czwartek, 7 kwietnia 2016

Rozdział 14

Dodaję kolejny rozdział, taka jestem kochana. Muszę przyznać, że jestem zaskoczona ilością wyświetleń, a jednak opinii nadal jest bardzo mało.. Słuchajcie, ja nie żulę tych komentarzy czy też kliknięcia w kwadracik, bo "fame" jest super i musi się zgadzać, ale po to żebym wiedziała co Wam się podoba, a co nie! Ja sobie mogę pisać, ale skoro to publikuję to po to żeby inni też mogli sobie poczytać. :) Także proszę ładnie, grzecznie, KLIKAĆ MI!
Betowała jak zawsze Fox Potterhead. <3


Rozdział 14

Co to znowu za zamieszanie? Zirytowany hałasem na zewnątrz zapiął machnięciem różdżki guziki surduta i zarzucił pelerynę. Tej nocy nie spał najlepiej - nękały go koszmary intensywniejsze niż za zwyczaj. Wyszedł z salonu i ruszył korytarzem przez lochy kierując się do źródła zamieszania.
McGonagall stała odwrócona plecami, a obok niej klęczała Pomfrey. Rozmawiały cicho, ale były wyraźnie wzburzone i wystraszone.
Dumbledore, który miał skwaszoną minę zauważył go czającego się za rogiem, jednak spojrzał po chwili wahania na kobiety i powiedział:
- Trzeba ją stąd zabrać nim pojawią się uczniowie. - Snape poczuł jak przelewa mu się wszystko w żołądku jednak utrzymał obojętny wyraz twarzy. Ją? Podszedł bliżej.
- Co tu się dzieje?
Minerwa odwróciła się do niego i zalała go fala szoku połączona z czymś czego nie umiał poznać, ale przeczuwał, że to wcale nic dobrego. Oczy miała szeroko otwarte i wyglądała jakby miała się rozpłakać.
- Och Severusie! - Jęknęła i zatkała dłonią usta. Nie mógł się zmusić by spojrzeć w miejsce gdzie klęczała Poppy, ale zebrał się na to i mechanicznie obrócił głowę. Zdusił jęk, który próbował wyrwać się z jego gardła.
Na ziemi leżała dziewczyna, a wokół niej rozrzucone loki były przesiąknięte od krwi. Hermiona miała zamknięte oczy, usta lekko rozchylone, a na jej twarzy wymalowany był ból.
Kurwa! - Zaklął w myślach, starając się  utrzymać kamienną twarz.
- Severusie, zabierz ją z Poppy do skrzydła szpitalnego.
Czuł się otępiały, nie do końca docierały do niego słowa dyrektora. Przyklęknął przy ciele Gryfonki i ulga jaką poczuł, widząc że jej klatka piersiowa unosi się i opada była nie do opisania. Przez krótką chwilę naprawdę pomyślał, że ona.. nie żyje. Ku zaskoczeniu zgromadzonych, wziął wątłe ciało na ręce i ruszył w stronę schodów.
Pomfrey pobiegła za nim
- Severusie! Uczniowie ją zobaczą! - Jęknęła kobieta obok niego, a głos jej drżał.
- Na listość Boską, Poppy, jest szósta rano! - Wzniósł oczy do nieba i przyspieszył. - Skąd ona się tam wzięła?
- Nie wiem.. Minerwa patrolowała szkołę od trzeciej, tak się umówiły z Hermioną. -Prychnął. Pieprzony Albus i te jego pomysły!  - Znalazła ją i od razu zawiadomiła mnie i dyrektora. Ledwo zdążyliśmy się zjawić i pojawiłeś się ty. Nic więcej ci nie powiem, bo nie wiem.
- Zdążyłaś ją przebadać?
- Tak, nie wiem co dokładnie się stało, ale.. ktoś z pewnością rzucił na nią klątwę Crusiatus. - Pokręciła przerażona głową. – Merlinie, jak ktoś mógł zrobić coś takiego? W szkole? Uczennicy?
Snape nie powiedział ani słowa, tylko przycisnął Hermionę mocniej do swojej piersi. A mówił, że to zły pomysł! Ale oczywiście, po co go słuchać? Bez wątpienia naraziła się dzieciom Śmierciożerców a oni nie mieli oporów!
Poppy otworzyła drzwi do skrzydła i wskazała na jedno z łóżek
- Połóż ją tutaj Severusie. - Ten się jednak zawahał i spojrzał na pielęgniarkę. Wpatrywała się w niego z uporem. - Severusie. – Dodała twardo, widząc jego niezdecydowanie.
Położył Hermionę na łóżku i przyjrzał się jej. Była blada, niezwykle blada. Włosy miała brudne i posklejane. Odgarnął je z policzków Gryfonki. Co się stało? Tyle ćwiczyliśmy i na co to komu, skoro jej życie znowu wisiało na włosku?
Poppy przepchnęła się obok niego, trzymając w ręce flakoniki z płynami. Po kolei wlewała je do ust Hermiony, po czym machnięciem różdżki wyczyściła jej twarz, włosy i nakryła kołdrą. Severus stał na końcu łóżka i wpatrywał się w dziewczynę, pierwszy raz od bardzo dawna czując się bezradnie, ale zarazem roznosiła go złość. Znajdzie tego kto to zrobił! Nikt nie miał prawa torturować uczniów, a już na pewno nie w jego lochach, pod jego nosem. To bolało go najbardziej - wystarczyło, żeby się przeszedł po korytarzu w nocy a zapobiegłby temu albo chociaż szybciej ją znalazł.
Nagle do środka wpadło kilka osób, robiąc przy tym zamieszanie. Prychnął, zmrużył oczy i pełen złości wpatrywał się w Pottera i Weasley'a, których sprowadziła McGonagall. Dopadli łóżka Hermiony i usiedli przy nim skomląc.
- Kto to zrobił?! - Ryknął Potter, równie wściekły co Severus.
- Potter, naprawdę myślisz że stalibyśmy tutaj gdybyśmy wiedzieli?
- To zróbcie coś! Przecież sama się nie potraktowała cruciatusem!
Snape uśmiechnął się wrednie. Rozumiał złość chłopaka, ale jego własna zaślepiała go całkowicie. Minerwa położyła mu dłoń na ramieniu, ale strzepnął ją i ruszył szybkim krokiem do drzwi. Musiał stamtąd wyjść żeby nie wybuchnąć, nie miał ochoty się później tłumaczyć ze swoich uczuć. Ale Hermiona.. Merlinie! Wyglądała jak martwa. Dlaczego go nie słuchali? Dlaczego Dumbledore narażał życie każdego, nie patrząc na ich wiek, na to że mieli całe życie przed sobą?... Po trupach do celu. Brawo Albusie! Niedługo będzie chodził po ścieżce usłanej ciałami uczniów.
Dopiero gdy znalazł się w swoich komnatach, poczuł jak pęka tama i zalewa go strach. A on się nie bał. Nie, przecież nie mógł sobie na to pozwolić!
Ale chcąc czy nie chcąc załamał ręce i wpatrywał się w ogień, który dawał odrobinę nadziei. -Niech ona z tego wyjdzie - pomyślał i zdecydowany wstał, po czym wszedł do sali eliksirów.

Stała na skraju jeziora, a promienie słońca ogrzewały jej twarz.
-Miła odmiana po długiej zimie - pomyślała.
Pachniało wiosną. Pamiętała to miejsce z wycieczek, gdy była mała. Zawsze rodzice zabierali ją tu wczesną wiosną, gdy świat budził się do życia. Położyła się na jeszcze twardej i zmarzniętej ziemi i zamknęła oczy. Uśmiechnęła się czując błogi spokój, który ją wypełnił. Nie myślała o wojnie, która toczyła się na zewnątrz, o swoich rozterkach sercowych i strachu, który stał się najczęstszym uczuciem, jakie ją dopadało. Miała wrażenie, że czas się zatrzymał dla niej, nie była w stanie ocenić jak długo już tu leżała, ale czuła taki przyjemny spokój…
Nagle usłyszała za sobą kroki. Otworzyła oczy i usiadła. Zbliżała się do niej kobieta. Uśmiechnęła się szeroko na widok takiej samej burzy loków, nad jaką sama musiała zapanować.
- Mama?! - Pani Granger również się uśmiechnęła,  po czym bez słowa usiadła obok córki. Hermiona powstrzymywała łzy które napierały do jej oczu coraz mocniej. - Mamo ale co ty tutaj robisz? Musisz iść! - Spokój który czuła zastąpił strach. Mogli je tu znaleźć, musiała się ukryć! Ale kobieta wciąż uśmiechała się, z miłością wpatrując w córkę i pogłaskała ją po twarzy.
- Musisz wracać.
Hermiona spojrzała na nią dziwnie. Wracać? Ale gdzie? Do domu? Pokręciła głową
- Mamo ja nie mogę! Nie mogę was narażać, ja... - Spuściła wzrok i ukryła twarz w dłoniach. Tak bardzo za nimi tęskniła! Ale musiała to zrobić, musiała zniknąć z ich życia. Odsunęła dłonie i uniosła głowę. Prawie krzyknęła, gdy zamiast swojej matki, zobaczyła w tym samym miejscu Snape'a.
- Profesorze? - Zapytała niepewnie, gdy ten wpatrywał się z tym swoim uśmieszkiem w wodę. Pomachała mu ręką przed twarzą. Powoli odwrócił się do niej, a na miejscu złośliwego uśmiechu, pojawił się prawdziwy, szczery, pełen uczucia. Zadrżała pod siłą jego spojrzenia i rozchyliła usta ze zdziwienia, gdy wziął delikatnie jej dłoń i zamknął we własnej. Wpatrywała się w niego jak zaczarowana i ponownie wypełnił ją ten błogi spokój.
- Musisz wracać. - Powiedział,  a ona zadrżała na dźwięk jego głosu. Ale dokąd miała iść? Dlaczego wszyscy to powtarzali?!
Nagle Snape rozpłynął się i została znowu sama. Smutno rozglądała się za nim, ale nigdzie go nie było. Poczuła się bardziej samotna niż kiedykolwiek.. i wtedy uderzyło w nią jak fala, że to nie było prawdziwe miejsce. Więc gdzie była? To musiał być sen! Wstała i nie wiedząc czemu, weszła do zimnej wody, która napierała na nią z każdej strony. Szła w głąb jeziora, drżąc z zimna, ale nie mogła się cofnąć. Woda sięgała jej już do brody i czuła, że powoli zaczyna panikować, ale nie mogła przestać iść. Znalazła się cała pod powierzchnią, prąc nadal przed siebie. Poczuła, że bolą ją płuca, palce miała skostniałe od lodowatej wody, chciała otworzyć usta, bo zaczynało jej brakować tlenu. Próbowała odbić się od dna, ale nie mogła! Nogi całkowicie odmówiły jej posłuszeństwa i z rozpaczą uświadomiła sobie, że się utopi. Że umrze. Nie chciała umierać!  Nie, jeszcze nie teraz. Szamotała się z własnym ciałem, w panice połykając coraz większe ilości wody. Obudź się! Otwórz oczy! Ale nic się nie działo. Powoli traciła siły, czuła ból w każdej komórce ciała, a chłód przeszywał ją jak miliony igieł.
-Merlinie, nie mogę umrzeć – pomyślała z rozpaczą, ale nie chciała dłużej walczyć.
Odpuściła, tak było łatwiej, a ból powoli ustępował. Bezwładnie zawisła w toni wodnej, a jej ciało zaczęło opadać na dno. Zamknęła oczy czekając aż przyjdzie po nią śmierć.
- Nie chcę umierać. Proszę. – Powtarzała w głowie, ale straciła już nadzieję.
 Poczuła czyjąś dłoń na swojej. Uniosła z trudem powieki i dostrzegła twarz Severusa, tuż przed nią. Uśmiechnęła się lekko, nie czując już strachu. Przyszedł. Był przy niej.
- Wracaj. - Powiedział, a jego głos poniósł się jakby echem wokół. Kiwnęła jedynie głową i odpłynęła.
Bała się otworzyć oczy. Umarła? Ale czuła ból w ciele, a po śmierci chyba tak się nie dzieje, prawda? Chociaż kto wie...
- Budzi się! - Usłyszała głos nad sobą. Harry? Skąd ci wszyscy ludzie brali się w tym koszmarze? I jak wydostała się z tego przeklętego jeziora?
- Hermiona? - Ginny? Dlaczego oni tu byli?
- Wracaj do nas. - I McGonagall? Nie za dużo nauczycieli w jednym śnie?
Ale to nie był sen, zobaczyła twarze kilku osób, gdy zmęczona otworzyła oczy. Jednak jej wzrok spoczął na jednej, na twarzy mężczyzny, który ją uratował. Snape stał najdalej, ale patrzył na nią i widziała ulgę wypisaną w jego oczach. Uśmiechnęła się. Wróciłam - pomyślała i rozejrzała się po zgromadzonych. Luna stała wczepiona w bok Rona, a Ginny trzymała jej rękę, siedząc na łóżku.
- Jak się czujesz Hermiono? – Pani Pomfrey stała z drugiej strony łóżka i mierzyła ją wzrokiem. Harry z niepokojem wypisanym na twarzy, stał obok kobiety. Uniosła lekko kąciki ust.
- Chyba dobrze. – Odpowiedziała. – Tylko trochę mi zimno. – Dodała i zarumieniła się, widząc, że wszyscy uśmiechnęli się na te słowa.
- To zrozumiałe, wychłodziłaś trochę organizm przez ostatnie dni. – Dni? O czym ona mówiła? – Pamiętasz co się stało?
Pokręciła głową. Nie pamiętała, ale usilnie próbowała sobie przypomnieć.
- Ja.. nie wiem. Patrolowałam korytarze.. – zatrzymała się, widząc jak Snape rzuca wściekłe spojrzenie na Dumbledora, który stał z boku i patrzył na nią dziwnie. – A potem usłyszałam kroki i głos i.. – rozbolała ją głowa. Przyłożyła dłoń do czoła, a pielęgniarka z niepokojem zlustrowała ją wzrokiem.
- Dobrze, wystarczy. Musisz jeszcze odpocząć. – Wstała i odwróciła się do zgromadzonych. – A wy wszyscy sio stąd! Dajcie dziewczynie złapać oddech.
Przyjaciele spojrzeli na nią z wyrzutem, ale po chwili uśmiechnęli się ciepło do Hermiony.
- Trzymaj się Miona!
- Do zobaczenia później!
Ginny uścisnęła ją.
- Dobrze, że wróciłaś. – Szepnęła do ucha, a po chwili już ich nie było. Do łóżka podszedł dyrektor w towarzystwie McGonagall. Snape nie ruszył się ze swojego miejsca.
- Hermiono, naprawdę nie pamiętasz co się stało?
- Albusie! – Poppy oburzona podparła się rękoma na biodrach. – Na litość Boską, ona musi odpocząć! Ciesz się, że w ogóle żyje!
Mierzyli się przez chwilę wzrokiem, ale w końcu Dumbledor skinął głową i uśmiechnął się ciepło do Hermiony, chociaż widziała, że uśmiech ten nie sięgał oczu.
- Oczywiście. Odpoczywaj moja droga, a porozmawiamy później.
I również wyszedł, a za nim ruszyła opiekunka Gryffindoru. Pani Pomfrey podejrzliwie zerknęła na Snape’a, który nadal stał w tym samym miejscu, ale westchnęła i po chwili odeszła, mamrocząc coś pod nosem.
Hermiona czuła się naprawdę wykończona, ale chciała się dowiedzieć co się stało. Oczywiście tego nikt nie mógł jej powiedzieć, no nie?
- Panie profesorze? – Nietoperz wciąż patrzył tylko na nią, a ona nie wiedziała co powiedzieć. No chyba nic nie przeskrobała, prawda? Ale nie był zły. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, ale widziała ten błysk w oczach, który powodował, że rozpływała się pod tym spojrzeniem… Ale nagle wyprostował się i zmarszczył brwi.
- Granger, czy ty naprawdę jesteś taka głupia na jaką wyglądasz? – Uniosła brew. – Ja wiem, że bycie Gryfonem pewne rzeczy usprawiedliwia, ale były momenty kiedy wierzyłem w istnienie twojego mózgu! – Podszedł do niej, a ona uniosła się do pozycji siedzącej i wydęła wargi jak dziecko.
- O co panu znowu chodzi?
- O to, że jesteś kretynką! – Ryknął, a ona skrzyżowała ramiona na piersiach. I gdzie ten cudowny Snape, który uratował jej życie w tym przeklętym jeziorze?
- A tym razem to dlaczego? – Westchnęła, czując, że zmęczenie bierze górę nad złością. A niech sobie pokrzyczy, tylko niech da jej się wyspać… Głowa zaczęła jej opadać, a powieki niezwykle ciążyły… Tylko zamknie oczy.. Na minutkę..
- Granger? Granger! – Ryknął i potrząsnął nią mocno, a ona natychmiast rozbudziła się. Wow, co to było? – Nie zasypiaj, rozumiesz?
- Co? Dlaczego? – Teraz czuła się naprawdę jak idiotka.
- Bo ktoś cię przeklął i za każdym razem, gdy zasypiasz możesz umrzeć.
ŻE CO? Wpatrywała się w niego z niedowierzaniem. Jak to MOGŁA UMRZEĆ? Przecież to był tylko sen..
- Ale.. jak?
- Ktoś bardzo głupi wymyślił bardzo mądrą klątwę. – Rozmasował sobie skronie. Sam wyglądał jakby od dawna nie spał. – Widzisz, nie da się jej wykryć tak łatwo, poza tym wystarczy, że niczemu nieświadoma osoba zaśnie i koniec. – Przyjrzał się jej dziwnie. – Jestem zdziwiony, że się w ogóle obudziłaś.
- Dlaczego?
- Bo spałaś trzy dni.
Serio? To dlatego czuła, że umiera, że się topi w tym jeziorze. I przypomniała sobie wtedy jego twarz.. Uratował ją. Spuściła wzrok. Wyciągnął ją z tego koszmaru, samo jego wspomnienie. Merlinie. Podniosła głowę i spojrzała na niego nieśmiało.
- Ja.. To pan mnie wyciągnął z tego jeziora.
- Co? – Uniósł brew zdziwiony – Z jakiego znowu jeziora?
- Miałam ten sen.. On był taki realny. I była tam moja mama, a potem pojawił się pan.. – Zdziwił się jeszcze bardziej i rozchylił usta. – A potem weszłam do wody i nie mogłam przestać iść. Topiłam się, właściwie myślę, że powoli to umierałam. – Wzdrygnęła się na wspomnienie uczucia jakie jej towarzyszyło. Przeszywający strach, niepewność. – Ale pan się zjawił i kazał mi wracać.. No i dalej to już pan wie, bo się obudziłam, ale uratował mnie pan! – Otworzyła szeroko oczy. – Bo nie śpię już, prawda?!
Zrobił w tym momencie coś, czego się zdecydowanie nie spodziewała. Roześmiał się. Ale to był najprzyjemniejszy śmiech w jego wykonaniu jaki słyszała. Był ciepły, miękki, radosny i wyczuła w nim ulgę, jakby właśnie ktoś zdjął z niego ogromny ciężar.
- Nie Granger, nie śpisz. Zapewniam cię.
- Czyli nie jest pan moim kolejnym koszmarem?
Przestał się śmiać i skrzywił, a ona uśmiechnęła triumfalnie.
- Nie martw się, jak tylko stąd wyjdziesz, to będziesz marzyła żeby tu wrócić. – Skrzyżował ramiona. – Nie wiem po co my tyle ćwiczymy skoro nadal zachowujesz się jak nowicjuszka. Jak to się stało, że ktoś cię zaatakował?
I wtedy przypomniała sobie. Obrazy napływały intensywnie, a ona starała się uporządkować w głowie przebieg tej nocy.
- Prfesorze! To Parkinson! Crabbe i Goyle! – Przyjrzał się jej uważnie.
- Jesteś pewna?
Skinęła głową.
- Tak, kłóciłam się z Pansy i Goylem, a potem poczułam ból i zdążyłam zobaczyć tylko twarz Crabbe’a. – Skrzywiła się na wspomnienie przeszywającego bólu, który zafundował jej Ślizgon. Snape wpatrywał się w nią pustym wzrokiem, nagle przytaknął głową.
- Granger, muszę iść się zobaczyć z dyrektorem. A ty rób wszystko żeby nie zasnąć.
- A co mam niby ze sobą zrobić?! – Zawołała gdy był już przy drzwiach. Zostań – pomyślała – no zostań!
- Książki Granger. – Rzucił i wyszedł. Nie został. Opadła na poduszki i spojrzała na stolik nocny obok łóżka. Leżało na nim kilka książek. Rozpoznała tytuły – on je tu przyniósł. Otworzyła usta ze zdziwienia. Wyniósł swoje cenne zbiory poza salon? Niesłychane. Zadowolona, sięgnęła po jedną z nich i zagłębiła się w lekturze.

Powoli bolały ją oczy i czuła się naprawdę, bardzo zmęczona. Pani Pomfrey co jakiś czas przychodziła i podawała jej eliksir pieprzowy, ale miała wrażenie, że jego działanie jest coraz słabsze albo coraz bardziej chciało jej się spać. Dlatego z ulgą przywitała Ginny, która przyszła po obiedzie w odwiedziny. Usiadła na krześle obok łóżka i uśmiechnęła się.
- Ale żeś nam stracha napędziła, Miona!
- Wiem, przepraszam, Gin.
- Daj spokój, przecież to nie twoja wina. Pewnie gdyby ktoś inny byłby na twoim miejscu, już by się nie obudził. – wzdrygnęła się – Snape nie odstępował cię na krok. – dodała, a jej usta wygięły się w złośliwy uśmieszek. Hermiona poczuła jak oblewa się rumieńcem.
- O czym ty mówisz? Przecież go tu nie ma!
- Ale był, cały czas. Urządził Dumbledore'owi i McGonagall niezłą awanturę, a Harry i Ron chyba pierwszy raz w życiu go poprali.
Wybałuszyła oczy na Weasley'ównę.
- Serio? No nie wierzę, że to przespałam!
- Próbował różnych tych swoich eliksirów żeby cię dobudzić, żebyś widziała jak się wkurzał za każdym razem gdy nie reagowałaś! – Roześmiała się. – Nawet nie zwracał uwagi na to, że miał widownie. Nadal chcesz mi wcisnąć, że nic was nie łączy?
- Ginny! – Zawołała i teraz rumieniła się już po same cebulki włosów. – Przestań gadać głupoty!
- No jak tam sobie chcesz. Ale założę się, że gdybym to ja tu leżała to by tak nade mną nie skakał.
Hermiona odwróciła od niej głowę i uśmiechnęła się w myślach. Czyżby naprawdę mu zależało? Aż tak się martwił o nią? Może powinna częściej być bliska śmierci to w końcu okaże jej swoje uczucia? Nie, to głupi pomysł – skarciła się i spojrzała na Ginny.
- Chciałabym już stąd wyjść. – westchnęła, a przyjaciółka patrzyła na nią smutno.
- Wiem, Miona, ale nie możesz spać. Głupio byłoby umrzeć we śnie, no nie?
Hermiona zaśmiała się, wdzięczna Merlinowi, że otaczali ją tacy wspaniali ludzie.
Następnego dnia myślała, że wydłubie sobie oczy. Szczypały ją niemiłosiernie i zastanawiała się czy nie wsadzić zapałek żeby podtrzymywały powieki, które ledwo utrzymywała otwarte. Pani Pomfrey skakała nad nią co chwila, żeby nie zasnęła. Nawet pozwolili Harry'emu i Ronowi przyjść w odwiedziny w środku nocy, byleby tylko nie spała. Ziewnęła i przyłożyła dłoń do ust. Merlinie, dlaczego to tyle trwa? Przecież krótka drzemka chyba jej nie zabije, prawda? Usiadła gwałtownie. Nie, nie mogła spać! Wstała z łóżka i zaczęła się przechadzać, starając zainteresować witrażami na oknach, które poruszały się płynnie. Odwróciła wzrok. Ich senne ruchy powodowały, że jeszcze bardziej chciało się jej spać. Jeszcze trochę i zacznę chodzić po ścianach… Myśl Hermiona, myśl! Przecież musi być jakiś sposób żeby odwrócić tę klątwę, niedługo zamiast we śnie to umrze ze zmęczenia! A to dziwne, bo przecież spała kilka dni pod rząd. Ale jak widać, jej organizm wcale nie wypoczął. Usiadła zrezygnowana i spojrzała na książki. Nie, nie mogła się zmusić żeby przeczytać choć jedną stronę więcej. Nieraz zawalała noce pisząc wypracowania i ucząc się, ale nigdy nie pozbawiała się całkowicie snu na dwa dni. Nawet krótka drzemka by jej teraz pomogła.. Westchnęła i opadła na łóżko. Skrzydło szpitalne stało się chwilowo jej domem i wpatrywała się wściekle w biały sufit.
-Świetnie –pomyślała – po prostu cudownie się urządziłaś. A wystarczyło być bardziej uważną!
Szkoda, że nie miała takiego oka jak Moody. Wzdrygnęła się. Nie, nie chciałaby go jednak. Ale przecież jak mogła przewidzieć, że w środku nocy, na szkolnym korytarzu ktoś ją zaatakuje od tyłu? Tak robili tylko tchórze. No, ale czego ona się spodziewała po tych przebiegłych, paskudnych Ślizgonach.
Podparła się na łokciach, gdy do środka wpadł jak burza Snape, a tuż za nim McGonagall. Wstała z łóżka i spojrzała na nich niepewnie.
- Granger, pij to. – Wcisnął jej w dłoń flakonik, a ona zerknęła na niego podejrzliwie.
- Severusie! To może jej zaszkodzić! – McGonagall wyglądała na wściekłą, ale i zmartwioną
- Nie zaszkodzi. – Mężczyzna przewrócił oczami, ale na jego twarzy malował się niepokój. Serio? Po czymś takim miała naprawdę wypić zawartość?
- Co to? – Zapytała patrząc znacząco na eliksir w jej dłoni.
- Granger, nie rób z siebie większej idiotki niż jesteś i pij to. – Uniósł dłoń, gdy otwierała usta. – Przestań zadawać durne pytania. Jeśli chcesz stąd wyjść to pij!
Odkorkowała buteleczkę i powąchała. Skrzywiła się, gdy niezbyt przyjemna woń wdarła się do jej nozdrzy, ale zerknąwszy na Snape’a który patrzył na nią uparcie, przyłożyła flakonik do ust i przechyliła.
-Merlinie, co za obrzydlistwo! – pomyślała, gdy gęsta ciecz wlała się jej do gardła. Nic nie poczuła.
- I? Jak się czujesz? – Minerwa patrzyła na nią wyczekująco, a ona wzruszyła jedynie ramionami.
- No... Chyba tak samo.
- Widzisz? Mówiłam ci że to nie pomoże!
- Ale nie zaszkodziło. – Mruknął Snape. – Kładź się Granger.
- Co? – Dwa dni kazali jej nie spać, a teraz miała właśnie to zrobić? – A co jeśli to nie zadziała?
- To wtedy umrzesz. – Powiedział obojętnie, ale widziała cień strachu, który przebiegł po jego twarzy. – No już, kładź się i śpij. Inaczej nie dowiemy się czy działa.
Nie kazałby jej spać, gdyby nie był pewien, prawda? Nie, na pewno nie chciałby jej skrzywdzić. Chyba…
Ułożyła się jednak wygodnie na łóżku i czując na sobie ich wzrok, zamknęła oczy. Sen przyszedł niezwykle szybko i w końcu zmęczenie odeszło w zapomnienie.
Przeciągnęła się gdy promienie słońca padły na jej twarz. Otworzyła szeroko oczy i uśmiechnęła się. Żyła! Była cała i zdrowa i już nie spała. Usiadła i rozejrzała się po pomieszczeniu. Nikogo nie ma.
-Dziwne – pomyślała i poczuła niepokój. Czyżby jednak wcale się nie obudziła?
Pokój wyglądał jak zawsze. Wyjrzała przez okno i zobaczyła jedynie śnieg, który powoli topniał. Cóż, chociaż w porę roku się wstrzeliła. Mimo to zadrżała i założyła buty, które stały obok łóżka. Niepewnie ruszyła w stronę drzwi.
- Pani Pomfrey? – Zawołała, ale nikt nie odpowiedział. Ogarniał ją coraz większy strach. Merline, nie pomogło! Eliksir Snape’a nie cofnął klątwy.. Niewiarygodne. Nie wiedziała co robić. Wyszła na korytarz i uderzyła w nią cisza, od której bolały ją uszy. Nikogo nie było. Przełknęła nerwowo ślinę. Gdzie miała pójść? Gdzie mogła kogoś znaleźć?
Zbiegła po schodach na dół i skierowała się do lochów. Nogi same poniosły ją w to miejsce, więc nawet nie zastanawiała się po co właściwie tam idzie. Nie minęła ani jednego ucznia na korytarzu, szkoła zdawała się być całkiem pusta. Nie miała gdzie się podziać, ale skoro i tak umrze.. to może chociaż ostatni raz pójdzie do niego? Weszła do salonu Snape’a, nawet nie trudząc się o pukanie. Drzwi ustąpiły pod jej dłonią bez problemu. Tak, to zdecydowanie sen. Normalnie przecież nie pozwoliłby jej wejść do środka. Usiadła zrezygnowana w fotelu. Boże, ona naprawdę umrze. A może znowu się jej uda? Może wyciągną ją z tego koszmaru? Ukryła twarz w dłoniach. Może tak będzie lepiej? Ominie ją cała wojna, ominie ją cierpienie, gdy umrą ludzie, których kocha.. Ale wcale nie chciała odchodzić. Wiedząc, że jej rodzice zostaną tam sami, bezbronni.. Nie wierzyła obietnicom Dumbledore'a, już nie.
Nagle drzwi do sypialni Snape’a otworzyły się. Odwróciła głowę w ich stronę i zamarła na widok nauczyciela, który stał tam w samych dresach i patrzył na nią równie zszokowany. Hermiona zarejestrowała tylko tyle że nie miał na sobie koszulki, a mokre włosy przykleiły się do jego ramion i podeszła do niego szybkim, zdecydowanym krokiem. Uśmiechnęła się. No tak, teraz to mogła umierać… Merlinie, jaki on był piękny! Zaklęła, ale nie przejmowała się już swoimi myślami. Po co zaprzątać sobie tym głowę skoro i tak była tu sama a wszystko co widziała to tylko jej własna wyobraźnia? Mogła chociaż popatrzeć na jego umięśnione ciało, które swoją drogą nieźle sobie wymyśliła.. Uniosła dłoń i przesunęła palcem po długiej bliźnie, która ciągnęła się od ramienia po pępek nauczyciela. Kolejna znikała pod materiałem spodni i zarumieniła się. Nigdy nie spodziewałaby się, że Snape jest taki wysportowany i.. seksowny. W swojej nieśmiertelnej pelerynie wyglądał na wątłego, a do tego był taki wysoki i chudy. Ale miał pięknie wyrzeźbione ciało. W tej chwili była gotowa dać się zabić, umrzeć z jego ręki, ale nie była gotowa na to co się stało.
Odsunął się gwałtownie i wytrzeszczył na nią oczy.
- Granger! – Warknął i miała wrażenie, że gniew rozsadzał jego twarz. – Co. Ty. Tutaj. Do. Kurwy. Nędzy. Robisz? – Wycedził każde słowo osobno, a patrzył na nią tak jakby właśnie popełniła najgorsze przestępstwo.
Przecież spała, prawda? Mogła robić co chciała! Ale teraz patrząc na jego wściekły wyraz twarzy zaczynała powoli wątpić.
- To.. ja nie śpię?
Uniósł brew.
- Zapewniam cię, że ja na pewno nie.
Poczuła jak twarz jej zapłonęła. Merlinie! Co ona właśnie zrobiła?! Obmacywała swojego nauczyciela?! Snape’a?! Stała czerwona po same cebulki włosów i nie śmiała spojrzeć mu w twarz. Ale jak to? Przecież szkoła była pusta, nikogo nie było! Nie, nie, to na pewno kolejny koszmar! Błagam niech to będzie sen!
Usłyszała trzaśnięcie drzwiami. Zniknął w swojej sypialni i wyszedł po chwili już ubrany, ale nadal nie mogła spojrzeć na niego. Zrobiła z siebie taką idiotkę, jak mogła być taka głupia! Ale cichy głosik z tyłu jej głowy podpowiadał, że warto było. Dla takiego widoku? Zawsze.
- Powiesz mi teraz co ty u diabła tutaj robisz?
Nie mów do mnie, błagam nie mów i nie patrz tymi swoimi pięknymi oczami…
- Obudziłam się.. Znaczy nie wiedziałam i och! Myślałam, że umrę, dobrze?! – Podniosła głowę i zdziwiła się, widząc, że nie patrzy już na nią wściekły a jedynie zaciekawiony i co dziwniejsze – zadowolony. – Szkoła była pusta i nikogo nie było kiedy się obudziłam. Myślałam, że nadal jestem pod wpływem tej klątwy i przyszłam tu bo..
- Boooo? – Uniósł brew i uśmiechnął się wrednie.
- .. bo chciałam ostatni raz tu przyjść, nim umrę. – Ponownie opuściła wzrok, a Snape stał milcząc. Usłyszała stukanie do drzwi.
- Severusie! Hermiona! Ona zniknęła!
Obróciła się w stronę wejścia i ponownie oblała rumieńcem. Świetnie, jeszcze teraz profesor McGonagall ją nakryje w jego komnatach. Teraz to nie da jej żyć na pewno. Mężczyzna wpuścił ją do środka, a na twarzy nauczycielki pojawiła się ulga.
- Tutaj jesteś! Już myślałam, że coś się stało. – Spojrzała na Snape’a. – A co ona właściwie tu robi?
- Też się nad tym zastanawiam. – Oboje przenieśli wzrok na Hermionę, która stała zawstydzona, przebierając nogami.
- Ja.. nieważne. – Westchnęła i poczuła się naprawdę zmęczona tą sytuacją – Czy mogę iść do siebie czy muszę wracać do skrzydła szpitalnego? – Z nadzieją w oczach wpatrywała się w McGonagall bo na Snape’a nie śmiała nawet spojrzeć po tym wszystkim. Nauczycielka zamyśliła się i po chwili skinęła.
- Idź do skrzydła, niech Poppy cię jeszcze raz przebada, a później myślę, że możesz już wrócić do siebie.
Odetchnęła.
- Świetnie. – Mruknęła, przepychając się miedzy nimi i wyszła na korytarz.
Przy jej łóżku stała pani Pomfrey i skarciła ją wzrokiem, gdy weszła do środka.
-Hermiono, aleś nas przeraziła! Gdzieś ty poszła?
- Byłam.. no nieważne. Dlaczego szkoła jest taka pusta? – Odczuwała już irytacje tą troską innych. Marzyła żeby zamknąć się w swoich komnatach i spalić ze wstydu.
- Wszyscy są w Hogsmade. – Uderzyła się dłonią w czoło. Boże, dlaczego była taka głupia?! Przecież pamiętała o tym i.. ach, trudno. Stało się.
- Czy mogę już wrócić do siebie? Czuję się dobrze. – Pielęgniarka podeszła do niej i przebadała szybko, wysyłając sondę różdżką. Po chwili uśmiechnęła się i klasnęła w dłonie.
- Udało mu się! Nie wierzyłam, że ten eliksir Severusa zadziała, a jednak. Możesz iść, ale gdyby coś się działo to przyjdź jak najszybciej!
Kiwnęła głową i odwróciła się na pięcie. Dlaczego wszyscy musieli o nim mówić? Wystarczająco dużo wstydu się już najadła.
Severus usiadł przy swoim biurku, wciąż oniemiały pod wcześniejszym zdarzeniu. McGonagall nawet nie próbowała wypytywać skąd Hermiona wzięła się w jego gabinecie – wyszła widząc jego minę, ale wydawało mu się, że usłyszał zduszony chichot kobiety.
Ale wracając do tej Gryfonki… Co ona tu odstawiła? Rozumiał wszystko. Rozumiał, że czuła się zagubiona. Rozumiał, że była przerażona, że się nie obudzi. Bała się, że umrze. Przyszła do niego. To już wydaje się nieco niepokojące, ale TO co zrobiła później… Skrzyżował ręce na głowie i odchylił ją do tyłu, próbując pozbyć się z niej wspomnienia o delikatnych, chłodnych palcach Hermiony, które z czułością sunęły po jego ciele.. Merlinie, wyglądała na śmiertelnie zadowoloną, ale przecież to niemożliwe! Wyprostował się i westchnął. To odrażające, że w ogóle o tym myślisz! Po co to analizujesz, ona była praktycznie umierająca – znaczy się tak myślała i pewnie różne głupoty przychodziły jej wtedy do głowy. Tak, zdecydowanie tak właśnie było!
Ale ulżyło mu, gdy jego eliksir zadziałał. Naprawdę bał się (tak, trudno w to uwierzyć, ale był przerażony) na myśl, że dzielił ją właściwie krok od śmierci, gdy leżała spokojnie w skrzydle szpitalnym, rozmawiała z nimi i śmiała się. Wystarczyło, że zasnęłaby i nie udałoby im się jej już uratować. Gdy spała przez kilka dni.. Merlinie, on nie mógł. Przeszukiwał wszystkie możliwe księgi, szukając ratunku. Poił ją wszystkimi eliksirami jakie przyszły mu do głowy, które mogły postawić ją na nogi. Ale nie działały! NIC nie pomagało! I kiedy się obudziła, gdy McGonagall przybiegła do niego z wiadomością, że zaczęła mamrotać przez sen, poczuł taką ulgę jak nigdy. Supeł na jego wnętrznościach rozwiązał się.
Tylko jak ona się obudziła? Był pewien, że sama tego nie zrobi. Wciąż analizował jej słowa, wciąż powtarzał je w głowie: „uratował mnie pan!”. Nie mógł tego zrobić – próbował ale nie potrafił. Nie potrafił jej uratować. I wtedy powiedziała mu o Ślizgonach i już wiedział czego szukać. Podejrzewał, że to właśnie oni mieli z tym coś wspólnego, ale nie był pewien dopóki tego nie potwierdziła. Akurat oni nie byli na tyle inteligentni by stworzyć klątwę, ale wśród Śmierciożerców było wielu takich, którzy się w tym lubowali. Na pewno któryś z nich podsunął im ją.
Uderzył pięścią w stół. Pieprzony Dumbledore! Uznał, że należy ich tylko ukarać, jak zwykłych uczniów, jakby ich przewinieniem było chodzenie po szkole w czasie ciszy nocnej! Wściekł się, ale nic nie mógł poradzić. Postanowił sam ich obserwować, nie pozwoli im więcej skrzywdzić.. no nikogo. Bo przecież to mógł być każdy uczeń, no nie?

Przez kilka następnych dni, uczniowie gapili się na Hermionę, gdy szła w towarzystwie przyjaciół szkolnymi korytarzami. Oczywiście wieść o jej pobycie w skrzydle szybko się rozniosła – tak samo jak to, że z niego wyszła. Od kiedy wróciła na zajęcia, poczuła się nieco lepiej, chociaż irytowało ją ciągłe towarzystwo Harry'ego lub Ron’a, którzy uznali, że w najbliższych dniach nie spuszczą jej z oka.
W czasie eliksirów ignorowała z trudnością Pansy, która głośno naśmiewała się z niej. Była wściekła! Dlaczego dyrektor ich nie ukarał? Dlaczego ich nie wyrzucił?! Co miało znaczyć odjęcie punktów i szlaban z Filchem kiedy ona prawie umarła! Pogodziła się jednak z tą myślą i wiedziała, że musi teraz oglądać się za siebie. Nie chciała drugi raz paść ofiarą. Poczuła też, że coś się w niej zmieniło. Uświadomiła sobie, że gdyby to był ktokolwiek inny z uczniów mógłby nie przeżyć, a ci idioci raczej nie ukrywali się ze swoimi zamiarami względem innych uczniów. Nie chciała pozwolić na to by ktokolwiek zginął... Nie gdy ona miała coś do powiedzenia! W każdej wolnej chwili trenowała zaklęcia, a w czasie spotkań z Moodym dawała z siebie wszystko. Najbardziej jednak przerażała ją myśl o spotkaniu ze Snape’m. Nie widziała go od tamtego feralnego dnia. Dostała wolne żeby mogła zregenerować siły, a w czasie Obrony przed czarną magią kuliła się na krześle a on o dziwo nie zwracał na nią uwagi. Zrobiła z siebie takie pośmiewisko.. Dobrze, że nikt więcej nie był tego świadkiem. Mimo to, za każdym razem, gdy zamykała oczy przypominała sobie wyraz jego twarzy, twarde ciało pod jej dłonią.. Odsunęła wspomnienia na bok. Nie, nie mogła tego robić. Musiała się zdecydować – czuje coś do niego czy nie! Czuła, że niedługo zwariuje od natłoku myśli kłębiących się w jej głowie. Wiedziała, że już nigdy nie stanie się jej obojętny, że dostrzegła w nim już kogoś innego i nie potrafiła wrócić do stanu, gdy był dla niej tylko nauczycielem - wrednym nietoperzem z lochów.
Gdy wreszcie udało się jej odczepić od przyjaciół choć na chwilę, szła właśnie do biblioteki, gdy wpadła na McGonagall. Jęknęła w duchu. Czy oni wszyscy wzięli sobie na punkt honoru szpiegowanie jej?
- Hermiona! Jak się czujesz?
Rozbolała ją głowa. Miała już dosyć, że od ponad tygodnia wszyscy ją o to pytali na każdym kroku. Naprawdę nikt nie zauważył, że żyje i jest cała? No, chyba że utknęła we śnie na dobre. Odrzuciła tę myśl od siebie – to przecież niemożliwe. Ale za każdym razem, gdy kładła się spać, bała się. To było dziecinne, ale starała się opóźniać sen jak tylko mogła i w rezultacie przesypiała może cztery, pięć godzin. Uśmiechnęła się do nauczycielki neutralnie.
- Dziękuję, w porządku pani profesor.
- Świetnie! Cieszy mnie to bardzo. – Spojrzała na nią czule, a Hermione zemdliło. – Dyrektor również się martwi o ciebie. -Prychnęła. Jasne, dlatego odjął całe sto punktów od Slytherinu? Faktycznie, przerażające. – Rozumiem twoją złość i również nie jestem zadowolona z zakończenia tej historii, ale ufam Albusowi i wierzę, że ma jakiś cel w tym, że nie wydalił ich ze szkoły. – Dodała ciszej, wpatrując się Hermionie w oczy. Ona sama wątpiła coraz bardziej w zabiegi Dumbledora. Analizowała jego posunięcia i nie mogła dostrzec wspólnego celu dla nich wszystkich. Miała wrażenie, że momentami był jak ślepiec – każdy kolejny krok stawiał po omacku.
Wzruszyła ramionami.
- Pani profesor, proszę się o mnie nie martwić. Dostałam już nauczkę i będę się oglądać za siebie. A teraz przepraszam, ale chciałabym jeszcze zdążyć do biblioteki nim pani Pince ją zamknie. – Uśmiechnęła się przyjaźnie na odchodne i zostawiła oniemiałą McGonagall samą. Tak, zdecydowanie miała powoli dosyć tego, że traktowali ją jak dziecko.

6 komentarzy:

  1. Jestem pełna podziwu, dodajesz często i długie rozdziały a przede wszystkim cudowne :D mam nadzieję, że relacja Severus - Hermiona trochę się pogłębi :p podoba mi się,że budujesz napięcie i aż czeka się na kolejną część

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To bardzo się cieszę, że się podoba :D
      Spokojnie - już wkrótce będzie się działo!
      Dziękuję i kolejna część zapewne w weekend jak tylko zostanie zbetowana. :)

      Usuń
  2. Się wyrabiam się. Staram się kurka wodna! :D Już znasz mój komentarz! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Fantastycznie piszesz, nie mogę doczekać się kolejnych rozdziałów!!! <3

    OdpowiedzUsuń