niedziela, 8 maja 2016

Rozdział 26

No nareszcie! W końcu dodaję Wam rozdział, który napisałam jako pierwszy. :) Od niego zaczął się cały mój pomysł na to opowiadanie i teraz zaczyna się moja ulubiona część. :3
Ciekawa jestem jak się Wam spodoba.. Mam nadzieję, że nikt mnie nie zje za te wydarzenia, no ale nie zdradzam nic więcej!
Zapraszam!

_____________________________________________________________



Rozdział 26


Pogoda jak na końcówkę kwietnia dopisywała. Jak widać nie tylko życie Hermiony było tak radosne w tej chwili, bo słońce wesoło tańczyło na jeziorze, gdy kroczyli z Severusem w stronę szkolnej bramy. Ginny i chłopcy nie byli szczęśliwi, że nie poszła z nimi, ale co mogła poradzić skoro profesor McGonagall tak pilnie potrzebowała jej obecności dzisiaj w szkole? W ogóle nie zamierzała się ruszać z Hogwartu w towarzystwie Snape’a do jego domu, który chciał jej pokazać.
Niby to nic takiego.. ale czuła jakby wkraczali na kolejny etap ich związku.
- Cokeworth nie jest zbyt uroczą okolicą.. – Powiedział nagle przerywając milczenie, a Hermiona spojrzała na niego zaskoczona. Czy jej się tylko zdawało czy on się denerwował?
- Sev.. Nie musimy tam iść jeśli nie chcesz.
Nigdy nie opowiadał jej za wiele swojej rodzinie, a ona nie zamierzała naciskać jeśli to był jeden z TYCH tematów, których wolał nie poruszać. Cóż, było ich naprawdę wiele, ale co mogła poradzić? Taki był – pełen sekretów i tajemnic.
- Czy ja tak powiedziałem? – Warknął, zdecydowanie za ostro, ale puściła to mimo uszu. Nie zamierzała sobie psuć tego dnia. Zapowiadał się zbyt dobrze. – Deportujemy się od razu za bramą. – Dodał łagodniej, a ona uśmiechnęła się pod nosem. Kto by pomyślał, że przyjdzie dzień, w którym z własnej woli pójdzie gdzieś ze Snapem?

Ulica, przy której mieścił się jego dom, faktycznie nie była urodziwa. Widać było, że należy do tych biedniejszych, bo wszędzie walały się śmieci, mury były popisane i nawet słońce było przysłonięte chmurami w tej części miasta. Dobra, nigdy bym się nie zapuściła tutaj sama – pomyślała, ale gdy Severus złapał jej dłoń, poczuła ciepło, które wypełniło jej ciało. To miał być ich dzień! Z dala od szkoły, od Hogwartu, gdzie wciąż przypominał sobie o tym, że była jego uczennicą. Z dala od wojny, która miała ich tutaj nie znaleźć.
Na końcu Spinner's End stał niewielki dom. Wyglądał na opuszczony: farba już dawno odpadła razem z tynkiem, a okna były tak brudne, że musiałaby się długo przyglądać żeby coś przez nie dostrzec.
- Nie zdążyłem posprzątać.. – Mruknął, a ona roześmiała się widząc jak zasłania twarz kurtyną z włosów.
- Czy ty się właśnie zawstydziłeś?
- Nie opowiadaj głupot. – Pomimo jego słów, wiedziała lepiej, bo gdy podszedł do drzwi, westchnął ciężko i otworzył je. – Witam w moich skromnych progach.
Nie do końca tego spodziewała się w środku. Myślała, że będzie panował bałagan i zniszczenie wszechobecne na zewnątrz, a tymczasem wewnątrz było naprawdę.. przytulnie.  Krótki korytarz prowadził do niedużego salonu, w którym znajdował się kominek, a całe ściany zawalone były regałami z książkami.
- Trochę jak w twoim gabinecie. – Powiedziała, przyglądając się tytułom. Znalazły się tutaj nie tylko te magiczne, ale również mugolskie, na co musiała się uśmiechnąć. Byli czasami tacy podobni to siebie…
Drugie drzwi okazały się prowadzić do kuchni. Nie mogła powstrzymać się od krótkiego „och!”, które wyrwało się jej z gardła na widok zastawionego stołu. Zaraz, czy on właśnie coś gotował? Nie przecież to niemożliwe!
- Sev! – Zawołała, a on przyszedł powolnym krokiem, jakby właśnie szedł na ścięcie. Nie mogła uwierzyć, że był tak spięty jej wizytą. – Czy ty to wszystko sam przygotowałeś?
Mruknął coś pod nosem, ale nie dosłyszała. Odwróciła się od niego i złapała za rękę.
- Dlaczego się tak denerwujesz moją obecnością? Możemy iść jeśli..
- Tak, sam to przygotowałem. Zadowolona?
- Ty gotujesz? – Musiała przygryźć policzki żeby nie parsknął śmiechem, gdy skrzywił się bardziej niż zwykle.
- Nie. To z pomocą skrzatów.. Hermiona daj spokój, tylko usiądź albo nie wiem, zrób coś ze sobą.
Pokręciła głową i zdjęła z siebie kurtkę, którą zawiesiła na oparciu krzesła. Usiadła tak jak chciał i nie mogła przestać się szczerzyć. Severus Snape przygotował dla nich obiad! W jego domu! To podchodziło pod cuda, które nigdy miały się nie wydarzyć, a ten dzień zdecydowanie miała zapamiętać do końca życia!
Po krótkim wahaniu w końcu usiadł na drugim krześle i niepewnie przyjrzał się potrawom.
- Przecież ich nie zatruły.. – Obrzuciła go pełnym oburzenia spojrzeniem, ale on zmrużył oczy i wpatrywał się w półmiski jakby miały zacząć chodzić. Westchnęła i sięgnęła po jeden z nich. Nałożyła sobie sporą porcję makaronu i patrząc mu pewnie w oczy z wyzwaniem, włożyła widelec do ust. – Widzisz? Wciąż żyję. No dalej.
Pchnęła talerze w jego stronę, a on wciąż nieufnie nałożył sobie porcję.
- Jeśli chcesz nadal możesz iść do Hogsmade.
Sięgnęła jego dłoń przez stół, a ich oczy się spotkały.
- Nie chcę być nigdzie indziej niż tutaj. Z tobą.
Uśmiechnął się lekko i wyglądało na to, że nieco się rozluźnił.
- Herbaty?
- Tak, proszę.
Wstał od stołu i podszedł do małej kuchenki. Z przyjemnością obserwowała go.. w domu. W miejscu, gdzie spędził całe swoje życie, gdzie dorastał i nie mogła pozbyć się tej myśli, że wchodzi w tak intymne miejsce w jego życiu, że to dla niego naprawdę ważne.
- Opowiedz mi coś o swojej rodzinie.
Spiął się nieco, ale po chwili rozluźnił i zajął robieniem herbaty.
- Nie ma o czym mówić. Mój ojciec był mugolem, mieszkał w tym domu. Matka była czarownicą i nie wiedzieć czemu zakochała się w tym pijaku. – Wzruszył niby obojętnie ramionami, ale słyszała jak głos mu drżał. – Nie wiedział, że jest czarownicą. Dopiero później i.. stał się jeszcze gorszym człowiekiem. W końcu pojawiłem się ja i od kiedy tylko zacząłem mówić właściwie odliczałem dni do wyjazdu.
- Aż tak źle było?
Odwrócił się nagle, a jego usta wygięły się wrednie.
- Och zaufaj mi, o tym nie chcesz słuchać. – Przełknęła ślinę, ale skinęła głową. – Wkrótce po moim wyjeździe matka zmarła i został mi tylko on. Jak już wiesz w Hogwarcie nie miałem przyjaciół tylko..
- Tylko Lily? – Dokończyła za niego, starając się by nie zabrzmiało to jak wyrzut. – Spokojnie Sev, przecież już to przerabialiśmy..
Kiwnął głową i znowu się odwrócił plecami.
- Tak. Lily mieszkała niedaleko i poznaliśmy się jeszcze nim pojechaliśmy do szkoły. Była mugolaczką jak ty. – Dobra, nie spodobało się jej porównanie do przyszłej, niedoszłej, zmarłej dziewczyny, ale przemilczała to. – Jej siostra… to było ziółko. – Zaśmiał się chłodno. – Aż byłem bliski współczucia Potterowi, gdy się dowiedziałem, że do niej trafił. Ale wracając do tematu.. Kilka lat później zmarł mój ojciec, ale byłem już pełnoletni no i cóż – zostałem śmierciożercą.
Podszedł z dwoma kubkami herbaty i postawił jeden przed Hermioną, po czym zajął z powrotem swoje miejsce.
- A ten dom? Czemu tu zostałeś skoro nie masz najlepszych wspomnień?
- Co miałem z nim zrobić? Nie chciałem zostawać w Hogwarcie przez cały rok, a skoro mam gdzie.. To spędzam tu okres wakacyjny. Nie myślę o tym miejscu jak o takim, w którym się wychowałem, bo tak naprawdę to więcej czasu spędziłem w Hogwarcie.
- Też chciałabym wrócić do domu… - Posmutniała na myśl o rodzicach. Tak bardzo chciałaby móc się z nimi zobaczyć, opowiedzieć mamie o wszystkim co się wydarzyło..
- Przykro mi Hermiono. Naprawdę.
- Wiesz, nie podziękowałam ci nawet, że byłeś tam. – Mimowolnie uśmiechnęła się na wspomnienie tego dnia. Był przy niej nawet już wtedy.
- Znajdę odpowiednie wynagrodzenie i dam ci znać.
Zaśmiała się wesoło i podeszła do niego. Cudownie było mieć kogoś kto tak potrafił rozwiać wszelkie złe myśli – zwłaszcza gdy wokół nich czaiło się widmo śmierci, cierpienia i smutku.
Opadł ustami na jej i pocałował głęboko.
- Wiem, że mieliśmy zrobić przerwę od tego.. Ale musisz mnie wysłuchać.
Te słowa nie zwiastowały niczego dobrego, ale pomimo niepokoju, który ścisnął jej gardło, skinęła niepewnie głową.
- Co się stało?
- Jeszcze nic.. Ale wydarzą się już niedługo pewne rzeczy i.. I chcę żebyś pamiętała, że choćby nie wiem co się działo, wszystko było prawdziwe.
- Sev o czym ty mówisz? – Dreszcz przebiegł jej po kręgosłupie.
- Dowiesz się niedługo. Po prostu pamiętaj, że.. że naprawdę mi na tobie zależy.
Ściągnęła brwi. Nie mówił tego często. Właściwie tylko raz usłyszała od niego, że ją kocha, a to przypomnienie powodowało, że czuła prawdziwy strach. Nagle cała radość i szczęście uleciały z niej.
- Severus. O co chodzi? Powiedz mi!
- Nie teraz. Chodź, chcesz iść na spacer?
Zeszła z jego kolan, a on wstał i zdjął swoją pelerynę. Zastąpił ją zwykłą, czarną kurtką, czym ją zaskoczył, ale faktycznie – byli wśród mugoli.
Nie podobało się jej, że zakończył temat, ale jedno czego się nauczyła to, że jeśli zechce to będzie milczał. Więc mimo tego, że czuła kamień na dnie brzucha, wysiliła się na uśmiech i przyjęła jego dłoń, po czym wyszli na dwór.

Miło było spacerować, nie martwiąc się, że któryś z uczniów lub nauczycieli mógłby ich zobaczyć.
To jedno popołudnie, które jej podarował było spełnieniem wszystkiego o czym myślała od dnia, gdy go pokochała. Byli po prostu parą zakochanych, a nie Granger i Snapem. Mogli śmiać się i całować przez strachu, iść za rękę jak prawdziwa para i chociaż może wyglądali nieco dziwnie – bo ona wciąż miała siedemnaście lat, a on trzydzieści sześć – to nie czuła w tym niczego niewłaściwego. Przeciwnie – czuła, że jest dokładnie tam gdzie powinna być i miała ochotę zatrzymać czas, żeby ten dzień się nigdy nie kończył.
Brudna rzeka płynęła pod nimi, gdy stali na niewielkim mostku, ale mimo czarnych śladów, które zostawiała na brzegach było to tak wyjątkowe miejsce.. Wpatrywali się razem w pomarańczowe słońce, które chyliło się powoli ku zachodowi.
- Dziękuję, że mnie tu zabrałeś. To.. to był naprawdę niesamowity dzień. – Uśmiechnęła się szeroko, widząc że i on się szczerzy. Pogładziła go po policzku. Nie często miała okazję obserwować radość na jego twarzy, a to była właśnie jedna z chwil, które chciała zapamiętać. Jego prawie czarne oczy lustrowały ją z uczuciem, jakby uczył się jej na pamięć.
- Merlinie dziękuję ci za każdą sekundę przy nim – pomyślała i zagryzła wargę, bo wzruszenie brało górę nad emocjami.
- Musimy już wracać. – Odwrócił spojrzenie od niej i jakby przygasł. Nim się odezwała, zamknęła oczy i westchnęła.
- Dumbledore wie, że tu jesteśmy?
Zawahał się, ale skinął głową.
- Wie.
- I pozwolił nam? – Zapytała niepewnie. Jeszcze kilka dni temu kazał jej „zerwać” ten związek, a teraz nie miał nic przeciwko?
- A od kiedy muszę pytać o pozwolenie, co? – Uniósł brew, ale widziała, że o czymś jej nie mówił. Momentalnie wrócił strach, który udało się jej zdusić na kilka godzin.
- Severus… Nie zamierzasz niczego głupiego, prawda?
- Mieliśmy o tym nie rozmawiać.
- Nie, to ty nie chcesz o tym mówić. A ja muszę wiedzieć, proszę!
- Czas na nas.
Odwrócił się i ruszył drogą w stronę domu. No nie! Przecież to było nie do zniesienia! Czuła przerażenie na myśl, że miał w planach coś takiego, że nawet nie chciał wspominać o tym! Ruszyła za nim i musiała prawie biec żeby go dogonić.
- Severus..
- Powiedziałem ci: koniec tematu!
Stanął przed domem i chwycił ją za nadgarstek, po czym aportowali się przed bramę Hogwartu. 

Weszli na szkolne błonia, a on spojrzał na nią tak.. ciepło, ale z mieszanką strachu. Serce podjechało jej do gardła, gdy złapał się za przegub. TO zdecydowanie był zły znak!
- Cholera.. Za wcześnie.. – Wymruczał pod nosem, a ona zadrżała.
- Severus, co się dzieje? – Przełknęła ślinę. Objął ją ciasno i milczał przez chwilę, po czym odsunął się na długość ramion i pochylił nad nią.
- Idź do siebie. I zostań tam, dobrze? Obiecaj mi!
- Błagam powiedz mi co się dzieje! – Histerycznie wpatrywała się w niego. Wiedziała, że to nie będzie zwykłe spotkanie skoro tak panikował. Czy to właśnie dzisiaj miał nastąpić atak na szkołę? Ale czemu ich nie ostrzegł?!
- Hermiono. – ujął jej twarz w dłonie; zauważyła z przerażeniem, że jest bledszy niż zwykle. – Stanie się coś.. złego. Ale błagam, pamiętaj, że nie skrzywdziłbym cię gdybym nie musiał. – Złapała go kurczowo za ramiona. – Muszę już iść. Na ciebie też pora.
- Severus, błagam cię zostań! Nie możesz mnie opuścić! – Jak to mówią – tonący brzytwy się chwyta – i właśnie to robiła w tym momencie.
- Nie mogę. Ale obiecaj, że pójdziesz do siebie. Muszę wiedzieć, że jesteś bezpieczna.. – Delikatnie odkleił jej palce od swoich barków, a ona przełknęła łzy, które wezbrały w jej oczach.
- Severus.. – Jęknęła żałośnie, gdy ponownie przechodził przez bramę. – Severus zostań..
Spojrzał na nią przez ramię. Nie potrzebowała żadnych słów – jego oczy wręcz krzyczały miłością i właśnie to ją załamało. Zniknął, zmieniając się w dym, a ona patrzyła pusto w miejsce, w którym przed chwilą stał. Merlinie, proszę, chroń go – pomyślała i ruszyła biegiem w stronę szkoły.
Coś miało się wydarzyć i musiała ostrzec kogo mogła.
Tuż przed wielką salą wpadła na Ginny, która nie wyglądała na zadowoloną.
- Hermiona! Coś się stało?
- Nie, ja.. Gdzie Harry? – Kolejny dreszcz przebiegł po jej kręgosłupie.
- Dumbledore go wezwał po wizycie w Hogsmade. Chyba chodzi o horkruksa..
Zaklęła soczyście pod nosem. Jeśli Harry jest z Dumbledorem, to kto chroni szkołę? A może się myliła? Może wcale nie miało się wydarzyć nic złego..
- Ginny zbierz kogo możesz i idźcie do pokoju wspólnego. Nie wychodźcie stamtąd!
- Hermiona! Co się dzieje?! – Zawołała za nią, ale nie odpowiedziała, bo już gnała w stronę gabinetu McGonagall. Musiała z nią porozmawiać, musiała się dowiedzieć co się stanie!
- Pani profesor?! – Zapukała do drzwi, ale nikogo nie było w środku. Spanikowała.
Usiadła na ławce pod ścianą i wzięła kilka głębszych oddechów.
- No już.. uspokój się.. nic się nie dzieje.. – powtarzała sobie, ale w środku czuła ten dziwny niepokój, przeczuwała, że stanie się coś naprawdę złego.

Wróciła do wielkiej Sali, gdzie uczniowie kończyli kolacje i rozchodzili się już do pokoi wspólnych. Zauważyła Ginny, która właśnie szła z Ronem, Luną i Cho.
- Miona! Ginny mówi, że ześwirowałaś. Co się dzieje? – Ron przyglądał się jej z troską i momentalnie pomyślała o Severusie, który gdzieś tam jest w nocy i.. i nagle wszedł przez główne wejście jak gdyby nigdy nic.
Zamarła i patrzyła na niego, ale on nawet nie spojrzał w jej stronę. Co jest grane.. – pomyślała i nie zastanawiając się, pobiegła za nim.
- Zaczekaj! – Krzyknęła, ale zignorował ją. Zupełnie jakby jej tutaj nie było. – Severus! – Ryknęła, nawet nie zwracając uwagi na uczniów, którzy spojrzeli na nią dziwnie. Zwolnił, ale po chwili znowu przyspieszył. Dogoniła go w końcu, ale nadal musiała truchtać by dotrzymać mu kroku.
- Granger, zjeżdżaj stąd. – Obrzucił ją takim spojrzeniem, że gdyby go nie znała lepiej, już dawno uciekłaby gdzie pieprz rośnie. O dziwo skierował się do swojego gabinetu.
- Powiedz mi.. Powiedz bo zwariuję zaraz! – Dokładnie tak się czuła w tym momencie: jakby miała zwariować. Niecałą godzinę temu pożegnał się z nią, a teraz stali w jego salonie jak gdyby nigdy nic i…
- Hermiono.. proszę cię. – powiedział, gdy weszli do środka i spojrzał na nią przepełniony bólem.
- Severus.. – podeszła i chciała go przytulić, ochronić..
- Pamiętaj, dobrze? Zaufaj mi..
Wtuliła się w niego, chłonąc jego obecność, ale nagle drzwi otworzyły się, a on odepchnął ją pod ścianę.
- Profesorze! – zamarła słysząc głos Harrego. Wpadł do środka, ale nawet jej nie zauważył, bo stała już za drzwiami. Serce jej waliło jak oszalałe. – Niech.. niech pan idzie ze mną! Prof.. profesor Dumbledore jest ranny! – Wydyszał ledwo, a Severus skinął głową. – Kazał mi przyjść.. wieża.. na wieży astrono..
- Idziemy. – przerwał mu i wyszli na korytarz, a ona stała wciąż oparta o ścianę i nie wiedziała co myśleć. Merlinie, co to miało być? Skoro Dumbledore.. potrzebował pomocy? Ale czemu Severus tak panikował?


Nie mogła dłużej czekać na odpowiedzi. Również wyszła z gabinetu i na drżących nogach ruszyła w stronę wieży astronomicznej, gdzie miał być Dumbledore, Harry i Severus. Musiała się dowiedzieć o co chodzi! Przecież to było niemożliwe żeby..
- Znowu się spotykamy moja mała szlamo. – Zamarła, gdy przed nią stanęła Pansy Parkinson z wyciągniętą różdżką. Był wieczór i uczniowie powoli wracali do swoich domów, a ona jak gdyby nigdy nic mierzyła w nią różdżką. To przeraziło Hermionę najbardziej - zrozumiała w tym momencie, że to właśnie atak o którym wspominali na spotkaniu. Nie patrząc na przeciwniczkę, wyczarowała z trudem patronusa.
- Do Nory! Zakon potrzebny! Idź! – srebrna mgiełka rozpłynęła się, a Pansy roześmiała paskudnym śmiechem.
- Myślisz, że ta banda kretynów coś tu zdziała?
Tym razem Hermiona nie zamierzała wdawać się w niepotrzebną dyskusję. Nauczona już przez doświadczenie starała się obracać na tyle by nie dać zaskoczyć od tyłu. Uniosła różdżkę i posłała w stronę Ślizgonki zaklęcie rozbrajające. Zaskoczyła ją tym nagłym atakiem i zamierzała wykorzystać swoją przewagę.
- Petrificus totalus! – Krzyknęła i miała ochotę klasnąć w dłonie ze szczęścia, gdy przeciwniczka padła na ziemie z hukiem. Chociaż raz – pomyślała i przebiegła obok niej odczuwając triumf. Gdyby tylko miała chwilę czasu to na pewno zatańczyłaby wokół niej ze szczęścia, ale obrzuciła ją jedynie krótkim spojrzeniem. A jednak w końcu ćwiczenia z Severusem na coś się zdały!
Ruszyła dalej przed siebie i dyszała ciężko po kilku minutach. Dlaczego ta cholerna wieża musiała być tak daleko?! Z lochów zresztą wszędzie było daleko.. 

Przeraziła ją ta głucha cisza na korytarzu i ręka drżała jej niemiłosiernie, gdy sięgnęła klamkę do drzwi.
Gdy tylko weszła do środka, musiała dać sobie chwilę by przywyknąć do ciemności. Słońce już zaszło i jedynie blask księżyca oświetlał kawałek kamiennej podłogi. Zamarła widząc czyjąś sylwetkę czającą się w cieniu i zatkała dłonią usta, słysząc głosy nad głową. Ktoś był na górze.. ale ktoś był też przed nią. Czyjaś ręka wciągnęła ją w ciemność i zatkała usta, gdy próbowała krzyknąć.
- Ciiii… to ja Harry. – Spojrzała w oczy przyjaciela i odetchnęła z ulgą. Przez krótką chwilę myślała, że to któryś ze śmierciożerców..
- Co się dzieje?
- Dumbledore tam jest.. Gdy przyszliśmy ze Snapem.. śmierciożercy go otaczali i Malfoy tam jest.. – syknął, a ona poczuła jak coś podchodzi jej do gardła. Merlinie, niech oni wyjdą z tego cali – błagała w myślach i spojrzała w górę.
Przecież to nie mogło się dziać. Przecież kilka godzin temu była najszczęśliwszą kobietą na świecie, a teraz? A teraz nad nimi rozgrywał się istny koszmar.
- .. opuść różdżkę. – zamilkli słysząc podniesione głosy.
- Och zabij go Draco! – Ten poznałaby wszędzie. Spięła się momentalnie na wspomnienie psychopatycznego uśmiechu Bellatriks.
- Nie. – Zamarła. Severus tam był.. i on był z nimi. Poczuła jak miliony igieł wbija się w jej serce i tylko ręka Harrego powstrzymywała ją przed tym żeby pobiec na górę.
- Czarny Pan tego chciał! To było jego zadanie! – Ryknęła Lestrange, ale Dumbledore roześmiał się.
- Och Bello, naprawdę wierzyłaś, że młody Draco mógłby zabić? Znam swoich uczniów.
Przez chwilę miała wrażenie, że wszystko będzie dobrze, że przecież dyrektor się nie da im. Dumbledore miał się dobrze i nie wyglądało na to, że miało się to zmienić..
- Stary głupcze. Nie dostrzegasz wrogów pod nosem.
- Severusie? Opuść tę różdżkę.
Nie, przecież to niemożliwe! Nie, nie, nie, nie.. Przecież Severus by ich nie zdradził!
 Ale nim zdążyła dokończyć myśl, Harry gnał już po schodach więc rzuciła się biegiem za nim. Sekundy zmieniły się dosłownie w godziny, gdy coraz większy obraz całej sytuacji miała przed oczami. Pożałowała tego, że wyszli ze swojej kryjówki. Gdyby tylko mogła cofnąć czas.. nie zobaczyć tego co zobaczyła, nie dopuścić do tego co się stało..
Dobiegali już ostatniego stopnia, gdy ciemność rozświetlił zielony promień, który wystrzelił z końca różdżki Severusa. Oczy Dumbledore’a stały się natychmiast puste, zgasł w nich cały ogień, który budził do życia każdego, który dawał nadzieję.. i jedyne co zdążyli zobaczyć to jego ciało przechylające się do tyłu i.. spadające z wieży.
- NIEEE!!! – ryknął Harry i zaczął rzucać zaklęciami jak popadnie.
Ale Hermiona nie mogła się ruszyć. Zaparło jej dech w piersiach. Patrzyła niedowierzając na Severusa, który przelotnie spojrzał w jej stronę.
Jak.. Jak on mógł? Jak mógł to zrobić..? Nie, przecież by ich nie zdradził.. Przecież to nie mogło się dziać!
Nie była w stanie powiedzieć kto, ale ktoś oszołomił ją. Poczuła ból w plecach, gdy uderzyła nimi w ścianę. Jednak to wciąż nie było tak silne jak ból, który rozdzierał jej serce. Osunęła się po ziemi, opadła na kolana, czuła, że całe ciało jej płonie.. Słyszała śmiech Bellatriks, gdy śmierciożercy biegli na dół i rozbiegli się po korytarzach. Ale Snape zmienił się w dym i już go nie było.
- Hermiona! Hermiona! – Harry stał nad nią, a z jego wargi i policzka leciała krew. Potrząsnął nią mocno, ale czuła się zbyt oszołomiona wydarzeniami żeby zareagować.
Została sama. Harry rzucił się w pogoń za Snape’m, a ona w jednej sekundzie podjęła tą samą decyzję i wstała z ziemi.

Biegła przed siebie, nie zwracając uwagi na wszystko co działo się wokół. Słyszała swoje imię, ale nie obchodziło jej to. Liczyło się tylko znaleźć Severusa. Musiał jej to wyjaśnić! Musiał!
Przecież nie mógł odejść bez słowa.. Nie mógł, nie po tym co się stało!
Przed oczami wciąż miała zamierającą twarz Dumbledore’a, różdżkę Severusa uniesioną w górę i chłód w jego oczach.. Gdyby nie widziała tego, nigdy nie uwierzyłaby, że stało się to naprawdę. Bo.. co sie właściwie wydarzyło? Snape.. Snape zabił dyrektora. Zamordował go z zimna krwią. 
- Jak mogłeś.. - powtarzała w głowie, biegnąc przez błonia. Potykała się co chwila i z trudem utrzymywała się w pionie - miała cel. Musiała go znaleźć. 
Kierując się głośnym śmiechem Bellatriks, kolorowymi promieniami z różdżek i płonącą chatką Hagrida nie musiała długo ich szukać. 
Wpadła na polanę przed domkiem i nie wiedziała co począć. O co go zapytać? Bała się tego co usłyszy. No.. bo jak to możliwe, że ten sam mężczyzna, który kilka godzin temu śmiał się, całował ją, obiecywał miłość.. pozbawił ich właśnie ostatniej szansy, ostatniej nadziei? Musiała wiedzieć. Musiała usłyszeć dlaczego. 
Harry był szybszy.
- Ty zdrajco! On ci ufał! - Mierzył właśnie różdżką w plecy ukochanego jej mężczyzny. Zawahała się, bo miała wybór: przyjaciel albo Severus..

Przez chwilę chciała odpuścić, chciała pozwolić Harremu wyładować swoją nienawiść, która przepełniła jego serce. Sama czuła się rozdarta, zraniona tak głęboko.. ale gdy ich oczy spotkały się, prawie ugięły się pod nią kolana, a Severus był.. wstrząśnięty. 
Nie zastanawiała się dłużej. Wycelowała różdżkę i już po chwili mknął ku niemu czerwony promień. Harry padł na ziemię, a jego różdżka leżała kilka kroków dalej.
- Wiem, że mi tego nie wybaczysz.. - powiedziała stając nad nim. Jego oczy były otwarte i krzyczały złością, ale zdusiła w sobie nadchodzące łzy i ruszyła w stronę Severusa, który stał wciąż w tym samym miejscu i patrzył na nią z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Dlaczego? - w to jedno słowo włożyła cały żal, całą złość i ból, które się w niej stoczyły. Nie pytała tylko o Dumbledore’a. Pytała o kłamstwa którymi ją karmił, pytała o zdradę jakiej się dopuścił.. To co zrobił przekraczało wszelkie granice posłuszeństwa. Przecież nie mógł tego zrobić dla Zakonu.. To niemożliwe!
- Odejdź Granger. - Warknął, a ona opadła na kolana, niezdolna dłużej ustać na drżących nogach. 
- Severus.. - zdołała wyjąkać. Chciała krzyczeć, chciała płakać i błagać. Chciała żeby został z nią, żeby obudził ją rano pocałunkami, żeby wszystko okazało się koszmarem..
I owszem - to był koszmar, ale toczył się w jej życiu, w świecie gdzie nie mogła zatrzymywać czasu, w świecie gdzie była tylko małą czarownicą nic nie znaczącą.
Obrzucił ją jednym spojrzeniem, z którego chłonęła kolejne kłamstwa. Kochał ją. Musiał przecież ją kochać! 
Ale odwrócił się i odszedł. Odszedł zabierając ostatki nadziei, całe szczęście, którym ją wypełnił. Została sama - pusta jak butelka po Ognistej, która walała się w jego barku. Czuła się gorzej niż w dniu, w którym straciła rodziców. Rozerwał już i tak podziurawione serce na milion kawałków. 
Usłyszała za sobą głosy, ale nie była zdolna wstać z ziemi ani nawet odwrócić głowy. Nie chciała nikogo widzieć, słyszeć. Wiedziała jak to się skończy. Wiedziała, że Severus stanie się teraz złem w dosłownym tego słowa znaczeniu, a ona nie była w stanie tego znieść..
Ktoś (chyba pan Weasley) uwolnił Harrego spod działania zaklęcia i pomógł mu wstać. Poczuła na sobie czyjeś ręce, ktoś do niej mówił: słyszała swoje imię jak przez mgłę, była daleko stąd i nie chciała wracać..
- Jak mogłaś.. - Dopiero gdy Harry stanął przed nią i kucnął tak że ich oczy sie spotkały, wróciła myślami na błonia. - Jak mogłaś go chronić?! To.. opętał cię czy jak?! Widziałaś! Widziałaś, że go zabił! 
- Harry.. o czym ty mówisz? -Lupin niepewnie podszedł do niego. Hermiona czuła jak gorące łzy płyną jej po policzkach. Całe cierpienie wylewało się z niej. Nie próbowała ich zetrzeć, gdy kapały na koszulę. 
- Snape! To on zabił Dumbledore’a! Ona też to widziała! Widziała i powstrzymała mnie! Jak mogłaś co?!
- Hermiono.. Hermiono to prawda? - Molly potrząsnęła jej ramieniem i wszyscy zamarli, gdy podniosła w końcu głowę. Szybko dotarła do nich informacja o śmierci dyrektora. Ale w końcu to był Dumbledore..  Łzy płynęły strumieniem po jej twarzy, nos miała czerwony, a oczy zapuchnięte, ale puste jak opróżniona szklanka.
- Harry.. - jęknęła żałośnie, ale on prychnął tylko. - Ja.. to prawda, ale on nie mógł.. - szlochała tak bardzo, że z trudem składała słowa.
- Juz dobrze.. chodź dziecko. - Molly chciała pomoc jej wstać, ale zerwała sie na nogi i otarła twarz rękawem. 
- Harry on nie mógł.. Nie mógł tego zrobić! 
- Czemu ty go bronisz?! WIDZIAŁAŚ PRZECIEŻ!
- To.. to niemożliwe!  - zapierała się rękami i nogami przed prawdą. - Dumbledore.. on musiał to wymyślić ! Harry on nie chciał, uwierz mi! 
Sama nie do końca wiedziała czy mówi to do siebie czy do niego, ale nie mogła uwierzyć w winę Severusa. Nie po tym wszystkim!
- DUMBLEDORE NIE ŻYJE ! - ryknął i z jego oczu również popłynęły zły. - Snape go zabił! Odbiło ci?!
- Harry nie mógł..! ON.. on mnie kocha! - na te słowa kolejny szloch nią wstrząsnął. Wszyscy wpatrywali się  w nią z niedowierzaniem, ale miała to gdzieś. Była zbyt rozgoryczona, zbyt zraniona żeby przejmować się tym co sobie pomyślą. 
- Dziecko co ty.. 
- Nie zrobiłby tego - dodała po chwili spokojniej, ocierając łzy. Przecież wiedziała, że nie zrobiłby niczego co mogłoby jej zaszkodzić. Otrząsnęła się i zaczęła analizować na chłodno wydarzenia tego wieczoru. Wierzyła w jego miłość. Prosił by zrozumiała, by mu ufała... i chociaż odszedł, zostawił ją, a złość napierała w niej z każdej strony, nie była w stanie uwierzyć w to, że ich zdradził.  - Harry.. proszę. - Podeszła bliżej, ale on cofnął się z odrazą.
- Ty.. ty i Snape? - zrobił taką minę jakby właśnie połknął truciznę. Wiedziała, czuła że wszyscy patrzą na nich. Żądali od niej odpowiedzi. Skinęła więc głową. 
Molly złapała się za usta, gdy wyrwało się  z nich przekleństwo, pan Weasley i Lupin spojrzeli po siebie, Harry zbladł i cofnął się jakby uderzyła go w twarz. Tonks milczała, a Moody.. Moody wywiercał jej w czole dziurę swoim  magicznym okiem. Jednak nikt nic nie powiedział jakby bali się, że powiedzenie tego na głos sprawi, że będzie to prawdziwe.
- Tak Harry. Ja i Severus. Dlatego wiem, że nie zabiłby Dumbledore’a, gdyby ten nie kazał mu tego zrobić. Nie zdradziłby nas.
- Jesteś chora.. - Harry patrzył na nią wściekle,  z mieszaniną odrazy.
Bolało ją to. Jej przyjaciel -  przyjaciel na śmierć i życie właśnie odtrącał ją w najbardziej bolesny sposób.  

Odwrócił się i ruszył w stronę zamku. Za nim pobiegł Lupin, państwo Weasley i Tonks.
 Moody wciąż stał  w miejscu, a ona poczuła nagle takie zmęczenie.. Jakim cudem ten dzień zmienił się tak diametralnie? Miała ochotę roześmiać się histerycznie przeznaczeniu w twarz. Czuła, że jej szczęście nie potrwa długo, ale nie sądziła, że aż tak wysoką cenę zapłaci za te krótkie chwile..

- Granger, wracaj do zamku.
- Nie wierzy mi pan, prawda? – Tak naprawdę było jej już obojętne to czy ktoś jej wierzy. Marzyła o tym żeby znaleźć się w łóżku, zakopać pod kołdrą i zgnić tam spokojnie w samotności.
Zawahał się i podszedł do niej.
- Granger.. Jeśli ty i Potter faktycznie widzieliście śmierć Dumbledore’a to nie mam powodu doszukiwać się w tym planu, bo nikt, ale to nikt nie wiedział o czymś takim. A Albus.. poinformowałby kogokolwiek żeby oczyścić Snape’a.
- Wiedział, że ja będę go chronić! Dumbledore wiedział.. o nas..  Uwierz mi, proszę.. 
Ale straciła nadzieję i Moody utwierdził ją tylko w tym, gdy westchnął,  pokręcił głową i pokuśtykał w stronę zamku, klnąc pod nosem.
Stała oniemiała, wpatrując się w dogasające płomienie wokół chatki Hagrida. Tylko jedno pytanie chodziło jej po głowie: dlaczego?
Została sama.. opuszczona przez przyjaciół, przez rodzinę.. przez niego.

14 komentarzy:

  1. Ty.. ojejku.. Ty jesteś moją mentorką. Ten rozdział.. aż brak mi słów. Wrył się tak głęboko w moją psychikę, że nie jestem w stanie myśleć. Jedno jest pewne - ten rozdział jest świetny w każdym możliwym znaczeniu tego słowa. *-* Nie byłam pewna czy opiszesz śmierć Dumbledore'a, ale zrobiłaś to.. I ojeju JAK to zrobiłaś! Oprawię sobie ten rozdział i powieszę nad łóżkiem, żeby móc go czytać dzień w dzień. Tak bardzo się zaczytałam, że obiadek mi wystygł. Po prostu nie potrafiłam się oderwać. Moje oczy chodziły tylko tak od lewej do prawej, od lewej do prawej i nie mogły przestać! Chłonęłam każde jedno słowo napisane przez Ciebie, które uderzało mnie raz za razem i po raz pierwszy nie wiem co ja mam Ci napisać. Nie mam słów do tego co napisałaś, bo zrobiłaś kawał GENIALNEJ roboty *-* i ja chce więcej! W takim momencie, po takim rozdziale ja mam siedzieć spokojnie i grzecznie czekać na kolejny ;-;
    Pisz szybciutko ciąg dalszy i każ mi czekać dwóch tygodni na następny rozdział. To byłaby katorga.
    A tak już pod koniec to szczerze życzę Ci weny i uświadamiam Cię o Twej wspaniałości względem pisania *-*
    Twoja prześladowczyni I.H.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i nie każ mi czekać* takie małe słówko, a ile może zmienić xD

      Usuń
    2. Nie ma problemu, możesz poczekać dwa tygodnie skoro tak bardzo chcesz, haha xD
      Żartuję oczywiście, postaram się kolejny rozdział dodać myślę, że max. we wtorek!
      A co do Twojego komentarza.. Prawdziwy talent to Ty masz, bo znowu rozpłynęłam się jak masełko na gorącym popcornie (nie polecam rozpuszczać masła i polewać nim popcornu..fuj!). Cieszę się, że Ci się tak podobał, bo miałam dwa miesiące na cackanie się z nim, bo jak wspomniałam - od niego zaczęłam swoje Sevmione. <3
      Bardzo, bardzo dziękuję i tylko więcej takich prześladowców! :3

      Usuń
    3. Nie, nie chce ;-;. We wtorek.. spróbuje jakoś dotrwać. Wiem, że to szybko, ale ja mam niedosyt!
      Ja talent? Proszę Cię xD. Przeczytaj jeszcze raz to co napisałaś (w sensie rozdział xD) i zmień swoje zdanie. Z chęcią poczekam :3.
      Podobało? To stanowczo za mało powiedziane. Jak mówiłam chcę sobie go oprawić. To już podchodzi pod czczenie :3. Jeżeli każde opowiadanie masz zaczynać od takich rozdziałów to ja poproszę więcej!
      To miłe z Twojej strony, ale jestem prześladowczynią jedyną w swoim rodzaju! Mam wrażenie, że częściej koczuje na Twoim blogu niż piszę na swoim XD

      Usuń
    4. To super, mam chociaż jednego czytelnika na nowe opowiadania! Zacznę je jak skończę to, chociaż mam już kilka rozdziałów, ale nie chcę mieszać. :D
      Hahahaha dziękuję, jesteś kochana i faktycznie - jedyna w swoim rodzaju! <3
      Uznałam, że zasługujesz na ciastka! :3

      Usuń
  2. No to super! *-*
    A dziękuję, dziękuję, aż się zarumieniłam. Tak! Ciastka! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie opisane z szóstej części książki. :D Jak widzę udało ci się wepchać tam Hermionę. :D Super. Czekam na tę twoją część.

    Pozdrawiam,
    C.S Fox Potterhead.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurcze biedny Sev :/ mam nadzieję, że Hermiona nie przestanie w niego wierzyć,dużo weny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny zwrot akcji :o
    ~DeMonique

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej :)
    Chciałabym serdecznie zaprosić na świeżo założony katalog opowiadań ;)
    Pozdrawiam
    Nicolette Hej :)
    Chciałabym zaprosić do katalogu opowiadań :)
    Pozdrawiam
    Nicolette
    katalog-fanfiction-ksiazkowych.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń