niedziela, 17 kwietnia 2016

Rozdział 19

Dobra, uznałam, że chcę jeszcze pożyć, więc w obawie o swoją egzystencję  (tak, mam udokumentowane groźby!) postanowiłam dodać już dzisiaj kolejny rozdział. Taka jestem dobra, kochana i proszę mi więcej nie grozić, bo się obrazimy!
Trochę tęczy, cukru i wszystkiego co najsłodsze, ale lubię węglowodany od czasu do czasu więc smacznego. :D
Rozdział zbetowany przez Fox Potterhead



Rozdział 19

Po kilku godzinach niecierpliwości, w końcu zbiegała po schodach do lochów. Nawet nie bawiła się w przebieranie. Nie wytrzymałaby dłużej tego napięcia. Nienawidziła takich niedopowiedzeń, a on wiecznie powodował, że zastanawiała się o co mu chodzi. Szukała go u Slughorn’a, ale ten powiedział tylko, że wyszedł zaraz po ich rozmowie.
Świetnie, uwielbiała zabawę w kotka i myszkę. Zapukała do drzwi. Uznała, że nie będzie zachowywała się wcześniej, bo pomimo ekscytacji i ciekawości, postanowiła trzymać dystans. Niech sam poczuje jak to jest, dupek jeden.
Otworzył drzwi i wpuścił ją do środka. Zastanawiała się czy specjalnie ubrał się w te swoje luźne spodnie od dresu i czarny podkoszulek, który lekko opinał jego ramiona i resztę ciała. Znowu był na boso i poczuła się trochę dziwnie stojąc w tym ponurym pokoju, w niebieskiej sukience, wystrojona jak królewna.
- Ładna sukienka. – Powiedział przerywając milczenie. Wpatrywała się w niego głupkowato. Ten człowiek naprawdę ma poważne problemy ze swoją psychiką… - Napijesz się czegoś?
- Czemu jest pan taki miły?
- Taka moja natura. – Jej brwi powędrowały po samą linię włosów, a on uśmiechnął się wrednie. Wredny nietoperz jednak ma swoje przebłyski w jego byciu miłym...
- Jasne, a ja jestem prima baleriną.
- Na pewno radzisz sobie lepiej, niż ten pożal się Merlinie, Longbottom.
- Dlaczego tak bardzo się pan na niego uwziął, co? – Usiadła w fotelu, ignorując jego wzrok, który błądził po jej ciele.
- Ja się na nikogo nie uwziąłem. - Odpowiedział nie przerywając wędrówki po jej ciele.
- Jasne, a ta miłość do Harry'ego, to tak od urodzenia? -Zmarszczył brwi i usiadł w fotelu obok. Westchnęła zirytowana. – Ja wiem, że jego ojciec był prawdziwym dupkiem, ale on jest inny.
- Granger, jesteś chyba pierwszą osobą, która mówi tak o wspaniałym Jamesie. Ale to wcale nie o niego chodzi… - spuścił wzrok, a ona wpatrywała się w niego zdziwiona.
- To o kogo?
- Nieważne. Nie zamierzam z tobą o tym teraz rozmawiać.
Wzniosła ręce do nieba.
- Świetnie. To o czym zamierza pan ze mną rozmawiać? W końcu z jakiegoś powodu mnie pan tu ściągnął. – Wstała i zaczęła krążyć zniecierpliwiona po pokoju. Po chwili podszedł do niej więc zatrzymała się i spojrzała na niego nie wiedząc co właściwie zamierzał. Nie umiała go rozgryźć ani wcześniej ani teraz. Wyglądał na spiętego i miała wrażenie, że jest nieco zestresowany gdyż uciekał wzrokiem gdzieś za nią, jakby szukał ratunku w ścianie.
- Myślałem o naszej.. ostatniej rozmowie. – Powiedział nagle, a tego się w ogóle nie spodziewała. Miała nadzieję, że zmieni zdanie i da im szansę, ale nawet nie przypuszczała, że faktycznie to mogło się stać.
- I do czego pan doszedł? – Zapytała cicho bojąc się, że go spłoszy jak sarnę.
- Do tego, że nie rozumiem co ty tu w ogóle robisz.
- No przecież kazał mi pan przyjść! - Powiedziała już zirytowana.
- Granger.. – westchnął i pokręcił głową. – Nie mówię o tym teraz, w tym momencie tylko o tym dlaczego w ogóle.. jesteś tu.
Zrozumiała o co mu chodzi i zarumieniła się.
- Och.. No ja... w sumie to nie wiem. – Przygryzła nieśmiało wargę. W końcu nie przygotowała się na rozmowę o swoich uczuciach. Oczywiście rozmyślała nad tym bardzo długo i doskonale wiedziała co czuje do niego, ale pomyśleć a powiedzieć na głos to bardzo duża różnica.. – Po prostu lubię pana.. bardzo. – Spuściła wzrok i objęła się ramionami, czując lekkie zażenowanie, ale skoro już była w tym miejscu..
- Czemu ja? Wokół masz tylu uczniów.. chłopców, w swoim wieku.
- Ale mnie nie interesują chłopcy. – Spojrzała na niego i nie potrafiła odczytać tego co malowało się na jego twarzy. – Pan mnie interesuje. – Merlinie! Dlaczego on kazał jej mówić to wszystko?!
Czuła, że policzki jej płoną, ale on wydawał się zwracać na to uwagi. Patrzył się na nią w zamyśleniu. Znowu wydawało jej się, że jest tutaj stanowczo za gorąco.
- Dlaczego? – Podszedł do niej nieco niepewnie, ale zarazem wydawało się jej, że rzucił jej swego rodzaju wyzwanie. Wyprostowała się i spojrzała mu w oczy, chociaż bardzo chciała zapaść się pod ziemię.
- Bo jest pan.. no sobą. Lubię pana i chociaż czasami mam ochotę zmieść ten wredny uśmieszek z twarzy albo uciąć język, to przywykłam do tego i.. - uciekła wzrokiem, nie mogąc wytrzymać tego intensywnego spojrzenia jakim ją obdarzył. No nie patrz na mnie jak na kawałek tortu, błagam no nie patrz.. - Chodzi o to, że pan nie jest jak ci, wszyscy chłopcy w moim wieku, jak pan to ujął. Imponuje mi pan swoją inteligencją. Jest pan gotowy poświęcić siebie, potrafi pan rozmawiać o czymś więcej niż qudditchu albo nienawiści do Voldemort’a.. A ja czuję się naprawdę bezpieczna kiedy jest pan obok i lubię to uczucie. – Nie mogła uwierzyć, że udało się jej zebrać w sobie i wyrzucić to z siebie. Co ją przeraziło? – to że milczał. Czuła na sobie jego wzrok, ale nic nie mówił.
- No niechże pan się odezwie, bo już i tak zrobiłam z siebie kretynkę. – Jęknęła i zerknęła na niego spod rzęs. Trzeba było trzymać język za zębami!
- Jak możesz się czuć bezpiecznie Granger? - zmarszczył brwi. - Zabijałem ludzi! Jestem prawą ręką Voldemort’a, a ty mówisz, że czujesz się przy mnie bezpiecznie? Zdurniałaś do reszty?
Puściła mimo uszu jego obelgę i skinęła.
- Być może, ale sam pan powiedział, że nie dałby mnie skrzywdzić. I zawdzięczam panu swoje życie. Te wszystkie inne rzeczy naprawdę mnie nie obchodzą, bo jest pan dobry i wiem, że mogę panu ufać. Poza tym.. – podeszła do niego i ujęła jego dłoń – może faktycznie, tak jak pan myśli, nie zasługuje pan na wybaczenie, ale nie mnie to oceniać.
- Jesteś głupia. – Spojrzała na niego, słysząc pewną odrazę w jego głosie, ale nie zamierzała odpuszczać. O nie, nie będzie się chować. Weźmie to czego chciała! Wyglądał na zmęczonego. Całe życie uciekał od prawdy - od tego, że tak naprawdę nie był zimnym draniem, który miał wszystkich gdzieś, a jedynie zagubionym człowiekiem, który zbłądził i po dziś dzień karał się za całe zło…
- Pewnie ma pan rację i jestem głupia, ale jeśli to powoduje, że mogę być tutaj to mogę zostać nawet idiotką.
Spojrzał na nią krzywo, ale uśmiechnął się lekko.
- Wiesz w co się pakujesz? – Poczuła ten zwierzęcy magnetyzm, gdy przyciągnął ją do siebie i poczuła jak mocniej ścisnął jej dłoń.
- Nie mam zielonego pojęcia.. Ale co to dla prawdziwej Gryfonki.
Przysunął się do niej i nachylił, by po chwili opaść swoimi wargami na jej usta. Chłonęła ten krótki pocałunek, który miał niewiele w związku z pożądaniem, a bardziej był cichą obietnicą. Zamknął oczy, i dopiero uświadomiła sobie jak bardzo potrzebowała właśnie jego.
- Nie odrzucam cię?
- A powinien pan?
- Każdy o zdrowych zmysłach uciekałby z krzykiem, a ty jeszcze się pchasz w ramiona diabła. – Zaśmiała się na to porównanie, ale pokręciła głową. Boże, czy on właśnie uległ? Dał im zielone światło?
- Nie obchodzi mnie to. Chcę być tutaj, z panem.
- Tylko błagam, nie mów do mnie profesorze, bo chyba tego moje stare serce nie zniesie. – Odsunął się, a na jego twarzy wypisany był grymas. Uniosła nieznacznie kąciki ust. Nigdy nie czuła się tak lekko jak w tym momencie, chociaż zażenowanie było w kolejce zaraz za radością. Nawet nie przypuszczała, że ten zgorzkniały nietoperz stanie się dla niej kimś tak bliskim, że to on da jej szczęście, którego tak zazdrościła innym.
- To.. trochę niewłaściwe, prawda? – Zapytała cicho, gdy odszedł i oparł o biurko. Nie chciała żeby miał problemy przez nią, ale coś tak przeczuwała, że jeśli Snape czegoś chce, to nikt mu tego nie odbierze. Pod tym względem zresztą byli bardzo podobni.
- Nawet bardzo. – Uśmiechnął się wrednie i objął ją w tali, kiedy podeszła do niego. – Ale chwilowo mam to gdzieś.
Zamknął jej usta tym razem gorącym pocałunkiem, a ona przyciągnęła go do siebie. Oplótł ją silnymi ramionami, do których przyzwyczajała się aż za bardzo. Sapnęła na niego zirytowana, kiedy się odsunął, a on roześmiał się i pokręcił głową.
- Jesteś stuknięta
- Przyganiał kocioł garnkowi.. – mruknęła, ale uśmiechnęła się mimowolnie.
Nawet nie chciała pytać co zmieniło jego decyzję, bo w tym momencie to była najmniej istotna rzecz, gdy zamknął jej usta kolejnym pocałunkiem i miała wrażenie, że jej mózg wyjechał daleko na wakacje.

Od kilku dni uśmiech nie schodził jej z twarzy, choć czasami pojawiał się w najmniej oczekiwanych momentach. Wystarczyło, że spojrzał na nią podczas obrony i chociaż zachowywał się jak zawsze, to mimowolnie szczerzyła się jak idiotka co kończyło się utratą punktów.  Cały strach, obawa o życie ludzi, których kochała nagle przestał istnieć. Pierwszy raz od miesięcy czuła się bezpieczna i nie obchodziło ją nic co czyhało za murami szkoły. W końcu liczyło się tylko tu i teraz, i chciała wykorzystać najlepiej jak mogła czas, który im został. Nie mogła się oprzeć wrażeniu, że stale ją obserwował, a tym razem nie denerwowało jej to – przeciwnie.
Usiadła w bibliotece i rozłożyła książki. Czekało ją długie wypracowanie na numerologię, a potem trening ze Snape’m. Poczuła lekki niepokój a zarazem ekscytację, bo w końcu mieli okazję spotkać się sam na sam. Ustalili wszystko między sobą i w końcu wiedziała na czym stoi, ale bała się, że mógł nagle zmienić zdanie. W końcu należał do dosyć specyficznych i trudnych osób, a nawet on sam chyba nie potrafił przewidzieć swoich humorów...
- Tak myślałem, że cię tu znajdę. – Odwróciła głowę i uśmiechnęła się, nieco zaskoczona na widok Tobias’a Flammel’a, który opierał się o jeden z regałów. – Twoi przyjaciele mówili, że jak nie wiesz gdzie szukać Hermiony, to sprawdź bibliotekę.
Zaśmiał się i usiadł naprzeciwko niej. Jasne, siadaj, na co komu chwila spokoju. Prychnęła w duchu wściekła. Czy ona nie mogła dostać chwili wytchnienia z jej przyjaciółmi oprawionymi w skórę o nazwie książka, a nie Tobias Flamel?
- Tak, to moja tajna kryjówka. – Pokazała mu język i odłożyła lekko zirytowana pióro. Chyba nie do końca rozumiał znaczenie słowa "kryjówka", ale wymusiła nikły uśmiech. – Co tu właściwie robisz?
- Byłem na spotkaniu z Dumbledore’m, a zaraz wybieram się do kochanego Snape’a.
Zagryzła wargę. Do niego? A po co?
- Dobrze się znacie?
- Tyle o ile, jestem trochę starszy jak wiesz, ale spotkaliśmy się kilka razy. Straszny gbur jak na takiego młodzieniaszka. – Parsknęła śmiechem, co spotkało się z oburzonym chrząknięciem ze strony pani Pince. Widząc, że nie zamierza przestać jeszcze przez chwilę pokręciła głową i wróciła do bacznego poszukiwania czegoś, do czego mogła się przyczepić. Chociażby tak dla zasady.
- Poważnie? W sumie to musi być nieco dziwne mieć tyle lat. Wszyscy są tacy młodzi w porównaniu do ciebie..
- Fakt, ale czasami zapominam ile mam naprawdę lat i wciąż czuję się jak dwudziestolatek. – Wzruszył ramionami. – A ty czemu siedzisz sama? Nie wolisz spędzać czasu z przyjaciółmi?
- Lubię swoją samotność, mam wtedy czas żeby pomyśleć. Poza tym nie zawsze mamy o czym rozmawiać. – Wzruszyła ramionami i schowała pergamin do torby. No nic. Zrobi to kiedy indziej. – Idziesz teraz do Snape’a?
- Tak, a co?
- Nic, pytam po prostu. - Nie przekonało go to za bardzo, ale skinął głową obrzucając ją lustrującym spojrzeniem. Czy on na prawdę musi doszukiwać się we wszystkim spisku? A poza tym po co on tam idzie? W takim razie, czy to znaczyło, że ich zajęcia są odwołane? Posmutniała na tę myśl, ale przecież musiała najpierw się upewnić..
Spojrzał na nią podejrzliwie, ale wstał po chwili.
– To ja uciekam molu książkowy, do zobaczenia. – Mrugnął do niej, a ona zachichotała jak małolata, po czym również wyszła z biblioteki i skierowała się do lochów. Musiała chwilę odczekać żeby nie wpaść na Tobias’a. To by dopiero było gdyby ktoś się dowiedział o nich.
Zatrzymała się przed drzwiami do salonu Severus’a, słysząc podniesione głosy obu mężczyzn. Co oni w ogóle robili razem?
- .. durnym chłopaczkiem Snape!
- Coś..  powiedział… durny…!
Uniosła brew i chciała przytknąć ucho do drzwi, bo słyszała tylko fragmenty ich „rozmowy”, ale poczuła się  głupio.
-Nie, nie powinnam tego robić - pomyślała. -I wcale nie chciałam! Przecież to nie moja sprawa..
Ta jasne. Zmusiła się do tego w końcu i zdecydowanym krokiem wspięła się po schodach i postanowiła zaczekać pod salą. Spojrzała zniecierpliwiona na zegarek. Pięć minut spóźnienia. Dziesięć minut.. Przyjdzie, na pewno. Przecież by jej powiedział, gdyby odwołał. Po dwudziestu minutach zbierała się już do odejścia, gdy zobaczyła go na końcu korytarza. Szedł z cierpiętniczą miną, a jego szata powiewała za nim. Wow, wyglądał jak prawdziwy książę ciemności. Nie poczekaj. To jest nietoperz. Zarumieniła się lekko, gdy podszedł i wepchnął ją do klasy. Nie ma co, romantyczne spotkanie dwójki kochanków.
- Spóźniłeś się. – Obserwowała go nieco zaniepokojona, gdy nakładał zaklęcia na drzwi. Nie odezwał się i przeszedł do biurka. – Severus.. Co się stało? – Dopiero na swoje imię zareagował. Podniósł głowę, a jego spojrzenie zmiękło.
- Nic. Miałem małą pogadankę z Flamel’em. - Spróbował uśmiechnąć się ironicznie, ale wyszedł mu krzywy grymas.
- Wiem, wpadł do mnie po drodze i mówił, że idzie do ciebie.
Uniósł brew i ściągnął swoją pelerynę, którą powiesił na krześle. Spojrzał na nią.
- Czyżby? A dlaczego on „wpada do ciebie”?
- Byłam w bibliotece. – Skrzywiła się, słysząc wyrzuty w jego głosie. Mówił co najmniej tak jakby dopiero co wróciła z romantycznej kolacji ze swoim adoratorem…
- A co to zmienia?
- O co ci chodzi?
Wpatrywał się w nią twardo, a ona miała wrażenie, że gdyby mógł to spaliłby ją tym spojrzeniem. Westchnęła i podeszła do niego. Nawet nie drgnął, gdy stanęła na palach, ujęła jego twarz w dłonie i pocałowała w usta. Odsunęła się krzywiąc. Świetnie! Po prostu wspaniale!  Zmierzyła go wzrokiem.
- Dobra, albo ja wychodzę, albo ty zaczniesz się zachowywać jak nietoperz, a nie jak skończony dupek.
- Uważaj na słowa. - Warknął.
- Och serio? Czyżbym zaraz miała usłyszeć wykład od szanownego profesora?
Widziała złość na jego twarzy, ale wzdrygnął się słysząc jak nazwała go „profesorem”.
- Granger, uspokój się, bo nie ręczę za siebie.
- Hermiona – tak brzmi moje imię. Nie Granger. – Skrzyżowała ramiona i zwęziła oczy, patrząc na niego wściekle. Co go znowu ugryzło?
- Zajmijmy się zajęciami.
Patrzyła przez chwilę, czując mętlik w głowie. Oblało ją to nieprzyjemne, zimne uczucie, jak wtedy, gdy spada na kogoś zła wiadomość i zadrżała. Czy on ją znowu odrzucał? Nie. Nie była w stanie znieść znowu tej huśtawki z jego strony. Ale skinęła głową i przeszła na koniec klasy. Ustalili, że życie prywatne zostawiają na potem, a obowiązki pójdą na pierwszy plan, dlatego posłusznie wyciągnęła różdżkę przed siebie i odbiła zaklęcie, które o mały włos, a pozbawiło by ją ręki.

Nie miała już siły na dalsze pojedynkowanie się. Miała wrażenie, że dawał całkowity upust swojej złości i momentami zapominał, że nie walczy z prawdziwym przeciwnikiem. Podnosiła się właśnie z podłogi, po raz piętnasty tego wieczoru i czuła, że już więcej nie da rady, gdy stanął blisko niej i uniósł różdżkę. Jęknęła i spojrzała na niego wściekle.
- Wystarczy! – Powiedziała żałośnie. Poddała się i usiadła z powrotem na ziemi. Nie miała już siły ani ochoty wstać, a w jego oczach płonęła taka furia, że zawahała się, gdy podszedł tuż obok i kucnął.
- Wstawaj.
- Nie mogę! – Zacisnęła pięści, a jej oczach zaszkliły łzy. Starła je rękawem i zmierzyła go wzrokiem. Co się z nim stało? – Nie mam siły, ledwo jestem w stanie ustać. Mam dosyć.
- A myślisz, że śmierciożercę będzie obchodziło czy masz ochotę walczyć dalej?
- Ale z nim nie będę pojedynkować się przez dwie godziny!
- Tego nie wiesz. – Jego chłodny głos powodował, że przeszły ją ciarki. Zagryzła wargę tak mocno, że poczuła na niej krew, ale nie chciała dać za wygraną i pomimo bólu w każdej części ciała, podniosła się z ziemi i stanęła naprzeciwko niego z wyzwaniem w oczach. Kosmyki włosów już dawno wypadły z warkocza, więc odgarnęła je za ucho i drżącą ręką wyciągnęła przed siebie różdżkę.
- No to dalej! Proszę, pokaż mi jak pojedynkują się prawdziwi śmierciożercy! – Łypała na niego groźnie, a on stał i patrzył na nią tym pustym wzrokiem.. Nagle otrząsnął się, jakby wyrwał się dopiero z koszmaru i na moment zamknął oczy, nim na nią spojrzał. Opuściła różdżkę i nie wiedziała co robić.
- Severus? – Zapytała niepewnie. Coś złego się z nim działo. Nie wiedziała co, ale to musiało być coś co powiedział mu Tobias. Dlaczego dyrektor go do niego wysłał?
- Koniec na dzisiaj. – Podszedł do biurka, na którym leżała jego szata. Zamrugała kilka razy. Co? Dopiero co kazał jej pozbierać się z ziemi, a teraz stwierdził, że to koniec zajęć? – Chodź ze mną to dam ci maść na siniaki i eliksir pieprzowy.
Skinęła głową i wpatrując się w jego plecy, ruszyła za nim. Nie tak miało wyglądać to spotkanie..
Rozpaliła w kominku i usiadła wykończona w fotelu. Przez chwilę grzebał w szafce, a ona obserwowała go, mając totalny mętlik w głowie. Czego on znowu chciał?
Postanowiła poruszyć ten temat. To nie mogło czekać.
- Dlaczego nie chcesz ze mną rozmawiać? – Zapytała, gdy podszedł do niej ze słoiczkiem pełnym niebieskiej mazi. Odkręcił go i kucnął przy niej.
- Gdzie cię boli?
- Odpowiedz mi.
- Gdzie cię boli?! – Warknął, a ona wzdrygnęła się.
- Porozmawiaj ze mną! Powiedz o co chodzi. – Nachyliła się do niego i ujęła jego twarz w swoje dłonie. W końcu spojrzał na nią i uśmiechnęła się lekko. – Jestem tutaj.
Przez chwilę patrzył pustym wzrokiem i otworzył usta, ale zamknął je i uśmiechnął się wrednie. Widziała, że próbował zamaskować swojego uczucia, ale nie zamierzała dłużej naciskać skoro nie chciał rozmawiać, więc westchnęła i podciągnęła rękaw koszulki.
- Tu mnie boli. – Wskazała na bark, a on skinął głową i wsmarował w to miejsce maść. Zadrżała pod jego dotykiem. Nawet nie była świadoma tego jak za nim tęskniła. – Jeszcze tu. – Odchyliła głowę na bok, by dać mu dostęp do szyi i sapnęła z rozkoszy, gdy zamiast lepkiej mazi, poczuła wilgotne usta. Tak, tego właśnie jej brakowało…
- Chodź. – Wstał i pociągnął ją za rękę. Ruszyła posłusznie w stronę sypialni, uśmiechając się jak idiotka. Dlaczego on tak działał na nią? W jednej chwili wściekała się, a on siedział naburmuszony, a teraz w najlepsze pchał ją do łóżka…
- Ściągnij spodnie.
- Co?! – Spojrzała na niego zaskoczona. No nie żeby oponowała, ale trochę zdziwiła się - obiecał jej, że nie będzie jej pospieszał.. Przewrócił oczami i wyciągnął przed siebie słoik. Zarumieniła się.
- Chcesz to się sama tym wysmaruj.
- No już dobrze.. – Mruknęła i sięgnęła do zapięcia swoich spodni. Czuła, że cała twarz jej płonęła, gdy zsuwała je z nóg, a on tym głodnym spojrzeniem wodził po jej ciele. Zwierzę!
- Wolisz zrobić to sama?
Zagryzła wargę, ale pokręciła przecząco głową. Całą odwaga nagle z niej uciekła. Tchórz - wyrzuciła sobie w myślach.
- Nie, jest w porządku. – Uśmiechnęła się i usiadła na łóżku. Boże, nie wierzyła, że właśnie siedzi półnago przed swoim... Nietoperzem? Parsknęła na to porównanie w duchu. Musi to sobie zapamiętać.
Zaciągnęła się powietrzem, gdy poczuła jego dłonie na swoich udach. No.. to uczucie było niespodziewane. Opadła na łóżko i zamknęła oczy, uśmiechając się głupkowato. O tak, dla takiego traktowania to może ją nawet zrzucić z wieży astronomicznej...
- Skończyłem. – Powiedział zdecydowanie za szybko. Uniosła powieki i spojrzała na niego smutno, a on posłał jej rozbawione spojrzenie.
- Jesteś pewny?
- Tak, chyba, że jest jeszcze jakieś miejsce, które pominąłem. – Zadrżała pod jego wzrokiem i już chciała wstać z łóżka, gdy pochylił się nad nią i gorąco pocałował. Wpiła się w jego usta, a już po chwili leżeli w uścisku. Oplotła go nogami w pasie i jęknęła, czując jak się o nią ociera. Oderwał od niej wargi i przeniósł je na szyję, gdy odchyliła do tyłu głowę. Miała wrażenie, że jest czerwona jak barwy Gryffindoru, ale to było takie przyjemne..
- Ubierz się. – Wydęła wargi jak dziecko, gdy się odsunął, ale zawadiacki uśmiech nadal błądził po jego ustach. – Albo się ubierasz i będę się zachowywał, albo nie i.. nie będę się zachowywał. - Obdarzył ją takim spojrzeniem, że teraz to czerwieniła się po same cebulki i choć bardzo miała ochotę tego nie robić, skinęła głową i wciągnęła na siebie spodnie. Nie żeby nie chciała wziąć wszystkiego co miał jej do zaoferowania, ale nie chciała też niczego przyspieszać. I wcale nie miało to nic wspólnego ze strachem przed pierwszym razem... Nie! Ani nawet odrobinka, najmniejsza plamka tego strachu nie była przelana w tą stronę. O nie.
- Powiesz mi teraz co się z tobą działo, Sev? - Zapytała gdy ponownie znaleźli się w salonie i usiadła w fotelu.Wykrzywił go grymas i przewrócił oczami.
- Mówiłem ci żebyś mnie tak nie nazywała.
- Dlaczego nie? Przecież to słodkie. – Wyszczerzyła się do niego.
- Ale ja nie jestem słodki. – Warknął. Roześmiała się widząc oburzenie na jego twarzy. Fakt, to było nieco absurdalne porównanie.
- Daj spokój. Powiedz mi lepiej o co chodziło z Tobias’em.
Niepewnie spojrzał  na nią jakby chciał coś powiedzieć, ale po chwili zmarszczył brwi.
- Nie mogę Hermiono. Są pewne rzeczy, o których nie możesz wiedzieć.
Zabolało ją to, ale skinęła i nie chciała drążyć tematu. To znaczy chciała i to bardzo, ale czuła, że nic dobrego z tego nie wyjdzie biorąc pod uwagę jego wcześniejsze zachowanie.
- Dobra. A powiesz mi dlaczego próbowałeś mnie dzisiaj zabić?
- Słucham? – Obrzucił ją wściekłym spojrzeniem.
- A nie? Miałam wrażenie, że chcesz mnie dzisiaj rozgnieść jak robaka na tej podłodze. – Mruknęła i oburzona spojrzała w stronę kominka.
- Ja.. Przepraszam. Przesadziłem, ale nigdy nie powinnaś się poddawać! Następnym razem to nie ja mogę stać nad tobą!
- To wygląda na to, że długo sobie nie pożyję. – Sapnęła, a on momentalnie znalazł się przy niej i spojrzał twardo.
- Przestań pieprzyć takie głupoty. – Mina jej zrzedła widząc powagę na jego twarzy i skinęła. Co on się tak denerwował? Westchnął i usiadł na swoim miejscu. – Napijesz się czegoś?
- Herbaty poproszę.
Skinął głową, a po chwili mały skrzat postawił przed nimi tacę z napojami, ukłonił się i zniknął.
- A ty powiesz mi od kiedy zadajesz się z Tobias’em?
Spojrzała na niego krzywo i parsknęła śmiechem, widząc w pełni zdegustowaną minę, jakby właśnie mówił o czymś obrzydliwym.
- Czy mnie się tylko wydaje, czy ty obawiasz się o swoją pozycję, co? – Wciąż chichotała i miała wrażenie, że dostrzegła cień rumieńca, który ukrył pod kurtyną włosów.
- Ja się niczego ani nikogo nie obawiam. – Mruknął pod nosem, a ona zaśmiała się głośniej. Niemożliwe! Severus Snape zazdrosny o kobietę!
- Nie zadaję się z nim, po prostu wpadł się przywitać, a tak się składa, że zawdzięczam mu życie.
Wzruszył ramionami, a ona otarła łzy z oczu, oczywiście ze śmiechu. Nadal trochę chichotała, a ten rzucił jej nieprzyjemne spojrzenie, więc przestała i uśmiechnęła się głupio.
- No jak tam sobie uważasz. – Dodał równie naburmuszony co wcześniej i sięgnął po książkę, która leżała na stoliku. I to tyle? Czekała kilka dni żeby się z nim spotkać sam na sam, a on właśnie olał jej obecność? Stanęła przed nim i podparła ręce na biodrach. Uniósł brew, widząc jej bojową minę. Wzniósł ręce do nieba i odłożył lekturę. – No co znowu?
- Myślałam, że będziesz nieco bardziej zainteresowany moją osobą.
- A co niby mam zrobić? Hermiono chyba się nie spodziewałaś romantycznej kolacji albo spaceru przy świetle księżyca. – Skrzyżował ramiona na piersi i westchnął, gdy objęła go za szyję.
- Ja.. No po prostu tęskniłam za tobą.
Uśmiechnął się przebiegle i pociągnął do siebie. Wylądowała na jego kolanach, a jego usta znalazły się przy jej.
- To dobrze. – Mruknął i pocałował ją lekko. – Ale to ty wybrałaś, że mam się zachowywać, więc wybierz sobie grzecznie jakąś książkę i zajmij sobą.
Pokręciła z niedowierzaniem głową, ale nie potrafiła się gniewać i z lekkim uśmiechem podeszła do regału i zaczęła przyglądać się tytułom. Musiało być coś czego jeszcze nie czytała…
Spojrzała na zegarek przeciągle ziewając i nie mogła uwierzyć, że była prawie trzecia nad ranem! No to sobie odpocznie dzisiaj.. Mimo tego, że praktycznie nie rozmawiali, jedynie wymieniali uwagi na tematy, które aktualnie czytali, czas niemiłosiernie płynął w jego towarzystwie.
- Chyba już pójdę. Trochę się późno zrobiło.. A może wcześnie? – Odłożyła książkę na stolik pomiędzy fotelami i spojrzała na niego smutno. Roześmiała się cicho, widząc jak głowa opadła mu na oparcie fotela, a oczy miał zamknięte. Złożył dłonie na wysokości bioder, a książka leżała otwarta na kolanach. Nogi wyrzucił przed siebie i wyglądał teraz jak duże dziecko, kiedy włosy opadły mu na policzki. Wstała i wzięła lekturę, którą odłożyła na bok, zaginając róg w miejscu, w którym skończył. Wszyscy krzyczeli na nią za niszczenie książek kiedy tak robiła, ale nie uznawała czegoś takiego jak zakładki. Bez sensu, skoro można zgiąć kartkę.
Podeszła do niego i okryła kocem, który leżał na oparciu fotela. Owinęła go nim i wpatrywała się w jego rozluźnioną twarz z uśmiechem.
Kiedy to się stało? Kiedy go.. pokochała? Sama nie wiedziała. Jednak wiedziała, że to uczucie to nie jest jakieś szczeniackie zauroczenie ,,na chwilę".
Wyszła, cicho zamykając ze sobą drzwi i mimo zmęczenia, czuła się również szczęśliwa. I chociaż ten dzień nie wyglądał do końca tak jakby tego chciała, ale tak chyba właśnie miało być. Tak jak powiedział – nie był chłopcem, który przyjdzie do niech z kwiatami, ale dojrzałym mężczyzną, który był dosyć specyficzny, ale mimo to nie chciała niczego więcej prócz tego żeby był.
Wyszła na korytarz i zdziwiła się, widząc drobną postać, z długimi blond włosami, która szła spokojnie, rozglądając się. Podeszła do niej niepewnie, a w kieszeni zacisnęła dłoń na różdżce.
- Eee.. Luna? – Spojrzała zaskoczona na dziewczyną, która uśmiechnęła się szeroko.
- Och, Hermiona! Co słychać?
- W porządku, ale co ty tutaj robisz o tej godzinie? – Uniosła brew i rozluźniła uścisk w kieszeni. W sumie... Ona również była o TEJ godzinie na korytarzu.
- Lunatykowałam. – Wzruszyła ramionami. – Często mi się to zdarza, a czasami można odkryć naprawdę niesamowite miejsca w tej szkole. Tatuś mówi, że gdy człowiek lunatykuje, to dlatego że sny przejmują nad nami kontrolę, bo chcą poczuć trochę wolności. Też tak myślę.
Hermiona zachichotała, ale skinęła głową, widząc wciąż roześmianą twarz dziewczyny.
- Dobra, chodź cię odprowadzę.
- Och! Nie trzeba, trafimy.
- My?
- No tak, ja i moje senołazy.
- Seno.. co?
- To właśnie te stworki, które chcą się uwolnić z naszych snów. – Ruszyła przed siebie, a Luna zdawała się wręcz podskakiwać. – A ty? Wracasz od profesora Snape’a?
Hermiona zamarła i spojrzała na nią dużymi oczami. O ja pieprzę, skąd ona wiedziała?
- Eeee, Luna skąd ci to przyszło do głowy?
- Widziałam was kilka razy i tak samo mi się nasunęło.
- No tak.. Luna! Błagam cię, niech to zostanie między nami! Ron i Harry.. - Spojrzała na nią z przerażeniem. Przecież Snape ją zabije, a potem jeszcze zamorduje, wskrzesi, zduplikuje, zabije klony i znowu wskrzesi...
- Spokojnie Hermiona, nikomu nic nie powiem. Bardzo kocham Ron’a, ale wiem też, że zaślepia go ten cały wstręt, chociaż nie wiem skąd to się wzięło. – Uśmiechnęła się do niej, a ona poczuła jak kamień spadł jej z serca. – Ja tam uważam, ze profesor Snape jest bardzo dzielnym i odważnym człowiekiem. Nie jest też taki straszny, po prostu ma.. inny styl bycia. – Wzruszyła ramionami i spojrzała na Hermionę, która zbierała żuchwę z podłogi.
- Zaskoczyłaś mnie.. Ale dziękuję. – Skinęły sobie wzajemnie głowami. – Na pewno nie isć z tobą?
- Nie, trafię do siebie. Dobranoc!
- Do zobaczenia. – Odpowiedziała i skręciła w korytarz, który prowadził do jej komnat.
 Nigdy nie przypuszczałaby, że Luna jest taka.. spostrzegawcza. Bardzo ją lubiła, ale uważała, za lekko stukniętą, a jednak okazało się, że widzi i rozumie więcej niż ktokolwiek z nich potrafił. Zdecydowała nie mówić o ich małym spotkaniu Severus'owi - jeszcze biedak dostałby apopleksji. Jeszcze tego by brakowało!
Musiała zacząć więcej sypiać - ta myśl pierwsza pojawiła się, gdy obudziła się cała obolała. Powoli popadała w chroniczne zmęczenie i coraz trudniej było się jej skupić. Ale cóż, doba wydawała się być za krótka dla nauki, treningów, wieczorów z Severusem i dla snu. Z czegoś musiała rezygnować, a bynajmniej ograniczać do minimum, a sen wydał się akurat najbardziej zbędny.

Przy śniadaniu podeszła do nich McGonagall, która oświadczyła, że wieczorem w gabinecie dyrektora spotkanie Zakonu. Spięła się, to na pewno nie wróżyło niczego dobrego.
- Ciekawe co tym razem…
- Nie wiem, ale mam nadzieję, że Dumbledore znalazł kolejnego horkruksa. – Harry westchnął i wlepił wzrok w talerz.
- A kiedy zaczynasz oklumencję?
- Miałem dzisiaj, ale nie wiem czy w takim wypadku będzie.. Jakoś się nie rwę do randek ze Snape’m.
Hermiona zarumieniła się i odwróciła lekko głowę w stronę stołu nauczycielskiego. Co ona by dała za legalne "randki" z nim. Severus przyglądał się jej spod zmrużonych powiek. Przewróciła oczami – ciekawe co tym razem przeskrobała.
Dzień niemiłosiernie się im dłużył i cały czas zaprzątali sobie głowy wieczornym spotkaniem, dlatego kiedy wybiła dwudziesta, cała trójka spotkała się przed gabinetem z Luną, Cho i Neville’m.
- Wiecie co się stało?
Pokręcili głowami, a Cho westchnęła. Wcale nie wyglądała na taką szczęśliwą z tego powodu, że zgodziła się przystąpić do Zakonu.
- Chodźcie, bo pewnie już na nas czekają. – Rzucił Ron, a reszta skinęła głowami i wspięli się po spiralnych schodach. Weszli do gabinetu, który Dumbledore chyba powiększył, bo był nienaturalnych rozmiarów. Hermiona dostrzegła wśród zgromadzonych wszystkich Weasley’ów, Lupina i Tonks, Kingsley’a, Moody’ego, McGonagall i wielu innych członków Zakonu. Szukała konkretnie jednej twarzy, której nie dostrzegła więc westchnęła i zrezygnowana powlokła się na wolne miejsce. Nie było go. Nawet nie zauważyła, że usiadła obok Tobias’a, który obserwował ją z lekkim uśmiechem.
- Znowu się spotykamy moja mała towarzyszko. – Podniosła głowę i mimowolnie roześmiała się cicho. Merlinie, gdyby Severus to zobaczył to chyba już zdrapywaliby Flamel'a ze ściany..
- Jak widać przeznaczenie tego chciało. – Odwróciła głowę w stronę Dumbledore’a, który stał na środku.
- Też myślę, że to znak od wszechświata. – Wyszeptał jej do ucha, a ona oblała się rumieńcem. Za blisko, zdecydowanie za blisko! Wciąż czerwieniła się przy Sevie, a co dopiero przy młodym, wyglądającym jak grecki bóg chłopaku? Jeszcze raz podziękowała w myślach, że nauczyciel się spóźnia.
- Dobry wieczór kochani! – Dyrektor uniósł ręce by zamilkli i już po chwili słychać było tylko nierówne oddechy zgromadzonych. Jak widać nikt nie oczekiwał dobrych wieści.. – Dobrze, chciałbym zacząć od tego, że pomysł Moody’ego jak widać był udany i od kiedy powstały nasze grupy uderzeniowe ilość nekrologów mugoli zmniejszyła się o połowę. Brawo! – Hermiona poczuła jak przelewa się jej zawartość żołądka. TYLKO połowa? – Kontynuując, czekam jeszcze na powrót Severus’a ze spotkania aby przekazał nam świeże informacje, ale póki co są jeszcze inne sprawy.
Opadła na oparcie krzesła i zagryzła policzki od wewnątrz. Więc jednak był na spotkaniu, a ona nic nie wiedziała. A co jeśli coś się stanie? Za każdym razem, gdy się tam wybierał, czuła niepokój, że może się zdradzić, że Voldemort odkryje, że tak naprawdę jest po ich stronie i zginie. Przełknęła ślinę i poczuła na sobie palący wzrok Tobias’a, który uważnie się jej przyglądał. Zignorowała to i starała się skupić na słowach dyrektora, który zdawał obecnie raporty o zadaniach innych członków.
- Luno, słyszałem, że ty i Hagrid zdołaliście przekonać wiele stworzeń w Zakazanym Lesie?
Dziewczyna wstała z lekkim uśmiechem i skinęła.
- Tak, pranie dyrektorze. Chętnie się do nas przyłączą w razie zagrożenia. Też nienawidzą Voldemort’a, a Hogwart traktują jak dom i nie chcą się stąd wynosić.
- To bardzo dobra informacja. Dziękuję ci dziecko, możesz usiąść. – Zajęła z powrotem swoje miejsce, a Hermiona uniosła kąciki ust, widząc jak Ron zamknął jej dłoń we własnej. Cieszyła się, że przyjaciołom się tak układa.
Drzwi otworzyły się z impetem i do środka wszedł Snape z ,,rozradowaną'' twarzą jak zawsze. Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że wstrzymała powietrze i wypuściła je. Mężczyzna przeszedł na środek i stanął obok Dumbledore’a. Zaczęli cicho rozmawiać, a wśród zgromadzonych przetaczały się szepty.
- Jak myślisz - dobre wieści czy złe? – Tobias nachylił się do niej, a ona wzruszyła ramionami i pokręciła głową.
- Obawiam się, że wcale nie są takie dobre.. – Opowiedziała cicho, gdy dyrektor i Snape wyprostowali się i zwrócili do zgromadzonych.
- Dobrze, więc może oddam głos Severus'owi, a wy słuchajcie uważnie.
Zirytowany mężczyzna omiótł wzrokiem zgromadzonych i nie zamierzał owijać w bawełnę.
- Czarny Pan zacznie uśmiercać mugolaków zamkniętych w Ministerstwie, którzy stawili się na przesłuchanie, jeśli Dumledore nie wyda uczniów.
W sali zapanował popłoch, a Hermiona zadrżała. Przecież dyrektor nie może tego zrobić, nie może.. Ale nie mogli być też winni śmierci tych wszystkich osób.
- Cisza! – Ryknął i momentalnie zapanował spokój. – Oczywiście spodziewa się, że dyrektor tego nie zrobi, więc za każdego kto zgłosi się dobrowolnie wypuści kilku. – Teraz to dopiero poczuła jak oblewa ją zimny pot i zorientowała się, że kilka głów odwróciło się w jej stronę. Wiedzieli o jej mugolskim pochodzeniu, wiedzieli, że byłaby w stanie oddać za innych ludzi życie, ale poczuła węzeł w dole brzucha i zapadła się na krześle.
- Przecież możemy włamać się do Ministerstwa i ich uwolnić! – Krzyknął Ron, który był równie zielony na twarzy co połowa ludzi w tym pomieszczeniu.
- Jasne Weasley, i jak niby chcesz to zrobić?
- Snape, to może wcale nie być taki zły pomysł. – Moody wstał i pokuśtykał na środek. – Można by użyć panny Granger jako przynęty. – Jeśli wcześniej czuła strach, to teraz była przerażona i otworzyła buzię. Chciała zaprotestować, ale zarazem nie chciała.
- Moody czy tobie już do reszty wyżarło mózg? – Snape krzywił się na niego i widziała niepokój, który zalśnił w jego oczach.
- Zamknij się i słuchaj. Wszyscy wiemy, że jemu zależy zwłaszcza na przyjaciołach Potter’a, więc wie na pewno, że Granger przylazłaby tak czy siak skoro może uratować mugolaków. – Musiała przyznać, że miał rację, chociaż nie przyznała się do tego głośno. – Więc niech idzie. Oczywiście musimy to dopracować, ale będzie grupa która zajmie się jej bezpieczeństwem o tyle o ile, a reszta ruszy do ministerstwa. Jeśli Voldemort będzie zajęty negocjacjami z panną Granger to i część śmierciożerców znajdzie się tam gdzie on, dobrze myślę? – Snape niechętnie skinął, ale wyglądał jakby już na starcie odrzucił ten plan. – Granger jest dobra w obronie i ma gadane, poradzi sobie.
- Możesz mieć rację Alastorze. – Dumbledore analizował intensywnie pomysł.
- Ale co to zmieni, że uwolnimy tych skoro złapią następnych, co? – Warknął zirytowany Snape.
- Myślę, że ludzie już zaczęli się ukrywać, więc jeśli nagłośnimy ich niedoszłą egzekucję to możemy tylko liczyć na to, że reszta pójdzie w ich ślady.
Snape prychnął i pokręcił głową.
- Naprawdę chcecie wysłać Granger w gniazdo śmierciożerców, przed oblicze Czarnego Pana i liczyć, że MOŻE reszta mugolaków się ukryje? To jest wasz genialny plan?
- A może masz jakiś lepszy, co Snape? Zresztą od kiedy obchodzi cię życie Granger, co?
Dlaczego mówili o niej tak jakby wcale tu nie siedziała, co? Rozmasowała skronie i musiała zebrać w sobie resztkę odwagi, po czym wstała i stanowczym głosem rzuciła: - Zgadzam się.
Wszystkie oczy zwróciły się w jej stronę i oblała się rumieńcem. Chciała cofnąć swoje słowa, gdy napotkała wzrok Severus'a, który wręcz krzyczał: "milcz idiotko, nigdzie nie idziesz".
- Hermiona, nie musisz tego robić! – Harry również wstał i patrzył na nią z wyrzutem. – To ja powinienem iść i stanąć z nim do walki.
- Nie Harry, dopóki istnieją horkruksy nie będziesz w stanie go pokonać. - Odpowiedziała mu spokojnie, dumna z siebie, że nawet głos jej nie zadrżał.
- Ale nie możesz tam iść!
- Przecież to absolutnie wykluczone żeby wysyłać Hermione do nich! – Molly również wstała i patrzyła to na dyrektora to na dziewczynę. Dumbledore westchnął i uśmiechnął się smutno.
- Słuchajcie, skoro panna Granger się zgodziła to ja nie widzę innych przeszkód. Zostało nam dopracować plan i podzielić się na grupy. Ile mamy czasu Severusie?
Przez chwilę po prostu stał tam i patrzył pusto w dyrektora, ale po chwili przyjął obojętny wyraz.
- Dwa dni, a potem zaczną ich zabijać jednego po drugim.
- Niech będzie. Alastor, Remus  i ty Arturze będziecie odpowiedzialni za plan w Ministerstwie. Znacie najlepiej to miejsce. Weźcie tylu ludzi ilu potrzebujecie. Pan Weasley, Tobias i ty Severusie macie wymyślić najlepszą ochronę jaką zdołacie dla panny Granger, jasne?
Spojrzała na Snape’a który wyglądał na bardzo zmęczonego, wściekłego i z chęcią mordu wypisaną na twarzy, ale skinął nieznacznie głową.
Harry siedział równie naburmuszony na swoim miejscu. Westchnęła i skrzyżowała ramiona, zagryzając wargę.
- Nie martw się, zadbamy o twój tyłek. – Uśmiechnęła się nieco, słysząc Tobias’a, który miał teraz poważniejszą minę i nie szczerzył się już. Cóż, jej życie leżało teraz w ich rękach - musiała im zaufać.
- Dobrze w takim razie to byłoby na tyle! Życzę dobrej nocy! – Dumbledore zakończył spotkanie, a wszyscy upchnęli się w kolejce do kominka, którym wracali do siebie.
- Będzie dobrze, Hermiono. – Pan Weasley położył jej dłoń na ramieniu, a jego żona przytuliła ją mocno.
- Rodzice byliby tacy dumni z ciebie dziecko! – Odwzajemniła jej uścisk i zaklęła w myślach. Gdyby jeszcze tylko ich miała..
Wysłuchała jeszcze kilka pochwał od  innych i naprawdę jedyne o czym marzyła to znaleźć się w łóżku.
- Poczekaj u mnie. – Szepnął Snape, gdy ją mijał i wrócił z powrotem do dyrektora, który jak zauważyła przyglądał się im ukradkiem. No dobra, może nie koniecznie w swoim łóżku.

Nie miała ochoty rozmawiać z Harrym i Ronem, którzy byli tacy oburzeni jej decyzją, więc wymknęła się z gabinetu dyrektora i pognała do lochów, gdzie mogła ukryć się przed wzrokiem wszystkich. Ale musiała zmierzyć się jeszcze z Severus'em, który wcale nie był dumny z jej odwagi, a to było prawdziwe wyzwanie.
Usiadła w fotelu i ukryła twarz w dłoniach. W co ona się wpakowała? Przecież nie było żadnych wątpliwości, że jeśli wejdzie do Malfoy Manor to już stamtąd nie wyjdzie w jednym kawałku. A nie mogła też pozwolić na to by Snape się zdradził ratując ją. Zaklęła soczyście na głos, a głowę odrzuciła do tyłu na oparcie. Powinna była to dokładniej przemyśleć, ale coś jej podpowiadało, że wcale decyzja nie brzmiałaby inaczej.


17 komentarzy:

  1. Super!
    Kiedy kolejny odcinek? :D Bo nie mogę się doczekać! :D
    Uwielbiam to opowiadanie właśnie za ten powolny rozwój akcji!
    ~DeMonique

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaraz się moje zapasy rozdziałowe się skończą jak będę w takim tempie dodawać! XD
      Ale postaram się jutro wstawić kolejny :)
      Dzięki i cieszę się, że Ci się tak podoba :D

      Usuń
  2. to pisz nowe! :D rób nowy zapas ! :D najlepiej z dedykacją dla nowej fanki :D

    ~DeMonique

    OdpowiedzUsuń
  3. <3 :D
    ~DeMonique

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam wszystkie rozdziały, bardzo fajne opowiadanie, ten typ Sevmione, który chyba najbardziej mi odpowiada, czyli dużo humoru i sarkazmu, ale kiedy trzeba też powagi oraz troszeczkę cukru, lecz wszystko w odpowiednich proporcjach. :)
    Czekam z niecierpliwością na rozwój i podziwiam, że tak często dodajesz rozdziały, ale mam nadzieję, że nie zaprzestaniesz. Miło jest wejść na bloga i niemal zawsze mieć coś nowego do przeczytania. ;)
    Pozdrawiam i życzę dużo weny. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję i cieszę się ogromnie, że przypadło Ci do gustu!
      Sama nie lubię czekać dlatego staram się często dodawać i póki co nie zamierzam zmieniać tego stanu. :) No chyba, że przyjdzie sesja, ale jeszcze daleko!
      Dzięki i również pozdrawiam!

      Usuń
  5. Kolejny idealny rozdział! Wprowadzasz ciekawy rozwój wydarzeń, tylko mam nadzieję, że nie skrzywdzisz Hermiony. Życzę Ci weny :-) I oczywiście nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału, w którym przeczuwam niezłą awanturę ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No.. tego obiecać nie mogę, ale jak to mówią: "co mnie nie zabije to wzmocni"!

      Usuń
  6. <3 drobne literówki się zdarzyły, ale przede wszystkim dzięki za kolejny świetny rozdział :) Jest cukier, jest powaga, wszystkiego w dobrze dobranych proporcjach, czekam na kolejną część :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A możliwe, bo FP jeszcze nie betowała, a ja nie mam oka do takich rzeczy xD
      Cieszę się, że się podoba! :)

      Usuń
    2. JAM JEST FP! OD DZISIAJ JESTE FP! xD

      Usuń
    3. Oj no bo taką długą nazwę masz a wszyscy i tak wiedzą o kogo chodzi! xDD

      Usuń
  7. Dawaj mi ten rozdział! :D Walić tamte, muszę być na bieżąco teraz. Patrzyłam właśnie na błędy w tamtych i są to tylko interpunkcyjne, więc możesz przesłać mi 19 i 20. Tamtymi zajmę się później. :) Rozdział świetny, jak zawsze. Szczerze powiedziawszy wystraszyłam się widząc ten temat wiadomości! :/ Ty chamie~! :D ♥

    Pozdrawiam!
    C.S Fox Potterhead.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jest! Proszę jaka chciwa rozdziałów przedterminowo.. No, no. :D
      Hahahaha. <3

      Usuń
  8. Więcej akcji z perspektywy Severusa, zdecydowanie więcej. Ciekawa jestem o co chodzi z tym Flamelem. Czyżby był zainteresowany Hermioną? xD Czekam na akcję z przynętą Hermioną, tymczasem życzę weny ;d

    OdpowiedzUsuń
  9. Czekam na kolejnyyy :D

    OdpowiedzUsuń