No i oto jest! Kolejny rozdział!
Nawet nie wiecie ile ślęczałam nad nim... Jakoś ostatnio ja i wena się rozmijamy, także przepraszam jeśli nie sprostam Waszym oczekiwaniom. :( Chyba powoli tracę zapał do tego opowiadania i już czekam żeby napisać swój wielki finał! *.*
Co ja tu będę dalej opowiadać bajki... Zapraszam do czytania! :D
Nawet nie wiecie ile ślęczałam nad nim... Jakoś ostatnio ja i wena się rozmijamy, także przepraszam jeśli nie sprostam Waszym oczekiwaniom. :( Chyba powoli tracę zapał do tego opowiadania i już czekam żeby napisać swój wielki finał! *.*
Co ja tu będę dalej opowiadać bajki... Zapraszam do czytania! :D
__________________________________________________
W całym tym
zamieszaniu Hermiona zupełnie zapomniała o książce, którą dostała od
Dumbledore'a. Wahała się przez jakiś czas nim postanowiła w końcu rozpocząć
swoje poszukiwania, bo ilość ostatnich wydarzeń, co gorsza tych złych,
przytłaczała ją zupełnie.
Kiedyś jednak musiała się zabrać za zdecydowanie ciężką lekturę, dlatego wolny,
piątkowy wieczór postanowiła wykorzystać właśnie na poszukiwanie informacji na
temat horkruksów.
Rozsiadła się wygodnie przed kominkiem, mając na sobie jedynie luźny dres i
zwiewną koszulkę. Przez chwilę przyglądała się wesoło tańczącym
płomieniom, ale w końcu westchnąwszy otworzyła wolumin i zagłębiła się w
lekturze, która od pierwszego zdania podarowała nadzieję, a właśnie tego
potrzebowali jak powietrza.
***
Severus stał
przed drzwiami, długo się zastanawiając czy jest w ogóle sens tutaj
przychodzić. Czego się spodziewał? Że zostanie wysłuchany? Że zostanie
potraktowany poważnie? Zasługiwał przecież na to! Kto jak kto, ale on starał
się, narażał życie każdego dnia i należało mu się choćby kilka minut wątpliwej
uwagi.
W końcu nacisnął klamkę i wpadł do dużej komnaty.
- Zastanawiałem się jak długo będziesz tam stał, Severusie. -
Powiedział siwy mężczyzna, uśmiechając się lekko. Wstał z krzesła i wskazał na
fotel przy kominku. - Dałem Minerwie wolny wieczór, niech nie zaniedbuje swoich
pozostałych obowiązków.
- Słusznie. - Zgodził się Severus i usiadł, zapadając się w głębokie poduchy.
Swoją drogą - czemu on nie miał takich wygodnych foteli, co?
- Ale co cię sprowadza do mnie Severusie? Nie ukrywam, że jestem nieco
zaskoczony twoimi odwiedzinami.
- Musimy porozmawiać Albusie - odparł, obrzucając go twardym spojrzeniem.
Dumbledore przez krótką chwilę wydawał się być zaskoczony, ale zreflektował się
natychmiast i wykonał niewinny gest dłonią.
- Zamieniam się w słuch drogi Severusie.
Mężczyzna przyjrzał się swojemu rozmówcy i nie mógł odeprzeć wrażenia, że
ironia przeciekała przez szatę dyrektora niczym woda przez palce.
- Nie podoba mi się to, że zignorowałeś moje ostrzeżenie jeśli chodzi o pogrzeb
Longbottom'a - zaczął, a Albus skrzywił się lekko.
- Severusie ten temat jest zamknięty i nie zamierzam dłużej...
-Może ty nie, ale ja owszem - Warknął, przerywając mu. Dał moment
Dumbledore'owi by zdecydował który z nich ma mówić i gdy w końcu skinął głową,
Snape uśmiechnął się do siebie w myślach. - Pomimo tego, że szpieguję dla
ciebie od tylu lat, że byłem ci wierny, postanowiłeś mi nie ufać. Nie, nie
przerywaj mi. Nie wiem czym się kierujesz Albusie, ale musisz być świadomy
tego, że Nimfadora zginęła z twojej winy. Uparłeś się na to durne spotkanie
Merlin jeden wie po co! Jeśli nadal chcesz tak pogrywać... To nie zdziw się,
gdy zostaniesz sam w swoich misjach samobójczych. Ludzie wątpią w ciebie,ginie
coraz więcej młodzieży... Nie pozwolę na to Albusie. Nie po to ryzykuje każdego
dnia żebyś ty mógł hodować sobie mięso armatnie.
Po tych słowach zapanowała cisza, ale atmosfera zdawała się być tak gęsta, że
można ją było kroić nożem.
- Czy ty mi grozisz Severusie?
- Tak. - Odpowiedział krótko, a Dumbledore pogładził długą brodę.
- Rozumiem. - Powiedział po chwili milczenia, ale w końcu spojrzał na swojego
rozmówcę i złączył palce. -Severusie, zapewniam cię że na celu mam tylko ich
dobro. Moje metody mogą wydawać się... nieco specyficzne, ale ufałeś mi do
teraz. Co się więc zmieniło?
- To ty przestałeś mi ufać Albusie.
-Severusie, chciałbym żeby było jasne... Ja nigdy ci nie ufałem.
Mistrz Eliksirów zamrugał i miał wrażenie jakby właśnie ktoś uderzył go
porządnie w głowę i potrzasnął. A więc nigdy mu nie ufał. A więc to wszystko
była gra, która miała na celu popchnąć go, ukierunkować! Tak łatwo dał się
zmanipulować...
Gotowało się w nim, ale na zewnątrz zachował tą chłodną maskę obojętności. Nie
mógł pokazać, że jego słowa wyparły na nim wrażenie.
Westchnął i skinął.
- No cóż, jakoś nie specjalnie zaskoczyły mnie twoje słowa Albusie. Aczkolwiek
miej na uwadze, że teraz jest nas dwóch, a Czarny Pan układa już plan, któremu
musimy zapobiec. Dalej nasze drogi się rozejdą.
- Masz niezwykle... pozytywne spojrzenie na świat Severusie, skoro widzisz
jakieś „dalej”.
Snape uśmiechnął się lekko, bo faktycznie - sam nie wiedział skąd ta myśl
pojawiła się w jego głowie.
- Mogę powiedzieć tylko, że ty jako jedyny znasz zakończenie dla każdego z nas,
prawda? Więc sam mi powiedz Albusie, jak to się potoczy? – Powiedział
spokojnie, prostując się w fotelu.
Nie zamierzał pozwolić by Albus Dumbledore, najpotężniejszy czarodziej
powodował u niego strach. Nie, on się nie bał. Nie bał się nikogo, bo sam miał
ich wszystkich w garści, sam był tym, który mógł po prostu zrezygnować, przejść
całkowicie na ciemną stronę i nie przejmować się bandą idiotów.
- Pytasz mnie o pannę Granger?
Severus wzdrygnął się lekko słysząc to nazwisko i zmierzył krótko dyrektora,
przybierając maskę obojętności.
- Nie wiem Albusie, skąd w ogóle przyszła ci do głowy.
Siwy mężczyzna odwrócił wzrok, uśmiechnął się lekko i przesunął dłonią po
brodzie. W końcu spojrzał na rozmówcę i westchnął przeciągle.
- Domyślam się Severusie waszych relacji, a raczej tego, że się pogłębiły.
Powtórzę jednak raz jeszcze: nie chciałbym abyś z jej powodu zrobił coś…
głupiego.
Snape uniósł brew, słysząc nacisk na ostatnie słowo i skinął prawie że
niedostrzegalnie głową.
- Nie wydaje mi się aby chęć ochrony durnych uczniów, którzy mają przed sobą
całe życie była czymś głupim,
Albusie.
- Uważaj Severus, przy tej dziewczynie miękniesz. – Rzucił z lekkim
rozbawieniem, ale też ukrytą groźbą Dumbledore.
Severus prychnął pod nosem i podniósł się z fotela.
- Nie musisz się martwić o moją osobowość. Przypominam ci tylko, że masz pewne
zobowiązania wobec Zakonu, jak zresztą my wszyscy. I nie wiem co planujesz, ale
może czas najwyższy poinformować ich o planach Czarnego Pana?
- W swoim czasie Severusie, w swoim czasie. – Powiedział spokojnie, wstając i
podszedł do mężczyzny. – Oboje mamy swoje obowiązki i niech każdy pilnuje
własnego nosa.
Severus roześmiał się.
- I kto to mówi? – Warknął oschle, krzywiąc się nieznacznie.
W tym samym momencie rozległo się walenie do drzwi. Severus odwrócił się
gwałtownie, powiewając przy tym swoją nietoperzastą szatą i zamarł, gdy do
środka wpadła rozczochrana, w pomiętym dresie Hermiona, obrzucając ich obu
niespokojnym wzrokiem.
- Eee… Dobry wieczór proszę pana, przepraszam, że przeszkadzam, ale znalazłam
coś – wskazała na obszerny wolumin, który trzymała w rękach – i nie wydaje mi
się aby to mogło czekać.
Dumbledore uśmiechnął się ciepło i ręką zaprosił dziewczyną by usiadła.
Severus przez chwilę spoglądał to na nią to na niego, zastanawiając się czy
powinien wyjść. Niech go cholera, że powinien, ale oczywiście rozsiadł się
wygodnie na krześle obok Gryfonki i nawet nie drgnął, gdy spiorunowała go
spojrzeniem.
- Nie potrzebuję niańki Severus – szepnęła, a on prychnął i uniósł wyzywająco
brew.
Dziewczyna westchnęła i nie zważając długo na jego obecność, rozłożyła otwartą
książkę na biurku Dumbledore’a.
***
Dni mijały im
spokojnie, ale smutek odbił na wszystkich swoje piętno. Nikt nie mógł pozbierać
się po śmierci takiego promyka, symbolu radości jak Tonks. Każdy w jakiś sposób
stracił kawałek życia jakby odebrała im
część nadziei, która właściwie przestawała istnieć z każdym dniem.
Hermiona tylko raz widziała Lupina od tego czasu i nie mogła powstrzymać łez,
które wypełniły jej oczy, gdy uświadomiła sobie jak cierpi. Nie przypominał
tego spokojnego, pełnego opanowania i pozytywnego myślenia Remusa. Gdy patrzyła
na jego szarą twarz, podkrążone, przekrwione oczy, bardziej przypominał
szaleńca jakim była Bellatrix. Nienawiść wręcz biła od niego jakby to było
wszystko co teraz miało miejsce w jego życiu. Stracił miłość, a dziurę w sercu
zapełnił chęcią mordu. Nie potrafiła się temu dziwić, ale serce się jej krajało
na myśl jak bardzo cierpi… Nie chciała nawet wyobrażać sobie co sama by czuła,
gdyby to Severusa zabrakło, choć nie raz przeszło jej to przez myśl.
Jeszcze większe podenerwowanie czuła na myśl o wieczornym spotkaniu, które
zapowiedział w końcu Dumbledore. Czyżby w końcu postanowił odkryć przed nimi
swoje karty? Severus wciąż nie chciał zdradzić powodu spotkania i z każdą
chwilą denerwowała się coraz bardziej, bo to naprawdę była zła zapowiedź. Poza
tym po ich ostatnim spotkaniu miała nadzieję, że sprawa horkruksów ruszy w
końcu do przodu.
Listopad przyniósł ze sobą deszcz, ale mało kto zwracał uwagę na pogodę, tym
bardziej, że myśli mieli wypełnione innymi rzeczami. Tuż przed spotkaniem
odbywał się jeszcze trening z Moodym.
Hermiona uśmiechnęła się do Harrego, który stał z niewyraźną miną. Obwiniał się
o śmierć Tonks, chociaż tak naprawdę odpowiedzialność powinna dzielić się
pomiędzy Bellatriks, Dumbledore’a i panią Longbottom. Swoją drogą wyszła
prawdziwa awantura z całego pogrzebu Neville’a. Wciąż nie mogła zapomnieć furii
w oczach Severusa gdy w końcu Dumbledore się zjawił, a potem to ich dziwne spotkanie
w gabinecie... Nie dziwiła się mu, bo przecież był jednym z tych, którzy
oponowali i ostrzegali Dumbledore’a przed tym zebraniem. Miał rację, ale raz
jeszcze nikt nie ufał jego osądom. Może w końcu ktoś weźmie poprawkę na rozkazy
dyrektora i zacznie słuchać kogoś bardziej surowego? Kogoś takiego jak Snape,
który patrzył na wszystko całkowicie chłodno, a nie pełen uczuć…
- Stary, daj już spokój. Czasu nie cofniemy – powiedział Ron, ściskając ramię
przyjaciela, a Hermiona podeszła do nich niepewnie. Bała się, że będą źli za
to, że ich zabrała, ale o dziwo nie usłyszała jeszcze złego słowa z ich strony.
- Ron ma rację. Musisz teraz ćwiczyć żeby być w stanie pokonać V-Voldemort’a, a
wtedy się to wszystko skończy. – Powiedziała, a chłopak westchnął i skinął.
- Wiem… Wszystko to wiem, ale Lupin… Nie potrafię sobie wyobrazić co on musi
czuć. – Pokręcił ze smutkiem głową.
Hermiona i Ron wymienili się spojrzeniami. Wszyscy współczuli Lupinowi. Każdy z
nich miał kogoś kogo za cenę własnego życia zamierzał chronić.
- Poradzi sobie Harry, przecież to Lupin. Ja wiem, że jest mu ciężko, nie
potrafię sobie nawet wyobrazić co musi czuć… Ale to wojna Harry. – Dokończyła
ciszej, spuszczając wzrok.
Taka prawda, każdy z nich miał dużo do stracenia i musieli się liczyć z tym
każdego dnia.
- Co z tymi horkruksami Hermino? – zapytał, zmieniając temat, a dziewczyna
ożywiła się od razu.
- Mam nadzieję, że Dumbledore powie o tym na spotkaniu. To naprawdę świetna
wiadomość Harry!
- No, a mogłabyś powiedzieć co dokładnie? – Zapytał Ron, nieco poirytowanym
tonem.
- Ech, dyrektor prosił żebym tego nie robiła… - rozejrzała się jakby w
poszukiwaniu podsłuchu i pochyliła w stronę chłopców. – Szperałam w tej
księdze, trochę mi zajęło nim zrozumiałam to słowo w słowo i muszę przyznać, że
Dubmbledore był nieocenioną pomocą, bo…
- Hermiono, do rzeczy – rzucił cicho Harry, a ona zarumieniła się lekko i
skinęła.
- No tak. Dobra, więc znalazłam informację, że horkruksów można stworzyć
ograniczoną ilość. A wiecie co to znaczy? – chłopcy pokręcili głowami, ale ich
oczy rozbłysły. – To, że poza Naginii zniszczyliśmy wszystkie.
Uśmiechnęła się szeroko, gdy cofnęli się
wytrzeszczając na nią oczy.
- J-jak to? Poważnie?! – Zawołał Ron, a Harry stał w miejscu mrugając na nią z
otwartą buzią.
- Hermiono, przecież to… To jest świetna informacja! Pokonamy go! Uda się nam!
– Zawołał Harry, a dziewczyna uciszyła go palcem.
- Udawajcie, że nic nie wiecie, dobra?
- Jasne, chociaż nie wiem czemu Dumbledore nie chce się tym podzielić jak
najszybciej. – Powiedział Harry, szczerząc się z zadowolenia.
Udało się im. Coś im w końcu wyszło i byli o krok bliżej od zwycięstwa.
Moody zjawił się tuż po ich rozmowie, kuśtykając i wpuścił do klasy.
- No dalej, nie ociągać się! – Warknął i wszyscy jak na komendę pospiesznie
wpełzli do środka.
Hermiona z uśmiechem przyglądała się garstce przyjaciół, która jej pozostała.
Miała wrażenie, że informacja, którą im przekazała, dodała im tak niezbędnej
energii. Jak nigdy Harry i Ron walczyli ze sobą zaciekle, nie marudząc i dając
z siebie wszystko. I pomyśleć, że wystarczyło tak niewiele…
Miała nadzieję, że Dumbledore wszystkim przekaże radosne wieści, bo właśnie
takich teraz było im trzeba. Po śmierci Tonks Zakon praktycznie upadł i
stracili motywację do dalszego działania, a jak mieli wygrać jeśli sami nie
wierzyli, że to możliwe?
Hermiona sama poczuła przypływ nadziei, która wypełniała i rozgrzewała jej
serce. Nawet Severus był zaskoczony tą wiadomością i chyba też odczuł lekką
ulgę. Widziała to w jego oczach, widziała gdy patrzył na nią tamtej nocy,
składając pocałunki na jej ustach, policzkach, czole…
Poczuła ciepło na twarzy i dopiero warknięcie Moody’ego wyrwało ją z tych przyjemnych wspomnień, których miała na pęczki, a wciąż wydawało się jej, że to zdecydowanie za mało.
Poczuła ciepło na twarzy i dopiero warknięcie Moody’ego wyrwało ją z tych przyjemnych wspomnień, których miała na pęczki, a wciąż wydawało się jej, że to zdecydowanie za mało.
Po treningu wymknęli się niezauważeni z sali, ale zamiast do siebie, Hermiona
pognała ile sił w nogach do lochów. Sama nie wiedziała czemu poczuła taką
palącą potrzebę aby znaleźć się przy swoim nauczycielu. Nie czuła lęku jak to
zwykle bywało. Chciała po prostu być przy nim, korzystać z każdej wolnej minuty
jaką posiadali, bo czas to był towar bardzo pożądany i ze sporym deficytem.
Weszła do jego komnat, nawet się nie wahając. Przychodziła tutaj już jak do
siebie, chociaż wciąż musiała być niezwykle uważna aby żaden z uczniów jej nie
nakrył. To mogłoby wywołać lekki skandal, a co gorsza dosięgnąć uszu Voldemort’a,
a to była ostatnia rzecz której chciała.
- Myślałem, że zaraz jest spotkanie – zaczął, gdy tylko stanęła przed biurkiem,
a on leniwie podniósł wzrok, obdarzając ją kpiarskim uśmieszkiem. – Widzę, że
się pomyliłem. Stało się coś?
- Nic, po prostu… Chciałam być z tobą – wzruszyła niby to obojętni ramionami,
ale w środku skręcało ją z potrzeby.
- Rozumiem. – Odpowiedział, odłożył pióro i wstał z miejsca, po czym podszedł
do niej. – Jak trening z Moodym? Ten stary rupieć potrafi jeszcze cokolwiek? –
Zapytał, unosząc brew w rozbawieniu, a Hermiona przewróciła oczami i usiadła w
fotelu.
- Wiesz, że nie jest zły, a poza tym Dumbledore chyba nie przydzieliłby go
gdyby nie chciał nas dobrze wyszkolić, prawda?
- Merlin jeden wie czego chce Dumbledore – mruknął, siadając w fotelu obok.
- Severus, czy dzisiejsze spotkanie ma dotyczyć tego co tak skrycie ukrywasz
przede mną? – Palnęła bez zbędnych ceregieli, a on skrzywił się i westchnął.
- A skąd ja mam wiedzieć co ten stary człowiek sobie uroił co? Naprawdę
uważasz, że jestem w stanie przewidzieć jego ruchy? Otóż nie.
- Dobra, ale to nie do końca jest odpowiedź na moje pytanie.
- Nie wiem Hermiono, tak brzmi moja odpowiedź. Mam taką nadzieję, bo jeśli nie
to pieprzyć Albusa i jego zasady i sam wam wszystko powiem. – Odwrócił wzrok i
złączył ręce na brzuchu. – Jest listopad, kończy nam się czas… - dodał po
chwili bardziej do siebie niż do niej, ale Hermiona uważnie obserwowała
niepokój, który pojawił się na jego twarzy.
Nauczyła się rozpoznawać jego emocje tak bardzo, że sama nie była tego
świadoma. Ale patrząc teraz na drobne zmarszczki między brwiami, zaciśnięte
wąsko wargi, przymrużone oczy wiedziała, że intensywnie myśli nad czymś, ale
zarazem martwi się.
- Sev? – zapytała w końcu, gdy wciąż się nie odzywał. – Zabierzesz mnie raz
jeszcze do siebie?
Obrócił powoli głowę i spojrzał na nią zdziwiony.
- Do siebie? O ile dobrze mi wiadomo traktujesz moje komnaty jak swoje, co
swoją drogą wcale mi się nie podoba, ale..
- Chodziło mi o twój dom. Na Spinner’s End.
Zmarszczył czoło, a Hermiona wysiliła się na lekki uśmiech.
- Po co chcesz tam iść? No nie wiem, Dumbledore może się nie zgodzić.
- Od kiedy słuchasz Dumbledore’a, co? – zapytała z rozbawieniem, a on skinął
tylko głową.
- Zastanowię się nad tym. – Zerknął przelotnie na zegar, po czym podniósł się. –
Idź już, zaraz się zacznie spotkanie.
- Będziesz, prawda?
- Będę, ale niepokojący może wydać się spacer Gryfonki i Mistrza Eliksirów
przez szkolny korytarz, nie uważasz?
Roześmiała się krótko i spojrzała na niego przepełniona miłością. Takie chwile
kochała najbardziej. Tkwili tuż na krawędzi, tylko milimetry dzieliły ich od
wojny, ich świat wypełniał ból i smutek, ale jednak w tym wszystkim potrafili
odnaleźć ten drobny promyczek, który ratował ich nawzajem i pozwalał zachować
zdrowe zmysły.
Z uśmiechem podeszła do drzwi, ale gdy chciała je otworzyć, poczuła jak Severus
otoczył ją ramionami, w których czuła się tak bezpiecznie i przygwoździł do
ściany. Nie mogła powstrzymać szerokiego, pełnego radości uśmiechu, który
rozświetlił jej twarz. Spojrzała w czarne oczy mężczyzny, które lśniły i
wiedziała, po prostu wiedziała, że on istnieje tylko dla niej. Chociaż nigdy w
życiu by jej tego nie powiedział, to nie musiał. Sposób w jaki na nią patrzył
był jednoznaczny.
- Coś się stało, panie profesorze? – zapytała zalotnie, a on wykrzywił usta.
- Nie usłyszałem: do widzenia. – Warknął przy niej, nachylając się do jej ucha.
– Zasłużyła pani na karę, panno Granger.
- Och, oczywiście. Jak chce mnie pan ukarać? – Zadrżała od ciepłego powietrza,
które owiało jej szyję, gdy zsunął usta i zaczął składać na niej kąśliwe
pocałunki.
Odsunął się po chwili i skrzyżował ramiona.
- Zastanowię się jeszcze. A teraz zjeżdżaj stąd. – Jego głos był poważny, ale
Hermiona słyszała nutkę rozbawienia, przeznaczoną tylko dla jej uszu.
Pomachała mi zalotnie i wyszła za drzwi, dopiero sobie uświadamiając, że cała
się czerwieni i oddycha szybko.
Pobiegła w stronę gabinetu Dumbledore’a i jęknęła, gdy weszła do środka, a cały
Zakon wyczekiwał już niecierpliwie. Oczywiście Snape siedział z przodu, bo
jakby mógł się pofatygować po schodach. Niektórzy mieli większe przywileje i
najwyraźniej zapytanie czy nie chciałaby się razem z nim fiuknąć bezpośrednio
do gabinetu, przekraczało granice tego związku.
Usiadła zawstydzona na końcu i obrzuciła swojego wybranka wściekłym
spojrzeniem. Miała wrażenie, że zrobił to co zrobił całkowicie celowo i mogła
przysiąc, że gdy spoglądała na niego, na jego twarzy czaił się ten cholery,
nietoperzasty uśmieszek.
- Skoro jesteśmy już wszyscy myślę, że możemy zacząć. – Powiedziała McGonagall,
rozglądając się po zgromadzonych. – Brakuje tylko Lupina, ale to dość oczywiste…
Hermiona spojrzała po gabinecie i westchnęła cicho. Faktycznie – nie było go.
Ale nie mogła się dziwić brakowi jego obecności.
Dumbledore stanął obok Minerwy, która po chwili usiadła i uśmiechnął się,
przeczesując dłonią po białej brodzie.
- Dobrze kochani, nie będę tutaj wam opowiadał bajek. Jest mi ogromnie przykro
z powodu Nimfadory i mam nadzieję, że ten błąd zostanie mi wybaczony. –
Hermiona była zaskoczona jego skruchą i chyba nie tylko ona, bo widziała jak
kilka głów pochyliło się do siebie i rozległ się cichy szept. – Chciałbym zacząć
jednak od dobrej informacji. Dzięki rzetelności i dociekliwości panny Granger
dowiedzieliśmy się, że mamy już pewną przewagę. Otóż wszystkie horkruksy, poza
wężem Voldemort’a zostały zniszczone. – Uniósł w triumfie dłonie, a po gabinecie
rozległy się oklaski.
- Dobra robota Miona – mruknął jej ktoś do ucha i dopiero zorientowała się, że
po jej prawej stronie siedzą bliźniacy, uśmiechając się do niej z uznaniem.
- Dzięki – odparła i na powrót spojrzała na Dumbledore’a. Miała dziwne
przeczucie, że zaraz zrzuci na nich taką bombę, po której długo się nie pozbierają.
- Kontynuując… Dalej niestety nie mam tak dobrych wieści jakbyśmy sobie tego
życzyli. Widzicie, jakiś czas temu Severus przekazał mi pewną informację, a
raczej plany…
Hermiona zadrżała, gdy przerwał i wiedziała, że wreszcie dowie się co tak
rzetelnie skrywał przed nią, chociaż teraz gdy miała w końcu to usłyszeć, sama
nie wiedziała czy tego chce.
-… Zaraz po Nowym Roku, gdy uczniowie wrócą z przerwy świątecznej, Voldemort
chce przypuścić prawdziwy atak na Hogwart, używając do tego wszelkich sił jakie ma. Pofatyguje się też osobiście. – Dyrektor umilkł, pozwalając by ta
informacja dotarła do wszystkich.
Hermiona siedziała jak sparaliżowana. Wiedziała, że nie miał na myśli kilku
śmierciożerców, którzy wedrą się do zamku. To miała być wojna. Prawdziwa,
ostateczna bitwa, która przesądzi o ich życiu i śmierci.
Nie tylko ona tak to widziała, bo pani Weasley zbladła niemożliwie, jej mąż
wytrzeszczył oczy na Albusa, Minerwa pokręciła smutno głową, za to Harry i Ron
wyglądali na wściekłych, żądnych zakończenia tej wojny.
- Albusie dlaczego wcześniej nam nie powiedziałeś? – Wyrzucił mu Kingsley,
podnosząc się z miejsca.
- Nie było takiej potrzeby, a poza tym powiedz mi, co by to zmieniło? – Zapytał
mężczyzna, wpatrując się w swojego rozmówcę.
- Severusie, jakie ma plany? Możesz je zdradzić? – Zapytał pan Weasley,
podchodząc do krzesła na którym siedział Snape.
Ten obrzucił go typowym spojrzeniem mówiącym „co za banda idiotów”, ale skinął
nieznacznie głową i wstał.
- Czarny Pan ma już ułożone plany. Osobiście brałem w tym udział więc jedyne co
musimy zrobić, to zapobiec im. Najtrudniejsze będzie zapewnienie bezpieczeństwa
uczniom, którzy nie mogą wziąć udziału w walce no i rzecz jasna sama walka. Nie
wiem do końca ilu Czarny Pan zdoła zgromadzić, ale pewne jest, że ma po swojej
stronie wielu wilkołaków, dementorów i inferiusy.
Hermiona musiała na chwilę zamknąć oczy, bo od natłoku informacji pojawiły się
przed nimi mroczki. Jak mogli tak długo wstrzymywać się z tą informacją?
Przecież był listopad, mieli niecałe dwa miesiące żeby opracować plan
doskonały, znaleźć drogę wyjścia dla połowy uczniów… Nie, to nie mogło się
udać.
Nagle cała nadzieja, którą udało się jej zgromadzić uleciała razem z energią do
dalszej walki.
- Cisza! – Ryknął Dumbledore i momentalnie zapanował spokój. – Posłuchajcie, ja
wiem, że to sporo wiadomości i wiem, że mogły was przerazić. Ale mamy jeszcze
czas, pamiętajcie o tym. Mamy wśród nas wspaniałych strategów, potężnych
czarodziejów… Wypracujemy plan taki jaki będzie trzeba. Ja osobiście zajmę się
ochroną Harrego, bo to ty chłopcze musisz stanąć do walki z Voldemortem. –
Gryfonka rzuciła przyjacielowi pełne współczucia spojrzenie, ale sama poczuła się
w obowiązku chronić go za wszelką cenę. – Chciałbym aby Tobias, Artur, Alastor
oraz Severus zostali ze mną po spotkaniu. Z wami uzgodnię podział sił, a potem
opracujemy wstępny plan. Minerwo mogłabyś zająć się ewakuacją uczniów?
- Oczywiście Albusi – skinęła głową. – Prawdę mówiąc od dawna już nad tym myślę
i wydaje mi się, że jest jedno rozwiązanie.
- Dobrze, później się tym zajmiemy. Teraz moja ogromna prośba do uczniów
zebranych tutaj… Posłuchajcie, chcę żebyście jak nigdy przykładali się teraz do
treningów, rozumiecie? Ćwiczcie ze sobą, trenujcie w każdej chwili. To może
przeważyć na szali waszego życia. Poza tym zwracam się z prośbą do panny
Granger.
Hermiona podniosła głowę i zaciskając wargi, spojrzała na dyrektora. W głowie
przeleciało jej milion scenariuszy tego co mógł jej właśnie powiedzieć.
- Tak, proszę pana?
- Chciałbym abyś zajęła się młodym Malfoy’em. Wiem już, że możemy mu zaufać, a
jest z tobą bardzo specyficznie związany… - zrobił pauzę i spojrzał na
Severusa, który tylko prychnął. – Przez zajęła, mam na myśli przygotowała do tej
walki. Jeśli zajdzie taka potrzeba, niech trenuje razem z wami. W tych czasach
przyda się nam każda różdżka. Zrozumiała pani?
- Tak, panie profesorze. Jednak nie bardzo wiem co mogłabym zrobić dla Draco,
wydaje mi się, że jest on wystarczająco dobrze wyszkolony.
- Zaskoczy panią ile można się dowiedzieć o drugim człowieku, gdy się spojrzy z
bliska. – Odpowiedział, a ona zamrugała, mając dziwne wrażenie, że to jakiś
przytyk do Severusa. – Na tym chcę zakończyć dzisiejsze spotkanie. Pamiętajcie,
nie załamujcie rąk, bo jeszcze nie wszystko stracone. Jesteśmy na dobrej
pozycji, a Voldemort nie zdaje sobie sprawy z naszej przewagi.
Hermiona nie
była zadowolona z obrotu spraw. Severus został na dalszym spotkaniu i nie sądziła, że szybko skończą, a ją przez to czekał samotny wieczór.
Szła ramię w ramię z Harrym, który był nieswojo milczący. Spodziewała się całej
gamy pytań, wyrzutów, agresji… Jakichkolwiek oznak emocji, a on po prostu szedł
przed siebie, wpatrując się pusto w ścianę, jakby właśnie dotarło do niego jak
wielkiej wagi zadanie go czeka.
Współczuła przyjacielowi. Sama była pobocznym bohaterem tej historii, zwykłą
nastolatką, której jakimś cudem udało się zostać przyjaciółką Harrego Potter’a
i kto wie, być może tylko dlatego brała udział w tym wszystkim. Czy gdyby wtedy
nie zamknęła się w tej przeklętej łazience, a ta dwójka chłopców nie uratowała
jej przed trollem, byłaby w tym miejscu? Największym paradoksem było to, że to
Voldemort ich połączył. To on rękami Quirella siał spustoszenie na pierwszym roku,
to on spowodował, że zaprzyjaźnili się. Zadrżała. Czy to oznaczało, że skoro to
rozpoczął to i on to zakończy?
Nie potrafiła ani nie chciała odpowiedzieć sobie na to pytanie. Odprowadziła wzrokiem przyjaciół, gdy skręcili w jeden korytarz, a ona pognała przez drugi do własnych komnat. Opadła w końcu na fotel, wyczerpana tym dniem i nie miała siły choćby myśleć. Bała się, była przerażona.
Dlatego powlokła się do łóżka i po tym jak transmutowała ubranie w ciepłą piżamę, ukryła się pod kołdrą, mając nadzieję, że świat po prostu przestanie istnieć, a ona obudzi się w zupełnie innym miejscu.
Długo nie mogła zasnąć i gdy w końcu była bliska, poczuła jak łóżko po drugiej stronie ugina się pod czyimś ciężarem. Nie otworzyła oczu tylko uśmiechnęła sennie, gdy owiał ją znajomy zapach, który kochała ponad wszystko.
- Zgubił się pan, panie profesorze? - Zapytała, gdy otulił ją ramionami i przyciągnął do siebie.
- Nie, po prostu chciałem być z tobą. - Odpowiedział cicho tuż przy jej uchu, a ona uśmiechnęła się ponownie, słysząc jak doskonale ją naśladuje.
Nie potrzebowała niczego więcej niż w tej chwili i sama nie wiedziała, w którym momencie odpłynęła, zasypiając twardym snem.
Nie potrafiła ani nie chciała odpowiedzieć sobie na to pytanie. Odprowadziła wzrokiem przyjaciół, gdy skręcili w jeden korytarz, a ona pognała przez drugi do własnych komnat. Opadła w końcu na fotel, wyczerpana tym dniem i nie miała siły choćby myśleć. Bała się, była przerażona.
Dlatego powlokła się do łóżka i po tym jak transmutowała ubranie w ciepłą piżamę, ukryła się pod kołdrą, mając nadzieję, że świat po prostu przestanie istnieć, a ona obudzi się w zupełnie innym miejscu.
Długo nie mogła zasnąć i gdy w końcu była bliska, poczuła jak łóżko po drugiej stronie ugina się pod czyimś ciężarem. Nie otworzyła oczu tylko uśmiechnęła sennie, gdy owiał ją znajomy zapach, który kochała ponad wszystko.
- Zgubił się pan, panie profesorze? - Zapytała, gdy otulił ją ramionami i przyciągnął do siebie.
- Nie, po prostu chciałem być z tobą. - Odpowiedział cicho tuż przy jej uchu, a ona uśmiechnęła się ponownie, słysząc jak doskonale ją naśladuje.
Nie potrzebowała niczego więcej niż w tej chwili i sama nie wiedziała, w którym momencie odpłynęła, zasypiając twardym snem.
Rozdział jak zwykle mega. Czytałam, czytałam i niestety się skończył. Wiem, że zbliżasz się już do końca i nie wiem jak ja to przeżyje ;____;
OdpowiedzUsuńTo już chyba uzależnienie.
Życzę jeszcze troche weny na te ostatnie rozdziały i czekam z niecierpliwościa na następny <3
Buziaki
Ach, no taki urok rozdziałów, że się kończą. :( Ale jest mi niezmiernie miło, że się tak wciągnęłaś. :3
UsuńSpokojnie, jakoś temu zaradzimy! Drugie opowiadanie ma daleko do końca także zawsze można się przenieść i próbować szczęścia! :D
Dziękuję bardzo! <3
Ah! I Ty twierdzisz, że Twoje rozdziały stają się coraz gorsze? Ja chyba będę musiała Ci wytłumaczyć na czym to polega, bo Twoje rozdziały są najgorszym przykładem :3
OdpowiedzUsuńZaczytałam sie niesamowicie. W jednej chwili wdzierał sie smutek, by po chwili na moich ustach zagościł uśmiech. Jest pare minut po 1 w nocy, a ja siedzę i czytam z zapałem to co stworzyłaś własnymi łapkami i właśnie teraz pojawiła się myśl, iż chcąc, nie chcąc musze podnieść Twoje ego!
Rozdział był naprawde wspaniały! Czytało mi się go jak zwykle cudownie, lekko i zdecydowanie za szybko! Uwzględniłaś tu tak dużo, jednocześnie nie zapychając rozdziału niepotrzebnymi śmieciami. Otrzymujesz ode mnie wielkie brawa i przytulasa :3
Oby szło Ci dalej tak świetne pisanie i mimo mojej nieobecności masz się nie lenić! Jak wrócę to sprawdzę czy się opieprzałaś! XD
Jeszcze raz powtórzę - ten rozdział to cudeńko. Taki mały, wspaniały skarb i tego się trzymaj!
Powodzenia w pisaniu, dużej weny i chęci, Miona <3
Pamiętaj, że wszystko co wychodzi z pod Twej łapki jest godne przeczytania :3.
Twoja jedyna, cudowna Isa.
Haha, faktycznie długo, aż ciężko uwierzyć, że tylko 7 min... XD
UsuńJest mi ogromnie miło, jak zawsze zresztą, że podobają Ci się te moje wypociny, bo dzisiaj to naprawdę opornie szło *.* Myślałam, że wyjdzie kaszana, a tu proszę... Cud, miód i malinki :3
Dziękuję za odbudowanie mojego ego i przypomnienie, że jestem królową świata! Tego potrzebowałam! *.*
Ach, no postaram się nie opieprzać, ale mam tylko tydzień... Wyzwanie, ale postaram się skończyć do tego czasu! Jak wrócisz to spotka Cię wielki finał xD
Dziękuję jeszcze raz i przesyłam wyrazy miłości! <3
No właśnie! Szybkie pisanie opanowane! :3
UsuńNie ma za co. Byłaś i będziesz królową, mimo że czasem trzeba Ci o tym przypomnieć <3
Tydzień? Co to dla Ciebie?! Kto ma sobie dać rade jak nie Ty? :3
Nie mogę się już doczekać powrotu!
Świetny rozdział;) oby tak dalej! Szkoda ze juz powoli ku końcowi sie zbliżamy; (
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny życzę;)
Nikola
Bardzo dziękuję!
UsuńAch, no mi też jest przykro, ale nie ma co ciągnąć w nieskończoność. :(
Dziękuję i również pozdrawiam. <3
Intresting my friend. *Gładzi podbródek palcem gapiąc się w tekst* Intresting... xD
OdpowiedzUsuńNie, no! Coraz ciekawiej, coraz bardziej tajemniczo i mnie zżera od środka, aby dowiedzieć się co w twojej głowie się utworzyło.
Pozdrawia i czeka NIEcierpliwie,
Lisiasta
Hmmmm, żebym to ja sama wiedziała co się w mojej głowie nowego urodzi. *.* Nie no - zakończenie już się ładnie wypieka i dojrzewa także tylko je docackam i będzie gotowe!
UsuńRównież pozdrawiam :3
Smutne, że zbliżamy się do końca, tradycyjnie świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że już kończysz :-(
OdpowiedzUsuńCzekam na dalszą część i jestem ciekawa czy zaskoczysz mnie zakończeniem xD
Oczywiście rozdział the Best :-)
Pozdrawiam
WampDam
Bardzo fajny i ciekawy to jest blog. Może kiedyś w przyszłości wrócę do prowadzenia swojego blogu.
OdpowiedzUsuń