środa, 20 kwietnia 2016

Rozdział 20

Uf, Fox Potterhead uwinęła się nim dostałam kolejne groźby! :D Bardzo dziękuję za piękną poprawkę mój dzielny Sługo. <3
Tymczasem mam nadzieję, że będzie się podobało i kolejny rozdział pojawi się na dniach!
Dedykuję ten rozdział wszystkim osobom, które dzielnie śledzą losy bohaterów i nawet grzecznie, posłusznie komentują! Oczywiście mam tutaj na myśli Fox Potterhead, DeMonique, Żmude, WampDam, Ladyinblack i w sumie każdego kto czyta te moje wypociny! :D
Dziękuję Wam i zapraszam na kolejną część! 




Rozdział 20

Po kilkunastu minutach usłyszała trzask drzwi. Otworzyła oczy i nieśmiało zerknęła na nauczyciela, który ściągał właśnie swoją pelerynę i nie odzywał się słowem. Sama nie była w stanie nic powiedzieć więc wodziła za nim wzrokiem. Coś czuła, że się jej nieco oberwie. Podwinęła kolana pod brodę i zrobiła minę niewiniątka, gdy w końcu odwrócił się do niej z takim wyrzutem w oczach, że momentalnie spuściła wzrok.
- Upadłaś na głowę?! Co ci przyszło do tego durnego łba żeby pakować się przed Czarnego Pana?! - Warknął.
- Voldemort, Severusie, to jest Voldemort! – Powiedziała stanowczo, patrząc znowu na niego - Przecież sam zrobiłbyś tak na moim miejscu! – Podszedł do niej i zmierzył wściekle.
- Ale ja mam za sobą dwadzieścia lat stażu, potrafię się pojedynkować i moje życie nie zależy od bandy półgłówków, którzy będą obmyślać plan ratunkowy!
- Sam jesteś w tej bandzie.. – powiedziała cicho, a on zmrużył oczy. – Zresztą... nic mi nie będzie. Przecież to nic takiego. – Sama nie wiedziała czy próbuje przekonać siebie czy jego.
- Nie możesz tam iść, rozumiesz? Nie zgadzam się!
- Taką podjęłam decyzję.
- Pod presją innych! Nikt nie będzie zły na ciebie jeśli zmienisz zdanie! Połowa z nich by się wycofała!
Westchnęła ciężko.
-Ale ja będę zła na siebie... Znienawidzę się, rozumiesz? Nie powiem, że się nie boję, ale gdybym mogła decydować jeszcze raz to moja odpowiedź wciąż byłaby taka sama.
- Dlaczego tak bardzo chcesz mnie zostawić, co? – Serce jej zmiękło, gdy dostrzegła ból w jego oczach. Usiadł zrezygnowany na ziemi i oparł się plecami o fotel. – Robisz coś czego bałem się najbardziej. Nie będę mógł cię uratować.
- Sev.. – kucnęła obok niego, a myślach dziękowała Bogu za kogoś tak wspaniałego, bo pierwszy raz doświadczyła takiej troski. – Nie będziesz musiał. Zobaczysz, że wszystko będzie dobrze. - Uniósł brew i skrzywił się, ale po chwili objął ją i ukrył zmęczoną twarz we włosach. – Mogę z tobą zostać? – Zapytała, przerywając milczenie a on podniósł głowę i uśmiechnął się wrednie.
- Boisz się sama spać? – Przewróciła oczami, ale odczuła ulgę widząc, że wraca jej nietoperz.
- Być może. Zresztą, kto powiedział, że chcę spać?
Oczy mu zapłonęły, a ona oblała się rumieńcem, gdy mocniej ją w siebie wtulił.
- Zapomnij. – Szepnął i zrzucił ją ze swoich kolan, po czym wstał. Jęknęła w duchu i już żałowała, że zarzekła się swojego celibatu. Wyciągnął do niej rękę i pomógł wstać. – Chodź, musisz się wyspać. Masz dwa dni żeby zregenerować siły. Potem może być ciężko jeśli dojdzie do walki.
Skinęła głową i znowu poczuła ucisk w brzuchu, ale zignorowała go i podążyła za nim do sypialni.
Weszła do niewielkiej łazienki należącej do sypialni i oparła się o wannę. Czuła się zagubiona, przerażona i właściwie to sama nie wiedziała tak naprawdę czego chciała. Bała się zadania, które stało przed nią, bo chociaż nie przyznawała się do tego Severus’owi, czuła, że wcale nie skończy się tak bajecznie jak sobie to wszyscy wymyślili. Spojrzała na swoje odbicie w lustrze i jęknęła. Ona miała postawić się Voldemort’owi? Stanąć w Malfoy Manor i zgrywać bohaterkę? Nie bała się nigdy walki - wiedziała, że prędzej czy później będą do niej stawać, ale nigdy nie przypuszczała, że będzie zmuszona stanąć twarzą w twarz z czarnoksiężnikiem... Nie, to przecież było zadanie dla Harry’ego! Przemyła twarz wodą starając się zapomnieć o strachu i transmutowała swoje ubranie w oliwkową piżamę. Cóż, chociaż się dopasują kolorystycznie.
 Uśmiechnęła się nikle do swojego obicia i wyszła z łazienki. Zaraz potem spojrzała nieśmiało w stronę dużego łoża, w którym mężczyzna leżał na boku i wpatrywał się w nią z uśmiechem.
- No co? – Mruknęła, gdy podeszła do niego trochę chwiejnym krokiem i wpakowała się pod białą kołdrę.
- Chcesz mi coś powiedzieć? Minerwa raczej nie będzie szczęśliwa na wieść, że jej pupilka chce zmienić dom. – Zaśmiał się na widok jej miny i pochylił się, by złożyć delikatny, choć dość jednoznaczny pocałunek na jej ustach. Jak na zawołanie, oplotła ręce wokół jego pleców, a on ponownie zaśmiał się i odsunął od niej.
- Nigdy w życiu nie poszłabym do Slytherinu. To lęgowisko żmij. – Tym razem to ona uśmiechnęła się wrednie, a on zmarszczył brwi i przewrócił obrażony na plecy.
- My chociaż się z tym nie ukrywamy, nie to co przebiegli Gryfoni, którym się wydaje, że są święci.
- Hej, ja wcale tak nie uważam! – Podniosła się, oparła na łokciu. Że też musiał mieć na sobie tą koszulę.. Spojrzał na nią z uniesioną brwią i przewrócił oczami.
- Może ty nie, ale większość z was chodzi dumnie jak pawie. Odwaga i męska cnota. Też mi coś. - Mruknął i uśmiechnął się wrednie.
- Dlaczego tak bardzo nienawidzisz Gryffindoru, co? To taki obowiązek jak się jest Ślizgonem? – Zapytała i położyła dłoń na jego klatce piersiowej. Zaczęła palcem kręcić kółeczka naprawdę żałując, że ma no sobie tą przeklętą piżamę. Roześmiał się i włożył ręce pod głowę.
- Nie. To dlatego, że poza kilkoma wyjątkami spotkałem samych fałszywych własnym ideom ludzi i uważam, że nie zasługują na miano bohaterów.
- Większość Zakonu w pierwszej wojnie była Gryfonami.
- Ale nie wszyscy.. Zresztą, pierwsza wojna to nie był mój czas. – Zamknął oczy a ona pożałowała, że w ogóle o tym wspomniała. Przypomniała się jej za to rozmowa z Harrym i jej przemyślenia o przysiędze wieczystej..
- Dlaczego zmieniłeś stronę?
Otworzył oczy i spojrzał na nią twardo. Skrzywiła się. To chyba koniec pogawędki. Westchnęła i położyła się obok, zwijając w kłębek. Poczuła jak objął ją silnym ramieniem i wtulił twarz w jej włosy.
- Proszę, nie mówmy o tym. Kiedyś.. ale nie teraz.
Skinęła nieznacznie głową. Była zła, bo nie chciała żeby ukrywał coś przed nią, ale z drugiej strony tak niewiele wiedziała o nim i musiała czekać aż sam się otworzy.
Zapadła w głęboki sen i pierwszy raz od dawna nie śniły się jej żadne koszmary, gdy czuła jego ręce owinięte wokół ciała. Tak. To było zdecydowanie miejsce, w którym chciała się znaleźć i człowiek, z którym chciała w nim zostać.

Następne dwa dni pamiętała jak przez mgłę. Miała wrażenie, że wszyscy wokół szeptali za jej plecami i planowali posunięcia. Dopiero później dowiedziała się od Dumbledore’a, że postanowili jej nie informować o swoich zamiarach ani o składzie żadnej z grup. Nie była na tyle dobra w oklumencji by oprzeć się Voldemort’owi i nie wydać całej misji. Pogodziła się z myślą o tym, że jest jedynie przynętą, ale Snape nie dawał jej chwili wytchnienia. Nawet w przerwach na posiłki kazał jej przychodzić i ćwiczyli to zaklęcia, to oklumencję.
Wydawało się jej, że jest dużo bardziej spięty i przerażony tym wszystkim niż ona i nie potrafiła się gniewać, gdy wybuchał co chwila krzykiem, a potem nie odzywał się wcale. Pewnie też by się tak zachowywała z myślą, że może już nie wrócić. Ale kiedy przypominała sobie tych wszystkich mugolaków uwięzionych w Ministerstwie to nie mogła oprzeć się myśli, że są w stanie ich uratować. Nie zmieniało to jednak faktu, że na samą myśl o Malfoy Manor nogi miała jak z waty i chciała ukryć się pod łóżkiem, tak, by jej nikt nie znalazł. Oczywiście gdyby tylko choć raz wyraziła swoje wątpliwości Severus kategorycznie zamknąłby ją w swoim salonie i najchętniej to pewnie przywiązał do łóżka żeby nigdzie się nie wymknęła. I chociaż naprawdę, bardzo, ale to bardzo tego chciała nie mogła sobie na to pozwolić. To było tylko jej życie, jedno nieistotne życie, a do uratowania był ich co najmniej tuzin. Dlatego, gdy wieczorem Severus przyszedł po nią do komnat, mimo tego, że trzęsła się jak galareta, wyszła z uniesioną głową gotowa na wszystko co ją czekało.
- Deportujemy się za bramą. – Powiedział krótko i skinął by poszła za nim. Starała się opanować drżenie rąk, ale nie mogła. Z trudem stawiała kolejne kroki. Całe jej ciało krzyczało żeby zawracała, żeby nie pakowała się w gniazdo żmij, ale co miała poradzić? Za późno na odwrót.
Kiedy znaleźli się na błoniach, odnalazł jej dłoń i ujął we własną. Poczuła przyjemne ciepło, które zepchnęło odrobinę na boki strach, który ją wypełniał i spojrzała na niego. Twarz miał w pełni skupioną i dopiero zorientowała się, że nie ma na sobie zwykłych szat tylko te śmierciożercy.
- Będziesz tam ze mną?
- Tak. Czarny Pan już zwołał większość Kręgu, gdy go poinformowałem, że cię dzisiaj przyprowadzę.
- To dobrze, prawda?
- Dla tych w Ministerstwie tak. Dla ciebie.. niekoniecznie. – Skrzywił się, a ona przytaknęła i nie powiedziała ani słowa więcej. Za bardzo się bała, że nie wydusi z siebie słowa, a wtedy on zaciągnie ją  powrotem do zamku. Szli w milczeniu aż doszli do bramy. Żałowała tylu rzeczy których nie powiedziała, tego że nie zdążyli.. Odrzuciła te myśli – przecież tu wróci! Ale teraz gdy patrzyła jak zdejmował zaklęcia ochronne z bramy nie była już taka przekonana, że na pewno raz jeszcze zobaczy Hogwart. Przełknęła ślinę kiedy otworzył bramę przez którą wyszli.
- Severus.. – Podniosła głowę i ze smutkiem zauważyła, że i on jest przerażony. Jego oczy lśniły i chociaż starał się zamaskować to obojętnością, widziała z jakim skupieniem się jej przyglądał. Pogładziła go po policzku, chcąc zapamiętać ten dotyk i zmrużyła oczy. – Wrócę.. obiecuję. – Powiedziała cicho bardziej do siebie niż do niego.
Usłyszała jak wypuszcza powietrze z płuc.
- Tam.. Nie będę miał jak cię chronić. Ale ty nie musisz udawać. Czarny Pan wręcz będzie zachwycony moją rolą szpiega. – Skrzywił się i objął ją ciasno. – Staraj się tylko nie myśleć o nas, dobrze? – Dodał po chwili łagodniej. – Jeśli tylko będziesz miała szansę to masz uciekać, jasne?
- A co z tobą?
Roześmiał się i spojrzał jej z uśmiechem w oczy.
- Idziesz do siedziby śmierciożerców i Czarnego Pana a martwisz się o mnie? Nie przejmuj się, Hermiono. – Pocałował ją długo w czoło jakby chciał wlać w nią trochę odwagi, a ona miała ochotę się rozpłakać. Ale przecież to nie koniec! Przecież będą tam ludzie, którzy ją obronią, prawda? Przełknęła ślinę i wczepiła się w niego ciałem. Poczuła jak zmienili się w dym, gdy deportowali się spod szkoły i zacisnęła mocno oczy.

Nigdy nie widziała Malfoy Manor i gdyby nie fakt, że szła tam praktycznie na własną egzekucję powiedziałaby że to naprawdę, niesamowita posiadłość i nie dziwiła się Draconowi.
Szła spokojnie obok nauczyciela, który zachowywał kamienną twarz. Pierwszy raz miała okazję zobaczyć go w roli prawdziwego szpiega i zapewne w innych okolicznościach ekscytowałaby się tym nieco bardziej. Otworzył bramę przez którą wśliznęli się do środka. Nie dotknął jej ani razu, gdy wchodzili do oświetlonego holu. Miała wrażenie, że zaraz zwymiotuje ze strachu, ale musiała wziąć się w garść.
- Severus, czekają już na ciebie. – Kobieta o blond włosach z czarnymi pasmami musiała być matką Draco, bo zmierzyła ją wzrokiem w taki sposób, jakby właśnie patrzyła na paskudnego szczura. Przygryzła wargę i wsunęła dłoń do kieszeni, w której miała różdżkę. Poczuła się trochę pewniej czując w palcach znany kształt, który wielokrotnie ratował jej życie, ale miała dziwne przeczucie, że na niewiele się jej zda. Szli długim korytarzem i nawet nie ośmieliła się spojrzeć na twarz Severus’a.
Weszli w końcu do dużego salonu, a na środku znajdował się okrągły stół, przy którym zasiadali śmierciożercy i Voldemort. Każda komórka w jej ciele krzyczała żeby uciekała, ale ona wbrew sobie przekroczyła próg. Zimny dreszcz przebiegł jej po kręgosłupie.
Merlinie! Spraw bym przeżyła ten wieczór! - Pomyślała i przełknęła ślinę.
Zauważyła, że więcej osób gromadziło się pod ścianami. Merlin musiałby być wszechmogący, bo raczej nie wyjdzie stąd żywa...
- Severusie, mój oddany sługo! Widzę, że udało ci się przyprowadzić do nas tę szlamę Potter’a. Dołącz do nas. – Zadrżała słysząc chłodny głos Voldemort’a. Odprowadziła wzrokiem nauczyciela, który zasiadł na wolnym miejscu i pierwszy raz w życiu czuła taki strach. Łzy cisnęły się jej do oczu, ale odgoniła je. Miała przecież zadanie do wykonania. – Dobrze… Bardzo dobrze. – Syknął Tom, który bardziej przypominał jej węża i wstał. Podszedł do niej, chociaż przypominało to jakby sunął nad ziemią. Spuściła niekontrolowanie wzrok i zacisnęła pięści.  – Więc.. postanowiłaś uwolnić sobie podobnych, czyż tak?
Uniosła niepewnie głowę i spojrzała mu w oczy z ogromnym trudem. Przeszły ją ciarki i miała wrażenie jakby stała przed samą śmiercią, gdy wpatrywała się w te zimne, puste oczy, ale przytaknęła.
- Odpowiedz szlamo! – Ryknął, a ona zadrżała. Merlinie, a ona myślała, że Snape jest przerażający..
- Tak, chcę uwolnić mugolaków, których trzymacie w Ministerstwie. – Głos miała zachrypnięty, ale ten uśmiechnął się szeroko i stwierdziła, że będzie się jej to śniło po nocach. Jeśli jeszcze jakieś będą..
- I Dumbledore, ten głupiec cię tu przysłał?
- Dumbledore powiedział, że to moja decyzja. – Odpowiedziała cicho, a zgromadzeni wokół ryknęli śmiechem.
- Czyżby? No cóż, zawsze uważałem go za głupca.. Nie spodziewałem się jednak samej szlamy Potter’a w moich włościach. – Śmiali się głośniej, a ona tylko stała i czekała na rozwój wydarzeń. Nie była nawet w stanie myśleć stojąc przed jego obliczem. – Twoja obecność tutaj sprawia, że chyba zmienię swoje plany..
Otworzyła szeroko oczy i otworzyła buzię.
- Przecież taka była umowa.. – Czuła jak zaschło jej w gardle i teraz już miała pewność, że stąd nie wyjdzie tej nocy.
- Cuchniesz strachem. Prawdziwa szlama. Nie ma w tobie za grosz godności. – Powiedział ostro, a tłum umilkł. – Jestem honorowym czarodziejem, czystej krwi! Nie będę zawierał umów z mugolakami. – Przy ostatnim słowie skrzywił się z obrzydzeniem. – Skoro sama tu przyszłaś.. Nie zabiję cię. – Uśmiechnął się przebiegle, a w niej pojawił się w niej promyk nadziei. – Będziesz ostrzeżeniem dla Potter’a. Niech wie co stanie się z ludźmi, na których mu tak bardzo zależy. Niech wie, że nigdy nie pokona mojej potęgi! – Wyciągnął różdżkę, a ona zamknęła oczy, czują, że zaraz chyba zemdleje ze strachu. Po chwili jednak cofnął się kilka kroków.
- Severusie? Może ty byś zechciał pokazać swojej uczennicy swoje prawdziwe oblicze? – Zamarła i uniosła z trudem powieki, a ich wzrok się spotkał. Widziała jak walczył ze sobą, ale wstał z miejsca i podszedł do nich. – Albo nie! Bella, tak, chodź do mnie kochana.
Lestrange podeszła do niego, szczerząc się jak psychopatka.
- Tak mój panie?
- Ostatnim razem nie udało ci się, więc  pokaż naszemu gościowi jak traktujemy szlamy w tym domu. Że też miała tupet tu przyjść.. – Roześmiał się i wrócił na swoje miejsce. Dostrzegła jak oczy Snape’a zalśniły, gdy stał nad nią, ale po chwili odwrócił się i odszedł kilka kroków, a przed nią stanęła Bellatriks. Jej świecące, żółte i pełne nienawiści oczy chyba również będą jej nowym koszmarem... Obłąkanym koszmarem...
- Znowu się spotykamy. – Śmierciożerczyni zaśmiała się, chwyciła jej podbródek i przez chwilę mierzyły się wzrokiem. Odepchnęła ją i zachwiała się lekko, a Bella wymierzyła w nią różdżkę z taką radością w oczach.. – Crucio! – Poczuła jak każdy cal jej ciała stanął w ogniu i nie próbowała już zatrzymać łez ani krzyku, który wyrwał się z jej gardła. Nie słyszała ani nie widziała co działo się wokół – liczył się tylko ten potworny ból, który przeszywał ją do szpiku kości. To co czuła, gdy zaatakowali ją Ślizgoni nie było nawet w ułamku porównywalne do tego co czuła teraz. Opadła na kolana i poczuła jak zalewa ją ulga, gdy na chwilę przerwała. Chciała sięgnąć po różdżkę w swojej kieszeni, ale nie była zdolna oderwać ręki od ziemi, gdy podpierała się na czworaka. Słyszała głośny śmiech i chciała spojrzeć w ich stronę, chciała odnaleźć oczy Severus’a, chciała by dodał jej odwagi, ale nie mogła. Nie miała siły żeby sprawić mu takiego bólu, bo wiedziała, że patrzy na nią. Zagryzła wargę tak mocno, że pociekła jej stróżka krwi i odetchnęła ciężko, szykując się na kolejną falę bólu. Jej krzyk zagłuszył śmiech Lestrange, która nie dawała chwili wytchnienia. Nie wiedziała czy trwało to kilka minut, a może godzin, ale dla niej to była wieczność. Padła na podłogę i nawet nie próbowała się z niej podnieść albo przestać szlochać. Chciała umrzeć. Tylko tego chciała w tym momencie. Straciła już wszelką nadzieję, że przeżyje. Chciała przestać czuć, chciała uciec od tego bólu.
- Co? Już koniec? Już się poddajesz szlamo? – Bellatriks śmiała się nad nią. Podeszła i pchnęła ją nogą, tak że przeturlała się na plecy. Czuła zaschnięte łzy na policzkach i załkała, gdy śmierciożerczyni pochyliła się nad nią i wbiła różdżkę w jej brzuch. Koszulka powoli przemakała od krwi, a ona pierwszy raz w życiu czuła taką nienawiść. W tym momencie była w stanie uśmiercić ją jedną klątwą, gdyby tylko sięgnęła różdżki.. I dlaczego nikogo nie było? Dlaczego nikt po nią nie przyszedł?! Oddychała ciężko, czując jak każdy ruch sprawia jej niewyobrażalny ból. – Panie, czy mam kontynuować? – Uniosła oczy i zobaczyła, że Lestrange kłania się do Voldemort’a. Błagała w duchu by przestał i żałowała, że jeszcze nie straciła przytomności.
- A może ktoś z was również chciałby się pobawić z naszą małą szlamą? – Rozejrzał się po zgromadzonych, którzy ku jej przerażeniu, wyrazili niezwykły entuzjazm.
- Panie, pozwól mi ją ugryźć! – Zamknęła oczy i wiedziała, że to Greyback, że chciał ją zmienić w tego pieprzonego mieszańca. Zadrżała i skuliła się na podłodze.
- Nie. – Wstał nagle i zmierzył ją wzrokiem. – Ma wrócić żywa do Potter’a. Bella zajmij się nią, a potem ty Severusie wręcz ją Dumbledorowi do stóp. Niech widzi jak oddani są jego słudzy, a jak skończą. To będzie akt łaski z mojej strony, tak. – Roześmiał się i minął ją zwiniętą na zimnej posadzce. – Wykazałaś się odwagą jak na zwykłą szlamę. Wiedz, że Czarny Pan potrafi to docenić! Nagini! – Olbrzymi wąż sunął tuż obok niej, sycząc paskudnie, a ona nie mogła się już nawet zmusić do płaczu. Wyszedł, a za nim ruszyła część zgromadzonych, obrzucając ją po drodze pełnymi radości spojrzeniami.
- Masz szczęście szlamo. – Bellatriks syknęła przy jej uchu, a ona wzdrygnęła się z obrzydzeniem, co wywołało w niej ból.
-Merlinie, pozwól mi umrzeć, błagam. -Pomyślała i zamknęła oczy i chociaż miała tego nie robić, pomyślała o uśmiechniętej twarzy Severus’a, o jego czarnych oczach, które tak bardzo pragnęła zobaczyć jeszcze raz.. - Crucio!
Wygięła się w bólu, ale nie krzyczała już – nie była w stanie. Gardło miała już całkowicie zdarte, piekło ją niemiłosiernie, a wnętrze ciała płonęło jakby ktoś podpalił ją od środka. Z ulgą powitała ciemność, która ją pochłonęła, gdy straciła w końcu przytomność.
***
- Zabierzcie ją stąd. – Poczuła przyjemny chłód na twarzy i jak czyjeś ręce obejmowały ją ciasno. Nadal czuła ból w każdej komórce ciała. Drżała, ale nie słyszała nigdzie tego przeraźliwego śmiechu. Nie miała siły otworzyć oczu. Nie chciała tego zrobić. Tonęła we własnej rozpaczy. I jej się wydawało, że jest taka odważna, że jest taka silna, że nic jej nie złamie. Wystarczyło jedno spotkanie z Bellatriks, która wypleniła wszelką wolę życia z niej.
- Już jesteś bezpieczna.. – Usłyszała nad sobą, ale nie potrafiła powiedzieć do kogo należał ten głos.
Nie umiała zaufać tym słowom i zacisnęła mocniej oczy z nadzieją, że już nigdy się nie ocknie.
Leżała teraz na czymś miękkim i było jej ciepło. Za ciepło! Otworzyła gwałtownie oczy, przypominając sobie ogień, który czuła i przygotowana na kolejną fale bólu. Ale jedyne co zobaczyła to ciemność. Rozejrzała się z paniką, ale niczego nie widziała. Przez ułamek sekundy pomyślała, że oślepła, ale dostrzegła strużkę światła pod drzwiami. Zerwała się z łóżka i rzuciła ku nim. Co jeśli nadal jest  w Mafloy Manor? Zawahała się i cofnęła kilka kroków. Gdzie ona była? Niczego nie pamiętała. Poza bólem, na którego wspomnienie nadal drżały jej nogi. Bolał ją każdy mięsień w ciele, ale adrenalina buzowała w jej żyłach i nie mogła spokojnie czekać. Dotknęła swojego brzucha i zorientowała się, że jest owinięty w bandaże. Dziwne.. Bellatriks nie wyglądała na pielęgniarkę. Dlatego przełknęła ślinę, zebrała w sobie resztki siły i wyszła na zewnątrz, gdzie zalało ją światło.

Harry obejmował ciasno Ginny, która szlochała w jego ramię.
- Jak do tego doszło? – Zapytał cicho panią Weasley, która siedziała blada naprzeciwko nich. Jakim cudem Hermiona ledwo żywa wróciła do tego domu? Mieli temu zapobiec!
- Nie wiem kochaneczku.. – Pokręciła zrozpaczona głową. – Tobias i Ron zjawili się tutaj z nią na rękach. Wyglądała jak śmierć. – Ukryła twarz w dłoniach.
- A gdzie jest Snape? – Warknął. Pewnie sam z radością ją torturował! Bydlak! Zacisnął dłonie w pięść i wlepił wzrok w stół. Dlaczego wszyscy prócz niego ryzykowali życiem? Dlaczego każdy stawał w obronie tego co kochał, a jemu nie pozwalali? Czuł wściekłość, która rozpierała go od środka.
Odwrócili głowy w stronę drzwi, gdy usłyszeli na zewnątrz dźwięk aportacji. Wstał od stołu, a Ginny i Molly poszły za nim. Wyszli na dwór, gdzie właśnie zjawił się pan Weasley, który podbiegł do żony i przytulił ją. Zobaczył też Lupina i Tonks, którzy wyglądali na poturbowanych. Tobias i Ron podeszli do niego, a Moody rozmawiał o czymś właśnie z bliźniakami.
- Co się dzieje?
- Udało się im Harry. W Ministerstwie, uwolnili wszystkich. – Ron uśmiechnął się szeroko, ale po chwili zamarł i patrzył w stronę drzwi. Wszyscy spojrzeli w tamtą stronę i miał ochotę zwymiotować, gdy dostrzegł Hermione, która stała w drzwiach w za dużej koszulce Rona i krótkich szortach. Włosy miała potargane, a na twarzy wciąż widział ślady łez. Była blada jak śmierć i widział jak drżała. Podeszli do niej i wepchnęli do środka. Spojrzała na nich dużymi, przerażonymi oczami. Poczuł ból w środku i przytulił przyjaciółkę, która cała zesztywniała.
- Gdzie.. gdzie jestem?
- Już dobrze. – Odsunął się i pogładził ją po włosach. Pani Weasley wpadła do środka i pobiegła do kuchni przygotować herbatę. – Jesteś w Norze. Nic ci nie grozi. – Skinęła nieznacznie głową i rozejrzała się jakby kogoś szukała. Po chwili westchnęła i usiadła przy stole. Ginny zajęła miejsce obok i przykryła jej dłoń swoją.
- Miona? Już dobrze, naprawdę. Udało się im, uwolnili mugolaków. Dzięki tobie! Wszyscy są bezpieczni. – Uśmiechnęła się do niej lekko, a Harry'ego ścisnęło w dołku, gdy patrzył na ból i strach, który panował wokół.
Poszedł za Tobias’em na bok i zmierzył go wściekle.
- Co się stało?! Mieliście właśnie czemuś takiemu zapobiec!
- Ciszej Potter! – Warknął, co bardzo przypominało mu Snape’a. Swoja drogą, ciekawe gdzie ten się podziewał? – Po pierwsze uważaj do kogo mówisz. – Spojrzał na niego z góry, a Harry zgarbił się pod jego karcącym wzrokiem. – Po drugie nikt nie mówił, że wyjdzie z tego bez szwanku. Nie sądziliśmy, że tak się sprawy będą miały, ale żyje, a czarodzieje są wolni. Taki był cel tej misji i się powiódł. Więc skończ się teraz użalać nad swoją nieprzydatnością, a może skup się na osobie, która teraz potrzebuje swoich przyjaciół, co? – Kiwnął znacząco na Hermione i odszedł, a Harry wpatrywał się w niego z mieszaniną uczuć. Był zły, ale co gorsza, wiedział, że Flamel miał rację. Westchnął i podszedł do stołu, gdzie Hermiona uśmiechała się lekko, popijając gorącą herbatę, którą podała pani Weasley.

Poczuła się lepiej, gdy otoczyli ją ludzie, przy których czuła się bezpieczna, ale nie chciała mówić głośno, że wciąż czuła ból, który wywołała u niej Bellatrix. W końcu miała chwilę spokoju, gdy wszyscy wrócili już do Hogwartu i siedziała sama w fotelu wpatrując się w ogień. Też chciała wrócić, ale zabronili jej. Pani Weasley mało nie zaciągnęła jej za włosy przed kominek, byleby tylko została i odpoczęła. Poczuła się wdzięczna, bo ta kobieta zastępowała jej matkę, za którą tak bardzo tęskniła. Skuliła się w fotelu i jęknęła cicho. Cierpiała przy każdym ruchu, ale to była nieporównywalna ulga do tego co czuła w Malfoy Manor. Przypomniała sobie te przepełnione nienawiścią i szaleństwem oczy Lestrange i zadrżała. Jakim cudem w ogóle jeszcze żyła?
 A tak, Voldemort okazał jej łaskę! Prychnęła i upiła łyk herbaty. Mimo to, pierwszy raz poczuła taki strach przed nim. Zawsze ograniczało się to do walki ze śmierciożercami, a teraz twarzą w twarz stała ze śmiercią i zrozumiała już ile mieli do stracenia. Zrozumiała też ile ryzykuje Severus za każdym razem gdy idzie tam.. Przypomniała sobie jego obojętny wyraz twarzy, którym ją uraczył i te zimne oczy. Cieszyła się, że nie on musiał potraktować ją klątwą, bo by sobie tego nie wybaczył. Ale zrozumiała jednocześnie ile mogliby stracić gdyby wydało się, że jednak stoi po stronie Zakonu...
Im bardziej zagłębiała się w przemyślenia, tym bardziej uświadamiała sobie jakie ryzyko podejmuje każdego dnia i jeszcze bardziej pozwalała się rozwinąć uczuciu, którym go darzyła. Pewnie to co ona musiała znieść poprzedniej nocy było niczym w porównaniu do tego co on znosił przez te wszystkie lata. Zadrżała na tę myśl i miała taką ogromną ochotę przytulić go do siebie.. Tym bardziej nie rozumiała też Dumbledore’a, który tak łatwo poświęcał życie ludzi i wiedziała już, że nie zrezygnuje ze Snape’a, choćby miała walczyć o niego rękami i nogami, bo on zasługiwał na całe szczęście, które posiadała. Chciała to oddać jemu i tylko jemu.
Usłyszała podniesione głosy z kuchni i wstała by zobaczyć o co chodzi.
- ..buje spokoju Severusie!
Zamarła na dźwięk jego imienia i przyspieszyła. Merlinie! Tylko jego teraz chciała zobaczyć, tylko z nim być…
- Molly już ci powiedziałem, że przyszedłem ją zbadać!
- Panie profesorze? – Wyszła zza rogu i widziała jak obrzucił ją szybkim spojrzeniem, a po chwili na jego twarzy odmalowała się wyraźna ulga. Uśmiechnęła się lekko i odetchnęła widząc, że i on jest cały. Miała taką ogromną ochotę paść mu w ramiona, ale obecność pani Weasley skutecznie krzyżowała jej plany. Dlaczego nie mogli po prostu zostać sami? Tak na przykład na zawsze?
- Granger, dlaczego ty nie odpoczywasz? – Ryknął, ale Molly znalazła się przy nim i pogroziła palcem.
- Nie krzycz mi na to dziecko! Wystarczająco się nacierpiała! Teraz zabieraj się stąd Severusie, bo nie ręczę za siebie!
- Pani Weasley.. W porządku, niech mnie zbada. – Kobieta teraz na nią spojrzała wściekle, ale na szczęście zjawił się pan Weasley.
- Co tu się dzieje?
- Otóż, mój drogi mężu, Severus chce zamęczać Hermionę! Przecież ta dziewczyna ledwo żywa wróciła do tego domu, niechże odpocznie!
Przewrócił zirytowany oczami.
- Przyszedłem ją zbadać kobieto! A nie zabrać na rzeź! - Warknął.
- Molly, Severus ma rację. Niech sprawdzi w jakiej formie jest Hermiona. – Żona obrzuciła go pełnym oburzenia wzrokiem i z prychnięciem wyszła. Hermiona zagryzła policzki żeby się nie roześmiać, a pan Weasley pokręcił głową.
- Pewnie chcesz już wracać do szkoły, co?
Skinęła nieśmiało i założyła włosy za ucho.
- Zabierz ją stąd Severusie, a ja zajmę się Molly. – Odetchnął jakby szykował się na prawdziwą batalię.
- Nie przyszedłem jej tu niańczyć!
- Ale do Hogwartu chyba możesz zabrać, prawda?
- Kominki są zamknięte. – Fuknął nietoperz i skrzywił się widząc rozbawienie na twarzy Artura.
- No.. chyba znasz inne sposoby, prawda? A teraz przepraszam, muszę udobruchać rozjuszonego byka. – Uśmiechnął się przepraszająco i poszedł za żoną. – Molly kochanie..
Hermiona odprowadziła go wzrokiem, a po chwili spojrzała na Severus’a, który wciąż stał w tym samym miejscu. Podszedł do niej i pociągnął za rękę do salonu.
- Chodź. Sprawdzę co z tobą, a potem się deportujemy.
Skinęła głową i weszła za nim. Kiedy stanęli naprzeciwko siebie nie myślała o niczym innym jak o tym żeby ją pocałował i obiecał, że wszystko będzie dobrze. Ale nie zrobił tego. Oceniał ją chłodno wzrokiem jakby faktycznie była obiektem badań.
- Jak się czujesz?
- Chyba dobrze.. Tylko mnie wszystko boli. – Wzruszyła ramionami, trochę zawiedziona tym dystansem.
- Przepraszam. Nie powinienem był na to pozwolić.
- Daj spokój, to nie twoja wina. – Podniosła dłoń i pomimo sprzeciwu z jego storny, pogłaskała go po policzku. Skrzywił się, ale miała w tym momencie gdzieś czy ktoś ich zobaczy, czy nie.   -Przecież wiedziałam, że nie idę tam na łaskotki Sev, przestań się obwiniać. Gdyby ciebie tam nie było to nawet bym nie wróciła! Poza tym jestem cała i zdrowia, widzisz?
Nim wyciągnął różdżkę, odsunął się i zacisnął zęby. Bez słowa więcej zaczął przesuwać przedmiotem powolnymi ruchami po jej ciele. Obserwowała go uważnie i widziała złość na jego twarzy. Wiedziała, że się obwiniał, chociaż nie miał o co. Dlaczego nie potrafił tego zrozumieć? Zatrzymał się chwilę przy jej brzuchu, z którego zaczął delikatnie odwijać bandaże. Zadrżała czując jego chłodne dłonie na swoim ciele, a on podniósł wzrok i uśmiechnął się lekko. No w końcu..
- Zostanie ci tu blizna. – Powiedział cicho.
- Nie przeszkadza ci to? – Wyprostował się i spojrzał na nią jakby miała coś na twarzy.
- Przeciwnie. – Szepnął jej do ucha, a ona poczuła ciepło, które wypełniło jej obolałe ciało. Powrócił do badania, a ona obserwowała go, chłonąc najmniejszy dotyk jakim ją obdarzał. Kiedy skończył, ubrała koszulkę i zarumieniła się, przypominając sobie, że nadal ma na sobie rzeczy Ron’a. Czemu nie mogli dać jej ubrań Ginny? Zlustrował ją wzrokiem i chyba też to zauważył, bo na jego ustach pojawił się cwany uśmiech.
- Gdybym nie widział cię w Malfoy Manor, powiedziałbym, że spędziłaś ciekawą noc. I to nie w moim łóżku.. – Zmierzył ją wzrokiem i skrzyżował ramiona, a jej policzki teraz zapłonęły prawdziwą czerwienią. Jak on to robił? Dopiero co ją torturowali, a teraz on stał obok i sprawiał, że o wszystkim zapominała.
- Możemy już wracać? – Zapytała wciąż się czerwieniąc, a on skinął głową.
- Tak, chodźmy.
Pani Weasley dopadła ich, gdy byli już przy drzwiach.
- Na litość Boską! Molly, błagam cię, bo stracę cierpliwość!
- A idź do diabła Severusie!
- Dopiero co tam byłem i Granger też, więc pozwól mi już ją zabrać do Hogwartu, gdzie będzie bezpieczna.
Mierzyli się chwilę wzrokiem, ale w końcu kobieta odsunęła się od drzwi i uściskała Hermione.
- Dbaj o siebie dziecko! – Powiedziała stanowczo, ale uśmiechnęła się ciepło, a ona odwzajemniła to. Tak, zdecydowanie Molly była dla niej jak druga matka...
Wyszli na dwór i minęli zabezpieczenia.
- Chyba nie dam rady się sama deportować.. – Poczuła się trochę nieswojo, bo była strasznie słaba, a to powodowało, że zarazem była bezbronna. Ledwo szła o własnych nogach, a co dopiero jeszcze używać magii.
- Naprawdę? Niesamowite, panna Granger prosi o pomoc? – Uniósł brew i uśmiechnął się wrednie. - Chodź do mnie. – Wyciągnął do niej ramiona, a ona wtuliła się w niego z wdzięcznością, w końcu czując, że wszystko wraca na miejsce. Chociaż od razu przypomniało się jej, że poprzednim razem gdy ją obejmował zabrał ją do Malfoy Manor, to odepchnęła od siebie to wspomnienie i starała się skupić tylko na biciu jego serca.
Otworzyła oczy niepewnie, jakby bała się podświadomie, że wcale nie zobaczy przed sobą Hogwartu, ale poczuła znajomy zapach drzew i odetchnęła.
- Dobrze być tu z powrotem.
Przeszli bez bramę i odczekała chwilę aż Snape założy zabezpieczenia. Ruszyli wolnym krokiem przed siebie i co chwilę musiała zrobić sobie przerwę, by odpocząć.
- Starość nie radość, co? – Skrzyżował ramiona, gdy po raz trzeci stała oparta o drzewo i dyszała ciężko.
- Bardzo śmieszne. – Skrzywiła się i zmierzyła go wzrokiem. – Pomógłbyś mi, a nie tak stoisz i się nabijasz!
- Nie wierzę, drugi raz tego wieczoru prosisz o pomoc? - Udał zdziwienie.
- No, wyobraź sobie, że dopiero co czołgałam się po podłodze w Malfoy Manor. – Szybko pożałowała tych słów, bo momentalnie uśmiech zniknął z jego twarzy i zastąpił go posępny wyraz. Przewróciła oczami. – Sev, proszę cię. Nie zachowuj się jak kobieta w ciąży.. – Powiedziała, podchodząc do niego i uśmiechnęła się, gdy ją przytulił.
- Przepraszam. Powinienem był cię stamtąd zabrać.
- Ale nie mogłeś. Już o tym rozmawialiśmy. Żyję i wróciłam – dla mnie tylko to się liczy.
Skinął głową i po chwili zmarszczył brwi w gniewnym grymasie.
- Nazwij mnie jeszcze raz „Sev” a przysięgam, że ten stan się szybko zmieni.
Otworzyła buzię, ale roześmiała się nagle, po czym skrzywiła czując ból w żebrach.
- Chodźmy bo nigdy nie doczłapię się do zamku.
Ruszyli ponownie przed siebie i choć wciąż bolało ją wszystko, to było jej zadziwiająco lekko, kiedy był obok.


Tej nocy nie spała dobrze. Właściwie to trudno było nazwać snem przerywane krzykiem drzemki. Usiadła zrezygnowana i dotknęła swojego brzucha, na którym pojawiła się już biała blizna. Pamiątka po Bellatriks, która już zawsze będzie jej przypominała ten koszmar, z którego nie mogła się wyrwać gdy została już sama. Nie chciała zostawać u Severus’a. To znaczy chciała i to bardzo, ale uznała, że on też potrzebuje czasu żeby poukładać sobie wszystko co się stało poprzedniej nocy. Podwinęła kolana pod brodę i spojrzała przez okno. Na niebie rozpościerał się księżyc, który oświetlał błonia i wpadał do jej sypialni. Dlaczego te wszystkie okropne wspomnienia musiały wrócić? Westchnęła i podeszła do komody. Wyciągnęła z szuflady fiolkę z resztką eliksiru słodkiego snu i wypiła. Może chociaż to pomoże jej odpocząć przed kolejnym dniem. Wróciła do łóżka i wsunęła się pod kołdrę czując jak powoli odpływa, a ostatnie co zobaczyła to olbrzymi łeb węża, który sunął obok niej, gdy zasypiała. 

18 komentarzy:

  1. FP JEST PIERWSZY!!! ;D
    Znasz moje zdanie na ten rozdział. Uważam, że jest jak najbardziej trafiony. ;)
    Świeżo co wróciłam z angielskiego i jestem wykończona umysłowo. x.x Padam!

    Pozdrawiam i przesyłam ogromne wiadra weny,
    (Padnięta) C.S Fox Potterhead

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. FP zawsze pierwszy. <3 XD
      Ekstra, cieszę się, że Ci się podobał jak już pisałam zresztą. :D
      Fajnie - ja właśnie siadam do nauki o okoniach i dorszach.. I proszę, powiedz mi PO CO?!

      Pozdrawiam i odbieram wiadra. :D

      Usuń
    2. Uch... Bo... Są baaaaaaardzo ciekawe i jest to kierunek, który wybrałaś? :D

      Usuń
    3. Oj no nie wiem.. Miał być człowiek, a nie ryby xD

      Usuń
  2. Muszę przyznać, że rozdział trochę mroczny, ale bardzo pasuje do całej historii. Cieszę się, że Hermiona bardzo nie ucierpiała... Fajnie, że wstawiłaś dziś rozdział, bo zrobiłaś mi tym miły prezent imieninowy ;-) Powodzenia w dalszym pisaniu! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkiego najlepszego z okazji imienin! ;)

      Usuń
    2. No bo za słodko też być nie może, nie o to przecież chodzi. :D
      Również wszystkiego najlepszego!

      Usuń
    3. No bo za słodko też być nie może, nie o to przecież chodzi. :D
      Również wszystkiego najlepszego!

      Usuń
    4. Dziękuję za życzenia :-)

      Usuń
  3. Nareszcie! :D
    Właśnie takiego Severusa uwielbiam. (A tekst 'Gdybym nie widział cię w Malfoy Manor, powiedziałbym, że spędziłaś ciekawą noc. I to nie w moim łóżku' - made my day :D ) Echhh, taka stara jestem i chyba nigdy nie wyrosnę z miłości do postaci Severusa. :D

    ~DeMonique
    Dziekuuuje za dedykacje :) :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha dobrze wiedzieć, że nie tylko ja jestem stara i sikam za nim jak małolata xD
      Cieszę się, że się podobał rozdział!

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. Oj tam, oj tam - z antropologicznego punktu widzenia od 20-60 roku życia jesteśmy na tym samym etapie rozwojowym! :D

      Usuń
  5. A już się bałam, że Hermiona bardziej ucierpi, albo Sev się zdemaskuje. Podziwiam, że utrzymujesz świetny poziom ;)

    OdpowiedzUsuń