piątek, 25 marca 2016

Rozdział 9

Wow co za szaleństwo, 200 wyświetleń w ciągu dwóch dni!
Dodaję poprawiony rozdział, pięknie zbetowany przez Coyote Senpai, za co bardzo Ci dziękuję! <3
Kolejny pojawi się w najbliższy dniach, bo święta, dużo jedzenia, jedzenia i jeszcze raz jedzenia. :D
Wesołych wszystkim!



Rozdział 9

Wkurzyła się na swojego nauczyciela. Kto by pomyślał? Kto by pomyślał, że przyjdzie dzień w którym Hermiona Granger zacznie kłócić się, wyzywać i obrażać członka grona pedagogicznego? No cóż, jak to powiedział Dumbledore: ,, trudne czasy wymagają radykalnych kroków.'' Poczuła się jednak spokojniejsza widząc, że nic mu nie jest - chociaż co do jego stanu psychicznego można było mieć naprawdę wiele uwag.
Korzystając z wolnego poranka poszła do biblioteki. Wątpiła, że znajdzie tak coś skoro nie znalazła nic w książkach Snape'a, ale warto było spróbować. Poza tym co lepszego mogła zrobić o szóstej rano?
Pani Pince spojrzała na nią podejrzliwie, jednak nic nie powiedziała. Cóż, powinna przywyknąć już do dziwnych por o jakich zjawia się w bibliotece. W końcu to nie pierwszy raz, ale bibliotekarka dla zasady zawsze się czepiała. Skoro mogła znieść Snape’a, to co jej szkodzą drobne uwagi ze strony pani Pince? Zawahała się przed wejściem do Działu Ksiąg Zakazanych. Zerknąwszy na bibliotekarkę, która nie oponowała, weszła do środka. Zaczęła przyglądać się tytułom. Tyle z tych książek chciałaby przeczytać! Może wakacje będą odpowiednią chwilą do tego?
Sięgnęła po książkę, której tytuł brzmiał: „Czarna magia i jej początki dla ubogich umysłem”. Brzmiało obiecująco choć trochę prozaiczne, ale to mógł być dobry start. Usiadła przy dużym stole i wyciągnęła z torby pergamin oraz pióro. Zaczęła wertować strony. Czuła się nieco nieswojo - od książki zionęło czarną magią chociaż była zaledwie jej historią. Wzdrygała się co jakiś czas nie do końca wszystko rozumiała, więc notowała na pergaminie. Musi zapytać później Dumbledore. Może wyjaśni jej wątpliwości.
Spojrzała na zegarek i mało co nie spadła z krzesła. Siedziała tu już trzy godziny! Świetnie!
Przegapiła śniadanie i zaraz spóźni się na Eliksiry ze Slughornem! Szybko odłożyła lekturę na miejsce, zgarnęła swoje rzeczy i, ku irytacji pani Pince, wybiegła z biblioteki. Pognała w stronę lochów. Dobrze, że nie Snape prowadzi Eliksiry, bo dałby jej nieźle popalić. Minęła drzwi do jego prywatnych komnat, uśmiechnęła się pod nosem, po czym wpadła do klasy.

- Granger. Jak miło, że zaszczyciłaś nas swoją obecnością. Gryfindor traci dziesięć punktów za spóźnialstwo, a ty dostajesz szlaban za twoje kolejne spóźnienie.
Hermiona zamrugała zaskoczona. Jak to nie pierwsze spóźnienie? Ach! Faktycznie. Spóźniła się raz na obronę. Usiadła niepewnie na miejscu, zastanawiając się co ten dupek w ogóle tu robi. Harry jakby odczytał to z jej twarzy i pochylił się nad nią uśmiechając pokrzepiająco.
- Slughorn musiał gdzieś pilnie wyjechać i mamy zastępstwo. – Skrzywił się i obrzucił nauczyciela nienawistnym spojrzeniem. – Czemu nie było cię na śniadaniu?
- Siedziałam w bibliotece i szukałam czegoś o horkruksach. – Szepnęła i wyciągnęła książki. Zaburczało jej w brzuchu na wspomnienie o posiłku. Cholera! Była naprawdę głodna.
Oczy Harrego rozbłysły.
- I jak? Znalazłaś coś?
Pokręciła przecząco głową, a chłopak westchnąwszy odwrócił się zrezygnowany.
- Potter. Nie wątpię, że sprawy twoje, i panny Granger, są niezwykle interesujące, ale skup się z łaski swojej. Chciałbym dożyć dzisiejszego obiadu. – Warknął Snape i kontynuował swój wywód na temat odtrutek.
Po długim wstępie zabrali się za robienie eliksirów. Hermiona wykonywała go mechanicznie - nie raz już robiła odtrutki, a receptury znała na pamięć. Nie czuła się jednak najlepiej. Kilka razy zakręciło się jej w głowie, a nie zamierzała dać tej satysfakcji Snape’owi i poprosić o przerwę. Zerknęła na Nevile'a  który ledwo sobie radził. Chwyciła jego skórkę Boomslanga i pokroiła ją pod kątem trzydziestu stopni, po czym wrzuciła do jego eliksiru. Rozejrzała się po sali - Snape na szczęście właśnie wydzierał się na Parvati, która dodała składniki nie w tej kolejności co trzeba.
-Biedna dziewczyna.-pomyślała.
Chłopak uśmiechnął się do niej i szepnął podziękowania. Właśnie kończyła eliksir, kiedy znowu poczuła jak świat zawirował. Zachwiała się i wylała zawartość kociołka na swoją szatę. Jęknęła w duchu. Wzyscy wokół odskoczyli od niej. Ona stała zbyt zdezorientowana i oszołomiona by zareagować. W mgnieniu oka  zjawił się obok niej Snape i omiótł wzrokiem bałagan.

- Masz szczęście, idiotko, że to tylko odtrutki. Inaczej marnie byś skończyła. Zdejmuj tę szatę.
Nie miała ani ochoty, ani siły się z nim kłócić. Zdjęła z siebie szatę i została w samym mundurku, który był nieco wygnieciony po nocy spędzonej na fotelu. Zbladła, ale starała się ustać na nogach. Miała wrażenie, że świat bez przerwy się kręci. Wpatrywała się pustym wzrokiem w nauczyciela. Poczuła na sobie męskie dłonie. Harry narzucił jej na ramiona własną szatę i chwycił w pasie.
- Zaprowadź ją do skrzydła szpitalnego, Potter. – Snape brzmiał na naprawdę wściekłego. Chciała mu coś odpowiedzieć, ale straciła panowanie nad własnym ciałem. Przyjaciel pociągnął ją delikatnie i mechanicznie ruszyła z nim w stronę drzwi.
***
Dumbledore zjawił się u niego chwilę po tym jak Hermiona wyszła. Ten to miał wyczucie. Nie ma co. Możnaby wręcz podejrzewać, że dyrektor monitoruje ruchy każdego w Hogwarcie.
- Severusie musisz poprowadzić dzisiaj Eliksiry.
Snape uniósł brew. Czyżby Slughorn w wyniku swojej niekompetencji na to stanowisko nie był w stanie dalej prowadzić zajęć?
- A co? Horacy nie może?
Dyrektor pokręcił przecząco głową.
- Widzisz, miał… - zawahał się, ale uśmiechnął się nikle. -… mały wypadek kiedy próbował uwarzyć dla mnie pewien eliksir i aktualnie Poppy się nim zajmuje.
- Dlaczego do mnie się z tym nie zgłosiłeś? Wiesz, że Slughorn nie jest odpowiednią osobą na tym  stanowisku.
Mistrz Eliksirów narzucał właśnie swoją pelerynę.
-Niekompetencja tego idioty kiedyś ich zabije - Pomyślał i ciężko westchnął.
- Potrzebowałem go w trybie natychmiastowym, a ty byłeś na spotkaniu. – Zmierzył wzrokiem Severusa. – Jest coś o czym powinienem wiedzieć?
- Nie. Czarny Pan jest jedynie zirytowany. Sabotujemy większość jego planów. Chce żebym wymyślił coś czego nie będziecie w stanie przewidzieć. – Wzruszył ramionami zirytowany. Czy ten człowiek da mu spokój kiedykolwiek?
Albus skinął głową.
- Dobrze, informuj mnie na bieżąco.
Po tych słowach wyszedł zostawiając Snape'a samego.
- Jak sobie życzysz. – Mruknął mężczyzna pod nosem do drzwi. Świetnie. Nie dość, że naprawdę się nie wyspał to jeszcze zaraz zaczyna zajęcia.

Z satysfakcją i morderczym uśmiechem przyglądał się niezadowolonym twarzom Gryfonów, gdy zobaczyli go w klasie zamiast Slughrona. Poinformował ich, że drogiego Horacego dopadło ważne zadanie - w końcu nie skłamał za bardzo. Poskładanie kości w Skrzydle Szpitalnym to nie lada wyzwanie. Spojrzał na Pottera i zdziwiony zauważył, że miejsce obok niego jest wolne. Brakowało Granger. Zmarszczył brwi i zwęził oczy. Gdzie ta przeklęta dziewczyna się podziewała, co? Przy śniadaniu też jej nie widział. Myślał, że pewnie  odsypia   albo rozmasowuje szyję. Tymczasem kolejny raz spóźniała się na jego zajęcia!   Niedopuszczalne! Nie dając po sobie poznać, że się zmartwił odwrócił się do tablicy. Nie żeby tam znowu go obchodziła. Malfoy siedział w sali. Przynajmniej wiedział, że to nie on ma coś wspólnego ze zniknięciem dziewczyny.
Zaczynał już tłumaczyć tym tłukom znaczenie odtrutek, kiedy wpadła nagle do klasy zdyszana. Oczywiście ukarał ją punktami bo jakby inaczej i już obmyślał szlaban, na który zasłużyła. Przyglądał się jej z ukosa podczas warzenia odtrutek i widział jak pomaga temu nieszczęsnemu Longbotomowi z eliksirem, jednak udał, że tego nie zauważył.
Chciał wiedzieć gdzie ta przeklęta dziewucha się podziewała kiedy powinna być w klasie. Usłyszał głośny szczęk kociołka o podłogę i zaklął soczyście w myślach. Co za banda idiotów! Kiedy się odwrócił, nie ukrywał zdziwienia widząc, że to Hermiona przewróciła kociołek i oblała się jego zawartością. Znalazł się przy niej w kilku krokach i przyjrzał uważnie. Na szczęście jej odtrutka była skończona i nie miała żadnych niebezpiecznych właściwości. Zauważył, że dziewczyna ledwo stoi na nogach. Skrzywił się kiedy Potter objął ją. Nie było w tym nic złego, gdyby nie fakt, że to Potter! Bohater się znalazł! Ale w tym momencie poczuł też coś czego dawno nie doświadczył. On się martwił. Martwił się o dziewczynę, która słaniała się na nogach. Martwił się o to co mogło się jej stać oraz o to, co było przyczyną tego dziwnego stanu.
Odprowadził ich wzrokiem do drzwi, po czym machnięciem różdżki uprzątnął cały bałagan. Spojrzał na klasę, która nie bardzo wiedziała co robić. Stali zbici w grupę i przyglądali się nauczycielowi. Westchnął i zgasił płomienie pod innymi kociołkami. 
- Koniec na dzisiaj. Zabierać rzeczy i wynocha.
Nikt nie czekał na kolejne polecenie, wszyscy zerwali się do wyjścia. Nieźle wszystkich nastraszyła. Ale jedyne o czym teraz myślał to o tym, żeby dostać się do skrzydła szpitalnego.
***
Otworzyła niechętnie oczy i od je razu zamknęła. Tu było zdecydowanie za jasno. A tak właściwie to gdzie było to tu? Poczuła charakterystyczny zapach, skądś go znała, ale nie , mogła sobie przypomnieć skąd. Ostatnie co pamiętała to jak siedziała w bibliotece, potem Eliksiry i.. o cholera! Nie zważając na rażące światło, otworzyła oczy i spróbowała usiąść. Czyjeś ręce ją powstrzymały. Zmrużyła oczy i przyjrzała się mężczyźnie, który siedział obok jej łóżka.
- Nie wstawaj. – Powiedział, uśmiechając się troskliwie.
- Ron? Co ty tu robisz? – Głos miała zachrypnięty.
- Siedzę sobie z tobą żebyś nie nawiała. - Przyjrzał się jej zaniepokojony. – Ale nam stracha napędziłaś, Miona.
- Stąd? – Rozejrzała się i dopiero teraz zrozumiała, że leży w Skrzydle Szpitalnym. – Dlaczego tu jestem?
- Nie pamiętasz?
Pokręciła przecząco głową, niepewna tego co się wokół działo.
- Miałaś mały.. wypadek w czasie Eliksirów, a potem zemdlałaś gdy Harry cię tutaj prowadził. Leżysz sobie jak warzywo już dobę.
- Co takiego?! – Pomimo jego zakazów, poderwała się i usiadła. Od razu pożałowała, gdy zakręciło się jej w głowie. – Co mi w ogóle dolega?
Odpowiedź nadeszła szybko, gdy do środka weszła pani Pomfrey.
- Och! Widzę, że się w końcu obudziłaś. To dobrze, baliśmy się już, że Severus będzie musiał przygotować coś mocniejszego.
Co? Severus? Coś przygotować? Stanęła obok jej łóżka i przyłożyła dłoń do czoła.
- Dobrze, gorączka minęła. A teraz powiedz mi jak się czujesz?
- Hm, myślę, że całkiem dobrze. Trochę mnie głowa boli, ale czy mógłby mi ktoś wyjaśnić czemu tu w ogóle jestem?
- To dobre pytanie i myślę, że powinnaś sobie sama na nie odpowiedzieć. – Spojrzała na nią karcąco, a Hermiona nadal nie wiedziała o co chodzi. – Kiedy pan Potter cię tutaj przyniósł wyglądałaś jak cień samej siebie. Panno Granger to nieodpowiedzialne doprowadzić się do takiego stanu! Kiedy cię zbadałam wszystko stało się jasne. Nie możesz się tak przemęczać i do tego opuszczać posiłków, a pewnie nie był to pierwszy raz.
Hermiona oblała się lekkim rumieńcem. Faktycznie, może była ostatnio przepracowana i zdarzyło się jej ominąć kilka posiłków, ale przecież to nie było nic wielkiego.
- Dobrze, teraz odpocznij drogie dziecko. Już ja sobie porozmawiam z Albusem. Za dużo obowiązków, za dużo!
Odeszła kręcąc zdenerwowana głową. Hermiona opadła na poduszki. Cholera, to aż do takiego stanu się doprowadziła? Powinna była bardziej na siebie uważać. Przypomniała sobie jak wylała na siebie zawartość kociołka. Merlinie, gdyby nie to że były to odtrutki, to mogło być już po niej. Zachowała się skrajnie nieodpowiedzialnie. Teraz to wiedziała. Westchnęła. Przed oczami stanął jej obraz Snape’a, który przyglądał się jej ze strachem. Nie, chyba się jej to przyśniło.
- Kurde, ale wyglądałaś. Naprawdę, Snape był nieźle wkurzony i skończył zajęcia szybciej. Straszny bajzel zrobiłaś.
- Dzięki Ronald. – Skrzywiła się. Nie ma to jak wsparcie przyjaciela.
- Oj no nie gniewaj się! Po prostu wystraszyliśmy się. Nie chciałaś się ocknąć i Snape przyniósł jakieś swoje eliksiry, które ci podawał.
- Snape tu był? – Spojrzała na niego z nikłą nadzieją w oczach. Czyżby jednak się troszczył o nią?
- No! Ile się namarudził... Oczywiście nie ominie cię szlaban. – Rzucił jej pełne współczucia spojrzenie.
Przewróciła oczami. No tak, nic nowego. Uśmiechnęła się do Waesley’a i chwyciła jego dłoń.
- Możesz już iść, naprawdę się stąd nie ruszę, obiecuję. Na pewno Luna czeka na ciebie.
- Jesteś pewna? Mogę zostać. Ginny obiecała co prawda, że potem wpadnie, ale jeśli chcesz…
- Nie, Ron, w porządku. Idź.
Chłopak uśmiechnął się na odchodne i wyszedł, zostawiając ją samą. Pomasowała skronie.
- Nie wierzę. - Pomyślała - Przez tyle lat nauki nigdy nie wylądowałam w Skrzydle Szpitalnym z powodu zmęczenia. No przecież to jest śmieszne! Muszę wracać na zajęcia! Przecież nie mogę sobie robić wolnego!
Usłyszała czyjeś kroki i odwróciła głowę w stronę drzwi.
-No to teraz się zacznie. - Jęknęła w myślach widząc zbliżającego się dyrektora w towarzystwie Snape’a.
- Dzień dobry panno Granger. Poppy poinformowała mnie, że czujesz się już lepiej. – Posłał jej pokrzepiający uśmiech siadając na rogu łóżka. Skinęła głową, jednak jej wzrok powędrował na twarz Snape’a, który wpatrywał się w nią obojętnie. – To bardzo się cieszę. Jest mi ogromnie przykro, że w ogóle doszło do takiej sytuacji. Dlaczego, Hermiono, nie przyszłaś powiedzieć, że masz za dużo na głowie?
- Panie profesorze.. Ja naprawdę czułam się dobrze. Po prostu nie zdążyłam zjeść wczoraj śniadania no i tak jakoś wyszło. – Snape prychnął, a dyrektor zgromił go wzrokiem.
- Rozumiem dziecko, ale ze względu na twoje zdrowie będziesz musiała trochę zwolnić.
Wpatrywała się w niego z otwartymi ustami niedowierzając. No chyba jej nie zwolni z bycia prefektem, prawda? Zaśmiał się jakby odczytał jej myśli i poklepał po dłoni.
- Spokojnie moja droga, po prostu spotkania z Severusem ograniczymy do dwóch tygodniowo, no, a w weekendy nadal będziesz uczęszczała na zajęcia z Moodym. Dzięki temu zyskasz trochę więcej czasu. Odpowiada ci to, Hermiono? – Kiwnęła głową, poczuła lekki zawód na myśl, że będzie spędzać mniej czasu w towarzystwie nietoperza. – Aha, no i rzecz jasna chcę cię widzieć na każdym posiłku, czy to jasne?
Wysiliła się na blady uśmiech.
- Tak, panie profesorze.
- No to mamy ustalone! Myślę, że jutro Poppy zgodzi się cię stąd wypuścić. Tymczasem wracaj do zdrowia i odpoczywaj!
Mężczyzna wstał i skierował się do drzwi. Nawet nie spojrzał na Snape’a, który wciąż stał przy łóżku i lustrował Gryfonkę przeszywającym wzrokiem.
***
Co za dziewczyna sobie myślała, co? Jak mogła doprowadzić się do takiego stanu, przecież mogła powiedzieć, że jest przemęczona. Oczywiście szydziłby z niej do końca szkoły, ale zrozumiałby. Była tylko młodą uczennicą i miała swoje granice.
Wyciągał z prywatnej szafki zapasy Eliksiru Pieprzowego, który Poppy chciała jej podać. Zamarł, gdy chwilę wcześniej wpadł do Skrzydła Szpitalnego, a Hermiona leżała na łóżku nieprzytomna. Potter panikował, gdy Pomfrey ją badała, a on wywalił go za drzwi. Jeszcze potrzeba im tego pieprzonego Gryfona w całym cyrku. Była strasznie blada, a czarne rzęsy odznaczały się okropnym kontrastem na jej policzkach.
Schował pod peleryną potrzebne trunki i skierował się do Skrzydła Szpitalnego. Nie chciał się do tego przyznać, ale martwił go los tej dziewczyny. Miał nadzieje, że szybko wróci do zdrowia, a wtedy to on już sobie z nią porozmawia.

Sprawdzał właśnie wypracowania czwartoklasistów, ale był w wyjątkowo paskudnym humorze czemu dał wyraz na pokreślonych pracach uczniów. Chwilę potem do pokoju wpadł patronus pielęgniarki. Odetchnął z ulgą na wieść, że Granger się ocknęła. Zastanawiał się jak długo będzie nieprzytomna. Msiała być naprawdę na skraju wyczerpania, skoro nawet eliksir nie postawił jej szybko na nogach.
Wypadł z salonu i tuż przed drzwiami wpadł na dyrektora.
- Widzę, że Poppy ciebie również poinformowała. Pan Weasley właśnie wyszedł także myślę, że możemy odwiedzić pannę Granger.
A co go obchodził jakiś Weasley? Mimo to poczuł zawód, gdzieś z tyłu głowy na myśl, że to ten rudzielec był obok niej gdy się ocknęła.
-No, ale przecież chyba nie ty chciałeś tam być, no nie? - Zadrwił sam z siebie - Ty stary kretynie.
Leżała z głową na poduszce, a oczy miała przymknięte, chociaż nie spała. Spojrzała na nich, a ich wzrok się spotkał.
Kiedy dyrektor odszedł wpatrywał się w nią, nie wiedząc co w sumie powiedzieć. No bo po co w ogóle tu przylazł? A tak, żeby ją ochrzanić.
- Granger. – Warknął, a ku jego zdziwieniu dziewczyna uśmiechnęła się szeroko, a oczy jej zabłysły.
- No już myślałam, że coś pana boli, profesorze.
- Z tego co mi wiadomo to ty się wylegujesz w łóżku.
- Nie z własnej woli. – Mruknęła i wydęła wargę. – Czy nie mogłabym już wrócić na zajęcia?
Uniósł brew.
- Żartujesz sobie Granger? Przypomnij sobie ostatnią lekcję Eliksirów. Ciesz się, że to były tylko odtrutki!
Oblała się rumieńcem i zerknęła na niego zawstydzona. Czyżby trafił w czuły punkt Gryfonki?
- Ja.. przepraszam za to profesorze. Wiem, że mogłam spowodować coś gorszego.
Zbiła go z tropu, no w końcu nie zrobiła tego specjalnie chociaż nie zamierzał pobłażać takiego zaniedbywania własnego zdrowia, zwłaszcza u niej.
- Oczywiście, że mogłaś. Ale nie martw się, odjąłem już dwadzieścia punktów i Longbotom dostał szlaban.
- Aż tyle?! I dlaczego Nevile?! Przecież to ja zawiniłam!
- Bo jest tak beznadziejny, że nie potrafił nic uwarzyć, a widziałem jak mu pomagasz.
Zwęziła oczy i zmroziła go wzrokiem. Roześmiałby się, jednak przygryzł policzki żeby nie parsknąć śmiechem. Widział, że czuła się już dużo lepiej i przyjął to z ogromną ulgą. Właściwie to wyglądała na zdrową z tym całym pyskowaniem.
- Swoją drogą Granger - Od dzisiaj będę osobiście sprawdzał czy widzę cię przy śniadaniu. Zrozumiałaś głupia dziewucho, że przy tak ciężkiej pracy, nie można lekceważyć własnego organizmu?
Skinęła głową i znowu wyszczerzyła zęby w uśmiechu. Zdecydowanie zbyt często to robiła, powoli zaczynał przyzwyczajać się do tego widoku.
- Jasne profesorze, ale warto było, skoro zostanie pan moją osobistą niańką.
Że co takiego? Zmarszczył gniewnie czoło i tym razem to on rzucił jej mordercze spojrzenie.
- Nie przeginaj Granger. – Warknął grożąc jej długim palcem. – Tymczasem muszę iść, mam ciekawsze rzeczy do roboty niż dotrzymywanie ci towarzystwa. - Prychnął, a ona skinęła smutno głową i spuściła wzrok. Czyżby chciała żeby został? O nie, nie da jej przecież tej satysfakcji!
Wyszedł głośno zamykając za sobą drzwi.

- Hermiona ma się lepiej, obudziła się!
Ginny odczuła jak kamień spada jej z serca, gdy Ron wpadł do pokoju wspólnego. Siedziała właśnie przed kominkiem, czytając Proroka Codziennego. Odrzuciła gazetę i podeszła do brata.
- To świetnie! Jak się czuje? Kiedy wyjdzie?
- Już w porządku, Dumbledore wchodził do niej kiedy ja wychodziłem. Pewnie wyjdzie za dzień, czy dwa.
Oboje odetchnęli z ulgą. Wszyscy się bardzo zmartwili, kiedy Harry przekazał im co się stało.  -Biedna Hermiona - Pomyślała. Zawsze miała dla nich czas, wspierała ich, odrabiała prace domowe, a oni nawet nie dostrzegli, że ostatnie miesiące dawały się jej we znaki. Nie do końca wiedziała skąd to wycieńczenie. Musiało być coś o czym im nie mówiła. Zauważyła częsty brak przyjaciółki na posiłkach, ale nie sądziła, że doprowadzi się do tak złego stanu fizycznego.
Musiała powiedzieć Harremu, przecież jeszcze nic nie wiedział! Wyszła przez dziurę w portrecie na korytarz i skierowała do sowiarni. Wczoraj dostał list od Lupina i bardzo chciał mu odpisać, więc pewnie tam właśnie przesiadywał. Od kiedy zostali parą czuła się naprawdę szczęśliwa, chociaż martwiła się o niego. Czasami wydawał się być taki nieobecny, smutny i zły zarazem. Nie chciał rozmawiać o Syriuszu, a to bolało ją najbardziej, bo przecież powinien jej ufać, prawda? Rozumiała, że cierpiał, ale przecież nie mógł wiecznie odwlekać tego tematu.
Weszła po schodach i przylgnęła do ściany, gdy zaskoczona usłyszała głos Harrego, który z kimś rozmawiał. Zmrużyła oczy i nie mogła uwierzyć własnym uszom, gdy drugim rozmówcą okazała się być Cho Chang. Przecież nie wparuje tam jak zazdrosna dziewczyna, ale chciała też wiedzieć o czym mówią. Nieładnie Ginny, oj bardzo nieładnie. Ale trudno, przecież ma prawo wiedzieć, prawda?

- Harry naprawdę jeszcze raz bardzo cię przepraszam za to, że wydałam Gwardię Dumbledora. Ja na prawdę nie chciałam, to Veritaserum..
- Nie martw się Cho, wszystko w porządku. – Nastała krótka cisza, a Ginny zmarszczyła brwi. – To ja nie powinienem był wtedy cię odrzucić, wybacz.
Gryfonka przewróciła oczami i zacisnęła dłonie w pięści. Też coś! Dlaczego on ją w ogóle przeprasza, co? Westchnęła smutno. Czyżby nadal mu zależało na niej? Ale przecież to niemożliwe, przecież naprawdę byli szczęśliwi…
Wycofała się i wróciła do pokoju wspólnego. Nie powinna była podsłuchiwać, ale no trudno, stało się. Usiadła w fotelu przed kominkiem i czuła, że totalnie dobry humor ją opuścił. Może czas odwiedzić Hermionę?
W połowie grudnia wszyscy chodzili już pełni świątecznego nastroju. Z dnia na dzień na szkolnych korytarzach pojawiało się coraz więcej ozdób i robiło się wyjątkowo radośnie. Hermiona miała wrażenie, że cierpi na nadmiar wolnego czasu, chociaż nie narzekała, bo nagle znalazła chwile na wszystko, także dla przyjaciół, którzy od kiedy wróciła do żywych, nie odstępowali jej na krok. Z rozbawieniem, podczas posiłków rzucała  Mistrzowi Eliksirów ostentacyjne spojrzenia, gdy ten ze zmrużonymi oczami przyglądał się czy aby na pewno nie chowa jedzenia pod szatę. Udało się jej znaleźć czas nawet na skończenie książki, którą dostała od McGonagall. Świąteczna atmosfera udzielała się Gryfonce, chociaż żałowała bardzo, że nie będzie mogła spędzić tych dni z rodzicami. Naprawdę za nimi tęskniła, ale coraz częściej rozważała ostateczne możliwości, by zapewnić im bezpieczeństwo. Nie mogła ich mieszać w tę wojnę, chyba by nie przeżyła, gdyby coś złego się im stało.

Harry czuł coraz większą presję. Nadal nie odkryli nic nowego w związku z horkruskami, co bardzo go irytowało. Przecież musiały być gdzieś jakieś wskazówki, nie mogły się te przeklęte przedmioty zapaść pod ziemią! Miał wrażenie, że ciągle coś mu umyka, coś co zdawało się być takie oczywiste, ale za każdym razem jak odpowiedź zjawiała się, wypływała na powierzchnię, nim zdążył ją złapać, natychmiast się rozpływała. Do tego w ostatnim czasie relacje jego i Ginny pogorszyły się, tak z dnia na dzień. Weasleyówna częściej się denerwowała, dogryzała mu, a on nie miał zielonego pojęcia o co dziewczynie mogło chodzić. Za każdym razem gdy ją pytał, zbywała go krótkim „nic” albo „naprawdę nie wiem o co ci chodzi”. I tak w kółko. Westchnął do talerza i spojrzał, na przyjaciółkę, która siedziała przed nim lekko się uśmiechając. Dobrze, że chociaż Hermionie się poprawiło. Naprawdę się zamartwił i wyrzucał sobie, że ją zaniedbali. Zupełnie zapomnieli o niej od kiedy została prefekt naczelną i dopiero teraz dostrzegł, że faktycznie chodziła przygnębiona, zabiegana oraz że schudła w ostatnim czasie. Zbladła na twarzy, a pod oczami pojawiły się cienie, chociaż ostatnio wyglądała coraz lepiej. Pani Weasley już się nią zajmie, kiedy wpadnie w jej ręce. Zaśmiał się pod nosem. Bardzo cieszyła go wizja prawdziwych świąt z rodziną Rona. Nawet Luna z tatą dostali zaproszenie - szykowała się prawdziwa uczta.
Hermiona jak co czwartek wyszła z pokoju późnym wieczorem i skierowała się do klasy, gdzie odbywały się jej spotkania ze Snape'm. Pomimo tego, że rzadziej trenowali, to wciąż widywali się poza zajęciami, gdyż Gryfonka nie zamierzała odpuszczać tematu książek. Oczywiście Snape wymyślił, że właśnie ten zakaz powinie być jej karą, ale po dwóch dniach stwierdził, że nie wytrzyma ani chwili dłużej jej gderania i pozwolił jej ponownie przychodzić. Rzecz jasna nie przyznawał się nawet przed sobą do tego, że po prostu garnął się do jej towarzystwa. Lubił, gdy była blisko, kiedy rozmawiali przez pół nocy, większość czasu się kłócąc ale jednak. Wręcz czuł się dziwnie, gdy był sam. Świetnie Severusie, to żeś się załatwił na stare lata.

- Dobry wieczór, panie profesorze. – Weszła z uśmiechem na ustach i z przyjemnym dreszczem zauważyła, że ma na sobie swobodny strój zamiast swojego zwykłego uniformu. Coraz częściej się tak ubierał, co bardzo się jej podobało. – Czym się dzisiaj zajmiemy?
Mężczyzna odwrócił się od okna i spojrzał na nią tak intensywnie, że ciarki ją przeszły.
- Granger. – warknął, a jego usta nagle wygięły się we wredny uśmiech, a po twarzy przebiegł cień, co ją zaniepokoiło. Coś było nie tak, pomyślała. – Miło, że się w końcu zjawiłaś.
Podszedł do niej i chwycił ją za nadgarstki. Próbowała je wyrwać, ale jego uścisk był zbyt silny. Przerażona wpatrywała się w jego czarne jak noc oczy i nie wiedziała co robić. Przecież cię nie skrzywdzi, przecież to Snape, ufasz mu. Dumbledor mu ufa. Przełknęła ślinę.
- Niech mnie pan puści. Proszę. – Miała wrażenie, że to nie może dziać się naprawdę. Boże, niech on przestanie.
Nagle cofnął się o krok i podwinął rękaw. Wyprostował rękę i wysunął ją do niej, wtedy zauważyła Mroczny Znak. Wąż jakby się poruszał, wił na przegubie nauczyciela. Zrobiło się jej niedobrze, a on zaczął się śmiać histerycznie. Chciała wybiec z sali, ale drzwi były zamknięte. Zszokowana odwróciła się do niego, gdy zamilkł, ale wciąż wlepiał w nią te swoje zimne spojrzenie.
- Wszyscy zginiemy Granger, wszyscy bez wyjątku. - Ciarki ją przeszły, gdy usłyszała jego chłodny, rzeczowy głos. Co on wygaduje? Merlinie, co się dzieje? Podszedł do niej szybkim krokiem i chwycił za brodę, zmuszając by spojrzała na niego. Zobaczyła własny strach w jego oczach, chwilę przed tym jak wpił się gwałtownie w jej usta.
Usiadła na łóżku. Odetchnęła z ulgą widząc, że jest u siebie, a to był tylko sen. Popaprany, pokręcony koszmar. Przeczesała dłonią bujne włosy i zapaliła lampkę nocną, by dodać sobie otuchy. Co to było do cholery? Jeszcze drżała na myśl o nauczycielu, który był taki zimny i przerażający. Przesunęła palcem po rozchylonych wargach i przypomniała sobie pocałunek, którym ją na końcu obdarzył. Był taki… namiętny i pełen uczuć. Miała wrażenie, że wlał w niego wszystkie emocje, jakie się w nim kłębiły. Merlinie, co ty chrzanisz, jakie uczucia? To był sen, właśnie śniłaś, że twój nauczyciel, Snape, nietoperz z lochów cię całował! Koszmar! A jednak czuła w środku nikłą satysfakcję, ale zarazem niedosyt.

Hermiona znowu miała podkrążone oczy - pewnie ślęczała nad książkami całą noc. Ginny westchnęła. Nie miała już siły do przyjaciółki, którą wiecznie trzeba było pilnować. Do tego była zmęczona już całą tą sytuacją z Harry'm. Oczywiście nie przyznała mu się do tego, że podsłuchała rozmowę jego i Cho, ale z niezadowoleniem zauważyła, że wymieniali uśmiechy w czasie posiłków albo na korytarzu gdy się mijali. Zżerała ją zazdrość, ale przecież nie mogła się przyznać do tego! Chociaż nieraz miała ochotę przyłożyć tej szczerzącej się Krukonce. Rozmasowała skronie i zatrzymała się przed posągiem do gabinetu dyrektora. Musiała z nim porozmawiać na temat szkolenia, które mieli jej przyjaciele. Chciała się przyłączyć. Może i nie była członkinią zakonu, ale przecież miała prawo nauczyć się walczyć. Cała jej rodzina brała udział w wojnie, więc jak mogła pozostawać bierna gdy oni walczyli?
- Czekoladowe Gargulki. – Rzuciła a posąg odsunął się, ukazując schody. Wspięła się po nich i zawahała się przed drzwiami do gabinetu Dumbledore'a jednak te nagle otworzyły się i nie miała już wyjścia. Weszła do środka niepewnie, ale widząc uśmiechniętego dyrektora, również się uśmiechnęła.
- Witam Ginewro, co cię do mnie sprowadza?
- Dzień dobry. Przepraszam, że przeszkadzam panie dyrektorze, ale chciałam porozmawiać o treningach, które odbywają moi przyjaciele.
Skinął głową i wskazał dłonią na krzesło naprzeciwko swojego biurka.
- Może usiądziemy?
Zajęła miejsce i spojrzała na niego. Wyglądał na zamyślonego, gładził dłonią długą brodę co w innych okolicznościach pewnie by ją rozbawiło.
- Mniemam, że chciałabyś się do nich dołączyć?
Kiwnęła energicznie, choć trochę niepewnie głową, nie bardzo wiedząc co powiedzieć. Skoro sam jej tego nie zaproponował, to pewnie zaraz ją wywali i tyle będzie.
- Hmm, muszę to przemyśleć. Jesteś jeszcze bardzo młodą osobą.
- Panie dyrektorze, jestem tylko rok młodsza od Harrego. Poza tym cała moja rodzina bierze udział w tej wojnie.. – zawahała się. - .. ja nie chcę aby pozwolił mi pan przystąpić do zakonu, chcę jedynie umieć się bronić i móc walczyć.
Przyglądał się jej z poważną miną przez chwilę. Świetnie, spaprałaś to za pewne.
- Cóż, rozumiem twój punkt widzenia, ale widzisz, ta decyzja nie należy tylko do mnie. Muszę porozmawiać o tym z Moody'm oraz z twoimi rodzicami. Nie chciałbym aby coś mi później zarzucili. – Uśmiechnął się przepraszająco. – Ginewro, jeśli o mnie chodzi to nie mam nic przeciwko.
Poczuła ulgę i przytaknęła. Wiedziała, że raczej wygrała tą swoją małą wojnę. Mama na pewno będzie wręcz naciskać żeby dać jej dodatkowe zajęcia, w końcu miała szansę nauczyć się bronić.
Wyszła z gabinetu dyrektora w dobrym, bojowym nastroju. Czas wygrać kolejną walkę, pomyślała i skierowała się do pokoju wspólnego, gdzie chciała porozmawiać z Harrym.


Trochę się wahała nim weszła do klasy, w której czekał na nią Snape. Po ostatnim śnie nie wiedziała co o tym myśleć. Nagle przypomniała sobie o tym, że był Śmierciożercą, że wisiała nad nimi wojna, a ona mimo wszystko najbardziej przejmowała się pocałunkiem. Przecież to był tylko sen, każdemu się mogło zdarzyć, prawda?
Westchnęła odpychając od siebie te myśli i weszła do środka. Stał przy biurku jak zawsze, ubrany w swoją nieśmiertelną pelerynę. Dobrze, chociaż to się nie zmieniło. Podeszła do niego niepewnie, chociaż starała się zachowywać normalnie. Naprawdę próbowała, ale nagle wzbudził w niej lekki niepokój.
- Granger. – Wzdrygnęła się słysząc swoje nazwisko. Musiał to zauważyć, bo uniósł pytająco brwi, ale nie skomentował jej zachowania. Opanuj się kretynko! – Dzisiaj poćwiczysz sobie teorię, bo jestem lekko.. niedysponowany. – Skrzywił się przy tym słowie, po czym przeszedł do stolika na którym leżały książki. Zauważyła, że kuśtykał.
- Panie profesorze, co się stało?
- O czym ty mówisz?
- Pana noga. – wskazała w jej kierunku i podeszła do niego. Ten wzruszył ramionami i oparł się biodrami o blat. Zlustrowała go i oblała rumieńcem, gdy jej wzrok zatrzymał się na jego ustach. Uśmiechnął się wrednie.
- Co jest Granger? Onieśmielam cię?
Podparła się pod boki i uniosła wyzywająco brew. Nie, nie da mu się. Momentalnie odepchnęła wspomnienia z poprzedniej nocy.
- Profesorze, w pana wieku nie przystoi opowiadać takich głupot.
Osiągnęła cel, gdy wściekle warknął, a ona roześmiała się. I znowu było jak wcześniej.
- To powie mi pan co się stało?
- Mały wypadek podczas herbatki z Czarnym Panem. – Spięła się i zagryzła wargę, starając się nie okazać swojego zmartwienia.
- Bardzo pana boli?
- Coś ty Granger, łaskocze i nie mogę opanować się od śmiechu.
- Właśnie widzę, że jakoś dziwnie pan się krzywi.
- Granger!
Wystawiła mu język, czego szybko pożałowała, gdy zobaczyła błysk w jego oku, a usta wykrzywił w cwanym uśmiechu.
- Czyżbyś mnie do czegoś zachęcała? – Nachylił się do niej, a ona ponownie zrobiła się czerwona po cebulki włosów. Merlinie, po co ona dzisiaj tutaj w ogóle przychodziła? Roześmiał się na widok jej miny, a ją przeszły ciarki. Te przyjemne. O Boże, co się z nią dzieje? Naprawdę polubiła głos nietoperza, a jaki był głęboki gdy się śmiał!
Spojrzała na książki, które leżały na biurku, by odwrócić od niego swoją uwagę.
- Mam je przeczytać?
Zdezorientowany patrzył na nią po czym podążył za jej wzrokiem. Kiwnął głową.
- Zaznaczyłem ci strony. Bierz się za to.
Po czym pokuśtykał do nauczycielskiego stołu, rozsiadł się wygodnie i pogrążył w lekturze.
- Super. – mruknęła pod nosem piorunując go spojrzeniem usiadła w ławce i zabrała się za pierwszą książkę.


6 komentarzy:

  1. Mój komentarz - Kurwa nie zdążyłam. xD
    Zwykle siedzę po nocach, aby do was wszystkich zaglądać, ale teraz mi się nie udało, gdyż zasnęłam z tabletem w ręce. xD
    Rozdział jak zawsze świetny :]
    Życzy weny i pozdrawia,
    Coyote Senpai.

    PS: Świetny wstęp. :] Będę cię nawiedzać w snach niedługo. xD Życzę powodzenia w rozwoju bloga. :]

    OdpowiedzUsuń
  2. I też błędy jakie występują w tym rozdziale:
    ,,Dumbledor" - Dumbledore, nie sądzisz? :)
    ,,Wkurzyła się na niego, na swojego nauczyciela" - Tutaj proponuje albo dać myślnik : ,,Wkurzyła się na niego - na swojego nauczyciela." Albo w skórcie ,,Wkurzyła się na swojego nauczyciela".
    I tutaj: ,,Kto by pomyślał, że przyjdzie dzień w którym Hermiona Granger zacznie kłócić się, wyzywać i obrażać członka grona pedagogicznego." Jak już było wcześniej pytanie proponuję dać tutaj znak zapytania, gdyż teraz odkleja się to od reszty i troszkę dziwnie brzmi.
    ,,No cóż, jak to powiedział Dumbledor, trudne czasy wymagają radykalnych kroków." Nie powinno być : ,,No cóż, jak to powiedział Dumbledore : ,,trudne czasy wymagają radykalnych kroków"? Brzmi to lepiej i jak pamiętam cudzysłowem powinnaś oddzielić czyjeś słowa, w końcu Miona tego nie powiedziała.
    ,,Poczuła się jednak spokojniejsza widząc, że nic mu nie jest, chociaż co do jego stanu psychicznego można było mieć naprawdę wiele uwag.'' - Nie powinno być inaczej - ,,Poczuła się jednak spokojniejsza wiedząc, że nic mu nie jest. Chociaż do jego stanu psychicznego można było mieć na prawdę wiele uwag." (Świetne zdanie xD)
    ,,W końcu to nie pierwszy raz, ale bibliotekarka dla zasady zawsze się czepiała. '' - Trochę źle gramatycznie, nie sądzisz? ,,W końcu to nie pierwszy raz, a/jednak bibliotekarka dla zasady zawsze się czepiała."
    ,, Tyle z tych książek chciałaby przeczytać, może wakacje będą odpowiednią chwilą do tego." - ,, Tyle z tych książek chciałaby przeczytać! Może wakacje, będą odpowiednią chwilą do tego?" - Brzmi lepiej. Aha i nie czepiam się, tylko chcę, abyś coraz lepiej pisała. Mam nadzieję, że nie będziesz mi miała tego za złe. :]
    ,,Sięgnęła po książkę, której tytuł brzmiał „Czarna magia i jej początki dla ubogich umysłem” - Tutaj dwukropek przed nazwą byłby wskazany.
    ,, Czuła się nieco nieswojo, od książki zionęło czarną magią chociaż była zaledwie jej historią." - Tutaj też bym zmieniła - ,,Czuła się nieco nieswojo - od książki zionęło czarną magią, chociaż była zaledwie jej historią."
    ,,Wzdrygała się co jakiś czas, nie do końca wszystko rozumiała więc notowała na pergaminie." - ,,Wzdrygała się co jakiś czas. Nie do końca wszystko rozumiała, więc notowała to na pergaminie." Kurka wodna! :] Może od razu zostanę betą? xD
    ,,Musi zapytać później Dumbledora, może wyjaśni jej wątpliwości." - ,,Musi zapytać się później Dumbledore. (!) Może wyjaśni jej wątpliwości." I też co do nazwisk. Proponuje nie zmieniać ich formy, gdyż jak nie patrzeć to angielskie imiona i nazwiska. Ale zawsze można zrobić coś takiego: ,,Dumbledore'a." brzmi to trochę dziwnie, ale jest poprawne.
    ,,Spojrzała na zegarek i mało co nie spadła z krzesła. Siedziała tu już trzy godziny!" - Pół na pół. - ,,Spojrzała na zegarek i o mało co nie spadła z krzesła - siedziała tu już trzy godziny!".
    Ehh ,,Świetnie, przegapiła śniadanie i zaraz spóźni się na Eliksiry ze Slughornem." - ,,Świetnie! Przegapiła śniadanie i zaraz spóźni się na Eliksiry ze Slughornem!" Ja jeszcze dodałabym coś takiego jak ,,Szczęście jej dopisuje! Nie ma co!", ale to już moja wizja. :P
    TO BYŁ PIERWSZY AKAPIT!!! Pod sumując proponuję znaleźć betę, którą z chęcią zostanę ja, oczywiście, jeżeli mi pozwolisz, albo starać się nie popełniać tylu błędów. I przepraszam, jeżeli cię uraziłam, ale chcę, żeby nie było ich zbyt wiele. Jestem czuła na tym punkcie. :/

    Pozdrawia i czeka na odpowiedź,
    Coyote Senpai.







    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ogólnie to świetnie piszesz i dawaj dalej, gdyż doczekać się nie mogę. :D Przez pół rozdziału niemal leżałam na podłodze ze śmiechu. xD Hermiona i dziwne sny. No, no. Nie wpadłabym. :)

      Usuń
    2. Haha, widzę, że poważnie wzięłaś się za moją gramatykę! Przyznaję, polski skończyłam dwa lata temu z tróją na świadectwie. :D
      Oczywiście, że się nie gniewam - przeciwnie. :)

      Usuń
    3. To, że się wzięłam to mało powiedziane. Ja kocham polski i czepiam się jak rzep psiego ogona, ale trudno. Taka moja natura. :]

      Usuń
  3. http://hpbycoyotesama.blogspot.com/2016/03/moj-e-mail.html - Zastanów się również nad moją propozycją, z chęcią ci pomogę. :]

    OdpowiedzUsuń