Tak sobie myślę, że oddałabym wszystkie słodycze świata (no może poza moimi zapasami) za zmieniacz czasu Miony *.* Moja doba jest zdecydowanie za krótka na pisanie/naukę/jedzenie/zajęcia/odpoczynek/sen, a gdzie tu jeszcze ogarnąć dom? Wyjść do kina? ECH.
Koniec użalania się i zapraszam!
____________________________________________________________
Rozdział 29
Cholera - to jedno słowo przyszło jej na
myśl, gdy spojrzała na okładkę książki, której niektóre strony były wydarte.
Ktoś najwyraźniej nie chciał aby informacje z niej dotarły do kogokolwiek. A
znała tylko jedną osobę, która chciałaby zatuszować swoje zbrodnie i usunąć je
z książki z biblioteki – Tom Riddle. To musiała być jakaś wskazówka, ale
przewertowała ją od lewej do prawej, od prawej do lewej, z góry na dół i nie
znalazła absolutnie NIC co miałoby jakieś znaczenie. Poza brakującymi stronami.
Ale skąd miała niby wziąć drugi egzemplarz, co? W dziale ksiąg zakazanych to
był jedyny, a w prywatnych zbiorach.. jego,
nie znalazła takiej. Usiadła na łóżku, wzdychając. Pozostało jej udać się na
Pokątną, ale wcale nie paliła się do tego. Biorąc pod uwagę wszystko co pisał
Prorok Codzienny (zamawiała prenumeratę) wcale nie działo się dobrze w świecie
czarodziei. Śmierciożercy wszystkim dawali się we znaki, a ulica Pokątna była
jednym z tych miejsc. Ale znowu tylko tam mogła odnaleźć to czego szuka..
Zignorowała to dziwne uczucie w brzuchu, które pojawiło się, gdy tylko uświadomiła sobie KTO jest jednym ze śmierciożerców. Nie, nie, ignorujemy jego istnienie – pamiętaj! – przypomniała sobie i wrzuciła książkę do torebki. No nic – będzie musiała wybrać się w podróż.
Zignorowała to dziwne uczucie w brzuchu, które pojawiło się, gdy tylko uświadomiła sobie KTO jest jednym ze śmierciożerców. Nie, nie, ignorujemy jego istnienie – pamiętaj! – przypomniała sobie i wrzuciła książkę do torebki. No nic – będzie musiała wybrać się w podróż.
Narzuciła na
siebie kaptur przed wejściem do Dziurawego Kotła. Ostatnie czego chciała to
zostać rozpoznaną. Jakby nie patrzeć wciąż była poszukiwana. Jej nazwisko
widniało na liście mugolaków do odstrzału. Nawet w Proroku Codziennym mogła
przy każdym numerze oglądać swoją twarz na ostatniej stronie. Zresztą – nie
tylko swoją, bo widniały tam wizerunki wielu uczniów Hogwartu.
Weszła do środka, zaciskając palce na różdżce. Większość stolików była pusta, a przy kilku siedzieli sędziwi czarodzieje z kuflami piw i innych trunków w dłoni. Barman polerował szklankę i nawet nie zwrócił uwagi na nią, za co była mu niezwykle wdzięczna. Odetchnęła z ulgą, gdy przeszła niezauważona przez nikogo i stanęła przed ścianą, w którą stuknęła kilka razy różdżką.
Cegły rozsunęły się, tworząc coś w rodzaju łuku. Przeszła przez niego i znalazła się na brudnej, opuszczonej ulicy, a wejście za nią na powrót stało się gładką ścianą.
- No.. to nie wygląda dobrze. – pomyślała, rozglądając się smutno. Prawie wszystkie lokale były zamknięte. Potłuczone szło okien walało się po chodniku, a szyldy reklamowe leżały połamane albo wisiały na ostatnich zawiasach. Ruszyła niepewnie przed siebie. O dziwo wciąż włóczyli się tutaj ludzie, chociaż każdy z nich spieszył się i nie rozglądał na innych.
Westchnęła zrezygnowana. Świetnie i niby jak teraz ma odnaleźć tą przeklętą książkę, co?
Obrzuciła krótkim spojrzeniem sklep pana Olivander’a, który jak inne wokół był zamknięty. A raczej zdewastowany.. Przypomniała sobie pierwszy raz, gdy przybyła tutaj z rodzicami po tym jak dostała list i mimowolnie uśmiechnęła się na to wspomnienie. I pomyśleć, że to było ponad sześć lat temu. Och jaka była zachwycona, gdy dostała list! Taka zniecierpliwiona, czytała już Historię Hogwartu nim nadeszła pora wyjazdu. Musiała czekać prawie rok, ale każdy dzień poświęcała na studiowanie świata magii. I co teraz z niego pozostało? Smutek, rozpacz i strach.
Nie spodziewała się, że Księgarnia Esy i Floresy będzie otwarta, ale miała cichą nadzieję, która się rozwiała, gdy tylko stanęła przed wybitymi oknami lokalu, a w środku wiało pustką. No i na próżno ryzykowała swoją podróż tutaj. Przekonała się chociaż, że raz Prorok Codzienny nie kłamał.
Zimny wiatr zerwał jej kaptur z głowy. Rozejrzała się w panice, próbując naciągnąć go z powrotem na głowę, ale porywisty powiew ściągał go i tak w kółko. Sapnęła zirytowana i pozwoliła opaść kapturowi na plecy. Ściągnęła rozwiane włosy gumką i dopiero wtedy zorientowała się, że ktoś na nią patrzy.
- O cholera – zaklęła, gdy dyskretnie obejrzała się w boczną uliczkę. I to nie byle kto się jej przyglądał.
Trzech rosłych mężczyzn stało z wyciągniętymi różdżkami i wyglądali na naprawdę zadowolonych. Czekała ich nagroda, bo nie było szans aby im uciekła.
- Proszę, proszę. Wystarczyło poczekać aż ptaszek wyfrunie z gniazdka. – Jeden ze szmalcowników uśmiechnął się paskudnie, ukazując spore braki w uzębieniu.
Nie miała kogo błagać o pomoc, bo została całkowicie sama. Sama ona i ich trzech. Wyciągnęła różdżkę z kieszeni i wymierzyła w nich.
- Patrzcie! Szlama chce się bronić! – Ryknęli gromkim śmiechem, a Hermiona nie czekając na atak z ich strony, rzuciła zaklęcie.
- Expeliarmus!
Złapała różdżkę jednego z nich, a ten wściekły ruszył w jej stronę. Nie ociągała się. Odwróciła się na pięcie i biegła co sił w nogach. Adrenalina buzowała w jej żyłach, dodając siły i prędkości. Ale gdzie miała uciec? Nie było szansy..
- Musisz tylko przejść przez ścianę.. – pomyślała i skręciła w lewo z nadzieją, że może natknie się na pomoc..
Głośny świst ją ogłuszył, potknęła się i upadła, zdzierając przy tym kolana. Łzy zalśniły w jej oczach. Merlinie, przecież to nie do wiary! Tyle przeżyła, tyle razy oszukała śmierć.. Nie mogła teraz zginąć z ich rąk! Nie mogła pozwolić żeby ją zabrali..
Pomimo bólu w nogach, przeszła na czworakach do miejsca, w którym leżała jej różdżka i odwróciła się, mierząc nią w przeciwników.
- Zwiążcie ją i zabierzcie różdżkę. – Ruszyli w jej stronę i do licha, odbijali każde zaklęcie które ku nim posyłała! Chciała krzyczeć, ale nie mogła. Nie mogła dać im przecież tej satysfakcji.
Próbowali wyrwać jej z dłoni różdżkę, ale dźgnęła jednego z nich łokciem w żebra. Cofnął się, ale drugi podniósł ją na nogi. Szamotała się w jego objęciach. Merlinie pomóż mi! – krzyczała w myślach, gdy wyrwali jej różdżkę i wsunęli do kieszeni.
- Stój spokojnie dziewucho. – Warknął, ale nie zamierzała. Próbowała go kopnąć, uderzyć łokciem, ale nagle poczuła się tak oszołomiona.. Krew napłynęła jej do ust, a twarz bolała niemiłosiernie, gdy jeden z nich przyłożył jej z ogromną siłą pięścią. Czuła się zamroczona i nie wiedziała co się dzieje..
Opadła na ziemię i patrzyła na mężczyzn, których nagle zrobiło się czterech.. Przetarła oczy, próbując wyostrzyć wzrok, ale coś było nie tak..
Ktoś zbliżał się do niej i odruchowo zaczęła się cofać pod ścianę.
- Wstawaj Granger! – Ryknął, podnosząc ją z ziemi. Poczuła jak wsuwa jej różdżkę w dłoń. Starała się złapać oddech, ale głos, który usłyszała.. Nie, przecież to niemożliwe! Poznałaby go wszędzie.
- Ma.. Malfoy? – Zapytała niedowierzając, gdy w końcu odzyskała wzrok. Blondyn rzucał niespokojne spojrzenia za siebie i wyglądał na spanikowanego.
- Spadamy stąd Granger. – Warknął i chwycił ją za nadgarstek. Była zbyt zaskoczona żeby oponować. Bo co u diabła robił na Pokątnej Draco Malfoy i dlaczego u licha ją ratował?!
Weszła do środka, zaciskając palce na różdżce. Większość stolików była pusta, a przy kilku siedzieli sędziwi czarodzieje z kuflami piw i innych trunków w dłoni. Barman polerował szklankę i nawet nie zwrócił uwagi na nią, za co była mu niezwykle wdzięczna. Odetchnęła z ulgą, gdy przeszła niezauważona przez nikogo i stanęła przed ścianą, w którą stuknęła kilka razy różdżką.
Cegły rozsunęły się, tworząc coś w rodzaju łuku. Przeszła przez niego i znalazła się na brudnej, opuszczonej ulicy, a wejście za nią na powrót stało się gładką ścianą.
- No.. to nie wygląda dobrze. – pomyślała, rozglądając się smutno. Prawie wszystkie lokale były zamknięte. Potłuczone szło okien walało się po chodniku, a szyldy reklamowe leżały połamane albo wisiały na ostatnich zawiasach. Ruszyła niepewnie przed siebie. O dziwo wciąż włóczyli się tutaj ludzie, chociaż każdy z nich spieszył się i nie rozglądał na innych.
Westchnęła zrezygnowana. Świetnie i niby jak teraz ma odnaleźć tą przeklętą książkę, co?
Obrzuciła krótkim spojrzeniem sklep pana Olivander’a, który jak inne wokół był zamknięty. A raczej zdewastowany.. Przypomniała sobie pierwszy raz, gdy przybyła tutaj z rodzicami po tym jak dostała list i mimowolnie uśmiechnęła się na to wspomnienie. I pomyśleć, że to było ponad sześć lat temu. Och jaka była zachwycona, gdy dostała list! Taka zniecierpliwiona, czytała już Historię Hogwartu nim nadeszła pora wyjazdu. Musiała czekać prawie rok, ale każdy dzień poświęcała na studiowanie świata magii. I co teraz z niego pozostało? Smutek, rozpacz i strach.
Nie spodziewała się, że Księgarnia Esy i Floresy będzie otwarta, ale miała cichą nadzieję, która się rozwiała, gdy tylko stanęła przed wybitymi oknami lokalu, a w środku wiało pustką. No i na próżno ryzykowała swoją podróż tutaj. Przekonała się chociaż, że raz Prorok Codzienny nie kłamał.
Zimny wiatr zerwał jej kaptur z głowy. Rozejrzała się w panice, próbując naciągnąć go z powrotem na głowę, ale porywisty powiew ściągał go i tak w kółko. Sapnęła zirytowana i pozwoliła opaść kapturowi na plecy. Ściągnęła rozwiane włosy gumką i dopiero wtedy zorientowała się, że ktoś na nią patrzy.
- O cholera – zaklęła, gdy dyskretnie obejrzała się w boczną uliczkę. I to nie byle kto się jej przyglądał.
Trzech rosłych mężczyzn stało z wyciągniętymi różdżkami i wyglądali na naprawdę zadowolonych. Czekała ich nagroda, bo nie było szans aby im uciekła.
- Proszę, proszę. Wystarczyło poczekać aż ptaszek wyfrunie z gniazdka. – Jeden ze szmalcowników uśmiechnął się paskudnie, ukazując spore braki w uzębieniu.
Nie miała kogo błagać o pomoc, bo została całkowicie sama. Sama ona i ich trzech. Wyciągnęła różdżkę z kieszeni i wymierzyła w nich.
- Patrzcie! Szlama chce się bronić! – Ryknęli gromkim śmiechem, a Hermiona nie czekając na atak z ich strony, rzuciła zaklęcie.
- Expeliarmus!
Złapała różdżkę jednego z nich, a ten wściekły ruszył w jej stronę. Nie ociągała się. Odwróciła się na pięcie i biegła co sił w nogach. Adrenalina buzowała w jej żyłach, dodając siły i prędkości. Ale gdzie miała uciec? Nie było szansy..
- Musisz tylko przejść przez ścianę.. – pomyślała i skręciła w lewo z nadzieją, że może natknie się na pomoc..
Głośny świst ją ogłuszył, potknęła się i upadła, zdzierając przy tym kolana. Łzy zalśniły w jej oczach. Merlinie, przecież to nie do wiary! Tyle przeżyła, tyle razy oszukała śmierć.. Nie mogła teraz zginąć z ich rąk! Nie mogła pozwolić żeby ją zabrali..
Pomimo bólu w nogach, przeszła na czworakach do miejsca, w którym leżała jej różdżka i odwróciła się, mierząc nią w przeciwników.
- Zwiążcie ją i zabierzcie różdżkę. – Ruszyli w jej stronę i do licha, odbijali każde zaklęcie które ku nim posyłała! Chciała krzyczeć, ale nie mogła. Nie mogła dać im przecież tej satysfakcji.
Próbowali wyrwać jej z dłoni różdżkę, ale dźgnęła jednego z nich łokciem w żebra. Cofnął się, ale drugi podniósł ją na nogi. Szamotała się w jego objęciach. Merlinie pomóż mi! – krzyczała w myślach, gdy wyrwali jej różdżkę i wsunęli do kieszeni.
- Stój spokojnie dziewucho. – Warknął, ale nie zamierzała. Próbowała go kopnąć, uderzyć łokciem, ale nagle poczuła się tak oszołomiona.. Krew napłynęła jej do ust, a twarz bolała niemiłosiernie, gdy jeden z nich przyłożył jej z ogromną siłą pięścią. Czuła się zamroczona i nie wiedziała co się dzieje..
Opadła na ziemię i patrzyła na mężczyzn, których nagle zrobiło się czterech.. Przetarła oczy, próbując wyostrzyć wzrok, ale coś było nie tak..
Ktoś zbliżał się do niej i odruchowo zaczęła się cofać pod ścianę.
- Wstawaj Granger! – Ryknął, podnosząc ją z ziemi. Poczuła jak wsuwa jej różdżkę w dłoń. Starała się złapać oddech, ale głos, który usłyszała.. Nie, przecież to niemożliwe! Poznałaby go wszędzie.
- Ma.. Malfoy? – Zapytała niedowierzając, gdy w końcu odzyskała wzrok. Blondyn rzucał niespokojne spojrzenia za siebie i wyglądał na spanikowanego.
- Spadamy stąd Granger. – Warknął i chwycił ją za nadgarstek. Była zbyt zaskoczona żeby oponować. Bo co u diabła robił na Pokątnej Draco Malfoy i dlaczego u licha ją ratował?!
Wyszli przez
Dziurawy Kocioł i dopiero, gdy przeszli jeszcze kilkaset metrów, zatrzymała się
gwałtownie.
- Czego chcesz? – Zapytała mierząc go wzrokiem i wyciągnęła różdżkę przed siebie.
- Uspokój się – rozejrzał się niespokojnie i westchnął – wszystko ci wyjaśnię tylko chodźmy w jakieś bezpieczniejsze miejsce.
- Jasne, i mam tak po prostu ci zaufać?
- A widzisz inne wyjście?
Patrzyła na niego przez chwilę, analizując. Uratował ją. Kolejny raz. A to było.. niespotykane i tym razem miała pewność, że jej pomógł. Skinęła głową. Musiała spróbować. Co miała do stracenia poza swoim marnym życiem?
- Chodź. – Pociągnęła go za rękaw i skręcili w ciemną uliczkę. – Pójdziemy do mnie. - Może to nie było mądre posunięcie, ale od jakiegoś bezpieczeństwo stało się jej zupełnie obojętne..
Nim zdążył odpowiedzieć, przestrzeń wessała ich w siebie i już po kilku sekundach stali przed niedużym domkiem. Malfoy rozejrzał się niespokojnie, ale gdy weszli do środka i na powrót nałożyła zaklęcia ochronne, odetchnął i oparł się o ścianę. Wyglądał na zmęczonego i strapionego, ale nie zamierzała dać się zwieść. Wyciągnęła różdżkę i podeszła do niego zwierzęcym krokiem.
- Teraz gadaj. Śledziłeś mnie?
- Tak. – Zamrugała. Takiej odpowiedzi się nie spodziewała, bo była pewna, że zacznie kręcić i wymyślać. A on patrzył jej prosto w oczy.
- Dlaczego? – zapytała, starając się utrzymać obojętną twarz.
- Bo Snape mnie o to prosił.
Cofnęła się. Cofnęła i wpadła na ścianę, a ręka opadła jej luźno koło biodra. Przełknęła ślinę, zagryzając mocno wargę. Patrzył na nią dziwnie.. ale wiedział. Dostrzegła zrozumienie w jego oczach, chociaż uśmiechnął się złośliwie.
- Wiedziałem, że to cię przekona. – Powiedział i westchnął ciężko. – Już w Hogwarcie chciał żebym miał na ciebie oko. Byłem mu to winien.
Zatkało ją. Dosłownie zatkało, bo wpatrywała się w niego z otwartą buzią i nie potrafiła nawet określić uczuć, które ją wypełniły.
Martwił się o nią. Pamiętał. Merlinie, on nadal się o nią troszczył! I chociaż pragnęła żeby to on stał przed nią, żeby to on ją chronił.. poczuła ponownie nadzieję, która rozpaliła się w niej na dobre.
- Więc.. więc nie ześwirowałam myśląc, że ktoś mnie obserwuje, tak? To byłeś ty!
- Tak – skinął głową – nie chciałem żebyś się dowiedziała. Zresztą, on też nie chciał.
- Dlaczego? Przecież nienawidzisz szlam i wszystkiego co ma związek z mugolami..
Westchnął i zamknął oczy nim odpowiedział.
- Gdy zostajesz śmierciożercą, gdy wszystko co cię otacza to śmierć, cierpienie i nienawiść, nagle okazuje się, że wcale taki nie chcesz być – otworzył oczy, w których zamigotał smutek – nie twierdzę, że.. że jestem dobry. Nie, robiłem potworne rzeczy. Ale.. ale uświadomiłem sobie, że to już nie jest gnębienie ciebie, Weasley’a i Potter’a.. Nie - to było czyste zło. Nie chciałem stać się mordercą. Gdy Czarny Pan.. gdy wydał mi rozkaz i miałem zabić Dumbledore’a.. Wiedziałem, wiedziałem, że będę zgubiony! – miała wrażenie, że zaraz się rozklei, ale Draco nabrał powietrza i spojrzał na nią twardo. – Wtedy Snape przyszedł do mnie.. Przyszedł i powiedział, że nie muszę tego robić. Że to powinno być jego zadanie i.. i on wykona je za mnie.
Serce waliło jej tak mocno, że słyszała je w ciszy, która zapadła między nimi. Chronił Malfoy’a.. Chronił ich wszystkich. Ale czemu jej nie powiedział..? Przecież kochała go całym swoim sercem, była gotowa poświęcić wszystko.. Dlaczego jej po prostu nie zaufał?
- Czemu jesteś tu teraz? – zapytała, chowając różdżkę do kieszeni. Uwierzyła mu. Co innego mogła uczynić?
- Bo.. kiedy Snape zabił Dumbledore’a.. Wróciliśmy na dwór, a.. a Czarny Pan się wściekł. Uznał, że jestem zdrajcą, że jestem słaby. Wyrzucił mnie.. – zadrżał mówiąc co – i urządził śmierciożercom polowanie.. Kto pierwszy mnie dorwie ten dostanie nagrodę.
Hermiona była wdzięczna za półmrok, który panował w korytarzu. Nie chciała żeby widział współczucie, którego nie potrafiła zatuszować. Chociaż tyle lat się nienawidzili to wiedziała aż za dobrze jak to jest zostać odrzuconą przez jedyną rodzinę jaką masz..
- Przez ostatnie trzy miesiące ukrywałem się, ale zarazem starałem się mieć cię na oku i..
- Czemu wciąż mnie pilnowałeś?
- A co innego miałem robić? Nie wiedziałem gdzie mieszkasz, tylko tyle, że nie w Norze. Dopiero kiedy zjawiłaś się na Pokątnej znalazłem cię.
- Dziękuję. – powiedziała, uśmiechając się lekko. W końcu jakby nie patrzeć uratował jej życie..
- Daj spokój Granger. I tak już długo byliśmy wrogami, a jak się okazuje.. Nie nadaję się do bycia aż takim potworem.
- Dobrze wiedzieć. – mruknęła i przeszła do kuchni, a on ruszył za nią. – Co teraz zrobisz?
- Nie wiem.. Polują na mnie tak samo jak na ciebie.
- Zostań tu jeśli chcesz. – Zaklęła w myślach. Cholera, przecież wcale nie chciała tego powiedzieć! Ale stało się.. Spojrzała na niego, a on uśmiechał się lekko i pierwszy raz dostrzegła w nim.. chłopaka. Zwykłego nastolatka, któremu od dziecka rodzice wpajali nienawiść. Był okropny, zasługiwał na pogardę. Ale z drugiej strony czy to była jego wina? Nie. Przez tyle lat otoczony był przez cierpienie, śmierć, nie dostał ani odrobiny miłości, zrozumienia.. Więc stał się takim jak od niego oczekiwano. A gdy chciał pójść własną drogą.. Odtrącili go. Nie umiał być dobry, nie umiał kochać, ale widziała, że starał się.
Dlatego uśmiechnęła się i wyciągnęła do niego rękę.
- Hermiona Granger. Miło mi.
Parsknął śmiechem, ale skinął głową i ścisnął jej dłoń.
- Draco Malfoy. Przyjemność po mojej stronie.
Patrzyli przez chwilę na siebie i nie mogła uwierzyć, że drugi raz w tym roku odnalazła sojusznika tam gdzie nigdy by go nie szukała.
- Czego chcesz? – Zapytała mierząc go wzrokiem i wyciągnęła różdżkę przed siebie.
- Uspokój się – rozejrzał się niespokojnie i westchnął – wszystko ci wyjaśnię tylko chodźmy w jakieś bezpieczniejsze miejsce.
- Jasne, i mam tak po prostu ci zaufać?
- A widzisz inne wyjście?
Patrzyła na niego przez chwilę, analizując. Uratował ją. Kolejny raz. A to było.. niespotykane i tym razem miała pewność, że jej pomógł. Skinęła głową. Musiała spróbować. Co miała do stracenia poza swoim marnym życiem?
- Chodź. – Pociągnęła go za rękaw i skręcili w ciemną uliczkę. – Pójdziemy do mnie. - Może to nie było mądre posunięcie, ale od jakiegoś bezpieczeństwo stało się jej zupełnie obojętne..
Nim zdążył odpowiedzieć, przestrzeń wessała ich w siebie i już po kilku sekundach stali przed niedużym domkiem. Malfoy rozejrzał się niespokojnie, ale gdy weszli do środka i na powrót nałożyła zaklęcia ochronne, odetchnął i oparł się o ścianę. Wyglądał na zmęczonego i strapionego, ale nie zamierzała dać się zwieść. Wyciągnęła różdżkę i podeszła do niego zwierzęcym krokiem.
- Teraz gadaj. Śledziłeś mnie?
- Tak. – Zamrugała. Takiej odpowiedzi się nie spodziewała, bo była pewna, że zacznie kręcić i wymyślać. A on patrzył jej prosto w oczy.
- Dlaczego? – zapytała, starając się utrzymać obojętną twarz.
- Bo Snape mnie o to prosił.
Cofnęła się. Cofnęła i wpadła na ścianę, a ręka opadła jej luźno koło biodra. Przełknęła ślinę, zagryzając mocno wargę. Patrzył na nią dziwnie.. ale wiedział. Dostrzegła zrozumienie w jego oczach, chociaż uśmiechnął się złośliwie.
- Wiedziałem, że to cię przekona. – Powiedział i westchnął ciężko. – Już w Hogwarcie chciał żebym miał na ciebie oko. Byłem mu to winien.
Zatkało ją. Dosłownie zatkało, bo wpatrywała się w niego z otwartą buzią i nie potrafiła nawet określić uczuć, które ją wypełniły.
Martwił się o nią. Pamiętał. Merlinie, on nadal się o nią troszczył! I chociaż pragnęła żeby to on stał przed nią, żeby to on ją chronił.. poczuła ponownie nadzieję, która rozpaliła się w niej na dobre.
- Więc.. więc nie ześwirowałam myśląc, że ktoś mnie obserwuje, tak? To byłeś ty!
- Tak – skinął głową – nie chciałem żebyś się dowiedziała. Zresztą, on też nie chciał.
- Dlaczego? Przecież nienawidzisz szlam i wszystkiego co ma związek z mugolami..
Westchnął i zamknął oczy nim odpowiedział.
- Gdy zostajesz śmierciożercą, gdy wszystko co cię otacza to śmierć, cierpienie i nienawiść, nagle okazuje się, że wcale taki nie chcesz być – otworzył oczy, w których zamigotał smutek – nie twierdzę, że.. że jestem dobry. Nie, robiłem potworne rzeczy. Ale.. ale uświadomiłem sobie, że to już nie jest gnębienie ciebie, Weasley’a i Potter’a.. Nie - to było czyste zło. Nie chciałem stać się mordercą. Gdy Czarny Pan.. gdy wydał mi rozkaz i miałem zabić Dumbledore’a.. Wiedziałem, wiedziałem, że będę zgubiony! – miała wrażenie, że zaraz się rozklei, ale Draco nabrał powietrza i spojrzał na nią twardo. – Wtedy Snape przyszedł do mnie.. Przyszedł i powiedział, że nie muszę tego robić. Że to powinno być jego zadanie i.. i on wykona je za mnie.
Serce waliło jej tak mocno, że słyszała je w ciszy, która zapadła między nimi. Chronił Malfoy’a.. Chronił ich wszystkich. Ale czemu jej nie powiedział..? Przecież kochała go całym swoim sercem, była gotowa poświęcić wszystko.. Dlaczego jej po prostu nie zaufał?
- Czemu jesteś tu teraz? – zapytała, chowając różdżkę do kieszeni. Uwierzyła mu. Co innego mogła uczynić?
- Bo.. kiedy Snape zabił Dumbledore’a.. Wróciliśmy na dwór, a.. a Czarny Pan się wściekł. Uznał, że jestem zdrajcą, że jestem słaby. Wyrzucił mnie.. – zadrżał mówiąc co – i urządził śmierciożercom polowanie.. Kto pierwszy mnie dorwie ten dostanie nagrodę.
Hermiona była wdzięczna za półmrok, który panował w korytarzu. Nie chciała żeby widział współczucie, którego nie potrafiła zatuszować. Chociaż tyle lat się nienawidzili to wiedziała aż za dobrze jak to jest zostać odrzuconą przez jedyną rodzinę jaką masz..
- Przez ostatnie trzy miesiące ukrywałem się, ale zarazem starałem się mieć cię na oku i..
- Czemu wciąż mnie pilnowałeś?
- A co innego miałem robić? Nie wiedziałem gdzie mieszkasz, tylko tyle, że nie w Norze. Dopiero kiedy zjawiłaś się na Pokątnej znalazłem cię.
- Dziękuję. – powiedziała, uśmiechając się lekko. W końcu jakby nie patrzeć uratował jej życie..
- Daj spokój Granger. I tak już długo byliśmy wrogami, a jak się okazuje.. Nie nadaję się do bycia aż takim potworem.
- Dobrze wiedzieć. – mruknęła i przeszła do kuchni, a on ruszył za nią. – Co teraz zrobisz?
- Nie wiem.. Polują na mnie tak samo jak na ciebie.
- Zostań tu jeśli chcesz. – Zaklęła w myślach. Cholera, przecież wcale nie chciała tego powiedzieć! Ale stało się.. Spojrzała na niego, a on uśmiechał się lekko i pierwszy raz dostrzegła w nim.. chłopaka. Zwykłego nastolatka, któremu od dziecka rodzice wpajali nienawiść. Był okropny, zasługiwał na pogardę. Ale z drugiej strony czy to była jego wina? Nie. Przez tyle lat otoczony był przez cierpienie, śmierć, nie dostał ani odrobiny miłości, zrozumienia.. Więc stał się takim jak od niego oczekiwano. A gdy chciał pójść własną drogą.. Odtrącili go. Nie umiał być dobry, nie umiał kochać, ale widziała, że starał się.
Dlatego uśmiechnęła się i wyciągnęła do niego rękę.
- Hermiona Granger. Miło mi.
Parsknął śmiechem, ale skinął głową i ścisnął jej dłoń.
- Draco Malfoy. Przyjemność po mojej stronie.
Patrzyli przez chwilę na siebie i nie mogła uwierzyć, że drugi raz w tym roku odnalazła sojusznika tam gdzie nigdy by go nie szukała.
***
- Draco!
Ściągnij nogi z tej kanapy, chciałabym tu usiąść do cholery! – zmierzyła go
wzrokiem, a chłopak z ciężkim westchnięciem zsunął nogi i przesunął się. Zajęła
miejsce obok niego i otworzyła książkę.
- Po co znowu to czytasz?
- Bo jestem pewna, że jest u jakaś wskazówka..
- Tak, na pewno wyrwane strony odbiły się tutaj.
Obrzuciła go krótkim spojrzeniem. Tak właśnie wyglądało życie pod jednym dachem z Draconem Malfoy’em, który okazał się nie być takim draniem za jakiego zawsze go uważała. Przez ostatnie tygodnie nie zrobił niczego by stracić jej zaufanie – przeciwnie. Okazał się być prawdziwą podporą w złych momentach.. Nie mówił za wiele. Właściwie to rzadko rozmawiali, ale gdy krzątała się nocą po domu, nie mogąc zasnąć, udawał, że też nie może spać i siedzieli w ciszy przy kubku herbaty. Wiedziała, że tak naprawdę chciał dotrzymać jej towarzystwa, bo gdy myślał, że nie patrzy, ziewał i z trudem utrzymywał otwarte oczy. To było dziwne mieć kogoś takiego.. Tym bardziej, że przez ostatnie lata nienawidzili się. Najbardziej była mu jednak wdzięczna za to, że nie wspominał choćby słowem o.. o nim. Chociaż poczuła się lżej na myśl, że wciąż się o nią troszczy, to jej entuzjazm nieco przygasł, gdy uświadomiła sobie, że prosił o to Malfoy’a kilka miesięcy temu. A jakby nie patrzeć wciąż nie wrócił, nie odezwał się.. Skoro więc sam się nie pofatygował to mógł się wypchać.
- Człowiek małej wiary.
- Odezwała się wierząca w coś więcej niż słowa na kartkach.
- Dupek z ciebie, wiesz Draco?
- Słyszałem to już. Wymyśl coś nowego. – odprowadziła go wzrokiem, gdy wszedł do kuchni i uśmiechnęła się do siebie. Dopóki się tutaj nie zjawił nie sądziła, że tak jej brakuje towarzystwa. Ginny wpadała od czasu do czasu, ale wciąż nie zbyt często, a poza tym dystans jaki pojawił się między nimi zadawał kolejny ból. A przy Draco nie czuła tego. Byli po prostu współlokatorami, dwójką ludzi, którzy skrywali własne sekrety i izolowali się od świata, który nie chciał ich obecności. Stali się wyrzutkami.
Na prośbę Malfoy’a nie poinformowała nikogo, że się u niej ukrywa. Zresztą – kogo to obchodziło? Nie dostawała żadnych wiadomości od Zakonu, nie miała zielonego pojęcia co się dzieje w świecie poza tym co czytała w Proroku Codzienny. Ale nie przeszkadzało jej to. Prawdę mówiąc to łapała się na tym, że ma gdzieś co się dzieje, bo była nieszczęśliwa i tylko to ją obchodziło. Znowu były dni, gdy nie mogła się oderwać od myśli, że musi coś zrobić, że jest taka niepotrzebna..
- Nie sądziłem, że to mugolskie żarcie może być takie dobre.. – powiedział wychodząc z kuchni i wepchnął do ust kolejny kawałek pizzy, która miała już ze dwa dni.
- A ja nie sądziłam, że taki arystokrata ma maniery Ron’a.. – rzuciła krzywiąc się, ale westchnęła na wspomnienie przyjaciela.
- Mówiłem ci już, że Potter i Weasley to prawdziwi kretyni?
- Tak, z jakieś.. milion razy?
- Och jestem pewny, że aż tyle nie rozmawiamy.
Uśmiechnęła się.
- Nie tęsknisz za domem? – Spiął się i odłożył pizzę na stół. Nawet nie skomentowała, że nie użył do tego talerza, bo przywykła do bałaganu jaki robił.
- Sam nie wiem.. Moja rodzina raczej nie wyglądała jak twoja. – Wzruszył ramionami, rozsiadając się wygodnie. – Rodzice nie traktowali mnie jak ukochanego dziecka, a raczej jak przykry obowiązek. To znaczy.. ja wiem, że matka mnie ko..kocha, ale raczej nie okazywała tego wylewnie.
- Przykro mi.
- A mi nie. Nie znam innego życia i prawdę mówiąc jesteś chyba jedyną osobą, która rozmawia ze mną bo chce, a nie dlatego że powinna.
- Nie powiedziałam wcale, że chcę, ale jak widać nie mam zbyt wielkiego wyboru. – Posłała mu wredny uśmiech, a on uniósł brew.
- Czasami myślę, że za dużo czasu spędzałaś, ze Snape’m.
Cały jej dobry humor prysł. Momentalnie uśmiech z jej twarzy zniknął.
- Cholera. Nie chciałem Granger.. – mruknął, ale było za późno.
Wstała z miejsca i powędrowała bez słowa na schody, po czym zniknęła w swoim pokoju.
- Po co znowu to czytasz?
- Bo jestem pewna, że jest u jakaś wskazówka..
- Tak, na pewno wyrwane strony odbiły się tutaj.
Obrzuciła go krótkim spojrzeniem. Tak właśnie wyglądało życie pod jednym dachem z Draconem Malfoy’em, który okazał się nie być takim draniem za jakiego zawsze go uważała. Przez ostatnie tygodnie nie zrobił niczego by stracić jej zaufanie – przeciwnie. Okazał się być prawdziwą podporą w złych momentach.. Nie mówił za wiele. Właściwie to rzadko rozmawiali, ale gdy krzątała się nocą po domu, nie mogąc zasnąć, udawał, że też nie może spać i siedzieli w ciszy przy kubku herbaty. Wiedziała, że tak naprawdę chciał dotrzymać jej towarzystwa, bo gdy myślał, że nie patrzy, ziewał i z trudem utrzymywał otwarte oczy. To było dziwne mieć kogoś takiego.. Tym bardziej, że przez ostatnie lata nienawidzili się. Najbardziej była mu jednak wdzięczna za to, że nie wspominał choćby słowem o.. o nim. Chociaż poczuła się lżej na myśl, że wciąż się o nią troszczy, to jej entuzjazm nieco przygasł, gdy uświadomiła sobie, że prosił o to Malfoy’a kilka miesięcy temu. A jakby nie patrzeć wciąż nie wrócił, nie odezwał się.. Skoro więc sam się nie pofatygował to mógł się wypchać.
- Człowiek małej wiary.
- Odezwała się wierząca w coś więcej niż słowa na kartkach.
- Dupek z ciebie, wiesz Draco?
- Słyszałem to już. Wymyśl coś nowego. – odprowadziła go wzrokiem, gdy wszedł do kuchni i uśmiechnęła się do siebie. Dopóki się tutaj nie zjawił nie sądziła, że tak jej brakuje towarzystwa. Ginny wpadała od czasu do czasu, ale wciąż nie zbyt często, a poza tym dystans jaki pojawił się między nimi zadawał kolejny ból. A przy Draco nie czuła tego. Byli po prostu współlokatorami, dwójką ludzi, którzy skrywali własne sekrety i izolowali się od świata, który nie chciał ich obecności. Stali się wyrzutkami.
Na prośbę Malfoy’a nie poinformowała nikogo, że się u niej ukrywa. Zresztą – kogo to obchodziło? Nie dostawała żadnych wiadomości od Zakonu, nie miała zielonego pojęcia co się dzieje w świecie poza tym co czytała w Proroku Codzienny. Ale nie przeszkadzało jej to. Prawdę mówiąc to łapała się na tym, że ma gdzieś co się dzieje, bo była nieszczęśliwa i tylko to ją obchodziło. Znowu były dni, gdy nie mogła się oderwać od myśli, że musi coś zrobić, że jest taka niepotrzebna..
- Nie sądziłem, że to mugolskie żarcie może być takie dobre.. – powiedział wychodząc z kuchni i wepchnął do ust kolejny kawałek pizzy, która miała już ze dwa dni.
- A ja nie sądziłam, że taki arystokrata ma maniery Ron’a.. – rzuciła krzywiąc się, ale westchnęła na wspomnienie przyjaciela.
- Mówiłem ci już, że Potter i Weasley to prawdziwi kretyni?
- Tak, z jakieś.. milion razy?
- Och jestem pewny, że aż tyle nie rozmawiamy.
Uśmiechnęła się.
- Nie tęsknisz za domem? – Spiął się i odłożył pizzę na stół. Nawet nie skomentowała, że nie użył do tego talerza, bo przywykła do bałaganu jaki robił.
- Sam nie wiem.. Moja rodzina raczej nie wyglądała jak twoja. – Wzruszył ramionami, rozsiadając się wygodnie. – Rodzice nie traktowali mnie jak ukochanego dziecka, a raczej jak przykry obowiązek. To znaczy.. ja wiem, że matka mnie ko..kocha, ale raczej nie okazywała tego wylewnie.
- Przykro mi.
- A mi nie. Nie znam innego życia i prawdę mówiąc jesteś chyba jedyną osobą, która rozmawia ze mną bo chce, a nie dlatego że powinna.
- Nie powiedziałam wcale, że chcę, ale jak widać nie mam zbyt wielkiego wyboru. – Posłała mu wredny uśmiech, a on uniósł brew.
- Czasami myślę, że za dużo czasu spędzałaś, ze Snape’m.
Cały jej dobry humor prysł. Momentalnie uśmiech z jej twarzy zniknął.
- Cholera. Nie chciałem Granger.. – mruknął, ale było za późno.
Wstała z miejsca i powędrowała bez słowa na schody, po czym zniknęła w swoim pokoju.
***
Dni mijały
spokojnie. Kolejne pytanie, które przed nią stanęło to: co z Hogwartem?
Nieubłaganie zbliżał się koniec wakacji. Była już połowa sierpnia i właściwie
to nie wiedziała co dalej zrobić ze swoim życiem. Nie dostała listu jak zawsze,
w Proroku Codziennym też nic nie pisali..
- Będę musiała zapytać Ginny. – powiedziała, siadając przy stole, a Draco postawił przed nią kubek z gorącą czekoladą. Uśmiechnęła się. – Kto by pomyślał, że jesteś takim wybitnym kucharzem?
- Talent. – uśmiechnął się szelmowsko, a po chwili westchnął. – Naprawdę zamierzasz tam wrócić?
- A co mam robić? Przecież muszę skończyć szkołę.. Nie wiem czy dożyję tego dnia, ale.. no nie patrz tak na mnie! Nie wiadomo jak to się skończy a poza tym.. uważaj na ten cholerny gaz!.. poza tym nie chcę siedzieć tutaj i nie robić nic. Może jeśli wrócę do szkoły to..
Przerwał jej głośny huk z salonu. Oboje poderwali się w gotowości, unosząc wysoko różdżki. Kogo licho niesie?!
Weszli do pokoju, w którym stała brudna, potargana i zaskoczona Ginny.
- Co on tu robi?! – Ryknęła, również wyciągając różdżkę. Hermiona podążyła za jej wzrokiem i uświadomiła sobie, że ruda pyta o Malfoy’a. Ach, zapomniała zupełnie, że przecież jest ich wrogiem..
Schowała różdżkę i opuściła rękę Draco, którzy patrzył nieufnie na Weasley’ównę.
- Spokojnie Ginny. On.. mieszka tu.
- CO TAKIEGO?! – Teraz patrzyła na Hermionę z niedowierzaniem i wciąż trzymała wyciągniętą różdżkę.
- Ginny uspokój się – podeszła do niej i stanęła przed jej ręką – schowaj różdżkę to ci wszystko opowiem, dobrze?
Ruda niechętnie schowała różdżkę do kieszeni i patrząc spod byka na Malfoy’a (który trzymał się z dala od niej) usiadła przy stole w kuchni. Spojrzała zaciekawiona na czekoladę, potem znowu na niego, na kubek i w końcu westchnęła.
- Dobra, słucham więc.
Hermiona usiadła obok i spojrzała na Draco, który uniósł ręce i wycofał się, po czym zniknął za drzwiami.
- Nie gorączkuj się tak – westchnęła i zaczęła opowiadać wszystko od początku. Ginny wpatrywała się w nią z niedowierzaniem, wysłuchując historii, ale Hermiona musiała przyznać jej punkt, że nie wstała i nie uciekła z tego domu wariatów. Ruda siedziała gapiąc się w punkt na stole i milczała, gdy ta skończyła opowiadać.
- Hermiona.. – powiedziała w końcu i spojrzała na nią oczami pełnymi łez. – Tak strasznie.. strasznie cię przepraszam. Ja wiem.. Tyle miesięcy.. nie przerywaj mi proszę.. Tyle miesięcy cierpiałaś, byłaś sama i wiem, że powinnam była być przy tobie. Wiem też, że mi tego nie wybaczysz i nie mam prawa tego od ciebie żądać. Ta nienawiść.. śmierć Dumbledore’a.. Tego było za wiele, wiesz? I nie, to mnie nie usprawiedliwia, bo jesteś moją przyjaciółką i moim obowiązkiem było stać u twojego boku, ale spróbuj chociaż mi wybaczyć.. Błagam cię. Harry i Ron.. nie rozmawiam z nimi od powrotu, wiesz? Nie mogę znieść myśli, że skreślili cię tak szybko i..
- Przestań. – Powiedziała, przerywając jej, a łzy płynęły po jej policzkach. – Nie chcę tego słuchać Ginny.. Bo ja nie gniewam się na ciebie. Przepraszam, że odrzuciłam cię wtedy, że robiłam to za każdym razem.. Też byłam zła i nie mam ci czego wybaczać. – uśmiechnęła się smutno i padły sobie w ramiona.
Ktoś chrząknął. Oderwały się od siebie i spojrzały na Malfoy’a, który nieco zmieszany stał w drzwiach.
- Mogę już wejść czy nadal chcesz mnie pozbawić głowy?
- Możesz – warknęła Ginny, ale na jej ustach czaił się lekki uśmiech.
- Draco robi pyszną czekoladę.
- Najlepszą. – pochwalił się, uśmiechając zawadiacko. Przez chwilę Hermiona miała wrażenie, ze patrzą na siebie zbyt intensywnie, ale wtedy Ginny odwróciła od niego głowę i westchnęła.
- Właściwie to.. przyszłam tutaj żeby cię powiadomić o spotkaniu.
- Jakim spotkaniu?
- Zakonu. I.. prosili żebym cię przekonała. To podobno coś ważnego i nie wiem Miona o co chodzi, ale naprawdę na mnie mocno naciskali.
Hermiona zamyśliła się. Wcale nie chciała iść do Nory. Bała się. Bała się kolejny raz zostać odrzuconą. Ale skoro chodziło o Zakon, skoro prosili żeby się zjawiła.. To musiało być naprawdę coś ważnego.
- Dobrze.. przyjdę. – Z trudem zmusiła się do tego i poczuła na sobie wzrok Malfoy’a. Wiedział, że to dla niej trudne. Zdążył już zauważyć, że cierpi przez odrzucenie jakie jej zafundowali. Nic jednak nie powiedział tylko usiadł obok nich.
- Wiem, że to trudne dla ciebie, ale nie ukrywam, że chciałabym żebyś wróciła do nas.. Mama się strasznie martwi o ciebie.
- Ginny, powiedziałam, że przyjdę to przyjdę. – Westchnęła zmęczona. – Kiedy?
- Dziś wieczorem.
- W porządku. Możesz przekazać, że będę o dwudziestej.
- Cieszę się Miona. Tęsknię za tobą.
Uśmiechnęła się lekko i ścisnęła jej dłoń.
- Wiem Ginny. Ja też tęsknię.
- Prześpij się przed, bo wyglądasz jak cień siebie.
- Och wielkie dzięki. – Hermiona skrzywiła się, ale wiedziała, że przyjaciółka ma racje. Nie pamiętała kiedy ostatnio przespała całą noc.
- Będę musiała zapytać Ginny. – powiedziała, siadając przy stole, a Draco postawił przed nią kubek z gorącą czekoladą. Uśmiechnęła się. – Kto by pomyślał, że jesteś takim wybitnym kucharzem?
- Talent. – uśmiechnął się szelmowsko, a po chwili westchnął. – Naprawdę zamierzasz tam wrócić?
- A co mam robić? Przecież muszę skończyć szkołę.. Nie wiem czy dożyję tego dnia, ale.. no nie patrz tak na mnie! Nie wiadomo jak to się skończy a poza tym.. uważaj na ten cholerny gaz!.. poza tym nie chcę siedzieć tutaj i nie robić nic. Może jeśli wrócę do szkoły to..
Przerwał jej głośny huk z salonu. Oboje poderwali się w gotowości, unosząc wysoko różdżki. Kogo licho niesie?!
Weszli do pokoju, w którym stała brudna, potargana i zaskoczona Ginny.
- Co on tu robi?! – Ryknęła, również wyciągając różdżkę. Hermiona podążyła za jej wzrokiem i uświadomiła sobie, że ruda pyta o Malfoy’a. Ach, zapomniała zupełnie, że przecież jest ich wrogiem..
Schowała różdżkę i opuściła rękę Draco, którzy patrzył nieufnie na Weasley’ównę.
- Spokojnie Ginny. On.. mieszka tu.
- CO TAKIEGO?! – Teraz patrzyła na Hermionę z niedowierzaniem i wciąż trzymała wyciągniętą różdżkę.
- Ginny uspokój się – podeszła do niej i stanęła przed jej ręką – schowaj różdżkę to ci wszystko opowiem, dobrze?
Ruda niechętnie schowała różdżkę do kieszeni i patrząc spod byka na Malfoy’a (który trzymał się z dala od niej) usiadła przy stole w kuchni. Spojrzała zaciekawiona na czekoladę, potem znowu na niego, na kubek i w końcu westchnęła.
- Dobra, słucham więc.
Hermiona usiadła obok i spojrzała na Draco, który uniósł ręce i wycofał się, po czym zniknął za drzwiami.
- Nie gorączkuj się tak – westchnęła i zaczęła opowiadać wszystko od początku. Ginny wpatrywała się w nią z niedowierzaniem, wysłuchując historii, ale Hermiona musiała przyznać jej punkt, że nie wstała i nie uciekła z tego domu wariatów. Ruda siedziała gapiąc się w punkt na stole i milczała, gdy ta skończyła opowiadać.
- Hermiona.. – powiedziała w końcu i spojrzała na nią oczami pełnymi łez. – Tak strasznie.. strasznie cię przepraszam. Ja wiem.. Tyle miesięcy.. nie przerywaj mi proszę.. Tyle miesięcy cierpiałaś, byłaś sama i wiem, że powinnam była być przy tobie. Wiem też, że mi tego nie wybaczysz i nie mam prawa tego od ciebie żądać. Ta nienawiść.. śmierć Dumbledore’a.. Tego było za wiele, wiesz? I nie, to mnie nie usprawiedliwia, bo jesteś moją przyjaciółką i moim obowiązkiem było stać u twojego boku, ale spróbuj chociaż mi wybaczyć.. Błagam cię. Harry i Ron.. nie rozmawiam z nimi od powrotu, wiesz? Nie mogę znieść myśli, że skreślili cię tak szybko i..
- Przestań. – Powiedziała, przerywając jej, a łzy płynęły po jej policzkach. – Nie chcę tego słuchać Ginny.. Bo ja nie gniewam się na ciebie. Przepraszam, że odrzuciłam cię wtedy, że robiłam to za każdym razem.. Też byłam zła i nie mam ci czego wybaczać. – uśmiechnęła się smutno i padły sobie w ramiona.
Ktoś chrząknął. Oderwały się od siebie i spojrzały na Malfoy’a, który nieco zmieszany stał w drzwiach.
- Mogę już wejść czy nadal chcesz mnie pozbawić głowy?
- Możesz – warknęła Ginny, ale na jej ustach czaił się lekki uśmiech.
- Draco robi pyszną czekoladę.
- Najlepszą. – pochwalił się, uśmiechając zawadiacko. Przez chwilę Hermiona miała wrażenie, ze patrzą na siebie zbyt intensywnie, ale wtedy Ginny odwróciła od niego głowę i westchnęła.
- Właściwie to.. przyszłam tutaj żeby cię powiadomić o spotkaniu.
- Jakim spotkaniu?
- Zakonu. I.. prosili żebym cię przekonała. To podobno coś ważnego i nie wiem Miona o co chodzi, ale naprawdę na mnie mocno naciskali.
Hermiona zamyśliła się. Wcale nie chciała iść do Nory. Bała się. Bała się kolejny raz zostać odrzuconą. Ale skoro chodziło o Zakon, skoro prosili żeby się zjawiła.. To musiało być naprawdę coś ważnego.
- Dobrze.. przyjdę. – Z trudem zmusiła się do tego i poczuła na sobie wzrok Malfoy’a. Wiedział, że to dla niej trudne. Zdążył już zauważyć, że cierpi przez odrzucenie jakie jej zafundowali. Nic jednak nie powiedział tylko usiadł obok nich.
- Wiem, że to trudne dla ciebie, ale nie ukrywam, że chciałabym żebyś wróciła do nas.. Mama się strasznie martwi o ciebie.
- Ginny, powiedziałam, że przyjdę to przyjdę. – Westchnęła zmęczona. – Kiedy?
- Dziś wieczorem.
- W porządku. Możesz przekazać, że będę o dwudziestej.
- Cieszę się Miona. Tęsknię za tobą.
Uśmiechnęła się lekko i ścisnęła jej dłoń.
- Wiem Ginny. Ja też tęsknię.
- Prześpij się przed, bo wyglądasz jak cień siebie.
- Och wielkie dzięki. – Hermiona skrzywiła się, ale wiedziała, że przyjaciółka ma racje. Nie pamiętała kiedy ostatnio przespała całą noc.
Nie zmrużyła
nawet oka. Ciągle zastanawiała się co tak ważnego się wydarzyło, że postanowili
się do niej zwrócić. Ginny obiecała, że nie wspomni słowem o Malfoy’u, ale
nadal czuła niepokój na myśl, że musi tam iść. Tak dawno nie widziała ich..
Harrego, Rona, Weasleyów, McGonagall, Tobiasa.. Jęknęła na wspomnienie ich
ostatniego spotkania. Świetnie, zupełnie zapomniała, że potraktowała go okropnie.
Ale w sumie to mu się należało.
- Dasz radę Granger. Przywaliłaś mi kiedyś to nie poradzisz sobie z nimi?
Roześmiała się, stając przed drzwiami. Faktycznie, zamachnęła się na niego w pamiętnej trzeciej klasie.
- Przepraszam za tamto – wzruszyła ramionami, wciąż się śmiejąc.
- Należało mi się. – Mruknął i oparł się o ścianę. – Będzie dobrze.
Westchnęła. Mdliło ją, a serce podeszło jej do gardła. Ale obiecała, że przyjdzie.
Wyszła na zewnątrz, minęła zabezpieczenia i już po chwili aportowała się przed Norę.
- Dasz radę Granger. Przywaliłaś mi kiedyś to nie poradzisz sobie z nimi?
Roześmiała się, stając przed drzwiami. Faktycznie, zamachnęła się na niego w pamiętnej trzeciej klasie.
- Przepraszam za tamto – wzruszyła ramionami, wciąż się śmiejąc.
- Należało mi się. – Mruknął i oparł się o ścianę. – Będzie dobrze.
Westchnęła. Mdliło ją, a serce podeszło jej do gardła. Ale obiecała, że przyjdzie.
Wyszła na zewnątrz, minęła zabezpieczenia i już po chwili aportowała się przed Norę.
Zamknęła za
sobą drzwi i poczuła się tak jakby stała na scenie w samej bieliźnie. Wszyscy
patrzyli na nią z niedowierzaniem.
- Hermiono! – Molly podbiegła do niej i porwała ją w ramiona. Momentalnie cały stres i strach odeszły w zapomnienie. Merlinie, jak mogła wierzyć, że ci ludzie ją odrzucą? Owszem.. zrobili to raz, ale potem nie dała im szansy tego naprawić. Kobieta odsunęła się na długość ramion i cmoknęła niezadowolona. – Dziecko drogie, strasznie schudłaś! Wyglądasz na wykończoną. Chodź kochanie, zaraz przygotuję coś smacznego.
- Nie trzeba pani Weasley. Naprawdę mam się dobrze.
Otworzyła usta i wyglądała jakby chciała powiedzieć: „taaa jasne”, ale skinęła jedynie głową i poprowadziła ją do salonu.
Harry i Ron stali pod ścianą, a żaden z nich nawet nie ruszył się na jej widok. Prychnęła. Świetnie, to nie nie!
- Dobrze cię widzieć Granger. – Zdziwiła się słysząc słowa Moody’ego. W końcu niedawno to on wątpił w jej lojalność..
Tonks podeszła i uścisnęła ją serdecznie, a Lupin poklepał po ramieniu. Poczuła się jak w domu. Wzruszyło ją to, że naprawdę na nią czekali, ale jednocześnie czuła żal, że nikt nie próbował tego wcześniej..
- Kiepsko wyglądasz. Samotność ci chyba nie służy. – Zagryzła wargę i odwróciła się do Tobiasa, który stał za jej plecami, uśmiechając się obojętnie.
- Pewnie masz trochę racji. Słuchaj Tobias ja..
- Hermiona! – Profesor McGonagall podeszła do nich szybkim krokiem i zmierzył wzrokiem. – Musimy porozmawiać. Chodź ze mną.
Rzuciła przepraszające spojrzenie Tobiasowi, a on wzruszył tylko ramionami i poszła za McGonagall.
- Posłuchaj dziecko. Jesteśmy wszyscy winny ci gorące, wylewne przeprosiny.
Co? Chyba się przesłyszała.
- Pani profesor o co chodzi? – Serce waliło jej jak oszalałe.
- Sama zobaczysz.
Wepchnęła ją do małego gabinetu, a Hermiona zamarła..
Przy biurku siedział z wesołym uśmiechem nie kto inny jak we własnej osobie.. Albus Dumbledore. I z pewnością nie był martwy.
- Hermiono! – Molly podbiegła do niej i porwała ją w ramiona. Momentalnie cały stres i strach odeszły w zapomnienie. Merlinie, jak mogła wierzyć, że ci ludzie ją odrzucą? Owszem.. zrobili to raz, ale potem nie dała im szansy tego naprawić. Kobieta odsunęła się na długość ramion i cmoknęła niezadowolona. – Dziecko drogie, strasznie schudłaś! Wyglądasz na wykończoną. Chodź kochanie, zaraz przygotuję coś smacznego.
- Nie trzeba pani Weasley. Naprawdę mam się dobrze.
Otworzyła usta i wyglądała jakby chciała powiedzieć: „taaa jasne”, ale skinęła jedynie głową i poprowadziła ją do salonu.
Harry i Ron stali pod ścianą, a żaden z nich nawet nie ruszył się na jej widok. Prychnęła. Świetnie, to nie nie!
- Dobrze cię widzieć Granger. – Zdziwiła się słysząc słowa Moody’ego. W końcu niedawno to on wątpił w jej lojalność..
Tonks podeszła i uścisnęła ją serdecznie, a Lupin poklepał po ramieniu. Poczuła się jak w domu. Wzruszyło ją to, że naprawdę na nią czekali, ale jednocześnie czuła żal, że nikt nie próbował tego wcześniej..
- Kiepsko wyglądasz. Samotność ci chyba nie służy. – Zagryzła wargę i odwróciła się do Tobiasa, który stał za jej plecami, uśmiechając się obojętnie.
- Pewnie masz trochę racji. Słuchaj Tobias ja..
- Hermiona! – Profesor McGonagall podeszła do nich szybkim krokiem i zmierzył wzrokiem. – Musimy porozmawiać. Chodź ze mną.
Rzuciła przepraszające spojrzenie Tobiasowi, a on wzruszył tylko ramionami i poszła za McGonagall.
- Posłuchaj dziecko. Jesteśmy wszyscy winny ci gorące, wylewne przeprosiny.
Co? Chyba się przesłyszała.
- Pani profesor o co chodzi? – Serce waliło jej jak oszalałe.
- Sama zobaczysz.
Wepchnęła ją do małego gabinetu, a Hermiona zamarła..
Przy biurku siedział z wesołym uśmiechem nie kto inny jak we własnej osobie.. Albus Dumbledore. I z pewnością nie był martwy.
_________________________________________________________
Ach chciałam jeszcze tak na koniec dodać od siebie.. Może przesłodziłam tutaj osobę Malfoy'a, ale zawsze uważałam, że on nie jest zły. To znaczy był, ale to dlatego, że tak właśnie wyglądało jego życie. Tak został wychowany, a skoro wszystkich tutaj rozkanonizowałam to czemu by nie i jego? Mam nadzieję, że Wam nie przeszkadza taki a nie inny Draco. :D
Jestem. Jestem! :) Rozdział cudo. Na prawdę. Opisy świetne. Malfoy... Właśnie, Malfoy. Hmm... Ciężko mi cokolwiek powiedzieć na jego temat. Świetnie~! ♥
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
C.S Fox Potterhead!
FP PIERWSZY!
Ciężko Ci powiedzieć, bo jest marnym robalem czy dlatego, że jest Ci obojętny? xD
UsuńFP niezawodny jak zawsze! <3
Dziękuję i również pozdrawiam. :3
On jest. No... Po prostu jest. Ale powiem jedno - Niech się odstosunkuje od Hermiony, bo mnie zaczyna wkurzać! :D
UsuńHahahaha, co za bulwers: "niech się odstosunkuje"! <3 Nic nie zdradzam, ani słówka nie pisnę. :3
Usuń:3 Oj ty, oj ty. No co? Hermi ma Severa jakby zapomniała! :D
UsuńSev ją porzucił! A kobieta zraniona to najgorsze zło świata xD
UsuńNa prawdę? :') A myślałam, że z okresem gorsza. xD Sever przyjedzie na białym koniu.. Nie nietoperzu... I to czarnym... Wręczy jej bukiet... Uch. Czegoś i będzie Oki. :D xD
UsuńTo sobie wyobraź porzuconą, zranioną z okresem.. *.* Wojna gwarantowana xD
UsuńTak, tak, bukiet chwastów - to takie w jego stylu <3
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńTak! I to koniecznie z różową wstążką! :D Co do kobity, oj Voldek by nie przeżył. :'D
UsuńCzytałam sobie z zachwytem, jak zawsze. Pośmiechując, smucąc... wszystko pięknie, cud, miód i orzeszki ... I nagle czytam to: Przy biurku siedział z wesołym uśmiechem nie kto inny jak we własnej osobie.. Albus Dumbledore" .. i jedyne co.. to szczęka mi opadła .. autentycznie.. siedzę i mam buzię otwartą z zaskoczenia !!!
OdpowiedzUsuńPowiem Ci .. jak zawsze SUPER <3 jak zawsze jestem pełna podziwu i czekam na następny rozdział ;p
Panaceum- też już zaczęłam ^^
Draco (w końcu ukazany takim jakim powinien, chłopak, który tylko pozornie jest zły), powrót Dumbledora ... jak dla mnie ... R E W E L A C J A <33
Właśnie taką reakcję miałam nadzieję wzbudzić! Strasznie się cieszę, że mi się udało i że ciągle czytasz to cholerstwo! <3
UsuńO! Dobrze, że ktoś się ze mną zgadza co do Draco, bo on taki biedny, znienawidzony przez wszystkich. :c
Dziękuję jeszcze raz i zapraszam na kolejne rozdziały! <3
Kobieto! Przysięgam, że ja czytałam to pomyślałam sobie "co by było, gdyby Dumbledore jednak przeżył?" i BUM! Żyje! Czytasz mi w myślach, zanim jeszcze je stworzę. :3
OdpowiedzUsuńSzczerze myślałam, że to Sev ją uratuję.. Nie mniej jednak bardzo podoba mi się nowy Draco. Moim zdaniem nie jest przesłodzony, ale nie jest też chamskim chamem i dupkiem XD. Spodobał mi się ogromnie rozwój sytuacji i jak dobrze wiesz czekam na więcej, bo to co mi tu przedstawiłaś zachwyciło mnie! Więcej! Więcej! Więcej!
I pamiętaj - psychofanka czeka :3
Haha widzisz, ja wiem czego moi czytelnicy wymagają. ;>
UsuńNo.. To byłoby takie oczywiste gdyby to był Sev xD A ja nie lubię oczywistych oczywistości. :D
Fakt, nie jest i jakoś nie umiem się zmusić żeby go takiego wykreować, bo on jest takim słodkim blondaskiem hihi. :3
Spoko, spoko, po tym jest mój ulubiony rozdział, ale cierpliwości!
Albo po prostu wiesz co siedzi mi w głowie O.o
UsuńI bardzo dobrze! Dzięki temu opowiadanie nie jest oczywiste!
Miłość tli się w powietrzu do blond ślizgona ;>
Skoro teraz będzie Twój ulubiony to będzie on genialny! Jak ja mam być cierpliwa? ;-;
Nie powiem Albus mała niespodzianka, zobaczymy co z tego wyniknie :d oby również Sev się pojawił :)
OdpowiedzUsuńInformacja:
OdpowiedzUsuńCześć. ;)
Jestem tutaj, gdyż chciałam podać ci linka do opowiadania, które reaktywowałam. :) Rozdziały tutaj http://przyjaznpomimoodmiennosci.blogspot.com/ jednak nie będą pojawiać się dopóki nie skończę Sevmione by Me. :D
Jeżeli jesteś zainteresowana dlaczego, albo chcesz skomentować to zapraszam cię tutaj: http://sevmionebyfox.blogspot.com/2016/05/uwaga-uwaga.html.
Pozdrawia i życzy udanego tygodnia,
C.S Fox Potterhead.
PS: Jak tam studia idą? :)
Przeczytałam rozdział jednym tchem. Ta cała akcja z Draco jest świetna. Zawsze uważałam, że oni potrafiliby się dogadać i nigdy nie uważałam go za złą osobę. Jednak największym zaskoczeniem jest dla mnie końcówka. Pełny szok i niedowierzanie! Jednak Dumbledore żyje i ma się dobrze. Liczę na to, że kolejny rozdział pojawi się niebawem, bo urwałaś w takim momencie... Życzę Ci weny i czekam z niecierpliwością :-)
OdpowiedzUsuńJak mnie cieszy za każdym razem kiedy tak miło komentujecie! Chyba się Wam podoba hehe. :3
UsuńPowinnam kolejny rozdział wrzucić środa - czwartek, tymczasem dla zabicia czasu zapraszam na drugie opowiadanie!
Dziękuję za komentarz (ten i pod innymi postami!) <3
A biochemia? :D
UsuńNie, że cię wyganiam, ale wiesz. ;)
UsuńHAHAHAHHAA szpieg doskonały widzę xD
UsuńJuż idę mamo! :c
Ja przedoskonały jestem. ;)
UsuńNo "ożycia" Dumbledora to się nie spodziewałam!
OdpowiedzUsuńA myślę, że postać Draco jest OK. Wiadomo, że to, co przeżył, go zmieniło, a samotność i opuszczenie sprawiło, że lgnął do kogoś, kto go zaakceptuje, nawet jeśli jest to osoba, za którą nie przepadał delikatnie mówiąc. :P
Czekam na rozwój wypadków. :)
Miło mi czytać, że ktoś myśli podobnie o Malfoy'u! <3
UsuńDobrze wiedzieć, że mam nową czytelniczkę :3
Dzięki i zapraszam na ciąg dalszy jak tylko się pojawi!
Rozdział 30 poproszę!!! Nawiedzam! #FoxTakaStraszna... Nudzi mi się. </3
OdpowiedzUsuńJakbyś nadal mi betowała to już byś go miała!
UsuńWreszcie ktoś oddał Draconowi sprawiedliwość...
OdpowiedzUsuń