupulatnie *O*. Ah, jak ja kocham Twoje pomysły! Nie sprawiasz zawodu tylko radochę, niespodziankę i ciut tajemniczości. Przyznam, że naprawdę cholernie wciągnęło mnie to opowiadanie. Sprawiłaś, że nie przewiduję tego co może się wydarzyć tylko czekam na to co NAPRAWDĘ będzie miało miejsce. Bardzo kocham jak ktoś jest w stanie to osiągnąć (a udało się na razie bardzo małemu gronu osób.. może ze 3.. tak, chyba tak). Tak czy siak pisz dalej! Ja tu powinnam się uczyć.. a co robię? Wypłakuję oczka przy TWOIM rozdziale. Spokojnie nie tonę jeszcze w jeziorku wody, ale poruszyło mnie to co napisałaś. Możesz być w pełni z siebie dumna! Ponieważ ja jestem :3
    Nie zapominaj o tym, że masz talent! I ja Ci to mówię! A jak kiedyś stwierdzisz, że rozdział jest kiepski/nudny/beznadziejny to zdzielę Cię patelnią i to z Twoich kości ktoś będzie się uczył XD.
    Twoja psychofanka :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powinnaś może nauczycielom takie opinie wystawiać to by Cię bardziej lubili? XD
      A tak serio.. To umarłam czytając to *.* Niedobra Ty, tak mnie straszysz a potem zasładzasz jak czysta glukoza!
      Mega mnie cieszy, że nie jest takie przewidywalne, bo.. byłabym niezadowolona!xD
      Ta groźba z patelnią skutecznie mnie przekonała żeby więcej nie pisać z Tobą na temat tego opowiadania.. Tak, zdecydowanie gdzieś to zgłoszę!
      Mimo wszystkich obelg, tego, że moja skromna osoba ZBIERA SIĘ Z PODŁOGI dziękuję i mam nadzieje, że wrócisz do swojego opowiadania żebym i ja mogła posłodzić!

      Usuń
    2. Nauczyciele na to nie zasługują! XD
      Ależ to jest krytyka!
      Wierz mi, że ja też byłabym niezadowolona.
      Oh, ja to wiem i Ty to wiesz, że i tak będziesz ze mną pisała xD. Więc nie okłamuj tutaj nikogo!
      Wrócę! Jak tylko wyjdę na prostą! Albo po prostu w sobotę :3

      Usuń
    3. Może spróbuj - zamiast się uczyć xD
      Dobra, dobra, nie nadwyrężaj mojej życzliwości!
      Okej, trzymam za słowo!

      Usuń
    4. To brzmi jak plan B!
      Nie nadwyrężam.. przynajmniej jeszcze <3

      Usuń
  7. Dopiero przed chwilą trafiłam na Twojego bloga. Przeczytałam całość od początku, niektóre momenty po kilka razy. Muszę przyznać, że jest to najlepsze Sevmione jakie czytałam. Miałam ochotę płakać przy tym rozdziale, naprawdę. Tyle emocji. Dodałam sobie link do tego bloga do zakładek i co chwilę będę sprawdzać czy nie ma już przypadkiem następnego rozdziału. Jestem pod wrażeniem. Świetna historia, wszystko pięknie opisane... Uwielbiam Twojego bloga. Tak się składa, że ja też piszę, wprawdzie nie o Severusie i Hermionie, a o Percy'm Jacksonie. To opowiadanie zasłużyło sobie u mnie na miejsce w zakładce ,,polecane'' ☺.
    Jeszcze raz powtarzam: świetny blog. Życzę dużo weny i czekam niecierpliwie na następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, bardzo dziękuję! Bardzo miło mi, że tak przyciągnęło Twoją uwagę! <3
      Zapraszam do siebie również na Panaceum - tam dopiero dwa rozdziały :)
      Chętnie zajrzę do Ciebie jak tylko znajdę chwilę wolnego! Percy Jackson też świetna postać! :3
      Dziękuję bardzo! <3

      Usuń
    2. Właśnie przeczytałam dwa rozdziały na Twoim drugim blogu. Zapowiada się naprawdę ciekawie ☺.

      Usuń
  8. No nie... Poleciały mi zły, niby wiem że na pewno się pogodzą to emocje które są w Tym rozdziale są niesamowite. Wręcz poczułam smutek wściekłość rozgoryczenie Hermiony i wątpliwość, złość, ba nawet smutek od Severusa. Ah jak oni do siebie pasują. Uwielbiam cię.

    OdpowiedzUsuń