wtorek, 15 marca 2016

Rozdział I

Tak jak pisałam zamieszczam również rozdział I. Nie są bardzo rozbudowane, ale dopiero się rozkręcam także spokojnie :)



Rozdział 1
- Hermiona! – Ruda dziewczyna rzuciła się przyjaciółce na szyję jeszcze nim dobrze zdążyła stanąć na peronie 9 i ¾. – Nareszcie! Już się bałam, że się spóźnisz. - Zrobiła minę, ale odwzajemniła gest Weasley'ówny.
- Zwariowałaś Ginny, chyba świat by się skończył gdyby Hermiona się na cokolwiek spóźniła. – Ron stanął obok siostry i uśmiechnął się do niej wesoło, chociaż wyglądał na nieco skrępowanego. Jakby nie patrzeć przez ostatnie dwa miesiące naprawdę nie zachowywał się jakby mu.. zależało. Mimo tego, zdobyła się ciepłe uczucia w sobie i wykrzywiła usta.
- Uważaj czego sobie życzysz. – Hermiona puściła mu oko i pomimo jego wyraźnych sprzeciwów - przytuliła do siebie. Całe wakacje ich przecież nie widziała i naprawdę tęskniła. Ron w ubiegłym roku stał się jej naprawdę bliski, ale oczywiście prędzej wygoliłaby sobie brwi niż się do tego przyznała.
Chłopak momentalnie oblał się rumieńcem, a jego twarz właściwie zlała się z czerwonymi włosami. Dziewczyny zaśmiały się i ruszyły w stronę pociągu.
- Harry już jest? – Zapytała niepewnie, zerkając na Ginny. Zmartwiła się widząc zmieszane miny Wesleyów. 
- Tak, czeka już w przedziale. Ale jest jakiś.. inny. – Ginny posmutniała i wzruszyła ramionami. Ruda chciała zbliżyć się do niego już wcześniej, ale był tak zapatrzony w Cho Chang, a potem ta śmierć Syriusza..
 Hermiona objęła ją ramieniem.
- To jasne, ale będzie dobrze. Zobaczysz, potrzebuje nas i czy tego chce czy nie będziemy blisko. – Uśmiechnęła się do przyjaciółki,a ta odwzajemniła jej uśmiech.
Wsiadły do pociągu i ruszyły w stronę przedziału za Ronem. 
Harry siedział z nosem przyklejonym do szyby i faktycznie nie wyglądał za dobrze. Jednak, gdy spojrzał w ich stronę, a drzwi się otworzyły na jego twarzy pojawił się nikły uśmiech i odmalowała się ulga. Wstał, a Hermiona padła dosłownie w jego ramiona i przytuliła mocno.
-Tak się cieszę, że cię widzę Harry! Nawet nie wiesz jak się martwiłam. – Puściła go, a ten wzruszył ramionami i usiadł na swoim miejscu.
- Przepraszam. Przepraszam was wszystkich. Po prostu to był dla mnie naprawdę ciężki okres. 
-Daj spokój stary, tylko wróć do nas. – Ron usiadł koło niego i poklepał po ramieniu na co Harry skinął głową, a kolory wróciły mu na twarz. Ginny rozpromieniła się lekko widząc, że przyjaciel powoli wraca do siebie i zajęły z Hermioną miejsca naprzeciwko chłopców. Krzywołap zadowolony wyszedł ze swojej klatki i ułożył się wygodnie na kolanach właścicielki. 
Droga minęła im bardzo  szybko. Opowiadali sobie wzajemnie o tym gdzie spędzili wakacje i nawet Harry wziął udział w rozmowie, chociaż większość jego wypowiedzi ograniczało się do: "naprawdę?", "niesamowite..", "och!". Mimo tego, że nie byli idealni, że każdy z nich był skalany blizną, Hermiona była naprawdę szczęśliwa, bo pierwszy raz od kilku miesięcy czuła, że jest jak dawniej i dałaby wszystko by zatrzymać tę chwilę, gdy dyskutowali, kłócili się, a potem śmiali i tak w kółko. Gdyby tak mogło pozostać na zawsze..

Nim dobrze zajęli miejsca, Wielka Sala wypełniona już była po brzegi. Nauczyciele właśnie zasiadali przy długim stole. Hermiona przyjrzała się im ciekawie i zauważyła, że jednego z mężczyzn nie zna. Był niski, dosyć krępej budowy i nie należał raczej do młodego pokolenia. On też rozglądał się uważnie po sali.
- Ciekawe.. Nie znam go, wiecie kto to? – Rzuciła do przyjaciół lekko, nie spodziewając się zuepłnie odpowiedzi z ich strony.
- To Slughorn. Będzie uczył eliksirów. W wakacje Dumbledore zabrał mnie do niego żebym go do tego przekonał. Dziwny gość. – Wszystkim szczęki opadły, kiedy Harry skończył mówić, a zwłaszcza Hermionie. Nie mogła powstrzymać nikłego rumieńca, który wypłynął na jej policzek. Jak to się stało, że Harry wiedział coś czego ona jeszcze nie wiedziała?
- Czekaj, jak to będzie uczył eliksirów? – Ron jeszcze nie pozbierał żuchwy z podłogi, a Hermiona była pod naprawdę wielkim wrażeniem, że jest w stanie mówić z otwartą buzią. - To czego w takim razie będzie uczył Snape?!
- Wygląda na to, że zaraz się dowiesz. – Rzuciła Ginny wskazując głową na dyrektora, który właśnie podszedł do mównicy.
- Witam moi drodzy! Mam nadzieję, że wakacje minęły wam równie spokojnie jak moje i że naładowaliście się pozytywną energią na nowy rok szkolny. – Uśmiechnął się znacząco, rozglądając uważnie po sali, a po chwili kontynuował. – W ubiegłym roku nie wszystko wyglądało tak jakbyśmy sobie tego życzyli – po sali przetoczyła się fala chichotu na wspomnienie Umbridge – ale w tym roku się to zmieni. Chciałbym przedstawić wam nowego nauczyciela eliksirów, Horacego Slughorna – krępy mężczyzna wstał z miejsca i ukłonił się z lekkim uśmiechem. – Liczę, że przywitacie go z należytym szacunkiem i, że wasza współpraca będzie owocna. W związku z tym, oczywiście zaszła jeszcze jedna zmiana w naszym szanownym gronie i od tego roku profesor Snape będzie nauczał obrony przed czarną magią. Ufam, że będzie do dla was ważny przedmiot i skupicie na nim swoją uwagę - spojrzał na uczniów znad swoich okularów, ale po sali przetoczył się kolejny chichot. Snape i współpraca? Tak, to może być ciekawe.. - Tym samym zakończę swoje gadanie i życzę wam smacznego kochani!
Zajął swoje miejsce, a na stołach pojawiły się pełne półmiski. Wszyscy jedli głośno dyskutując. Niewątpliwie Snape był jednym z tematów rozmów, bo w końcu tyle lat starał się o tę posadę, a jednak dopiero teraz przyszło mu awansować. Hermiona zerknęła w jego stronę, zagryzając wargę. Czarnowłosy mężczyzna siedział na swoim miejscu i przyglądał się uczniom z grymasem na twarzy, a ona nie mogła powstrzymać tego dziwnego przeczucia, że to będzie niezwykły rok. Zastanawiała się też jakim będzie nauczycielem. Przez tyle lat w czasie nauki eliksirów tak bardzo nienawidził wszystko poza ślizgonami. Jednak nigdy nie zwątpiła w jego ogromną wiedzę i umiejętności, których po cichu mu oczywiście zazdrościła.
- Hermiono, jedz bo zaraz Ron pochłonie wszystko co się znalazło na stole! – Ginny patrzyła na brata z nieukrywanym obrzydzeniem, gdy ten wkładał do ust kolejny kawałek ciasta. Obie spojrzały na siebie i roześmiały.
Ten wieczór był pełen rozmów, żartów, jedzenia i naprawdę wydawali się być szczęśliwi.
Po kolacji uradowana wreszcie znalazła się w swoim dormitorium, za którym o dziwo tęskniła. Chociaż nie miała własnego pokoju, półek wypełnionych książkami, to jednak był jej dom, który podarował tyle szczęścia.
Padła na łóżko zadowolona z tego, że w końcu tu jest, a zarazem poczuła lekki niepokój na myśl o nachodzących miesiącach. To będzie naprawdę ciężki rok - pomyślała, zamykając oczy. Zapewne ostatnia szansa na odpoczynek, więc z ulgą i przepełniona radością - zapadła w sen.

2 komentarze:

  1. Ojej, aż się zdziwiłam, że nie ma komentarzy.
    Znalazłam Twojego bloga i po sprawdzeniu, czy jest zakończony (wiesz, nie potrafię czytać takich, które skończyły się na 15 rozdziale, bo to po prostu pozostawia czytelnika w takim dziwnym uczuciu złości pomieszanej z rozczarowaniem. Może teraz bardziej się skłaniam ku trwającym, ale kiedyś...) :D
    No w każdym razie zaczęłam czytać i wydaje się całkiem ciekawe (na pewno przeczytam do końca). W jednym momencie nawet zachciało mi się śmiać, a chodzi mi o fragment; "Mimo tego, że nie byli idealni, że każdy z nich był skalany blizną (...)" Miałam wtedy ochotę dodać "A szczególnie Harry w dość widocznym miejscu" :D
    Jak już pisałam, czytam do końca.
    Pozdrawiam,
    Dominika :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak jak myślałam, zainteresowalas mnie, zaintrygowalas. Mam nadzieję że mnie zaskoczysz dobrym opowiadaniem:) czyta się bardzo przyjemnie, lekko. Na pewno przeczytam opowiadanie do końca i jeszcze gdzieś po drodze pokaże swoje emocje jakie we nie wywolujesz:) zabieram się za lekturę. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń