sobota, 23 kwietnia 2016

Rozdział 21

Hmmm.. specjalnie dużo to się tutaj nie dzieje - ale spokojnie - to tak chwilowo! Trochę rozmów i przemyśleń.
Prawdę mówiąc mam ostatnio mały zastój w pisaniu, co jest spowodowane meeeeega dużą ilością nauki plus wena mnie opuściła, ale to pewnie związane jest ze zmęczeniem. :)
Nie martwcie się jednak, nie zamierzam porzucać swojego Sevmione ani nic w tym stylu! Po prostu rozdziały mogą pojawiać się trochę rzadziej, bo jak wspomniałam - dużo nauki.
Miłego czytania! :D
______________________________________________________________




Rozdział 21

Kolejne dni zdawały się uciekać przez palce jak woda. Nim się zorientowała, była już połowa marca. Nic się nie działo w międzyczasie, co niezwykle ją cieszyło, bo wciąż nie mogła dojść do siebie po wizycie w Malfoy Manor. Zdawało się jej, że popadała w lekką paranoję, gdy wieczorami patrolowała korytarze i wciąż miała to dziwne wrażenie, że ktoś ją obserwuje. Raz nawet zdarzyło się jej naskoczyć na Severus’a, który nieźle się wściekł kiedy zarzuciła mu szpiegowanie. Jednak widziała, że zmartwiła go też ta informacja. O dziwo jeszcze się nie pozabijali i nawet całkiem dobrze się im układało, po godzinach, oczywiście, bo nienawidziła tego, gdy znowu stawał się jej wrednym nauczycielem i wydzierał na nich przy całej klasie. Nie żeby nie była gotowa na to, ale jednak w takich chwilach tęskniła za jego czułymi gestami i pocałunkami. Była pod wrażeniem tego, że nikt jeszcze nie zorientował się co ich łączy – no może poza McGonagall, na którą wpadła pewnej nocy, gdy wracała od swojego szanownego nauczyciela. Mało nie spaliła się ze wstydu, kiedy opiekunka dała jej długi wykład na temat postępowania z mężczyznami ZWŁASZCZA takimi jak Snape. Nie żeby miała coś przeciwko przyjacielskim pogaduszkom, ale akurat temat Severus’a był tematem tabu na forum i czuła się nieswojo rozmawiając o nim z NAUCZYCIELKĄ, która o dziwo pochwaliła ją na końcu za postawę godną prawdziwej Gryfonki i.. życzyła powodzenia w dalszym pożyciu. Uśmiechnęła się do siebie pod nosem, gdy teraz wspominała to spotkanie, siedząc zakopana po uszy w książkach w bibliotece. Korzystała z wolnego weekendu, bo Moody miał coś ważnego do załatwienia i nawet nie chciała wiedzieć co. Poczuła ulgę, gdy mogła na dwa dni oderwać się od całej tej wojny i zająć po prostu tym co kochała najbardziej – nauką.
Niestety jej spokój został zaburzony przez głośno śmiejących się Ślizgonów przy sąsiednim stole. Naprawdę musieli tutaj usiąść? Pani Pince rzucała w nich tylko pełne pogardy spojrzenia, ale nie ośmieliła się reagować. Hermiona westchnęła i zamknęła wolumin. Czy ta kobieta naprawdę bała się garstki uczniów? Wstała i miała już wyjść, gdy zagrodzili jej drogę. Zmierzyła ich wzrokiem. Dlaczego wiecznie musiała się pakować w tym roku w jakieś problemy? Czy nie mogła spędzić jednego dnia bez zastanawiania się, kto tym razem pozbawi ją kawałka ciała?
- Granger uważaj jak chodzisz.
Czuła się już nieźle poirytowana, gdy patrzyła zniecierpliwiona na twarz jakiejś blondynki, z którą wcześniej nie rozmawiała. Czy oni sobie wywiesili jej plakat w pokoju wspólnym, czy jak?
- Wydaje mi się, że to ty stoisz na mojej drodze. Więc grzecznie proszę – odsuń się. – Wyciągnęła różdżkę i bez żadnych oporów przyłożyła ją dziewczynie do gardła. Miała dosyć bycia traktowaną jak popychadło. Chcieli wojny? Proszę bardzo! Ślizgonka wpatrywała się w nią niedowierzając, a uśmiech zniknął z jej twarzy. Odsunęła się i rozmasowała dłonią gardło, a Hermiona wyminęła ją i pospiesznie wyszła z biblioteki. Na korytarzu wpadła na Harrego i Ginny, którzy śmiali się głośno. Kiedy ją zobaczyli, umilkli i podeszli bliżej.
- Hej, co się stało?
- Nic takiego, miałam małe starcie ze Slytherinem.
- W bibliotece?! Merlinie, oni są pozbawieni mózgu bardziej niż mi się wydawało.
- Ginny.. Mogą być albo pozbawieni mózgu albo go mieć, nie mogą bardziej go nie mieć.
Ruda zamrugała kilka razy i uniosła brew.
- Nieważne. – Powiedziała i ruszyła z przyjaciółmi do Wielkiej Sali na obiad.
- Dopiero dzisiaj zaczynam oklumecje ze Snape’m. Już widzę, że to będzie przyjemny wieczór..
Hermiona zaśmiała się w duchu – co ona by dała za legalny wieczór z Severusem.
- Nie będzie tak źle Harry, myślę, że nie jest taki straszny.
Otworzył buzię ze zdziwienia i przetarł oczy, a Ginny zachichotała pod nosem.
- Miona, czy ty się dobrze czujesz? Mówimy o tym samym nietoperzu?
- Och Harry, czy ciebie nie nudzi ta wieczna nienawiść do niego? Naprawdę mógłbyś trochę odpuścić i spróbować zacząć go chociaż tolerować..
Zatrzymał się w pół kroku i zmierzył ją wzrokiem. Westchnęła zirytowana. Co znowu?
- Hermiona, słyszysz siebie? Przecież ten facet patrzył jak Bellatriks cię torturowała i nawet nie kiwnął palcem! Zapomniałaś już?!
- Nie Harry. Nie zapomniałam. – Warknęła i zrobiła krok w jego stronę. – Ale dzięki za przypomnienie, bo faktycznie, nie śni mi się to po nocach. – Trochę zmiękł pod jej spojrzeniem. – A Snape faktycznie, nie reagował, ale przypomnij sobie, że jest szpiegiem i nikt nie ryzykowałby niepowodzenia całej wojny tylko dlatego, że jedna mugolaczka trafiła pod różdżkę śmierciożercy!
Wpatrywali się w nią oboje z Ginny, a ona cofnęła się i skrzyżowała ramiona. Dlaczego Harry musiał być takim ograniczonym dupkiem czasami?
- To nie zmienia faktu, że jest skończonym idiotą!
- Kto jest idiotą, Potter? – Jak na zawołanie Snape wyłonił się zza rogu. Hermiona skrzywiła się i przyłożyła sobie dłoń do czoła. No to się zacznie cyrk.
- Nie przypominam sobie żebym mówił do ciebie, Snape. – Syknął na niego Harry, patrząc spod byka. Ginny jęknęła i podeszła do Hermiony, jakby bała się stanąć im na drodze, gdy zaczęli mierzyć się wzrokiem.
- Panie profesorze Snape - to po pierwsze Potter. A po drugie to zajmij się lepiej oklumencją, bo nie zamierzam marnować czasu z tobą. Mam ciekawsze rzeczy do roboty. – Hermiona przestąpiła z nogi na nogę. Czyżby ona była tą ciekawszą rzeczą? Mimowolnie uśmiechnęła się pod nosem.
- Ciekawe, herbatkę z Voldemortem czy może torturowanie uczennic? – Ginny zatkała dłonią usta, a Hermiona spojrzała na niego z wyrzutem.
- Harry! – Warknęła i podeszła do niego. Przez twarz Severus’a przemknął cień szoku, ale zamaskował go wściekłą miną i nachylił się do chłopaka.
- Uważaj Potter, stąpasz po cienkim lodzie. – Po tych słowach odszedł, a jego peleryna powiewała za nim.
Skrzywiła się i weszła do Wielkiej Sali, nie odzywając się do przyjaciela. Co za dupek – pomyślała i spojrzała w stronę stołu nauczycielskiego. Już jej wystarczało, że Snape obwiniał się za każdym razem, gdy zrywała się z krzykiem w nocy, a teraz jeszcze Harry musiał mu przypomnieć. Czy tylko ona widziała, że to Voldemort i Bellatriks byli winni jej cierpienia, a nie żaden z nich? Westchnęła zmęczona problemami i zabrała się za posiłek, wypompowana z energii do granic możliwości.

Napuściła do wanny gorącej wody i weszła do niej, czując jak z każdą chwilą mięśnie się rozluźniają. Zamknęła oczy szczęśliwa, że w końcu ma chwilę dla siebie, w której nie krzątał się nikt po jej głowie. Ledwie zanurzyła się w wodzie, gdy do drzwi łazienki ktoś zapukał. Poderwała się i szukała wzrokiem różdżki, którą musiała zostawić w sypialni.
- Sir Dumbledore prosi panienkę o przyjście do siebie. – Odetchnęła słysząc głos skrzata, który mówił głośno zza drzwi.
- Dobrze, dobrze, zaraz przyjdę. – Rzuciła i wyszła z wanny. I to byłoby na tyle jeśli chodziło o odpoczynek. Owinęła się ciasno w ręcznik i przeszła do sypialni, po czym  pospiesznie ubrała w mundurek. Swoją drogą, ciekawe dlaczego dyrektor tak nagle ją wezwał. Wcisnęła różdżkę do kieszeni szaty, po czym wyszła z pokoju, czując lekki niepokój, który nie minął, gdy zobaczyła, że w gabinecie byli tylko we dwoje. No, to dopiero dziwne – pomyślała i usiadła na wskazane przez dyrektora miejsce.
- Przepraszam, że przerwałem twoje zajęcia, ale jest pewna rzecz, o której musimy porozmawiać.
Spojrzał na nią karcąco, a ona poruszyła się niespokojnie na krześle.
- Nie ma problemu. Czy coś się stało, panie dyrektorze? – Zapytała spokojnie, zaskoczona, że nawet jej głos nie zadrżał. Od dłuższego czasu miała mieszane uczucia do tego człowieka i obawiała się, że wyczuł ją, a to raczej nie było pożądane przez nią.
Zlustrował ją wzrokiem, jakby powiedziała te myśli na głos i usiadł naprzeciwko.
- Widzisz, chciałabym porozmawiać o tobie i Severusie.
Poczuła ciężki kamień, który spadł na dno brzucha i wstrzymała oddech. Boże, czyli jednak wiedział. Przygryzła niepewnie wargę i spuściła wzrok. No to mają przechlapane..
- Panie profesorze.. ja, nie wiem co powiedzieć.. –  Czuła się zażenowana tą sytuacją, ale on uniósł dłoń i o dziwo uśmiechnął się lekko, chociaż miała wrażenie, że był to jeden z tych wymuszonych, firmowych uśmiechów.
- Nie zamierzam was oceniać. Oczywiście to nie powinno mieć miejsca, ale nie o to chodzi. Widzisz, Severus jest niezwykle ważną postacią i jego udział w starciu z Voldemort’em jest nieoceniony. – Kiwnęła głową, nie do końca rozumiejąc do czego zmierza. Spojrzała na niego i zamarła, widząc chłodne spojrzenie jakim ją obdarzył. – Oczywiście uważam, że on jak nikt inny zasługuje na szczęście, ale jesteśmy zbyt daleko od końca by był na to czas.
- Nie do końca rozumiem do czego pan zmierza, profesorze. – Powiedziała nieco odważniej.
- Dobrze, może przejdę do sedna. Obawiam się, że rozpraszasz Severus’a i możesz przeszkodzić mu w wypełnieniu zadania. – Zamrugała kilka razy, nie do końca pewna, czy dobrze usłyszała. Dumbledore właśnie kazał jej „zerwać” ze Snape’m bo go.. dekoncentruje? Wow. Skrzyżowała ramiona na piersiach i uśmiechnęło się lekko.
- Z całym szacunkiem panie dyrektorze, ale wydaje mi się, że jest dorosłym mężczyzną i potrafi dokonywać słusznych wyborów. A mogę pana zapewnić, że ja nigdy nie będę na pierwszym miejscu kiedy jest wojna do wygrania.
- Jesteś pewna? Czy wiesz dlaczego przeszedł na naszą stronę? - Zawahała się. No nie wiedziała, ale co to miało wspólnego? Dyrektor również się uśmiechnął, niezbyt przyjaźnie, widząc jej niepewność. – Zapytaj go o patronusa.
Przełknęła nerwowo ślinę. Zdecydowanie nie podobała się jej ta rozmowa.
- Czy coś jeszcze panie dyrektorze?
- Tak. Chcę abyś zakończyła tą znajomość jeszcze dzisiaj.
Zaschło jej w ustach i otworzyła buzię. On chyba nie mówił poważnie? Dlaczego ciągle wszyscy jej odbierali szczęście? Obiecała sobie, że nie zostawi go w momencie, w którym dał jej szansę. Przysięgła, że nawet stado śmierciożerców ich nie rozdzieli. Wstała z miejsca, gwałtownie odsuwając krzesło i zmierzyła Dumbledore’a wzrokiem.
- Panie dyrektorze, jesteśmy dorosłymi ludźmi i wydaje mi się, że jeśli Severus sam tak zadecyduje, to powie mi o tym, tymczasem nikt nie podejmie tej decyzji za nas. Więc proszę na mnie nie naciskać. – Powiedziała stanowczo, a w jego oczach dostrzegła groźbę. Skinął jednak głową i nie powiedział już nic więcej.
Wyszła z gabinetu cicho, chociaż miała ogromną ochotę trzasnąć drzwiami. Dopiero w połowie drogi czuła jak adrenalina mija i zastępuje ją zwątpienie. Czemu wciąż wszystko działo się przeciwko nim? Czy nie mogli znaleźć sobie miejsca na tym świecie? Nie wątpiła w swoje oddanie Snape’owi, ale zaczęła się obawiać, że to właśnie on może ulec Dumbledore’owi, który przed chwilą stracił u niej resztki zaufania jakim go darzyła.

W drodze wpadła na Harre’go który wyglądał równie wściekle. Oho, czyżby oklumencja faktycznie nie należała do przyjemnych?
- Harry? – Zatrzymała go, bo nawet nie zwrócił na nią uwagi.
- Hermiona, to ty. Przepraszam, nie zauważyłem cię.
- Co się stało?
- Snape. – Warknął i usiadł na ławce pod ścianą. – Ten człowiek.. jak ja go nienawidzę!
Przewróciła oczami i zajęła miejsce obok. – Wyobraź sobie, że wdarł się w mój umysł i wyśmiewał każde najmniejsze wspomnienie! Co za dupek z niego!
- No.. ale na tym polega oklumecja, nie?
- Ale żebyś ty widziała jaką przyjemność mu sprawiało, że nie umiałem go wypchnąć z głowy!
Uśmiechnęła się pod nosem czując lekką dumę, ale zdusiła to w sobie i objęła przyjaciela ramieniem.
- Musisz ćwiczyć Harry, w końcu będziesz lepszy.
- No wiem, ale ten idiota.. Nie jestem w stanie z nim pracować, chyba nikt nie jest.
Zaśmiała się w duchu. No tak, ona też nie była w stanie i jak to się skończyło?
- A ty gdzie byłaś?
- U Dumbledore’a. – Odpowiedziała mechanicznie i pożałowała widząc jego ciekawskie spojrzenie. Jęknęła w duchu. – Chciał porozmawiać ze mną o tym jak się czuję po.. Malfoy Manor i pytał czy nie chcę odpocząć. – Wzruszyła ramionami i zacisnęła zęby. Nie mogła uwierzyć w ilość kłamstw, które wypowiedziała przez ostatnie miesiące. Raczej zwykła być szczera, a teraz? Gubiła się powoli we własnych zeznaniach.
Harry spojrzał na nią smutno i pokiwał głową.
- Właściwie to jak się trzymasz? Wiem, że nie mieliśmy czasu dla ciebie i w ogóle, ale pamiętaj, że zawsze możesz z nami porozmawiać. – Uśmiechnął się ciepło, a ona poczuła ucisk w sercu i skinęła.
- Wiem Harry, dziękuję. A czuję się.. dobrze. Zważywszy na to co się działo.. to mała blizna jest odpowiednią ceną za życie tych osób, które uratowaliśmy.
Odprowadził ją do komnat, gdzie usiadła zrezygnowana w fotelu. Boże, dlaczego wszystko się wiecznie tak komplikowało? Wiedziała, że ten rok będzie ciężki, ale nie spodziewała się, że aż tak i to z takich powodów.. Czuła się przygnieciona ciężarem tajemnic, cierpienia i strachu. Kiedy myślała o swoich przyjaciołach.. o Ginny, Ronie, Neville’u, Lunie i całej reszcie ciągle dotykał ją niepokój. Śniły się jej koszmary, w których patrzyli na nią pustymi oczami, martwi, a ona stała i nie mogła nic poradzić. Przerażało ją, że Harry wciąż był taki niegotowy do walki z Voldemort’em. Od czasu, gdy stanęła naprzeciwko niego zaczęła się naprawdę go obawiać. Widziała ten chłód, nienawiść w jego oczach i bała się, że może to być silniejsze od wszystkiego co miało być ich atutem. Najbardziej jednak drżała o życie mężczyzny, który wszystkich doprowadzał do szału, włączając w to nią, ale ona szalała przy nim z innych powodów.. Westchnęła i zamknęła oczy. Nie potrafiła odsunąć tej myśli, że najbardziej bała się stracić właśnie jego. Choć tak krótko był w jej życiu, to nie umiała sobie wyobrazić już jakby było bez niego. Pierwszy raz w życiu poczuła, że ma dla kogo być, że jest ktoś kto walczyłby o nią – bo wiedziała, że tak by było – i to wszystko mogło prysnąć jak bańka mydlana. Do tego ten Dumbledore.. Wciąż powtarzała sobie jego słowa: „zapytaj go o patronusa”. Co miał na myśli? Przecież nie pobiegnie do Severus’a i nie każe mu pokazać swojego patronusa, chociaż miała na to ogromną ochotę. Skoro jednak nie przyszedł do niej sam, to może miał powód do tego? Nienawidziła tego braku informacji między nimi, tego że wciąż nie chciał się do końca otworzyć i opowiedzieć o swoim życiu. Ale rozumiała, że żył bardzo długo w samotności, przepełniony nienawiścią i czarną magią, a to co stworzyli było.. zupełnie odmienne od tego co znał.
Spojrzała na zegarek i zerwała się z fotela. Cholera, miała od dwudziestu minut patrolować korytarze! Zaklęła pod nosem i porwała swoją szatę, którą pospiesznie zarzuciła na siebie i wyszła na zewnątrz. Zupełnie wypadło jej to z głowy, która była przepełniona wszystkim innym, tylko nie tym czym trzeba. Będzie musiała popracować nad tym..

Koło nóg przebiegła  pani Norris i skrzywiła się – wyglądała jak gigantyczny szczur, a szczury przywodziły jej na myśl Ślizdogona, a on Voldemort’a, a Voldemort Bellatriks, a..
- Stop Hermiona! Ogarnij się dziewczyno! – Zbeształa się w myślach i zacisnęła dłoń na różdżce w kieszeni. Tak, zdecydowanie miała paranoję. Nadal nie mogła pozbyć się tego dziwnego uczucia bycia obserwowaną. W szkole było już cicho – wszyscy siedzieli w pokojach wspólnych i nie natknęła się o dziwo na nikogo. No, może poza kilkoma duchami, które błądziły sennie po korytarzach.
- Wiesz, że za tobą właśnie prześliznął się Gryfon? – Podskoczyła i złapała się za usta by nie krzyknąć. Spojrzała w roześmiane oczy Tobias’a i skrzywiła się.
- Czy ja mam umrzeć na zawał?
- Zawał? – Uniósł brew i uśmiechnął się cwaniacko.
- Zaskakuje mnie fakt, że tyle lat chodzisz po tym świecie i tak niewiele wiesz o mugolach. – Odpowiedziała, wciąż się krzywiąc i ruszyła dalej przed siebie. Głupek! Przecież wiedział, że ją przestraszy!
- Przepraszam. – Zaśmiał się. – Nie chciałem cię wystraszyć. No dobra, może chciałem, ale nie aż tak. – Wyszczerzył się, a ona przewróciła oczami, ale również się uśmiechnęła.
- Co tutaj robisz tak właściwie?
- Byłem u Dumbledore’a i Snape’a, a teraz spaceruję z tobą po Hogwarcie. – Zesztywniała. Znowu był u Severus’a? Nie podobało się jej to coraz bardziej. Co oni ukrywali przed nimi? Zerknęła na niego katem oka.
- Czego oni od ciebie chcą? – Zapytała niepewnie i zauważyła, że uśmiech zniknął z jego ust. Westchnął i wzruszył ramionami, wbijając wzrok w ziemię.
- Słyszałem, że lubisz wszystko wiedzieć i widzę, że nie odbiegało to od prawdy. – Rzucił wesoło, ale słyszała, że było to wymuszone. – Niestety nie mogę ci powiedzieć. Chciałbym – wierz mi. Ale nie mogę.. – Spojrzał na nią niepewnie. Kolejny? Dlaczego nikt nie może powiedzieć co się tutaj dzieje?
- Niech ci będzie. Ale i tak się dowiem. – Pogroziła mu palcem, a on roześmiał się i wrócił do swojego „normalnego” trybu.
- Wierzę! Swoją drogą, jak się czujesz? Nie mieliśmy okazji porozmawiać od..
Westchnęła. Wiedziała o co pyta i wcale się jej to nie podobało. Dlaczego nagle wszyscy zaczęli wracać do tego?
- W porządku, naprawdę nic mi nie jest.
- Jak cię Snape wyniósł na rękach.. Przysięgam, że byłem pewny, że nie żyjesz.
- Snape mnie wyniósł?
- No.. tak. Nikt nie opowiedział ci co się działo? - Pokręciła głową. Nie. NIKT nie chciał o tym rozmawiać. – Voldemort kazał Snape’owi cię zabrać do Potter’a. Więc wyniósł cię nieprzytomną. Byłaś cała blada i we krwi.. Merlinie, Ron był tak przerażony, że mało sam nie potraktował Snape’a Avadą. – Wzdrygnął się, a ona uśmiechnęła lekko pod nosem, próbując sobie wyobrazić przyjaciela mierzącego do nauczyciela. – Snape kazał mi zabrać cię do Nory. Nie mieliśmy szansy cię wcześniej stamtąd wyrwać, wybacz.
- Nic nie szkodzi. Taki był plan.. A kto właściwie był razem z wami?
- No.. w końcu ja, Ron, Tonks, Luna, Chang i Snape. Wiem, wiem, słaba drużyna ratunkowa, ale więcej osób musiało iść do Ministerstwa. – Westchnął ciężko. – Nawet przez chwilę miałem wrażenie, że Snape jest równie przerażony co my. – Roześmiał się głośno, a portrety spojrzały na niego z wyrzutem. – Ale szybko mi przeszło jak właściwie wepchnął cię w moje ramiona i sam wrócił do Malfoy Manor. Straszny dupek z niego, prawda? – Naprawdę miała wrażenie, że on nie tylko wyglądem zatrzymał się na dwudziestu latach, bo czasami zachowywał się jak totalnie zacofany.
- Tak.. Czasami mu się zdarzy.
- Jesteś chyba pierwszą osobą, która ma do niego taką cierpliwość. – Przyjrzał się jej z ciekawością.
- Sama nie wiem.. Po prostu nie jest taki straszny jak sobie wyobrazisz jakie jest jego życie. – Wzruszyła smutno ramionami.
- Tak, no coś w tym jest. Ale jakby nie patrzeć sam się w to wpakował.
Zeszli do lochów, gdzie tęsknie spojrzała za drzwiami do Severus’a i ruszyli korytarzem, który przerażał ją bardziej niż inne.
- Nie lubię tu chodzić. – Powiedziała cicho i zadrżała.
- Też nigdy nie lubiłem tego miejsca. Byłem w Ravenclaw’ie więc jak nie musiałem nie zapuszczałem się poza zachodnią wieżę.
- Naprawdę byłeś Krukonem? – Spojrzała na niego zaciekawiona, a on skinął. Co cóż, wyglądał na dosyć inteligentnego.. czasami.
Cieszyła się ze swojego towarzystwa – momentalnie poczuła się lepiej, kiedy nie musiała sama kręcić się po szkole o tej porze. Szybko jednak pożałowała tej myśli, gdy potknęła się o nierówność na posadzce, Tobias złapał ją w ostatniej chwili w pasie, a na to wszystko zza rogu wyszedł Snape. Oblała się rumieńcem i odsunęła od Flamel’a, który niczego nieświadomy uśmiechał się głupkowato i mierzył ją wzrokiem.
- Musisz patrzeć pod nogi, bo nie zawsze będę obok żeby wyratować cię z opresji. – Uśmiechnął się w tak jednoznaczny sposób, że oblała się krwistym rumieńcem i  miała ochotę zapaść się pod ziemię, gdy Severus podszedł do nich i uniósł brew, wyraźnie poirytowany.
- Flamel. Dyrektor ciągle czeka na ciebie, a ty sobie spacery urządzasz z Granger? – Fuknął na niego, a ona skrzywiła się i schyliła głowę. No, zadowolony z tego widoku to on na pewno nie był.
- Snape, ktoś musi się opiekować waszymi uczniami kiedy każecie im krążyć po nocach po szkole. – Hermiona miała wrażenie, że Severus zaraz zmiecie mu z twarzy ten kpiarski uśmieszek, ale ten uśmiechnął się krzywo i zmierzył go.
- Wydaje mi się, że Granger potrafi się sobą sama zająć. – Skrzyżował ramiona na piersi i przez chwile wpatrywali się w siebie twardo. W końcu Tobias skinął, posłał jej krótki uśmiech i odszedł, zostawiając ich samych. Oparła się o ścianę i aż za dobrze wiedziała co ją czeka.
- Co ty tutaj robisz?
- Mam dzisiaj dyżur. – Spojrzała na niego nieśmiało i pożałowała, widząc jak patrzy na nią.. wściekle, ale też z bólem w oczach. Jęknęła i zrobiła krok w jego stronę. – Posłuchaj ja.. Spotkałam go po drodze i..
- Nie tutaj. – Syknął, a ona skinęła i poczuła się jak kretynka. Naprawdę chciała omawiać ich życie miłosne na szkolnym korytarzu? Zdecydowanie była za bardzo rozproszona.
- Kto cię zmienia?
- Profesor McGonagall. O drugiej mam się u niej zameldować. – Odpowiedziała cicho w obawie, że faktycznie ktoś mógłby ich usłyszeć.
- Zostać z tobą do tego czasu?
Patrzyli przez chwilę na siebie. Boże, tak! Zostań i nigdy nie odchodź. Ale przełknęła ślinę i wbrew sobie pokręciła głową.
- Nie trzeba. Poradzę sobie.
- Jak chcesz.
Nadal stali w miejscu i żadne z nich nawet nie zamierzało się ruszyć. Usłyszała coś za rogiem i momentalnie obejrzała się w tamtą stronę.
- Co to było? – Zapytała lekko spanikowana, a Severus uniósł brew i spojrzał na nią dziwnie.
- O czym ty mówisz? – Otworzyła buzie, ale pokręciła głową. Chyba naprawdę ma paranoję..
- Nieważne. Mogę.. przyjść później?
Myślała, że ją odrzuci widząc jego wahanie, ale skinął prawie niezauważalnie głową, po czym odszedł, zostawiając ją samą.

Punkt o drugiej odmeldowała się u nauczycielki, po czym z ciężkim sercem, na drżących nogach przemknęła się do salonu Snape’a.  Weszła do środka i westchnęła, szykując się na awanturę, ale on siedział przy biurku i nawet nie zwrócił na nią uwagi. Może zdążył ochłonąć i przemyślał sobie wszystko?
- Porozmawiamy? – Zapytała, opierając się biodrem o jego biurko. Wciąż pisał coś na pergaminie, ale odłożył pióro, gdy podeszła do niego od tyłu i objęła za szyję. Pochyliła się i pocałowała go w policzek, a on się skrzywił. No jak kobieta w ciąży, przysięgam.
- Jestem zajęty. – mruknął pod nosem, ale nie odtrącił jej.
- Super, ja też. – Uśmiechnęła się szeroko. Merlinie, jak ona uwielbiała jego obecność.. Chciała zapytać go o patronusa, ale widząc jego nienajlepszy humor rozmyśliła się. Po co drażnić byka?
- Chcesz mi coś powiedzieć?
Zdziwiona uniosła brew i odsunęła się. Ku jego irytacji, usiadła na rogu biurka.
- Nie, raczej nie. – wzruszyła ramionami, ignorując jego wściekłe spojrzenie. Kiedy w końcu zaczną spędzać czas razem, bez wydzierania się, bez pretensji i całej tej zbędnej otoczki? – Możemy po prostu posiedzieć razem? – Zapytała, a on prychnął i wziął pióro do ręki.
- Nie wiem, może Flamel będzie lepszym towarzyszem, nie sądzisz?
Zamrugała kilka razy, a potem wybuchła takim śmiechem, że zgromił ją wzrokiem. O Merlinie, przecież on był po prostu zazdrosny jak diabli! I to o chłopaka, znaczy mężczyznę kilka razy starszego od niego, którego ledwo znała.
- Przepraszam.. – wzięła kilka wdechów żeby się uspokoić. – Preferuję młodszych, więc nie musisz się martwić. – Zmarszczył gniewnie brwi i odłożył z powrotem pióro. Chociaż zdobyła jego uwagę.
- Młodszych od niego czy od siebie? – Warknął, a ona pochyliła się i pocałowała go krótko. Momentalnie jego ręce znalazły się na jej udach, a ona zarumieniła się i wyprostowała.
- Zgaduj. – Uśmiechnęła się zalotnie i już widziała, że go ma. Oczy mu rozbłysły, a usta wykrzywiły się w złośliwym uśmieszku.
- Nie wiem, ale mogę ci pokazać zalety młodszych od niego. – Zadrżała na dźwięk jego aksamitnego głosu, a on wstał i przesunął ręce na jej plecy. Położyła dłonie na jego ramionach. Merlinie, jak ona uwielbiała ten dotyk..
- Nie wątpię, że ma pan wiele zalet, panie profesorze, ale co niektórzy mają jutro zajęcia i powinni się wyspać. – Zachichotała, widząc jak się skrzywił, ale nie oponował.
- Jakbyś zmieniła zdanie to wiesz gdzie mnie szukać.
- Tak jest! – Zeskoczyła z biurka, uwalniając się z uścisku i usiadła w fotelu. Podążył za nią i zajął miejsce obok. – Tobias był u ciebie. Po co?
- Hermiono.. mówiłem ci już nie są rzeczy, o których nie możesz..
- Dlaczego?
- Bo nie. – westchnął ciężko, a ona zmrużyła oczy. No nie, czemu wszyscy ją tak ignorowali! – Dowiesz się.. w swoim czasie, ale teraz proszę cię, nie wierć mi dziury w brzuchu.
- Nie lubię, gdy coś ukrywasz przede mną. – Powiedziała cicho i spuściła wzrok. W ogóle nie miała na myśli patronusa, o którym wspomniał Dumbledore, W OGÓLE. Usłyszała kolejne westchnięcie.
- Posłuchaj, nie robię tego bo taki mam kaprys, ale jest wiele rzeczy o których nie wiesz i nie powinnaś. Nie mówię tego, bo jesteś młoda, tylko dlatego że mogłoby ci coś grozić gdybyś znała każdy plan Dumbledore’a albo mój.
Spojrzała na niego i musiała się uśmiechnąć. Nie potrafiła zignorować tego, gdy wyrażał swoją troskę o nią, bo znowu nie robił tego za często. Ale samo wspomnienie Dumbledore’a obudziło w niej ponownie lekki niepokój.
- Dobra, niech będzie. A jak ci idzie oklumencja z Harrym?
- Kobieto, czy ty musisz o prawie trzeciej nad ranem poruszać takie tematy? Zdecydowanie wolę, gdy śpisz. - Obrzuciła go oburzonym spojrzeniem, a on przewrócił oczami i wstał. – Potter jest tragiczny i nie wiem jakim cudem my wszyscy jego żyjemy. Chyba Czarny Pan jest znudzony siedzeniem w jego głowie, w której brakuje tego i owego.
- Severus! – jak ona miała dosyć tego ciągłego obrażania się ich. Dlaczego nie mogli żyć w zgodzie i pokoju? – To mój przyjaciel..
- No ja ci takich przyjaciół nie dobierałem. – Uniósł ręce w obronnym geście.
- Faktycznie, Parkinson byłaby o niebo lepszą towarzyszką. – skrzywiła się. – Swoją drogą, powinieneś zwrócić uwagę swoim podopiecznym, że majtki czasami się przydają. – Dodała krzywiąc się jeszcze bardziej, a on wzruszył ramionami i uśmiechnął się wrednie.
- Też byś mogła czasami tak pochodzić. – Patrzyła na niego, w międzyczasie zbierając żuchwę z podłogi. – Oczywiście nie dalej niż w tych komnatach. Albo we własnych.. – Zaśmiał się na jej minę, a ona poczuła jak rumieńce wypływają jej na twarz. Boże, dlaczego nadal musiała być dziewicą? Jakie życie byłoby prostsze.. Pokręciła głową. Nie, nie byłoby.
Podszedł do niej i wyciągnął dłoń, którą ujęła i wstała. Wciąż uśmiechał się w TEN sposób, ale widziała już, że odpuścił temat, gdy czerwieniła się jak burak.
- Chodź, bo widzę że zaraz tu zaśniesz. – Powiedział, a ona jak na zawołanie ziewnęła przeciągle i poszła za nim do sypialni.
- Mam zostać?
- A chcesz?
Skinęła nieznacznie głową, a on otworzył przed nią drzwi i wpuścił do środka. Uśmiechnęła się pod nosem i po transmutowaniu swojego mundurka w piżamę, wpakowała się do jego łóżka i szczęśliwa znowu zasnęła w jego ramionach.
Obudziło ją łaskotanie, jakby po plecach biegało jej stado motyli. Poruszyła się niespokojnie, a te paskudne owady nadal siedziały na niej. Westchnęła i otworzyła oczy poirytowana. Odwróciła głowę i uśmiechnęła się sennie, gdy zobaczyła twarz Severus’a.
- Myślałam, że to motyle, a to tylko ty.
Spojrzał na nią nieco zdziwiony, ale nie powiedział nic tylko pogładził po twarzy. Trochę zaniepokoiło ją to milczenie.
- Wszystko w porządku?
- Tak, ale nie będzie jak nie ruszysz stąd tyłka i nie pognasz na śniadanie. Nie wypada żebyśmy przyszli razem za rękę.
Zaśmiała się, ale poczuła smutek, że faktycznie nie mogli tak zrobić. Niechętnie wygrzebała się z łóżka i transmutowała ubranie z powrotem w mundurek. Swoją drogą, to było niezwykle przydatne!
- To.. do zobaczenia?
Skinął głową i zniknął za drzwiami łazienki, a ona patrzyła jeszcze chwilę w nie, po czym wyszła i rozejrzawszy się uważnie ruszyła do Wielkiej Sali.


Przez następnych następnych kilka dni, na tapecie był jedynie mecz quidditcha, który miał się odbyć w przyszłym tygodniu, i o zgrozo, Gryffindor kontra Slytherin. Wiedziała, że niczego dobrego nie zapowiadały zgrzyty w czasie lekcji i na korytarzach. Obawiała się trochę bardziej niż zwykle, bo w końcu konflikt zaostrzył się – zwłaszcza w tym roku. Nie trzeba było być Sherlock’iem – ba, nawet Watsonem! – żeby wiedzieć, po której stronie stoją Ślizgoni. Oczywiście nie szufladkowała ich, no skądże by znowu, ale większość z nich nawet nie ukrywała się ze swoją „czystością krwi” i chęcią wybicia mugolaków co do jednego. Z jednej strony trochę ją bawiło, gdy dwunastolatki rzucały się sobie do gardeł, ale zarazem przerażało, no bo w końcu od najmłodszych lat wkładano im tą nienawiść do głów. Rzecz jasna na czele tego stał Draco, który podejrzanie od początku roku praktycznie nie dawał się we znaki, a to było zdecydowanie niepokojące. Obserwowała go od dłuższego czasu i zdążyła zorientować się, że był na czymś niezwykle skupiony przez co właściwie w ogóle nie rzucał się w oczy. Już bardziej wkurzała ją ta cała Parkinson i jej dwa przydupasy, którym swoją drogą nieźle musiała zaleźć za skórę.. Skrzywiła się na tę myśl. Fuj, obrzydlistwo.
- Przysięgam, że nie wytrzymam tego dłużej! – Ginny usiadła obok w czasie obiadu, a Hermiona zatrzymała widelec wpół drogi do ust. Hę? Rozejrzała się i dopiero zorientowała, ze chłopców nie było. Westchnęła i spojrzała na rudą, która z pełną satysfakcją i mordem wypisanym na twarzy rozdziobywała kurczaka, którego właśnie nałożyła.
- A co ten biedny ptak ci winny? – Weasley’ówna obrzuciła ją takim spojrzeniem jakby co najmniej powiedziała właśnie, że jest blondynką, po czym powróciła do swojego zajęcia.
- Mówię o Cho! – poddała się i odłożyła widelec. – Nie znoszę jej, rozumiesz? Ja nie wiem, kręci się wiecznie wokół Harrego, a ja już mam po dziurki w nosie bycia miłą.
Hermiona zaśmiała się cicho widząc konsternację na twarzy przyjaciółki. W sumie to trochę ją rozumiała, bo teraz gdy miała o kogo, sama umierałaby z zazdrości. Dobrze, że Snape nie miał żadnych ukrytych adoratorek.. No bo chyba nie miał? Zmarszczyła brwi na tę myśl, ale westchnięcie Ginny sprowadziło ją na ziemię. A tak, Cho Chang.
- Ginny, daj spokój, przecież Harry chce być z tobą, a nie z nią! – Poklepała ją po ramieniu i jęknęła cicho, gdy przy drzwiach właśnie zauważyła wspomnianego chłopaka u boku Krukonki. No też sobie wybrali moment.. Ruda spojrzała w ich stronę, po czym bez słowa wstała i podeszła do nich. Hermiona zagryzła wargę i wpatrywała się z niepokojem w tę scenę. Ale ku jej zaskoczeniu Ginny podeszła do nich, warknęła coś do Harrego, któremu brwi powędrowały po same włosy, a twarz Cho zmieniła kolor na krwisto czerwony, po czym z uniesioną głową wyszła z sali. No cóż, chociaż jej nie przyłożyła.

11 komentarzy:

  1. Fp jak zawsze pierwszy.
    Pisać mi się nie chce, więc powiem krótko - Przerwa jak najbardziej ci się należy. Sądzę, że głupio by było mieć problemy z powodu bloga czy czegoś tam. :) Jak już ci napisałam ja też już straciłam troszkę chęci, aby betować, ale to na pewno jest tymczasowe. Mam nawał zadań i rzeczy do zrobienia - podobnie jak ty. :)

    Życzę powodzenia z mięśniami xD,
    C.S Fox Potterhead

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mogę doczekać się kolejnego! Weny życzę

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj! Od czwartku zaczęłam czytać Twoje opowiadanie - rozdział, za rozdziałem. Szczerze mogę powiedzieć, że jesteś najlepsza na świecie :3. Przeczytałam już stertę opowiadań z tematyką Sevmione, ale Ty stoisz na samym szczycie listy. Najbardziej cieszę się, że cały czas dodajesz notki. Nic tak czytającego nie uszczęśliwia jak aktywny, nie porzucony blog.
    Co do samego opowiadania - jest genialne. Twój styl pisania sprawia, że w jedną noc mogłabym przeczytać co najmniej 6 książek (po 1000 stron) Twego autorstwa. Pomysł na tę historię przypadł mi bardzo do gustu i jest w samej czołówce ^w^. Jedyne czego mogę sobie życzyć od Ciebie to więcej notek.. no może też tego, abyś nigdy nie przestawała pisać (albo przynajmniej przez parę miesięcy.. lat.. :3). Czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały i życzę Ci dużo weny, czasu wolnego i odpoczynku, a mniej nauki i obowiązków.
    I.H.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow, wielkie dzięki! Naprawdę bardzo miło czytać takie słowa. ♡
      Mam już pomysł na kolejne Sevmione, ale to dopiero jak skończę to - żeby nie mieszać. :D
      Dzięki wielkie. :*

      Usuń
    2. Ojej :3. To ja już ustawiam się w kolejce! Z miłą chęcią przeczytam wszystko co wyjdzie spod Twojej ręki ♡
      I.H.

      Usuń
  4. Wiadomo, że nauka to priorytet. Grunt, że nie zawieszasz, rozdział ciekawy, dużo weny życzę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. ♡
      A następny rozdział w poniedziałek!

      Usuń
  5. Weny życzę! Duuuuużo weny :***

    OdpowiedzUsuń