Zbliża się dla mnie (w sumie to już trwa) naprawdę ciężki okres i nie mam czasu nawet żeby się wyspać dlatego nie obiecuję Wam cudownych i wspaniałych rozdziałów, bo mój mózg odmawia mi współpracy po kilku nieprzespanych nocach :c
Postaram się jednak jak najlepiej mogę i mam nadzieję, że mimo wszystko nie będzie takiej tragedii jak mi się wydaje. :)
Zapraszam!
______________________________________________________
- Severus! Musimy porozmawiać. – Zrobiła minę do swojego odbicia i westchnęła zrezygnowana. – Jestem idiotką. – Dodała, patrząc na swoją wychudłą twarz. Co ona wyrabiała? Ćwiczyła przemowę, którą chciała wygłosić? Prychnęła i odwróciła się.
- Kogo ja chcę oszukać, co? W życiu się na to nie zdobędę. – Pomyślała, siadając na podłodze. Owszem – wszystko powoli się układało, wracało do normy. W końcu pogodziła się z przyjaciółmi, Zakon przyjął ją z otwartymi ramionami, a jutro wracała do Hogwartu. Ale jak miała to zrobić? Jak miała tam wrócić i znowu stać się częścią szkoły podczas, gdy nie potrafiła nawet zamienić słowa z kimś za kim tak tęskniła?
Wybaczyła mu. Nie była w stanie dłużej wciskać w siebie nienawiści. Rozumiała wszystko co zrobił. Była w stanie przełknąć wszystkie kłamstwa, którymi ją uraczył. Tylko nie umiała mu o tym powiedzieć.
Nie zjawił się więcej w Norze. Do niej też nie zawitał i teraz znowu rozpaczała. Tylko, że tym razem straciła go przez własną głupotę, przez własny żal.
Rozległo się stukanie do drzwi. Westchnęła i podniosła się z podłogi.
- Granger siedzisz tam od godziny. Otrułaś się czy jak?
Wyszła z łazienki i skrzywiła na widok blondyna, który działał jej powoli na nerwy swoim wszędobylstwem.
- Odwal się Malfoy. – Mruknęła i usiadła na łóżku, ukrywając twarz w dłoniach.
- Na Merlina, Granger, rusz tyłek do niego, bo przysięgam, że wepchnę cię siłą do tego kominka!
- Mój kominek nie jest połączony z jego. – Powiedziała cicho, krzywiąc się.
Wydał z siebie dziwny dźwięk i wyszedł. Westchnęła. Wiedziała, że miał rację. Powinna w końcu porozmawiać z Severusem. Przecież w końcu się spotkają, wpadną na siebie.. Będzie znowu jego uczennicą, a muszą przecież jakoś zacząć współpracować. Tylko jak to zrobić?
Znowu westchnęła i wstała. Dobra – czas się z tym zmierzyć.
Zeszła na dół i pierwszy raz tak drżały jej nogi. Ale musiała to zrobić. Dlatego, gdy tylko wyszła na zewnątrz wyobraziła sobie brudną, ciemną ulicę Spinner’s End i chwilę potem stała przed zniszczonym domem. Na sam jego widok poczuła pustkę w środku, a żołądek podszedł jej do gardła.
Tchórz.
Zacisnęła dłonie w pięść. Zaszła za daleko żeby się cofnąć. Rozejrzała się dyskretnie i wcisnęła dłoń do kieszeni. Słońce chyliło się powoli ku zachodowi, a po zmroku nie było bezpiecznie szlajać się po tak podejrzanych okolicach.
Weszła po schodkach i z pustką w głowie zastukała do drzwi.
Zastukała znowu.
Nic, cisza.
Westchnęła i chciała już odejść, gdy usłyszała kroki za drzwiami. Zaklęła w myślach, bo miała nadzieję, że może jednak go nie ma.. Próbowała, ale co jeśli go nie było.. Niestety stanął w drzwiach, a na jego twarzy odmalował się szok. Szybko jednak przybrał maskę obojętności i wpuścił ją do środka.
Rozejrzała się po wnętrzu i niezdolna zdusić tego w sobie, jęknęła. Wnętrze wyglądało gorzej niż fasada budynku. Zawsze uważała, że kto jak kto, ale Severus należy do ludzi ceniących porządek. Tymczasem dom wyglądał jakby przeszedł po nim huragan. Wszędzie walały się sterty papierów, pergaminów.. Spojrzała na niego i zamarła. Nie widziała go ponad tydzień, bo przestał pokazywać się w Norze i gdziekolwiek.. O dziwo miał związane włosy, luźny podkoszulek i spodnie od dresu. Skrzyżował ramiona. Serce się jej krajało, gdy dostrzegła cienie pod oczami. Nie był nawet ogolony tak dokładnie jak zwykle..
Merlinie, on cierpiał. Naprawdę cierpiał.
Cała złość z niej wyparowała. Nie potrafiła dłużej go odtrącać, nienawidzić. Był kim był, zrobił co zrobił, ale przecież to był on.. To Severus – mężczyzna, którego kochała. Jak mogli doprowadzić siebie nawzajem do takiego stanu? Dlaczego odpychali się, odrzucali, ranili w kółko? Po co? Sami rzucali sobie kłody pod nogi, zamiast po prostu żyć i cieszyć się każdym dniem.
Przyglądał się jej z niepokojem. Czekał na jakikolwiek znak, jakby nie wiedział czy uderzy go za chwilę, czy pocałuje..
Zamrugała kilka razy, a po jej policzku spłynęły łzy.
- Severus.. – głos się jej załamał, a jego oczy rozszerzyły w szoku – potrzebuję cię.
Nie musiała mówić nic więcej. Porwał ją bez słowa w ramiona i wtulił w siebie tak mocno, że zabrakło jej tchu. Ale nie chciała odejść. Nie chciała odsunąć się choćby na cal od niego. Nie teraz, gdy w końcu wszystko było na swoim miejscu. Nie teraz, gdy był przy niej, tak jak powinien był być zawsze.
Podniósł ją z ziemi i przeniósł do salonu, który był w tak samo opłakanym stanie jak reszta domu. Posadził ją na kanapie i usiadł obok, przyglądając się z uwagą.
Westchnął i ukrył twarz w dłoniach. Wiedziała, czuła, że jego tama pęka tak samo jak jej własna.
- Porozmawiaj ze mną. – Tym razem to ona naciskała. Widziała jak walczy ze sobą, ale w końcu spojrzał na nią z bólem w oczach.
- Nie mam prawa prosić cię o wybaczenie. – Jego głos drżał od emocji, które nim targały. Dotknęła jego policzka, uśmiechając się lekko.
- Sev.. Ja już dawno ci wybaczyłam. Tylko.. tylko nie umiałam. Bałam się przyjść. Bałam się, że mnie odrzucisz, że znowu odejdziesz.. Nie zniosę tego znowu, rozumiesz?
Była jak otwarta księga. Nie zamierzała ukrywać w tym momencie niczego. Jeśli zamierzał odejść, to dawała mu ostatnią szansę. Nie chciała więcej kłamstw, rozczarowań.. Pozwoliła sobie na ten ostatni promyk nadziei. Ale on się wahał. I to rozdzierało jej serce na pół.
- Posłuchaj mnie – spoważniał i spojrzał jej w oczy, a ona skuliła się w sobie. Wiedziała co zaraz usłyszy. Czuła to w każdej komórce ciała. – Nie mogę ci niczego obiecać. Nie wiem co będzie jutro. Nie wiem czy Czarny Pan nie zażyczy sobie twojej głowy, czy jutro nie nadejdzie ostateczna walka.. Nie wiem nic i nie mam możliwości kierowania swoim życiem. – Westchnął krzywiąc się i odwrócił głowę. – Chciałbym ci powiedzieć, że nigdy cię już nie zostawię. Ale nie mogę. Musisz to zrozumieć.
Milczeli oboje. Wlepiła wzrok w swoje dłonie. I co miała mu powiedzieć? Że ma to gdzieś? Że chce z nim spędzić każdą minutę jaka im pozostała?
Tylko, że wcale tak nie było. Pragnęła go całego, na zawsze. A jak mogła to mieć? Nie mogła.. Severus nie istniał tylko dla niej. Miał swoje zadanie, swoje własne życie, które musiał dzielić między tylu ludzi.
Nie była gotowa na to by stracić go znowu. Wiedziała, że dziura w sercu pozostanie tam na zawsze. Tylko.. tylko, że jak mogła go zostawić? Nie była w stanie tego zrobić.
- Rozumiem to.. Ale nie wiem czy to jest coś z czym sobie poradzę. – Powiedziała tak cicho, że była pewna, że jej nie dosłyszał, ale w końcu spojrzał na nią i skinął.
- Wiem. I nie żądam tego od ciebie. Nigdy nie powinienem był..
- Severus, nie mów tego – przerwała mu, patrząc twardo – nigdy nie mów, że to nie powinno było się wydarzyć, rozumiesz? Kocham cię i niech mi Merlin świadkiem, że nie zmieni tego armia śmierciożerców, Voldemort, a już na pewno nie ty. Nie masz prawa mówić, że to był błąd. Podarowałeś mi.. najpiękniejsze chwile. Zapłaciłam za nie wysoką cenę, ale warto było.
Zamrugał kilka razy, a na jego twarz wypłynął nietoperzasty uśmiech.
- Chciałem tylko powiedzieć, że nigdy nie powinienem był ukrywać przed tobą prawdy.
Och. Oblała się rumieńcem i spuściła wzrok.
- No tak..
- Nie mniej jednak cieszę się, że choć trochę szczęścia ci podarowałem..
- Więc to koniec? – Nie chciała dłużej ciągnąć tej rozmowy. Musieli się określić, bo jaki sens miało takie bieganie w kółko za sobą?
- Chciałbym żeby to było takie proste.
Westchnęła.
- Ja też. – Opadła na oparcie kanapy i przyłożyła sobie dłoń do czoła.
- Dawałaś sobie świetnie radę beze mnie. Po co to zmieniać?
Spojrzała na niego. Czy on właśnie wymuszał na niej odejście? Co chciał usłyszeć? Że była załamana? Że złamał jej serce na wszystkie możliwe sposoby? Że wcale sobie nie radziła? Merlinie, kochała go tak jak nikogo, czekała na niego tyle czasu.. Zagotowało się w niej. I po co tu przylazła co? Po co się tak starała, skoro on już ich skreślił?
- Masz rację. Po co to zmieniać. Było świetnie. Przyznam ci się, że w życiu nie przeżyłam lepszych wakacji! – wstała z impetem, a złość wypełniła ją po czubki butów – Jesteś kretynem, wiesz?! Zostawiłeś mnie, wysłałeś za mną Malfoy’a podczas gdy sam nie zamierzałeś się pofatygować! Pewnie było ci to na rękę, co? Pozbyć się przeklętej, upierdliwej Gryfonki. – Prychnęła i zmierzyła go wściekle, ignorując to twarde spojrzenie jakim ją obdarzył. – Spokojnie panie profesorze, więcej nie wejdę panu w drogę!
Chciała się odwrócić, wyjść, zniknąć z jego życia, ale oczywiście to on musiał mieć ostatnie słowo. Złapał ją za przegub i przyciągnął do siebie z takim impetem, że opadli na kanapę. Znaleźli się w niezbyt wygodnej pozycji. Ale nie była w stanie oderwać się od jego ciepłego ciała, od tego bijącego serca tuż pod jej..
Pocałował ją gwałtownie, przepełniony pożądaniem, miłością, złością.. Nie był to delikatny pocałunek. Oboje włożyli w niego wszystkie emocje jakie targały nimi od miesięcy. Był zwierzęcy, wypełniony wzajemną potrzebą.
Cisnęła gdzieś w kąt myśli o tym co będzie potem, bo jedyne czego pragnęła to jego całego. Zbyt długo czekała. Zbyt długo odpychali się, uciekali przed sobą.
Wsunęła zimne dłonie pod jego koszulkę i musiała się uśmiechnąć, gdy zadrżał. Nie przerwał pocałunku, którego oboje potrzebowali tak bardzo. Zwinnym ruchem ściągnął jej bluzkę. Ubranie wylądowało na podłodze, a po chwili dołączyły do niego spodnie i koszulka Severusa.
Nie była w stanie myśleć, gdy przesunął ustami po jej nagim brzuchu i zsunął resztki bielizny. Była naga - nie tylko fizycznie - bo obdarł ją z wszelkich zabezpieczeń, które zbudowała w swojej głowie.
- Hermiono.. – szepnął, patrząc jej oczy, chwilę przed tym jak zagłębił się w niej całej. Jęknęła, a łzy popłynęły po policzkach. Nie potrafiła odejść od niego. Nie chciała. I sama nie wiedziała dlaczego płacze. Była jedną, wielką mieszanką uczuć, które skumulowały się w niej.
Nawet nie zapytał o jej łzy. Wiedział co oznaczają, bo sam czuł to samo. Zatopili się we własnej miłości, w rozpaczy i szczęściu, które chwytali łapczywie.
Nie było im dane żyć razem. Czuła to. Łamali wszelkie prawa przeznaczenia, które ich od siebie wciąż i wciąż odsuwało. Tylko, że nie chciała go nigdy wypuszczać z rąk..
Wróciła
dopiero nad ranem. Nawet nie spojrzała na Malfoy’a, którzy obrzucił ją pytającym
spojrzeniem. Opadła na własnym łóżku i skuliła się. Musieli ruszać. Była już
dziewiąta, ale nie była w stanie. W kółko wracała myślami do nocy, którą
spędziła z Severusem. Merlinie, potrzebowała go jak powietrza. I tylko
utwierdziła się w przekonaniu, że nie jest w stanie o nim zapomnieć. I nigdy nie
będzie.
Kiedy
przybyli do Nory, wszyscy czekali już tylko na nich co Moody wyraził dość
obraźliwym komentarzem. Malfoy odwarknął mu coś, ale Hermiona nie słuchała, bo
już dawno odpłynęła myślami daleko stąd.
Zabawnie było jechać mugolskim samochodem powiększonym do rozmiarów dużo większych niż ktokolwiek mógłby go o to posądzić – dokładnie jak na piątym roku, gdy wyruszali z Grimmuald Place.
- Hermiona, wszystko w porządku? – Ginny wpatrywała się w nią z niepokojem. Pokręciła głową i uśmiechnęła się lekko.
- Tak. Po prostu dziwnie jest wracać do Hogwartu..
Westchnęła i przykleiła twarz do szyby. Przyjaciółka nie powiedziała nic więcej. Wiedziała, że na pewno to nie jest proste dla kogoś kto ostatnie miesiące spędził tak a nie inaczej. Nie wiedziała jednak co tak naprawdę zaprzątało głowę Hermiony.. A raczej kto.
Przeszli po kolei przez ścianę na peron 9 i ¾. Było już tłumnie, a uczniowie wlewali się do pociągu jak gdyby zdarzenia w ubiegłym roku nie miały miejsca. Ale kogo mogła winić? Nikt nie chciał myśleć o nieszczęściu, o rozpaczy, o strachu.. Mimo wszystko uczniów było zdecydowanie mniej. Zwłaszcza, gdy szli korytarzem w pociągu, a w przedziałach siedzieli pojedynczy uczniowie. Malfoy poszedł do osobnego wagonu, zostawiając ich samych. Weszli do jednego z wolnych przedziałów razem z Ginny, Harrym, Ronem, Luną i Nevillem.
- Niewiarygodne, że wracamy do szkoły no nie? – Zagadnął Ron, obejmując blondynkę ramieniem. Wszyscy spojrzeli na niego.
- A czego się spodziewałeś? Że Zakon będzie kazał ci zostać i robić co? Poza tym czego możesz nauczyć się w Hogwarcie na niewiele jesteś przydatny. – Teraz każdy wpatrywał się w Hermionę, ale ona wzruszyła ramionami i oparła głowę o szybę. No co? Taka była prawda. Zakon nie potrzebował ich tak bardzo, bo niewiele mogli zdziałać. W szkole byli chociaż dodatkową pomocą…
Musiała porozmawiać z Dumbledorem. Bardzo tego nie chciała, ale wciąż do głowy wracała jej ta przeklęta książka. Być może on będzie wiedział co tam było i ją uspokoi albo zdobędzie drugi egzemplarz? Przeczuwała głęboko, że to może być naprawdę dobry trop.
Droga mijała im w ciszy. Niewiele rozmawiali, bo każdy trapił się własnymi problemami. Zaczął padać deszcz. Uderzał w blaszany dach pociągu i zamazywał obraz.
Nagle pociąg zatrzymał się z takim impetem, że Ron, Luna i Neville polecieli na trójkę naprzeciwko. Światło zgasło i zrobiło się przeraźliwie ciemno.
- Ronald zabieraj się ze mnie! – Krzyknęła Ginny, odpychając brata.
- Na gacie Merlina, co się dzieje?! – Neville podniósł się z podłogi, a cała reszta poszła w jego ślady.
- Nie wiem, ale to nic dobrego.
- Harry ma racje. Wyciągnijcie różdżki. – Poleciła cicho Hermiona, przepychając się na przód.
- Nie wychodź! Zwariowałaś?
- Ron, tam są inni uczniowie. Trzeba im pomóc. Poza tym nadal jestem prefekt naczelną. – I z poczuciem obowiązku opuściła przedział.
Było cicho. Zdecydowanie za cicho.
Ruszyła powolnym krokiem przez korytarz, a na końcu jej różdżki rozbłysło światło. Reszta poszła w jej ślady.
- Myślicie, że to atak? – Szepnęła Ginny.
Hermiona zawahała się. Tak właśnie myślała, ale nie chciała powiedzieć tego głośno.
Zajrzeli do przedziału, który mijali. Kilkoro drugoklasistów zwijało się na siedzeniu w strachu. Hermiona przyłożyła palec do ust aby milczeli, a oni tylko skinęli głowami i miała wrażenie, że zwinęli się w ciasny supeł.
Za oknem śmignął im zielony promień. Podskoczyli jak na komendę i wszyscy przykleili nosy do szyby.
- Jasna dupa, to śmierciożercy!
Hermiona zagryzła wargę. Cholera, to niedobrze. Nawet bardzo.. W pociągu było kilku nauczycieli, ale nie za wielu. Do podróży przyłączył się Lupin, Tonks i Moody, ale wciąż.. Czarnych szat było więcej.
- Ginny, Harry – wy zostajecie. Reszta ze mną. – Podjęła decyzję szybciej niż ją przemyślała, ale nie było na to czasu.
- Ej..! Nie mów mi co ja mam..
Harry padł na ziemię spetryfikowany. Za ich plecami stanął Malfoy i wzruszył ramionami.
- Przecież by nie został.
- Ty bydlaku! – Ron rzucił się na niego, ale o dziwo to Ginny stanęła w obronie blondyna.
- Hermiona ma rację. Idźcie, ja go popilnuję.
Nie wyglądała na zadowoloną, ale Hermiona była w tym momencie dumna z przyjaciółki jak nigdy. Wiedziała, że wolałaby wyjść tam i pojedynkować się, ale wiedziała też, że Harry nie powinien tam być, bo pewnie o niego im chodziło.
- Dobra, ruszamy. – Podążyli za Hermioną i wypadli na zewnątrz, gdzie lał deszcz. Ciemne chmury przesłoniły niebo, a trawa pod ich stopami zapadała się. Ślizgali się na niej i na błocie, ale pobiegli w stronę czarnych szat, których było zdecydowanie więcej niż przeciwników po drugiej stronie.
Hermiona posłała zaklęcie w stronę jednego z nich, gdy od tyłu zachodził McGonagall. Ta obejrzała się i widziała falę strachu na jej twarzy, ale skinęła głową i rozpierzchli się w pobliżu nauczycieli.
Hermiona bała się, bo dawno nie stawała do walki. Nawet nie ćwiczyła.. Poza tym musieli pilnować, by nikt nie przedostał się do pociągu, ale widziała, że tym zajęła się już Luna i Cho, która dołączyła do nich pośpiesznie. Chociaż tyle mogli..
Krzyknęła z bólu i padła na kolana. Szybko zerwała się z ziemi i odbiła następne zaklęcie, które gnało w jej stronę. Krew ściekała jej po ramieniu, ale zignorowała rwący ból i zamachnęła się na przeciwnika. Uśmiechnęła się, gdy to on padł spetryfikowany bez ruchu.
Tylko, że miała wrażenie, że nie mają szans. Śmierciożerców było zbyt wielu i każdy z nich miał dwóch przeciwników, a to wcale nie było proste..
Rzucała powoli na oślep zaklęciami i modliła się żeby tylko nie trafiła w żadnego z sojuszników. Usłyszała śmiech Bellatriks i musiała zebrać w sobie resztki odwagi żeby nie uciec gdzie pieprz rośnie. Ta kobieta przyprawiała ją o taki ból głowy i była powodem jej koszmarów. Przełknęła ślinę i zacisnęła palce mocniej na różdżce. Deszcz nieustannie padał, utrudniając im walkę.
Szukała wzrokiem przyjaciół, ale to było trudne w tym całym zamieszaniu. Po niebie przetoczył się grzmot, a gdzieś niedaleko piorun trzasnął w ziemię. Podskoczyła, ale ruszyła w stronę grupki śmierciożerców, którzy otaczali jej przyjaciół.
Wtedy przed nią wyrosła Lestrange, zagradzając drogę. Odruchowo zrobiło krok do tyłu i z trudem utrzymywała różdżkę w drżącej dłoni.
- Znowu się ssspotykamy. – Syknęła, uśmiechając się w tak przeraźliwy sposób, że dreszcz przebiegł jej po kręgosłupie, gdy patrzyła w te przepełnione furią oczy.
Odbiła jej zaklęcie, ale wiedziała, że nie wygra tej walki. Była zbyt słaba, więc jedyne co mogła zrobić to odwrócić jej uwagę, a potem brać nogi za pas. W ostatniej sekundzie, ktoś za nią odbił zaklęcie, które o mały włos a by jej dosięgło. Obróciła się i zamarła na widok Neville’a, który wpatrywał się w Belle z nienawiścią jakiej wcześniej u niego nie widziała.
- Idź do reszty, ja tu zostanę.
- Neville.. – nie mogła go przecież tak zostawić! A Lestrange jakby czekała na jej decyzję, bo śmiała się psychopatycznie, ale nie atakowała. Chłopak wpatrywał się w nią twardym, stanowczym wzrokiem. Rozumiała, że pragnął zemsty, że to było coś osobistego.. Ale nie mogła przecież pozwolić mu zginąć..
- Oni potrzebują cię bardziej – powiedział spokojnie, jakby to nie był ten sam Neville, którego znali. Przyglądała mu się ułamek sekundy i w końcu skinęła głową. Miał rację. Sam podjął tą decyzję i nie mogła przecież zmusić go żeby odłożył swoją złość na bok..
Ruszyła w stronę przyjaciół i tylko usłyszała za sobą:
- Nie martw się, na ciebie też przyjdzie pora!
Puściła tę groźbę mimo uszu, chociaż wiedziała, że będą się jej śniły po nocach te słowa.
Nim dobiegła do Malfoy’a, Rona i Tonks, którzy uporczywie odbijali zaklęcia posyłane w ich stronę, odwróciła się i mało nie zemdlała, gdy zielony błysk przeszył ciemność. Wypuściła z przerażeniem powietrze z płuc, bo wiedziała, że ciemna sylwetka, która pada na ziemię należała do Neville’a. Zacisnęła zęby. Przecież wiedziała, że tak się stanie.. To była jej wina.. Zostawiła go tam, a powinna była zostać..
Hermiona zamknęła oczy, ale ścisnęła pięści tak mocno, że paznokcie wbiły się jej w skórę i ruszyła dalej. Później będzie sobie to wyrzucać. Teraz trzeba było chronić tych , którzy żyli.
Stanęła ramię w ramię z Ronem i zaczęła wyładowywać całą złość, nienawiść, które się w niej zebrały. A było tego naprawdę wiele… Nawet nie myślała o tym, że pod jedną z masek kryje się jeden z powodów jej cierpienia.
Usłyszała dźwięk aportacji. Nareszcie – pomyślała, ale nie rozejrzała się nawet. Członkowie Zakonu rozbiegli się wokół pociągu i atakowali teraz ze zdwojoną siłą. Hermiona poczuła przypływ nadziei i odetchnęła, gdy czarne postacie zaczęły się rozpływać.
Wiedząc, że przyjaciele sobie poradzą, puściła się biegiem w miejsce, gdzie porzuciła Neville’a.
Bellatriks zniknęła, ale pozostawiła po sobie taki ślad, że nie musiała niczego więcej robić by zaznaczyć swoją obecność..
Wpadła na śmierciożercę i opuściła różdżkę, gdy dostrzegła jego twarz. Nie miał maski jak inni, a nawet gdyby, to wszędzie poznałaby te oczy.
- Nie idź tam. – Powiedział tylko i rozpłynął się. Poczuła ból w miejscu, gdzie powinno być serce, a teraz pozostała tam tylko pusta dziura.. Spojrzała w stronę Neville’a i wiedziała, że to co zobaczy do końca życia będzie ją nawiedzało w koszmarach. I on też to wiedział, dlatego próbował ją zatrzymać.
Ale przecież nie mogła go tam zostawić..
Padła na kolana przy ciele chłopaka, a łzy popłynęły z jej oczu. Obronił ją. Uratował, bo nie miała szans z Lestrange. Oddał swoje życie za nią, przyjął śmiercionośne zaklęcie.. I chociaż wiedziała, że sam tego chciał, że pragnął zemsty.. czuła się odpowiedzialna za jego śmierć.
- Neville.. Och Neville, czemu mnie nie posłuchałeś.. – szlochała, gładząc włosy chłopaka, które były przemoczone od deszczu i sklejone błotem.
Chwilę potem była już otoczona ludźmi. Wciąż płakała, bo nie mogła sobie wybaczyć tego, że jeden z jej przyjaciół nie żyje, ale też dlatego, że stał się bohaterem. To ona mogła leżeć w tym miejscu, to ona mogła zginąć z ręki Bellatriks. A on.. Neville, który zawsze stał na uboczu, który ich nie oceniał – nie żył.
Dlaczego tyle cierpienia i bólu ich otaczało? Czemu tylko to dostawali od świata?
Usłyszała szloch McGonagall, która również kucnęła obok Neville’a.
- Kto..? – Zapytała drżącym głosem. Hermiona spojrzała na nią pustym wzrokiem.
- Bellatriks. – Ta tylko skinęła głową, ale furia zapłonęła w jej oczach.
- Wracajcie do pociągu. Musimy ruszać nim wrócą.
- A co z..
- Nie martw się, Zakon się nim zajmie. Przekażą jego babci..
Musiała zamknąć na chwilę oczy. Przypomniała sobie twarz starszej kobiety, która straciła już swoje dzieci, a teraz i wnuka. Zalała ja fala smutku, złości i goryczy. To było takie niesprawiedliwe!
Tak bardzo nie chciała go zostawiać, zasłużył przecież na coś lepszego, na coś więcej niż jego wspomnienie umorusanego błotem.. ale Moody zaczął ponaglać wszystkich więc wdrapała się niechętnie po schodkach do pociągu i już wiedziała, że ten rok będzie gorszy niż wszystkie inne.
W przedziale Harry siedział już o własnych siłach i gdy weszli, rzucił się z pięściami na Malfoya.
- Ty fredko! Ty przebiegły oszuście! Kłamco!
- Harry uspokój się. – Ginny pociągnęła go za rękaw, ale Draco zdawał się nie przejmować obelgami. Usiadł na miejscu Neville’a.
Hermiona patrzyła chwilę na niego, ale co miała powiedzieć? Że zajęte? Już nie. Cho też wpakowała się do przedziału z nimi i wcale jej to nie dziwiło. Nikt nie chciał być sam. Brudni, przemoczeni, zmęczeni.. Tak właśnie zaczynali swój nowy rok.
- Gdzie jest Neville..? – Zapytała w końcu Ginny ze strachem, gdy pociąg ruszył.
Hermiona poruszyła się niespokojnie i odwróciła twarz do szyby. Nikt jej nie odpowiedział, więc usiadła, a raczej opadła na swoje miejsce. Nie potrzebowała słów, bo każdy miał wypisany smutek i złość na twarzy.
Całą drogę analizowała co byłoby gdyby została z nim wtedy.. Ale w końcu doszła do tego, że pewnie oboje leżeliby w tym błocie bez oznak życia, bez nadziei.. A to była wojna i ofiary były nieuniknione. W środku rozdzierał ją smutek, bo to wciąż był przyjaciel.. Odebrali im kolejną cząstkę siebie. Dlaczego to oni płacili ciągle cenę i to tak wysoką? Jedyne o czym marzyła to znaleźć się teraz w ciepłych ramionach Severusa.. Ale wiedziała, że tak się nie stanie. Odrzucił ją, a ona nie miała siły walczyć ani czekać na niego dłużej.
Zabawnie było jechać mugolskim samochodem powiększonym do rozmiarów dużo większych niż ktokolwiek mógłby go o to posądzić – dokładnie jak na piątym roku, gdy wyruszali z Grimmuald Place.
- Hermiona, wszystko w porządku? – Ginny wpatrywała się w nią z niepokojem. Pokręciła głową i uśmiechnęła się lekko.
- Tak. Po prostu dziwnie jest wracać do Hogwartu..
Westchnęła i przykleiła twarz do szyby. Przyjaciółka nie powiedziała nic więcej. Wiedziała, że na pewno to nie jest proste dla kogoś kto ostatnie miesiące spędził tak a nie inaczej. Nie wiedziała jednak co tak naprawdę zaprzątało głowę Hermiony.. A raczej kto.
Przeszli po kolei przez ścianę na peron 9 i ¾. Było już tłumnie, a uczniowie wlewali się do pociągu jak gdyby zdarzenia w ubiegłym roku nie miały miejsca. Ale kogo mogła winić? Nikt nie chciał myśleć o nieszczęściu, o rozpaczy, o strachu.. Mimo wszystko uczniów było zdecydowanie mniej. Zwłaszcza, gdy szli korytarzem w pociągu, a w przedziałach siedzieli pojedynczy uczniowie. Malfoy poszedł do osobnego wagonu, zostawiając ich samych. Weszli do jednego z wolnych przedziałów razem z Ginny, Harrym, Ronem, Luną i Nevillem.
- Niewiarygodne, że wracamy do szkoły no nie? – Zagadnął Ron, obejmując blondynkę ramieniem. Wszyscy spojrzeli na niego.
- A czego się spodziewałeś? Że Zakon będzie kazał ci zostać i robić co? Poza tym czego możesz nauczyć się w Hogwarcie na niewiele jesteś przydatny. – Teraz każdy wpatrywał się w Hermionę, ale ona wzruszyła ramionami i oparła głowę o szybę. No co? Taka była prawda. Zakon nie potrzebował ich tak bardzo, bo niewiele mogli zdziałać. W szkole byli chociaż dodatkową pomocą…
Musiała porozmawiać z Dumbledorem. Bardzo tego nie chciała, ale wciąż do głowy wracała jej ta przeklęta książka. Być może on będzie wiedział co tam było i ją uspokoi albo zdobędzie drugi egzemplarz? Przeczuwała głęboko, że to może być naprawdę dobry trop.
Droga mijała im w ciszy. Niewiele rozmawiali, bo każdy trapił się własnymi problemami. Zaczął padać deszcz. Uderzał w blaszany dach pociągu i zamazywał obraz.
Nagle pociąg zatrzymał się z takim impetem, że Ron, Luna i Neville polecieli na trójkę naprzeciwko. Światło zgasło i zrobiło się przeraźliwie ciemno.
- Ronald zabieraj się ze mnie! – Krzyknęła Ginny, odpychając brata.
- Na gacie Merlina, co się dzieje?! – Neville podniósł się z podłogi, a cała reszta poszła w jego ślady.
- Nie wiem, ale to nic dobrego.
- Harry ma racje. Wyciągnijcie różdżki. – Poleciła cicho Hermiona, przepychając się na przód.
- Nie wychodź! Zwariowałaś?
- Ron, tam są inni uczniowie. Trzeba im pomóc. Poza tym nadal jestem prefekt naczelną. – I z poczuciem obowiązku opuściła przedział.
Było cicho. Zdecydowanie za cicho.
Ruszyła powolnym krokiem przez korytarz, a na końcu jej różdżki rozbłysło światło. Reszta poszła w jej ślady.
- Myślicie, że to atak? – Szepnęła Ginny.
Hermiona zawahała się. Tak właśnie myślała, ale nie chciała powiedzieć tego głośno.
Zajrzeli do przedziału, który mijali. Kilkoro drugoklasistów zwijało się na siedzeniu w strachu. Hermiona przyłożyła palec do ust aby milczeli, a oni tylko skinęli głowami i miała wrażenie, że zwinęli się w ciasny supeł.
Za oknem śmignął im zielony promień. Podskoczyli jak na komendę i wszyscy przykleili nosy do szyby.
- Jasna dupa, to śmierciożercy!
Hermiona zagryzła wargę. Cholera, to niedobrze. Nawet bardzo.. W pociągu było kilku nauczycieli, ale nie za wielu. Do podróży przyłączył się Lupin, Tonks i Moody, ale wciąż.. Czarnych szat było więcej.
- Ginny, Harry – wy zostajecie. Reszta ze mną. – Podjęła decyzję szybciej niż ją przemyślała, ale nie było na to czasu.
- Ej..! Nie mów mi co ja mam..
Harry padł na ziemię spetryfikowany. Za ich plecami stanął Malfoy i wzruszył ramionami.
- Przecież by nie został.
- Ty bydlaku! – Ron rzucił się na niego, ale o dziwo to Ginny stanęła w obronie blondyna.
- Hermiona ma rację. Idźcie, ja go popilnuję.
Nie wyglądała na zadowoloną, ale Hermiona była w tym momencie dumna z przyjaciółki jak nigdy. Wiedziała, że wolałaby wyjść tam i pojedynkować się, ale wiedziała też, że Harry nie powinien tam być, bo pewnie o niego im chodziło.
- Dobra, ruszamy. – Podążyli za Hermioną i wypadli na zewnątrz, gdzie lał deszcz. Ciemne chmury przesłoniły niebo, a trawa pod ich stopami zapadała się. Ślizgali się na niej i na błocie, ale pobiegli w stronę czarnych szat, których było zdecydowanie więcej niż przeciwników po drugiej stronie.
Hermiona posłała zaklęcie w stronę jednego z nich, gdy od tyłu zachodził McGonagall. Ta obejrzała się i widziała falę strachu na jej twarzy, ale skinęła głową i rozpierzchli się w pobliżu nauczycieli.
Hermiona bała się, bo dawno nie stawała do walki. Nawet nie ćwiczyła.. Poza tym musieli pilnować, by nikt nie przedostał się do pociągu, ale widziała, że tym zajęła się już Luna i Cho, która dołączyła do nich pośpiesznie. Chociaż tyle mogli..
Krzyknęła z bólu i padła na kolana. Szybko zerwała się z ziemi i odbiła następne zaklęcie, które gnało w jej stronę. Krew ściekała jej po ramieniu, ale zignorowała rwący ból i zamachnęła się na przeciwnika. Uśmiechnęła się, gdy to on padł spetryfikowany bez ruchu.
Tylko, że miała wrażenie, że nie mają szans. Śmierciożerców było zbyt wielu i każdy z nich miał dwóch przeciwników, a to wcale nie było proste..
Rzucała powoli na oślep zaklęciami i modliła się żeby tylko nie trafiła w żadnego z sojuszników. Usłyszała śmiech Bellatriks i musiała zebrać w sobie resztki odwagi żeby nie uciec gdzie pieprz rośnie. Ta kobieta przyprawiała ją o taki ból głowy i była powodem jej koszmarów. Przełknęła ślinę i zacisnęła palce mocniej na różdżce. Deszcz nieustannie padał, utrudniając im walkę.
Szukała wzrokiem przyjaciół, ale to było trudne w tym całym zamieszaniu. Po niebie przetoczył się grzmot, a gdzieś niedaleko piorun trzasnął w ziemię. Podskoczyła, ale ruszyła w stronę grupki śmierciożerców, którzy otaczali jej przyjaciół.
Wtedy przed nią wyrosła Lestrange, zagradzając drogę. Odruchowo zrobiło krok do tyłu i z trudem utrzymywała różdżkę w drżącej dłoni.
- Znowu się ssspotykamy. – Syknęła, uśmiechając się w tak przeraźliwy sposób, że dreszcz przebiegł jej po kręgosłupie, gdy patrzyła w te przepełnione furią oczy.
Odbiła jej zaklęcie, ale wiedziała, że nie wygra tej walki. Była zbyt słaba, więc jedyne co mogła zrobić to odwrócić jej uwagę, a potem brać nogi za pas. W ostatniej sekundzie, ktoś za nią odbił zaklęcie, które o mały włos a by jej dosięgło. Obróciła się i zamarła na widok Neville’a, który wpatrywał się w Belle z nienawiścią jakiej wcześniej u niego nie widziała.
- Idź do reszty, ja tu zostanę.
- Neville.. – nie mogła go przecież tak zostawić! A Lestrange jakby czekała na jej decyzję, bo śmiała się psychopatycznie, ale nie atakowała. Chłopak wpatrywał się w nią twardym, stanowczym wzrokiem. Rozumiała, że pragnął zemsty, że to było coś osobistego.. Ale nie mogła przecież pozwolić mu zginąć..
- Oni potrzebują cię bardziej – powiedział spokojnie, jakby to nie był ten sam Neville, którego znali. Przyglądała mu się ułamek sekundy i w końcu skinęła głową. Miał rację. Sam podjął tą decyzję i nie mogła przecież zmusić go żeby odłożył swoją złość na bok..
Ruszyła w stronę przyjaciół i tylko usłyszała za sobą:
- Nie martw się, na ciebie też przyjdzie pora!
Puściła tę groźbę mimo uszu, chociaż wiedziała, że będą się jej śniły po nocach te słowa.
Nim dobiegła do Malfoy’a, Rona i Tonks, którzy uporczywie odbijali zaklęcia posyłane w ich stronę, odwróciła się i mało nie zemdlała, gdy zielony błysk przeszył ciemność. Wypuściła z przerażeniem powietrze z płuc, bo wiedziała, że ciemna sylwetka, która pada na ziemię należała do Neville’a. Zacisnęła zęby. Przecież wiedziała, że tak się stanie.. To była jej wina.. Zostawiła go tam, a powinna była zostać..
Hermiona zamknęła oczy, ale ścisnęła pięści tak mocno, że paznokcie wbiły się jej w skórę i ruszyła dalej. Później będzie sobie to wyrzucać. Teraz trzeba było chronić tych , którzy żyli.
Stanęła ramię w ramię z Ronem i zaczęła wyładowywać całą złość, nienawiść, które się w niej zebrały. A było tego naprawdę wiele… Nawet nie myślała o tym, że pod jedną z masek kryje się jeden z powodów jej cierpienia.
Usłyszała dźwięk aportacji. Nareszcie – pomyślała, ale nie rozejrzała się nawet. Członkowie Zakonu rozbiegli się wokół pociągu i atakowali teraz ze zdwojoną siłą. Hermiona poczuła przypływ nadziei i odetchnęła, gdy czarne postacie zaczęły się rozpływać.
Wiedząc, że przyjaciele sobie poradzą, puściła się biegiem w miejsce, gdzie porzuciła Neville’a.
Bellatriks zniknęła, ale pozostawiła po sobie taki ślad, że nie musiała niczego więcej robić by zaznaczyć swoją obecność..
Wpadła na śmierciożercę i opuściła różdżkę, gdy dostrzegła jego twarz. Nie miał maski jak inni, a nawet gdyby, to wszędzie poznałaby te oczy.
- Nie idź tam. – Powiedział tylko i rozpłynął się. Poczuła ból w miejscu, gdzie powinno być serce, a teraz pozostała tam tylko pusta dziura.. Spojrzała w stronę Neville’a i wiedziała, że to co zobaczy do końca życia będzie ją nawiedzało w koszmarach. I on też to wiedział, dlatego próbował ją zatrzymać.
Ale przecież nie mogła go tam zostawić..
Padła na kolana przy ciele chłopaka, a łzy popłynęły z jej oczu. Obronił ją. Uratował, bo nie miała szans z Lestrange. Oddał swoje życie za nią, przyjął śmiercionośne zaklęcie.. I chociaż wiedziała, że sam tego chciał, że pragnął zemsty.. czuła się odpowiedzialna za jego śmierć.
- Neville.. Och Neville, czemu mnie nie posłuchałeś.. – szlochała, gładząc włosy chłopaka, które były przemoczone od deszczu i sklejone błotem.
Chwilę potem była już otoczona ludźmi. Wciąż płakała, bo nie mogła sobie wybaczyć tego, że jeden z jej przyjaciół nie żyje, ale też dlatego, że stał się bohaterem. To ona mogła leżeć w tym miejscu, to ona mogła zginąć z ręki Bellatriks. A on.. Neville, który zawsze stał na uboczu, który ich nie oceniał – nie żył.
Dlaczego tyle cierpienia i bólu ich otaczało? Czemu tylko to dostawali od świata?
Usłyszała szloch McGonagall, która również kucnęła obok Neville’a.
- Kto..? – Zapytała drżącym głosem. Hermiona spojrzała na nią pustym wzrokiem.
- Bellatriks. – Ta tylko skinęła głową, ale furia zapłonęła w jej oczach.
- Wracajcie do pociągu. Musimy ruszać nim wrócą.
- A co z..
- Nie martw się, Zakon się nim zajmie. Przekażą jego babci..
Musiała zamknąć na chwilę oczy. Przypomniała sobie twarz starszej kobiety, która straciła już swoje dzieci, a teraz i wnuka. Zalała ja fala smutku, złości i goryczy. To było takie niesprawiedliwe!
Tak bardzo nie chciała go zostawiać, zasłużył przecież na coś lepszego, na coś więcej niż jego wspomnienie umorusanego błotem.. ale Moody zaczął ponaglać wszystkich więc wdrapała się niechętnie po schodkach do pociągu i już wiedziała, że ten rok będzie gorszy niż wszystkie inne.
W przedziale Harry siedział już o własnych siłach i gdy weszli, rzucił się z pięściami na Malfoya.
- Ty fredko! Ty przebiegły oszuście! Kłamco!
- Harry uspokój się. – Ginny pociągnęła go za rękaw, ale Draco zdawał się nie przejmować obelgami. Usiadł na miejscu Neville’a.
Hermiona patrzyła chwilę na niego, ale co miała powiedzieć? Że zajęte? Już nie. Cho też wpakowała się do przedziału z nimi i wcale jej to nie dziwiło. Nikt nie chciał być sam. Brudni, przemoczeni, zmęczeni.. Tak właśnie zaczynali swój nowy rok.
- Gdzie jest Neville..? – Zapytała w końcu Ginny ze strachem, gdy pociąg ruszył.
Hermiona poruszyła się niespokojnie i odwróciła twarz do szyby. Nikt jej nie odpowiedział, więc usiadła, a raczej opadła na swoje miejsce. Nie potrzebowała słów, bo każdy miał wypisany smutek i złość na twarzy.
Całą drogę analizowała co byłoby gdyby została z nim wtedy.. Ale w końcu doszła do tego, że pewnie oboje leżeliby w tym błocie bez oznak życia, bez nadziei.. A to była wojna i ofiary były nieuniknione. W środku rozdzierał ją smutek, bo to wciąż był przyjaciel.. Odebrali im kolejną cząstkę siebie. Dlaczego to oni płacili ciągle cenę i to tak wysoką? Jedyne o czym marzyła to znaleźć się teraz w ciepłych ramionach Severusa.. Ale wiedziała, że tak się nie stanie. Odrzucił ją, a ona nie miała siły walczyć ani czekać na niego dłużej.
***
Hogwart nie
był taki sam. I pewnie nigdy miał już nie być. Gdy przybyli, Wielka Sala
pogrążona była w smutku i ciemnych barwach. Nadal nie przywykli do widoku
McGonagall w wysokim krześle Dumbledore’a, ale przecież oficjalnie wciąż był
martwy. Musiała zdusić w sobie jęk na widok Severusa, który przyglądał się im
zza stołu. Wszyscy byli brudni – łącznie z gronem pedagogicznym. Nikt nawet nie
zadbał o to żeby jakoś wyglądać.
Ceremonia przydziału trwała bardzo krótko. Tiara nie była zbyt rozmowna, a poza tym uczniów było bardzo niewielu.
- Wiem, że to nie był udany początek roku.. – rozbrzmiał głos McGonagall i wszyscy podnieśli głowy w jej stronę – nie mniej jednak chciałabym żebyście wiedzieli, że tutaj jesteście bezpieczni. Zadbamy o to. Możecie liczyć na pomoc starszych uczniów, a także waszej prefekt naczelnej panny Granger. – Zrobiła pauzę i spojrzała w jej stronę, tak jak część uczniów. Dziewczyna skinęła głową, wymuszając nikły uśmiech. – Poza tym jest kilka zakazów, które musicie przestrzegać..
Ale Hermiona już jej nie słuchała. Pierwszy raz w historii swojej edukacji odpuściła sobie przemowę i po prostu wlepiła wzrok w ścianę za nauczycielką.
Dlaczego ciągle wszystko szło nie po ich myśli? Czemu wciąż tracili kogoś? Zadrżała na myśl, że to ona mogła leżeć tam martwa i wtedy spojrzała na Severusa. Widziała na jego twarzy strach i ulgę, gdy ich oczy się spotkały. Musiał pomyśleć o tym samym, bo nie odrywał do niej spojrzenia.
Ginny wbiła łokieć w jej żebra.
- Miona, już koniec.. Jemy. – Powiedziała cicho, a ta skinęła głową i spojrzała na stół pełen potraw.
Od razu pomyślała o przyjacielu i westchnęła przeciągle. Neville nie spróbuje już więcej żadnego z tych dań.. Nie usiądzie obok nich, nie napcha buzi.. Uśmiechnęła się do siebie w myślach na wspomnienie tego pyzatego chłopaka jakim był kiedyś. Tak bardzo się zmienił przez ostatnie dwa lata. Wyrósł i zmężniał. Tyle razy stawał w ich obronie. Od samego początku był godnym tego tytuły Gryfonem. Był lojalnym, wspaniałym przyjacielem i nigdy nie zdradził ich. Ufał im, bronił, wierzył, gdy inni nie wierzyli.. Przypomniała sobie jego uśmiechniętą twarz, gdy szli razem na przyjęcie do Klubu Ślimaka, gdy podszedł do niej na koniec ubiegłego roku.. Ścisnął ją w środku ból. Odsunęła swój talerz, bo wiedziała, że niczego nie przełknie.
O dziwo nawet Ron nie zachowywał się jak prosiak. Sam nie był jakoś szczególnie głodny, jak pozostali zresztą. Dziubali widelcami w talerzach. Nie rozmawiali. Każdy pogrążył się we własnym żalu. Zresztą – pozostali uczniowie też nie byli skorzy do dyskusji. Tylko gdzieniegdzie słychać było pojedyncze szepty.
Hermiona rozejrzała się i zdziwiła jak wielu uczniów brakowało przy stole Ślizgonów. Jeszcze więcej niż pod koniec roku. Właściwie to mogła policzyć tych uczniów, którzy siedzieli - każdy oddalony od siebie. Westchnęła. Co ta wojna robiła z ludźmi? Z dziećmi…
Odetchnęła, gdy McGonagall w końcu poleciła prefektom zaprowadzić uczniów do pokoi wspólnych. Stanęła obok stołu, zdobywając się na uśmiech.
- Pierwszoroczni do mnie proszę! – Zawołała, a kilkanaścioro dzieci wstało niepewnie. Ruszyła z Sali, prowadząc ich na schody, który nieustannie płatały figle przez ostanie lata. Jednak dzisiaj nawet one zachowywały powagę.
Podała hasło i do środka wpełza grupka uczniów.
Przyjaciele zatrzymali się przy niej i spojrzeli po sobie.
- Zostajesz z nami?
- Nie, McGonagall zostawiła moje komnaty. Więc tam wracam.
- Jasne.. A co z tobą i S..
- Harry, nie zamierzam omawiać z wami mojego życia miłosnego. – Skrzywiła się, a oni pokiwali głowami.
- No to dobranoc. – Rzuciło każde z osobna i przeskoczyli przez dziurę w portrecie.
Wiedziała, że Gryfoni wcale tak szybko nie pójdą spać. Zginął ich przyjaciel, Neville, który był jednym z nich..
Odetchnęła dopiero, gdy znalazła się w swoich znajomych komnatach. Parsknęła na widok bladozielonych ścian, które pokrywały cały salon. Polubiła ten kolor, ale nie mogła uwierzyć, że faktycznie to zrobiła.
Ledwo przebrała się w dres i obmyła z błota, gdy ktoś zastukał. Otworzyła drzwi i miała ochotę się rozpłakać, gdy zobaczyła za nimi Severusa, który przyglądał się jej z troską wypisaną na twarzy.
Wszedł do środka i przez chwilę stali, patrząc na siebie po prostu.
- Nie umiem o tobie zapomnieć. – Powiedział tak nagle i szybko, że zamrugała kilka razy. Czy on.. naprawdę to powiedział?
- Ale.. Wczoraj wieczorem..
- Wiem co mówiłem wczoraj. Ale dzisiaj kiedy dowiedziałem się, że Bella chce przypuścić atak na pociąg.. Jak się pojedynkowałyście, a potem Longbotom cię zastąpił.. Merlinie, nigdy nie czułem takiego strachu. Nigdy nie byłem tak bliski zdradzenia się – jego głos przepełniony był powagą, ale też smutkiem i strachem. - Przykro mi, że nie żyje. Naprawdę. Ale kiedy pomyślałem, że to mogłaś być ty..Nie chcę marnować ani minuty więcej. Jeśli jesteś gotowa na takie poświęcenie, na życie w strachu to.. ja też.
Nie wiedziała co powiedzieć. Stał sobie, w najlepsze lustrując jej twarz, a ona nie potrafiła zebrać myśli w jedną logiczną. Och, jak bardzo tego pragnęła! Jak śniła o tym by usłyszeć te słowa z jego ust!
- Severus.. Nie wiem czy jestem gotowa na to żeby cię znowu stracić.. – powiedziała w końcu z bólem. - Nie wiem czy jestem gotowa dzielić się tobą..
- Wiem. Wiem, że to nie jest łatwe. Uwierz, że dla mnie również – zrobił minę i przewrócił oczami. Ujął jej twarz w dłonie, zmuszając by spojrzała na niego. - Ale jesteś ważniejsza niż to wszystko. Teraz to wiem i przysięgam, że jeśli nie będę musiał – nie okłamię cię.
Miała ochotę się zaśmiać słysząc te słowa. „Jeśli nie będę musiał”… Zostawił sobie furtkę. Ale co mogła zrobić? Mogła przyjąć go ze wszystkim co oferował: z całym bagażem doświadczeń, cierpienia, poświęcenia.. Albo nie mieć go wcale.
Kiwnęła głową.
- Zostaniesz dziś ze mną?
Widziała ulgę, która przelała się po jego twarzy. Skinął i uśmiechnął się wrednie.
- Innej odpowiedzi nie oczekiwałem – mruknął, pochylając się nad nią i złożył delikatny pocałunek na jej ciepłych wargach.
Ceremonia przydziału trwała bardzo krótko. Tiara nie była zbyt rozmowna, a poza tym uczniów było bardzo niewielu.
- Wiem, że to nie był udany początek roku.. – rozbrzmiał głos McGonagall i wszyscy podnieśli głowy w jej stronę – nie mniej jednak chciałabym żebyście wiedzieli, że tutaj jesteście bezpieczni. Zadbamy o to. Możecie liczyć na pomoc starszych uczniów, a także waszej prefekt naczelnej panny Granger. – Zrobiła pauzę i spojrzała w jej stronę, tak jak część uczniów. Dziewczyna skinęła głową, wymuszając nikły uśmiech. – Poza tym jest kilka zakazów, które musicie przestrzegać..
Ale Hermiona już jej nie słuchała. Pierwszy raz w historii swojej edukacji odpuściła sobie przemowę i po prostu wlepiła wzrok w ścianę za nauczycielką.
Dlaczego ciągle wszystko szło nie po ich myśli? Czemu wciąż tracili kogoś? Zadrżała na myśl, że to ona mogła leżeć tam martwa i wtedy spojrzała na Severusa. Widziała na jego twarzy strach i ulgę, gdy ich oczy się spotkały. Musiał pomyśleć o tym samym, bo nie odrywał do niej spojrzenia.
Ginny wbiła łokieć w jej żebra.
- Miona, już koniec.. Jemy. – Powiedziała cicho, a ta skinęła głową i spojrzała na stół pełen potraw.
Od razu pomyślała o przyjacielu i westchnęła przeciągle. Neville nie spróbuje już więcej żadnego z tych dań.. Nie usiądzie obok nich, nie napcha buzi.. Uśmiechnęła się do siebie w myślach na wspomnienie tego pyzatego chłopaka jakim był kiedyś. Tak bardzo się zmienił przez ostatnie dwa lata. Wyrósł i zmężniał. Tyle razy stawał w ich obronie. Od samego początku był godnym tego tytuły Gryfonem. Był lojalnym, wspaniałym przyjacielem i nigdy nie zdradził ich. Ufał im, bronił, wierzył, gdy inni nie wierzyli.. Przypomniała sobie jego uśmiechniętą twarz, gdy szli razem na przyjęcie do Klubu Ślimaka, gdy podszedł do niej na koniec ubiegłego roku.. Ścisnął ją w środku ból. Odsunęła swój talerz, bo wiedziała, że niczego nie przełknie.
O dziwo nawet Ron nie zachowywał się jak prosiak. Sam nie był jakoś szczególnie głodny, jak pozostali zresztą. Dziubali widelcami w talerzach. Nie rozmawiali. Każdy pogrążył się we własnym żalu. Zresztą – pozostali uczniowie też nie byli skorzy do dyskusji. Tylko gdzieniegdzie słychać było pojedyncze szepty.
Hermiona rozejrzała się i zdziwiła jak wielu uczniów brakowało przy stole Ślizgonów. Jeszcze więcej niż pod koniec roku. Właściwie to mogła policzyć tych uczniów, którzy siedzieli - każdy oddalony od siebie. Westchnęła. Co ta wojna robiła z ludźmi? Z dziećmi…
Odetchnęła, gdy McGonagall w końcu poleciła prefektom zaprowadzić uczniów do pokoi wspólnych. Stanęła obok stołu, zdobywając się na uśmiech.
- Pierwszoroczni do mnie proszę! – Zawołała, a kilkanaścioro dzieci wstało niepewnie. Ruszyła z Sali, prowadząc ich na schody, który nieustannie płatały figle przez ostanie lata. Jednak dzisiaj nawet one zachowywały powagę.
Podała hasło i do środka wpełza grupka uczniów.
Przyjaciele zatrzymali się przy niej i spojrzeli po sobie.
- Zostajesz z nami?
- Nie, McGonagall zostawiła moje komnaty. Więc tam wracam.
- Jasne.. A co z tobą i S..
- Harry, nie zamierzam omawiać z wami mojego życia miłosnego. – Skrzywiła się, a oni pokiwali głowami.
- No to dobranoc. – Rzuciło każde z osobna i przeskoczyli przez dziurę w portrecie.
Wiedziała, że Gryfoni wcale tak szybko nie pójdą spać. Zginął ich przyjaciel, Neville, który był jednym z nich..
Odetchnęła dopiero, gdy znalazła się w swoich znajomych komnatach. Parsknęła na widok bladozielonych ścian, które pokrywały cały salon. Polubiła ten kolor, ale nie mogła uwierzyć, że faktycznie to zrobiła.
Ledwo przebrała się w dres i obmyła z błota, gdy ktoś zastukał. Otworzyła drzwi i miała ochotę się rozpłakać, gdy zobaczyła za nimi Severusa, który przyglądał się jej z troską wypisaną na twarzy.
Wszedł do środka i przez chwilę stali, patrząc na siebie po prostu.
- Nie umiem o tobie zapomnieć. – Powiedział tak nagle i szybko, że zamrugała kilka razy. Czy on.. naprawdę to powiedział?
- Ale.. Wczoraj wieczorem..
- Wiem co mówiłem wczoraj. Ale dzisiaj kiedy dowiedziałem się, że Bella chce przypuścić atak na pociąg.. Jak się pojedynkowałyście, a potem Longbotom cię zastąpił.. Merlinie, nigdy nie czułem takiego strachu. Nigdy nie byłem tak bliski zdradzenia się – jego głos przepełniony był powagą, ale też smutkiem i strachem. - Przykro mi, że nie żyje. Naprawdę. Ale kiedy pomyślałem, że to mogłaś być ty..Nie chcę marnować ani minuty więcej. Jeśli jesteś gotowa na takie poświęcenie, na życie w strachu to.. ja też.
Nie wiedziała co powiedzieć. Stał sobie, w najlepsze lustrując jej twarz, a ona nie potrafiła zebrać myśli w jedną logiczną. Och, jak bardzo tego pragnęła! Jak śniła o tym by usłyszeć te słowa z jego ust!
- Severus.. Nie wiem czy jestem gotowa na to żeby cię znowu stracić.. – powiedziała w końcu z bólem. - Nie wiem czy jestem gotowa dzielić się tobą..
- Wiem. Wiem, że to nie jest łatwe. Uwierz, że dla mnie również – zrobił minę i przewrócił oczami. Ujął jej twarz w dłonie, zmuszając by spojrzała na niego. - Ale jesteś ważniejsza niż to wszystko. Teraz to wiem i przysięgam, że jeśli nie będę musiał – nie okłamię cię.
Miała ochotę się zaśmiać słysząc te słowa. „Jeśli nie będę musiał”… Zostawił sobie furtkę. Ale co mogła zrobić? Mogła przyjąć go ze wszystkim co oferował: z całym bagażem doświadczeń, cierpienia, poświęcenia.. Albo nie mieć go wcale.
Kiwnęła głową.
- Zostaniesz dziś ze mną?
Widziała ulgę, która przelała się po jego twarzy. Skinął i uśmiechnął się wrednie.
- Innej odpowiedzi nie oczekiwałem – mruknął, pochylając się nad nią i złożył delikatny pocałunek na jej ciepłych wargach.
Jestem zachwycona nowym rozdziałem. Mówisz, że przez brak czasu i snu piszesz gorzej. Nie zgodzę się z Tobą, uważam iż jest równe dobry jak pozostałe :-) A wracając, cudownie mi się go czytało, Tyle emocji: smutek, złość, nienawiść, radość, szczęście, miłość. I ciągle zmiany nastrojów głównych bohaterów. I pięknie zakończenie <3 Cieszę się, że w końcu doszli do porozumienia.
OdpowiedzUsuńŻyczę dalszej twórczej pracy i czekam na nowe rezultaty :-D
Uff, to dobrze, że się podobał, bo już się bałam, że wyszła z tego totalna klapa. :) Ostatnio wena odmawia współpracy, a poza tym ciężko znaleźć czas na pisanie. Ale nie poddaję się!
UsuńDziękuję i zapraszam na ciąg dalszy <3
Piękny rozdział.
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się, że Severus tak zmieni zdanie co do jego związku z Hermioną:)
Bardzo fajne zakończenie rozdziału.
Czekam na następne rozdziały :))))
Pisz tak dalej!
Pozdrawiam
Nikola
Dziękuję bardzo! Cieszę się ogromnie widząc kolejną czytelniczkę! <3
UsuńRównież pozdrawiam,
Marta :3
Dzisiaj w końcu miałam czas żeby poczytać od początku i bardzo mi przypadło do gusty Twoje opowiadanie:)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej koniec szczęśliwy! Genialny rozdział !
OdpowiedzUsuń~DeMonique
Och no jestem masochistką i lubię tyle smutku i cierpienia xD
UsuńDziękuję bardzo!
Świetne, świetne, świetne... [...]
OdpowiedzUsuńZacięłam się. Aż Ci wierszyk nr 2 napiszę! A co! :)
Rozdziałem tym zachwyciłaś mnie,
podbiłaś myśli i pozostawiłaś cień.
I choć w sumie nie wiem co piszę,
jednak dla Ciebie mogę wywieszać afisze.
Takie reklamujące twojego bloga,
co by nie było, że to tylko trwoga.
Na prawdę nie wiem co powiedzieć więc kulawo zakończę,
jakoś to w końcu dokończę.
Więc przechodząc do rozdziału, który cudny był i piękny,
normalnie patrząc wzrok robi się tęskny,
wyczekując kolejnego,
tworząc trochę ładu chwiejnego.
Co tu dalej będzie z Nimi?
W czasie gdy Ja piszę rozdziały,
Tobie należą się pochwały.
Uwielbiam to opowiadanie,
i tak już chyba pozostanie. ;)
Pozdrawia serdecznie i czasu życzy,
Fox Potterhead. :)
Fox.. zabiłaś mnie tym komentarzem! :D Piękny wierszyk i jestem naprawdę pod ogromnym wrażeniem Twojego talentu literackiego! <3
UsuńBardzo dziękuję za mega komentarz i takich więcej poproszę :3
Pozdrawiam,
Marta ♡
Wierszyk nr 3 pod rozdziałem nr 33. ;) ♥
UsuńJaki piękny rozdział <3
OdpowiedzUsuńDziękuję! ♡
UsuńMówiłaś, że rozdział jest taki, a nie inny, ponieważ nie przespałaś nocy..(tak, wiem o tym, ale ciii). Jeśli masz zamiar pisać takie rozdziały to chyba nie pozwolę Ci więcej spać! XD
OdpowiedzUsuńRozdział jest genialny (tak, jakby któryś nie był..). Czytało mi się bardzo leciutko, a moja wyobraźnia dopilnowała tego, abym zobaczyła wszystko to co napisałaś. Powiem Ci to był bardzo piękny widok :3
Bardzo podoba mi się to, że akcja rozwija się powolutku. Ja niestety nie potrafię tak pisać, a szkoda ;-;.
Tak czy siak pisz dalej! Nawet jeśli będę musiała czekać bardzo długo na rozdział to warto! I aż nie mogę doczekać się zakończenia w Twoim stylu! Pamiętaj masz talent i dalej wykorzystuj go w taki sposób, bo to wychodzi Ci naprawde ekstra. Ah, chyba troszkę się rozpisałam, wybacz. Tego co chciałam Ci przekazać nie dało się napisać krócej.. Albo inaczej - nie przeżyłabym, gdybym skróciła swoje myśli. :3
Przesyłam Ci dużo weny (pisałaś, że nie masz pomysłu na rozdziały - zapychacze, więc masz!), mnóstwo odpoczynku (wiem jak zapieprzasz niczym mały samochodzik xD) i iście Severusowego nastroju! Tak, aby było śmiesznie.
Dobra, czas kończyć, bo inaczej komentarz będzie dłuższy niż rozdział.
Twoja psychofanka <3
Ahahahahaha o matko, padłam! Warto było czekać na komentarz od Ciebie, a to porównanie "zapieprzasz niczym mały samochodzik" zabiło mnie po prostu xD
UsuńNo ciężko jest, ciężko a rozdziały idą mi opornie, ale z taką weną to do jutra skończę całość! XD
Dziękuję bardzo, bardzo ładnie i poproszę więcej! ♡
A Twoje rozdziały (jakbyś jeszcze zaczęła je dodawać....) są świetne i niczego im nie brakuje!
Dzięki, dzięki, dzięki :3
No, ale naprawde tak jest xD. Oh, to dobrze!
UsuńJakbym jeszcze miała jak dodawać, ale spokojnie. Pisze rozdział. Wolno, ale jednak!
Dziękuję, że tak myślisz :3
Świetny rozdział! Jeden z lepszych, jak na mój gust. Liczę na to, że Severus i Hermiona już będą razem :).Czekam niecierpliwie na następny rozdział i życzę dużo weny.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Jeden z lepszych, jak na mój gust. Liczę na to, że Severus i Hermiona już będą razem :).Czekam niecierpliwie na następny rozdział i życzę dużo weny.
OdpowiedzUsuń