czwartek, 28 kwietnia 2016

Rozdział 23

Pomiędzy nauką a nauką wrzucam Wam szybciutko rozdział. :D
Trochę się popsuje tutaj, ale spokojnie, wszystko pod kontrolą!
Piszcie jak się podobało! :)

_____________________________________________________________


Rozdział 23

Przez następne tygodnie nic nie uległo zmianie. Nadal przepisy uprzykrzały im życie, ale uczniowie poczuli się znowu bezpiecznie. Z tego powodu coraz częściej spotykała ich w czasie patrolów  na korytarzach po ciszy nocnej, ale wcale nie dziwiła się tym, bo sama odczuwała już lekką irytację z powodu zakazów. Jednak Dumbledore był w tej kwestii nieugięty. Na spotkaniu Zakonu opowiedział wszystkim, którzy jeszcze nie wiedzieli o tym co zaszło, przedstawił raport, z którego wykazało, że nadal nie wiedzą kto zawinił i właściwie to nie przekazał żadnych nowych wieści. Trochę ją to niepokoiło, ale cóż, w końcu ten ktoś przecież musiał wpaść, musiał popełnić jakiś błąd, który zdradzi.
Harry wrócił na lekcje oklumencji co pogorszyło humor zarówno jego jak i Severus’a, który i tak chodził już nabuzowany do tego stopnia, że rzadko kiedy na nią nie warczał. Rozumiała to, że czuł się bezsilny – jak oni wszyscy. Martwiła się jeszcze bardziej za każdym razem, gdy widziała jego puste krzesło w czasie kolacji i aż za dobrze wiedziała gdzie jest. Teraz bała się podwójnie ze świadomością, że próbował zdobyć jakieś informacje dotyczące ataku w Malfoy Manor. Voldemort był również zaskoczony tym co się zdarzyło, ale bardzo go ucieszył fakt, że tak osłabił pozycję dyrektora, który lekko zaczął panikować - oczywiście to już wyniosła z własnych obserwacji.
Tęskniła za nim. Tęskniła za czasem, który spędzali razem, za jego śmiechem - bo przestał się śmiać jakby odebrał bardzo osobiście ten atak. Coraz częściej łapała się na smutku i na tym, że nie umiała się skupić na swoich obowiązkach, bo wciąż wracała myślami do ramion, w których czuła się tak bezpiecznie. Ale musiała czekać, musiała dać mu czas aż sam do niej przyjdzie. Bardzo dojrzałe podejście, prawda?
W sobotnie popołudnie zdziwiła się, gdy Ron POPROSIŁ o pomoc w wypracowaniu. Zgodziła się, bo od kiedy została prefekt naczelną, a on miał opiekę w postaci Luny, nie robiła tego. Nie chciała się przyznawać głośno, ale tak naprawdę tęskniła za tymi czasami. Za chwilami, gdy jej jedynym zmartwieniem było to czy zrozumieją co im napisała.
- Tutaj Ron, przecież masz jasno napisane! – Trzeci raz pokazała mu wers z książki, ale nie wyglądał na zainteresowanego. Westchnęła zirytowana. Nie, jednak cofa myśli. Wcale nie tęskniła za tymi czasami. Odłożyła pióro i wsadziła pergaminy do torby. – Idziemy już na kolację?
- Tak, tak, jasne. – Odpowiedział, a ona uniosła brew, widząc jak dalej marze coś na papierze. Spojrzała mu przez ramię i uśmiechnęła się. No, no, Luna miała faktycznie niezły wpływ na jego szare komórki. W końcu wstał i schował swoje rzeczy, a Hermiona odesłała książki na miejsce. – Dzięki za pomoc Miona.
- Nie ma sprawy. W sumie dawno tego nie robiłam. – Uśmiechnęli się do siebie i wyszli. Tak, naprawdę dawno nie spędzała z nimi czasu. Albo ona go nie miała albo oni. Dochodzili już do Wielkiej Sali, gdy minął ich Harry, który był tak wściekły, że nawet ich nie zauważył. Spojrzeli po sobie i puścili się za nim biegiem.
- Harry! – Zawołała Hermiona, gdy wypadł ze szkoły z impetem potrącając uczniów. Nie zatrzymał się. Nawet nie zwrócił na nich uwagi. Miała złe, naprawdę bardzo złe przeczucia.
- Chodź. – Ron pociągnął ją i również wyszli ze szkoły na dwór. Zbliżała się już ich „godzina policyjna”, a nie chciała żeby chłopcy mieli problemy, ale to było ważniejsze. Ruszyli za nim przez dziedziniec i wypadli na błonia.
- Harry, co się stało?! – Wołała, gdy pędzili za nim. Coś złego musiało się stać! Potknęła się kilka razy i kamienie, ale Ron złapał ją i dogonili go dopiero przy jeziorze. Cisnął w taflę wody kamień, który podniósł z ziemi. Był wściekły – bardzo wściekły. Hermiona stanęła niepewne kilka kroków od niego, dysząc ciężko. Trzeba popracować na kondycją - pomyślała. Słońce powoli chyliło się ku horyzontowi i pomarańczowo-żółta kula odbijała się od wody jak od lustra. Przez kilka minut żadne z nich się nie odezwało. Czekali aż Harry w końcu otworzy się, ale on wciąż kopał we wszystko co stanęło mu na drodze i wpatrywał się wściekle w dal. Wymienili z Ronem niepewne spojrzenia i w końcu podeszli do niego, gdy usiadł na piachu przy brzegu. Kucnęli obok i położyła mu rękę na ramieniu.
- Harry.. Co się stało? Przecież nam możesz powiedzieć.. – Urwała, gdy spojrzał na nią. Miał taki smutny, pełen bólu wyraz twarzy, jakby właśnie ktoś umarł. Zadrżała, a Ron usiadł obok nich. Z tego co wiedziała to miał oklumencję z Severus’em i naprawdę czuła straszny niepokój, bo gryzło ją przeczucie, że to właśnie z nim ma związek zachowanie Harrego.
- To on.. on jest winny.
- Kto jest winny? I czemu? – Ron równie niepewnie przyglądał się Harry’emu. Ten z powrotem wlepił wzrok w zachodzące słońce, które dotykało już wody.
- Snape. – syknął przez zęby nim kontynuował, zamknął na chwilę oczy. - To przez niego moi rodzice nie żyją.
Zaciągnęła się gwałtownie powietrzem i wytrzeszczyła na niego oczy. Chyba się przesłyszała. Przecież ta nienawiść przekraczała powoli wszelkie granice! Spojrzała na Ron’a, który również wyglądał jakby źle usłyszał. Cóż, punkt dla niego.
- Stary.. Ale jak to?
- To wszystko jego wina.. – Powiedział cicho i miała wrażenie, że dostrzegła łzy migoczące w jego oczach. – Usłyszał jakąś przepowiednię od Trelawney.. I zaniósł to do Voldemort’a.
Hermiona czuła jakby ktoś uderzył ją kamieniem w głowę. Spojrzała na jezioro z otwartą buzią i nie wierzyła - nie mogła wierzyć w to co właśnie słyszała. Przecież.. powiedziałby jej! Westchnęła. Nie, nie powiedziałby. Uważał się za potwora, uważał, że nie powinni być razem, ale chciał tego - więc nie powiedziałby - bałby się, że odejdzie.
- Harry jesteś pewny?
Skinął głową, a ona miała teraz naprawdę wielką ochotę się rozpłakać.
- Co było w tej przepowiedni?
- Nie wiem dokładnie.. Przypadkiem wszedłem w jego myśli i wywalił mnie szybko.. Widziałem tylko swoją mamę, jak była mała. A potem jak klękał przed Voldemort’em i mówił, że pod koniec lipca urodzi się chłopiec, który go pokona.  – Skrzywił się i ukrył twarz w dłoniach. – Od początku go nienawidziłem.. I miałem rację! Zabił mi rodzinę!
Miała wrażenie, że serce pęknie jej na pół. Z jednej strony żałowała przyjaciela, który rozpaczał, a z drugiej sama czuła się skrzywdzona, bo nie znała prawdy. Usiadła na ziemi, niezdolna utrzymać się już na nogach i wlepiła wzrok w jezioro.
- Stary.. Strasznie mi przykro. – Ron poklepał go po ramieniu. Cieszyła się, że tu był, bo sama nie była w stanie powiedzieć słowa. To nie mogło dziać się naprawdę. Wiedziała, od zawsze wiedziała o tym, że był kiedyś po drugiej stronie, ale nie dopuszczała tej myśli do siebie. Przecież był dobry! Dbał o nią, troszczył się! Nie mógłby..  Przypomniała sobie jego słowa, gdy mówił, że przeszedł do Zakonu z powodu kogoś.. I zrozumiała. Zrozumiała aż za dobrze w tej samej chwili, gdy w jej głowie pojawiły się słowa Dumbledore’a: „zapytaj o patronusa”. Przypomniała sobie bezkształtnego patronusa, którego przy niej wyczarował. Jęknęła, a Harry i Ron spojrzeli na nią. Pokręciła głową jedynie, bo bała się, że głos się jej załamie jeśli się odezwie. Musiało chodzić o mamę Harry’ego - nie było innej opcji.  Nikt nie znał powodów, dla których Severus zmienił front – nikt prócz niego i Dumbledore’a.  Połączyła wszystkie części układanki w całość. Slughorn wspomniał przecież, że znali się ze szkoły, Dumbledore kazał zapytać o patronusa, Snape powiedział, że wcale nie chodzi o tatę Harrego, że nie dlatego go nienawidzi.. Zmrużyła oczy i westchnęła. Dumbledore powinien był Harry’emu o tym powiedzieć! Dlaczego to ukrywał..? Ale musiała się upewnić. Musiała poznać całą prawdę, bo w uszach jej dzwoniło od natłoku myśli, które podsuwały różne wizje. Musiała zobaczyć patronusa Severus’a. Miała złe, bardzo złe przeczucia co do tego i najchętniej zamiotłaby wszystko pod dywan, ale skoro prawda wypłynęła, to musiała poznać ją całą. I nie zamierzała czekać. Wiedziała, że nie powinna opuszczać przyjaciela, ale on miał Ron’a a ona małą wojnę do stoczenia. Wstała z ziemi, a oni zdziwieni spojrzeli na nią.
- Przepraszam.. Muszę iść, McGonagall na mnie czeka i będzie się niepokoić. Dacie sobie radę? – Skinęli głowami i Harry uśmiechnął się smutno.
- Jasne, leć. Nie przejmuj się. – Zakłuło ją w sercu, ale przytaknęła i ruszyła w stronę szkoły, czując jak serce podchodzi jej do gardła.
- Wracajcie niedługo, bo zacznie się cisza nocna. A nie naróbcie sobie problemów.. - Wciąż nie mogła uwierzyć w to co usłyszała. To przecież nie mogła być pieprzona prawda! Musiało być coś więcej..

Nie zwracając już uwagi na nich, pobiegła w stronę szkoły i jak dla niej to o wiele za szybko znalazła się w lochach. Właściwie to nawet nie przemyślała co mu powie. Tak rzadko się ostatnio widywali i zachowywał się jakby był zły na nią. Ale zignorowała jego niechęć do towarzystwa i weszła do salonu bez wahania. Gdy tylko zobaczyła go, wiedziała, że to wszystko co usłyszała, co złożyła w całość to była prawda. Siedział w fotelu z głową spuszczoną, a w dłoni trzymał do połowy pustą szklaneczkę Ognistej Whiskey. Zamknęła za sobą cicho drzwi i podeszła do niego. Miała wrażenie, że zaraz zwymiotuje z nerwów, które ją paraliżowały i przełknęła ślinę, gdy na nią spojrzał. Poczuła jakby uderzył ją w twarz. Patrzył.. z takim obrzydzeniem, bólem i nienawiścią w oczach.
- Severus.. – Powiedziała cicho i odchrząknęła by oczyścić gardło. – Czy.. czy to prawda?
Błagała w myślach by zaprzeczył, aby opowiedział jej inną prawdę, aby wszystko okazało się nieistotne i dalej mogli być sobie szczęśliwi na tyle o ile.. Zamknęła oczy i wzięła kilka głębszych wdechów, gdy odwrócił wzrok.
- Co, Potter zdążył się już pożalić? – Powiedział chłodno, a jego głos przepełniony był żalem i goryczą. Skrzywiła się i podeszła bliżej.
- Severus.. Dlaczego? Dlaczego mi nie powiedziałeś?
- Wyjdź stąd.
Zamrugała kilka razy.
- Co?
- Powiedziałem, że masz stąd wyjść! Przecież już i tak mnie nienawidzisz.
- Przestań mi mówić co czuję, dobrze?! Poza tym jedyną osobą, która tutaj kogoś odrzuca to ty i nie wiem dlaczego to robisz! – Skrzyżowała ręce na piersiach i patrzyła jak z trudem wstaje z fotela. Stanął naprzeciw niej, a na jego ustach pojawił się ten wredny uśmieszek. – Okłamałeś mnie. – Szepnęła i poczuła jakby ktoś znowu wbił jej nóż w brzuch.
- Nie, nie okłamałem. Nie powiedziałem  nic, a to różnica.
- I naprawdę nie widzisz w tym nic złego?
- W tym, że zaniosłem przepowiednię Czarnemu Panu? Wyobraź sobie, że zdążyłem zrozumieć błąd przez tyle lat.  – Skrzywił się i spojrzał na nią z wyrzutem. – I co? Co teraz zrobisz dzielna Gryfonko, co? Wiedziałaś w co się pakujesz. Wiedziałaś kim jestem! – Ryknął a ona zadrżała. Miała ochotę się rozpłakać, ale zacisnęła zęby i zmierzyła go wzrokiem.
- Przestań się zachowywać jak by to była moja wina! Nie obchodzi mnie to co zrobiłeś, byłeś wtedy innym człowiekiem. – Powiedziała spokojniej i widziała szok, który przelał się po jego twarzy. – Harry jest moim przyjacielem i bardzo mu współczuję, zwłaszcza, że dowiedział się w taki sposób. Ale bardziej boli mnie.. że mi nie powiedziałeś. Naprawdę uznałeś, że nie jestem godna zaufania? Że jestem tylko małolatą, która niczego nie rozumie? Otóż rozumiem Severusie! I rozumiem też dlaczego przeszedłeś na naszą stronę!
Dyszała ciężko, a on patrzył na nią jakby właśnie spadła z nieba. Otworzył zdziwiony buzię, ale szybko zreflektował się i prychnął.
- Proszę, panna wszystko-wiem-najlepiej znowu poskładała kawałki układanki.
- Pokaż mi swojego patronusa.
Cofnął się krok, a w jego oczach zalśniła niepewność.
- Po co? – Wyrzucił z siebie, a ona poczuła łzy, które cisnęły się jej do oczu.
- Pokazuj! – Powiedziała twardo, oddychając coraz płyciej. Myślała, że tego nie zrobi, gdy wyciągnął posłusznie różdżkę i jej oczom ukazała się ta bezkształtna masa, którą pokazał wcześniej. Skrzyżowała ramiona. Pogrywał z nią? – Tego prawdziwego Severusie. – Warknęła, a on skrzywił się, ale po chwili pojawiła się srebrna łania, która stała tuż obok i wpatrywała się w nią zaciekawionym spojrzeniem. Jęknęła i złapała się oparcia fotela, bo nogi pod nią się ugięły. Boże, za dobrze znała to zwierzę. Wiedziała, że Harry’ego tata miał tego samego patronusa, a mama.. łanię. Musiała wziąć kilka głębszych wdechów, bo czuła, że świat zaczyna jej wirować. Wiedziała już na pewno - dostała swój dowód, którego tak bardzo chciała. Sama jesteś sobie winna – skarciła się w myślach, ale była w zbyt głębokim szoku żeby się złościć. Severus stał obok i wpatrywał się w nią z mieszaniną uczuć.
- Hermiono.. – odezwał się cicho i nie wyglądał już tak pewnie jak chwilę temu, gdy się na nią wydzierał. Musiał dostrzec  ten ból wypisany na jej twarzy, bo  wyciągnął do niej rękę, ale odsunęła się.
- To dla niej wróciłeś, prawda? – Zapytała,  nawet nie patrząc w jego stronę. Nie mogła.
- Tak, ja..
- Złożyłeś wieczystą przysięgę Dumbledore’owi?  - Widziała, że zaskoczyła go tym, że wiedziała, ale skinął jedynie głową. – Przysięgałeś na miłość do mamy mojego przyjaciela, tak? – Spojrzała na niego i zacisnęła dłonie w pięść. – I nadal ją kochasz, prawda?
Patrzył na nią pustym wzrokiem, a ona dokładnie taka czuła się w środku. Zaufała mu, chciała oddać mu wszystko, a on ją wykorzystał.
- Hermiono.. to było dawno.
- Jak mam konkurować z miłością do kogoś kto nie żyje od piętnastu lat, co? – Zapytała z wyrzutem, a on westchnął ciężko. – Jak mam być z tobą, wiedząc, że nadal ja kochasz?! Pieprzyłeś, że oddałbyś wszystko dla mnie, a tymczasem nie możesz, bo oddałeś już wszystko dla niej! – Kipiała ze złości. Z jednej strony wiedziała, że jej wyrzuty są absurdalne, bo przecież to naprawdę było lata temu.. Ale kochał ją. Wciąż ją kochał. Podszedł do niej nagle i złapał za ramiona.
- Ciebie kocham kretynko. – Zamarła słysząc te słowa i wpatrywała się w niego z otwartymi ustami. Czy on właśnie to powiedział..? Pokręciła głową. Nie, to przecież nie miało znaczenia! Poza tym jak mógł ją kochać, gdy inna kobieta zajmowała tyle miejsca w jego sercu? Jak mógł mówić jej takie rzeczy podczas, gdy odpychał ją przez ostatnie tygodnie tak daleko, że stawali się sobie obcy bardziej niż kiedykolwiek? Odwróciła od niego głowę i poczuła łzy na policzku, których nie mogła dłużej powstrzymywać. Łania rozpłynęła się jak jej nadzieja i zostali znowu sami.
– Spójrz na mnie. – Powiedział miękko i chwycił jej podbródek. Skrzywił się widząc jej łzy i starł je dłonią. – Hermiono, błagam cię, uwierz mi. – Jęknął, a ona miała wrażenie, że zaraz padnie mu w ramiona, byleby zapomnieć o wszystkim czego się dowiedziała. Nie mogła patrzeć na ten ból w jego oczach. Widziała, że walczy ze sobą, że jest mu tak samo ciężko, ale nie potrafiła.. zapomnieć, wybaczyć.
- Kochasz ją. – Powtarzała w kółko, a kolejne łzy płynęły po jej policzkach. – Merlinie, jaka ja byłam głupia. Dlaczego ja ci zaufałam? – Cofnął się z taką miną jakby go właśnie spoliczkowała. – Dlaczego mi to zrobiłeś, co?
- Nie chciałem ci o tym mówić właśnie dlatego. Bo zachowujesz się jak histeryczka. – Och no proszę, wrócił nietoperz. Gdzie ten zbesztany piesek?
- A więc to moja wina, tak? To moja wina, że kochasz kobietę, która nie żyje od tylu lat, która jest matką mojego przyjaciela i że to na miłość do niej przysiągłeś wierność Dumbledore’owi?
- Hermiona, nie bądź jak dziecko!  Przecież powtarzam ci, że to było lata temu! Owszem, kochałem ją i chciałem ją ochronić dlatego złożyłem przysięgę, ale on nie zdołał ich uratować! – Zaskoczył ją tym, że nagle zaczął z siebie wszystko wylewać, jednak nie chciała już dłużej tego słuchać. Chwycił ją za nadgarstek, gdy próbowała odejść i przyciągnął z powrotem do siebie. – Zginęli więc jedyne co mi zostało to chronić Potter’a, rozumiesz? To jedyne co mogłem zrobić. A potem pojawiłaś się ty i..
Pokręciła głową. Nie, nie będzie tego słuchać! Kolejnych kłamstw.
- Severus.. – Zaczęła, ale głos się jej załamał i ponownie wybuchła płaczem. Momentalnie objął ją i przytulił mocno, a ona płakała w jego szatę, czując się jak totalna kretynka. Po pierwsze dlatego, że mu zaufała, po drugie dlatego, że kochał kogoś kiedyś i go stracił, po trzecie dlatego, że nadal kochał, a po czwarte dlatego, że wcale nie chciała się złościć na niego. Chciała zostać, chciała chłonąć jego obecność i żyć ze świadomością, że ją kocha ale wyplątała się wbrew sobie z jego uścisku i odsunęła. Musiała stąd wyjść. Musiała.
- Zostań.. – Powiedział cicho. Nie została.

Długo jej zajęło nim doszła do siebie na tyle żeby opuścić swój pokój. Naprawdę musiała się bardzo postarać żeby nie płakać przez cały dzień, bo nie mogła się dłużej ukrywać w łóżku chociaż bardzo tego chciała. A jak miała wytłumaczyć przyjaciołom zapuchnięte oczy? Nie mogła wymyślić nic dobrego. W końcu zeszła do Wielkiej Sali na kolację, choć obawiała się tego spotkania.  Nawet nie chciała myśleć o Severus’ie który będzie sobie siedział przy stole i obserwował ją w najlepsze.
- Cześć wam. – Rzuciła z lekkim uśmiechem i usiadła obok Ginny. Każdy mruknął pod nosem jakieś przywitanie. Jak widać nikt jeszcze nie pozbierał się do końca po informacji jaką zafundował im Harry i nawet cieszyło ją to odrobinę, bo nie musiała wymyślać kolejnego kłamstwa.
- Dobry wieczór. – Odwrócili głowy do tyłu i skinęli McGonagall, która przyglądała się im uważnie – Chciałam wam przekazać, że po kolacji jest spotkanie Zakonu. – Dodała ciszej i spojrzała na Hermionę. Przez chwilę wydawało się jej, że dostrzegła cień współczucia, ale nie powiedziała nic więcej i odeszła. Wszyscy westchnęli ciężko. Nie byli gotowi na kolejne złe wiadomości, które zapewne Dumbledore im zafunduje. Swoją drogą była wściekła też na dyrektora. Z każdą chwilą wydawało się jej, że nienawidzi tego człowieka coraz bardziej i przestaje mu ufać całkowicie. Wykorzystał ich. Wykorzystał.. miłość Severus’a do Lily żeby go przeciągnąć, uzależnić od siebie. Zacisnęła dłoń na widelcu i z wściekłością wbiła go w kurczaka, który niewdzięcznie odskakiwał. Była zła tez na siebie, że tak dała się ponieść emocjom. Zranił ją, och tak głęboko, że mogłaby sobie wsadzić palec w serce, ale nie potrafiła go w nieskończoność odrzucać. Nie żeby próbował się w ogóle kontaktować z nią przez ostatnie dwa dni, ale cóż, warto było się łudzić, że naprawdę mu zależy.

W gabinecie Dumbledore’a byli już chyba wszyscy, gdy się w końcu zjawili. Rozejrzała się po pomieszczeniu i z mieszaniną ulgi i strachu nie zobaczyła Snape’a. Usiadła w ostatnim rzędzie – nie chciała z nikim rozmawiać – chciała tylko stąd wyjść i ukryć pod kołdrą gdzie mogła sobie dalej rozpaczać i użalać się nad swoją niedolą.
Dyrektor powitał wszystkich, po czym przeszedł od razu do wiadomości.
- Jak wiecie, dzięki poświęceniu panny Granger udało nam się uwolnić mugolaków z Ministerstwa i dobrą wiadomością jest też to, że wielu udało się ukryć. Nasz plan się powiódł i możemy być z siebie dumni. – Poczuła na sobie jego wzrok i patrzył tak.. dziwnie jakby wiedział o wszystkim co się stało. Przełknęła ślinę i wbiła spojrzenie w podłogę. W końcu tego chciał, no nie? Żeby kopnęła mężczyznę, którego kochała w tyłek. – Ale teraz przejdźmy do tej mniej przyjemnej części. Severus musiał zniknąć na kilka dni i zająć się planami z Voldemortem. – Momentalnie podniosła głowę i zaczęła szybciej oddychać. – Wczoraj w nocy dostał polecenie, by odnaleźć kilku potężnych czarodziejów rozsianych po świecie i przeciągnąć ich na stronę Voldermort’a. Oczywiście będzie się starał o to najmniej jak może, ale póki co musimy obejść się bez jego informacji i liczyć, że wróci cały i zdrowy. – Harry prychnął, a ona oplotła się ramionami. Boże, przecież on może nie wrócić.. Zadrżała na tę myśl. A ostatnią rzeczą jaką zrobiła to zostawiła go. Zostawiła, gdy wyznał jej miłość. Cała złość na niego uleciała z niej momentalnie i zastąpił ją strach. To dlatego McGonagall tak patrzyła na nią.. Bo wiedziała. Wiedziała, że on może już nigdy nie wrócić.
Wysłuchiwała raportów członku Zakonu, ale tak naprawdę myślami była daleko i dopiero ręka Minerwy na swoim ramieniu wyrwała ją z otępienia.
- Chodź ze mną. – Powiedziała, a ona mechanicznie wstała. Nie zobaczy go więcej. Nie zobaczy. A on ją kocha.. Przecież to powiedział..
Wyszły razem z gabinetu i skierowały się do komnat McGonagall. Nie zwróciła na to uwagi dopóki nie zatrzymały się przed jej drzwiami i nie weszły do środka.
Usiadła w fotelu, który wskazała i ukryła twarz w dłoniach.
- Hermiono, nie martw się. On wróci, zobaczysz. – Spojrzała na nauczycielkę, która usiadła naprzeciw i przyglądała się jej. – To jest Severus, on się nie poddaje. Zwłaszcza, że ma do kogo wracać. – Uśmiechnęła się lekko, a Gryfonka poczuła się jeszcze gorzej niż wcześniej.
- Ja.. obawiam się, że on może tak nie myśleć…
- Jak to? Stało się coś? – Teraz to ona wyglądała na lekko spanikowaną.
- No, pokłóciliśmy się i on chyba nie chce wracać.. – Ku jej zdziwieniu McGonagall roześmiała się. Spojrzała na nią jakby właśnie wyrosło jej trzecie oko, a ona wciąż się śmiała.
- Hermiono, czy ty naprawdę myślisz, że Severus odpuściłby sobie, bo się pokłóciliście? – Dziewczyna zarumieniła się lekko. – Posłuchaj, nawet jeśli to było coś ważnego to zaufaj mi, że wróci chociażby po to żeby kłócić się z tobą dalej.
Mimowolnie uśmiechnęła się lekko, czując w tym momencie przypływ sympatii do swojej opiekunki.
- Pani profesor.. Wie pani o jego patronusie?
Kobieta spojrzała na nią i westchnęła. Już się nie śmiała. Tak bardzo pragnęła wylać przed kimś swoje żale, że nawet nie przejmowała się tym, że właśnie robi to przed swoją nauczycielką. No, ale w końcu związała się z nauczycielem, więc co to dla niej ploteczki?
- Więc o to chodzi.. Mówiłam mu żeby powiedział ci sam, ale nie, on się uparł. - Wow, to oni rozmawiali o NICH? – Naprawdę nie powinnaś się tym zamartwiać. Ja wiem.. że to może być trudne, bo w końcu dowiedzieć się, że w pewnym sensie jest was troje.. – cmoknęła i pokręciła głową. – .. ale zaufaj mi, to naprawdę dawne dzieje i pewnie gdyby mógł to porzuciłby tę łanie. – Uśmiechnęła się do niej ciepło, a Hermiona poczuła się jeszcze gorzej niż wcześniej. Dlaczego się tak zachowała? Była kretynką.. Odepchnęła go z tego powodu, którego bał się najbardziej. Zachowała się jak dziecko i nie mogła sobie w tym momencie tego wybaczyć. Jęknęła i ukryła twarz w dłoniach. Powiedziała te wszystkie rzeczy.. a on mógł nie wrócić. Wyznał jej miłość, a ona zignorowała to – taka była zaślepiona własną złością, że nie była nawet świadoma tego, że odrzuca człowieka, którego.. kocha. Merlinie, jeśli on wróci, przysięgam, że nigdy w niego nie zwątpię!
Kolejne dni to był prawdziwy koszmar. W każdej wolnej chwili – czyli właściwie bez przerwy, zadręczała się myślami o swoim nauczycielu, który wciąż nie wrócił. Wyrzucała sobie wszystkie słowa, które padły z jej ust i raz po raz powtarzała jak mantrę w głowie „ciebie kocham kretynko”. Co ona narobiła? Dlaczego nie mogła się wstrzymać ze swoim osądem? Czemu nie mogła ochłonąć tylko jak zwykle wpadła nabuzowana i nie dała sobie chwili na przemyślenie tego? Ach, no tak, bo była kretynką, idiotką, kąpaną w gorącej wodzie Granger, która wiedziała wszystko lepiej. Nieraz już dostała nauczkę za swoje „wszystkowiemnajlepiej”, a wciąż popełniała te same błędy. I teraz mogła przypłacić to utratą człowieka, który w ciągu kilku miesięcy stał się dla niej kimś niewyobrażalnie ważnym. Pełna nadziei wieczory spędzała w jego salonie, oczekując na powrót, ale on wciąż milczał. Nikt nie dostał żadnej wiadomości i nawet Dumbledore zaczął się martwić. Oczywiście dowiedziała się o tym przypadkiem od McGonagall, która starała się ją wspierać i poczuła prawdziwą sympatię do tej kobiety. Dyrektor ani razu nie przyszedł do niej – wręcz miała wrażenie, że unikał spojrzeń, które rzucała w czasie posiłków na stół nauczycielski.
- Może poczuł się winny?  Tak, jasne..-  pomyślała, wchodząc jak co wieczór do gabinetu Severus’a. Przyzwyczaiła się tak bardzo do tego miejsca, że właściwie stało się dla niej drugim pokojem. Z lękiem oczekiwała jego powrotu, bo nie wiedziała czy w ogóle jeszcze na nią spojrzy. O ile wróci.. Nie wiedziała co mu powiedzieć i bała się tego spotkania – tego że tym razem to on ją odepchnie.

***

Miał już zdecydowanie dosyć tego tygodnia. Łaził od drzwi do drzwi, chociaż może nie dokładnie tak to wyglądało, ale w każdym razie nie miał ochoty dłużej krążyć  po krajach w poszukiwaniu kolejnych czarodziejów, których Czarny Pan chciał dołączyć do swojego kółka wzajemnej adoracji. Z drugiej strony obawiał się też powrotu do Hogwartu. Prychnął. Nie no, przecież to śmieszne – on się nie bał niczego a już na pewno spotkania z pewną Gryfonką, która pewnie cieszyła się, że już go nie zobaczy, bo może sobie zginie i.. – jesteś idiotą – pomyślał, po czym deportował się do Malfoy Manor. Oczyścił umysł aby nie dopuścić do niego swego pana i wszedł się środka. Udało mu się niestety przekonać kilku lubujących się w czarnej magii czarodziejów by przystali do Czarnego Pana, chociaż bardzo starał się nie wypaść za dobrze. Na szczęście kilkoro z nich odmówiło dosyć stanowczo i jeszcze bolało go wszystko na wspomnienie pojedynków z nimi.
- Severusie, nie ma go. – Narcyza drżała na samą myśl o czarnoksiężniku. Spojrzał na nią zdziwiony. To on zapieprza po świecie żeby mu sprowadzić sprzymierzeńców, a on znika? Świetnie! – Powiedział, że masz wracać do Hogwartu, a później cię.. wezwie.
Skinął głową czując złość, ale zarazem ulgę. Był zmęczony. Nie miał ochoty jeszcze na spotkania z Czarnym Panem. W ogóle na nic nie miał ochoty od kiedy Hermiona właściwie wykrzyczała mu jak bardzo go nienawidzi.. No może nie do końca tak było, ale co z tego? Przekaz jasny! Wyszedł na zewnątrz i deportował się. 

Zamek wciąż stał więc wszedł przez bramę i ruszył w jego stronę. Jedyne o czym marzył to znaleźć się we własnym łóżku.. Najlepiej z kimś obok, ale ten ktoś nawet nie zauważył zapewne jego nieobecności. Żałował, naprawdę żałował, że nie powiedział jej o Lily.. Ale co miał zrobić? Czasu nie cofnie, a poza tym Lily była przecież przeszłością! Nie mógł się pozbyć tego przeklętego patronusa! Jak niby miał to zrobić?! Westchnął ciężko. Naprawdę ją pokochał. I chociaż starał się z tym walczyć, odpychać to na wszelkie sposoby to nie chciał tego dłużej robić. Zostało tak czy siak niewiele czasu. Jedyne co go przerażało to myśl, że przez jego durne uczucia mogła zginąć. Wzdrygnął się na samą myśl co zrobiłby Czarny Pan gdyby się dowiedział..
Ruszył w stronę gabinetu dyrektora. Było już późno, a jutro zapewne będzie musiał wrócić na zajęcia.. Wspiął się po schodach i w końcu dodarł do Dumbledore’a który zdziwił się nieco na jego widok.
- Och Severusie! Wróciłeś w końcu. – Wstał od biurka i podszedł do niego z tym swoim radosnym uśmiechem, którym obdarzał wszystkich wokół.
- Jak widać..  i naprawdę chciałbym już iść do siebie, bo mam dosyć tego tygodnia.
- Oczywiście rozumiem. Zdaj tylko raport i możesz odpocząć.
Prychnął. Dzięki ci panie.
- Nie wiem ilu zgłosiło się do Czarnego Pana, kiedy przybyłem do Malfoy Manor nie było go. Zapewne wezwie mnie na dniach. Wiem o czterech na pewno, a cała reszta to znak zapytania.. Kilku też kategorycznie odmówiło i opowiedzieli się za tobą.
- Cóż, nie są to najlepsze wieści, ale też nie najgorsze. No nic, musimy w takim razie czekać. Skorzystaj z mojego kominka. – Zlustrował go wzrokiem, a Snape uśmiechnął się kpiarsko. Tak jakby zamierzał iść po schodach.
Wyszedł ze szmaragdowych płomieni i momentalnie zamarł na widok skręconych włosów zwisających przez oparcie fotela. Serce zabiło mu mocniej. Niepewnie podszedł bliżej, nie wiedząc czego się spodziewać, ale pierwszy raz od dawna poczuł się tak.. szczęśliwy. Była tu, czekała na niego. W tym momencie było mu obojętne czy znowu urządzi mu awanturę – liczyło się tylko to, że zauważyła, że zniknął. Chyba jednak nienawidziła go aż tak bardzo? Kucnął przy fotelu i uśmiechnął się widząc jak spokojnie śpi. Hermiona wyglądała tak.. niewinnie. Była taka niewinna. Westchnął. Nie powinien tego mieć, nie powinien być  z nią – tylko ją zniszczy. Ale nie potrafił się pozbyć tych uczuć którymi ją obdarzył. Mówiąc, że ją kocha naprawdę miał to na myśli i chociaż ciężko było mu się do tego przyznać, stała się dla niego najważniejsza. Ważniejsza niż Lily kiedykolwiek mogłaby być, bo ona żyła i była tu. A tym razem nie pozwoli zmienić tego stanu nikomu. Pogłaskał ją po policzku chłonąc delikatną strukturę jej skóry i spiął się lekko, gdy otworzyła oczy. Momentalnie zrobiły się szerokie, a na jej twarzy odmalowała się taka ulga, że nie wiedział co zrobić, gdy rzuciła się mu na szyję.
- Wróciłeś.. – Szepnęła i przytuliła go jeszcze mocniej. Niepewnie ją objął i przycisnął do siebie. Była bezpieczna. Była cała. Jak dobrze było trzymać ją w ramionach..
Odsunęła się i uważnie zlustrowała jego twarz, dotykając ją nieśmiało dłońmi jakby bała się, że zrobi mu krzywdę. Ścisnęło go w brzuchu, gdy patrzyła na niego z takim uczuciem..
- Sev.. W porządku? – Mimowolnie uśmiechnął się słysząc jak go nazwała i pokiwał głową.
- Tak. Ale co ty tu robisz? – Uniósł pytająco brew, nie mogąc uwierzyć, że naprawdę siedzi przed nim. Był pewien, że to koniec po tym jak trzasnęła drzwiami ostatnim razem, a chwilę potem został wezwany. Westchnęła i spuściła wzrok. Pogładził ją po włosach. – Już dobrze.
- Severus.. Przepraszam. Nie chciałam, nie powinnam była się tak zachować. – Spojrzała na niego nieśmiało. – Jestem idiotką, wiem. Po prostu ta chora zazdrość i..
- Jesteś zazdrosna o mnie? – Przewróciła oczami, a on roześmiał się. Nie potrafił się gniewać. No, może jutro będzie, ale teraz był wdzięczny niebiosom, że był ktoś dla kogo mógł wrócić.
- Bałam się.. że nie wrócisz. A ja.. nie powiedziałam ci czegoś i..
- Nieważne. Jestem tu i póki co zostaję. – Nie mógł przestać patrzeć w te oczy przepełnione uczuciem do niego. Wstał i ściągnął te przeklęte szaty śmierciożercy, a ona wodziła za nim wzrokiem jakby bała się, że zniknie. Merlinie, nigdy nie czuł się tak dobrze jak w tym momencie. W zapomnienie poszedł cały niepokój i zmęczenie tego tygodnia.
- Sev.. – Zapytała nieśmiało i oblała się rumieńcem, który tak uwielbiał. – Czy.. mogę zostać z tobą? – Wypaliła i spuściła wzrok. No, to było niespodziewane. Nie sam fakt, że chciała zostać. Spali już raz w jednym łóżku i chociaż były to jedne z najlepszych nocy jakie przeżył - to czerwień na jej policzkach mówiła o czymś zupełnie innym. Uśmiechnął się przebiegle.
- I co chciałabyś robić? – Przygryzł policzki żeby się nie roześmiać, na widok tego zażenowania, które pogłębiało się z każdą sekundą.
- Nieważne.. – Mruknęła, a on nie wytrzymał i roześmiał się.


14 komentarzy:

  1. Huhu. :D Zaczyna się dziać. :D
    FP JEST PIERWSZY AGAIN! ;D

    Rozdział bardziej pełen przemyśleń i wyznań, ale taki jest jak najbardziej wskazany. :) Cieszę się, że Severus i Hermiona wyszli z powrotem na prostą. Nie mogę się doczekać ,,tych rozdziałów" jeżeli wiesz, co mam na myśli. ;)

    Pozdrawiam cię,
    C.S Fox Potterhead.

    PS: Czytałaś już rozdział 4 u mnie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety jeszcze nie, bo dzisiaj bawię się z pierwotniakami i skorupą żółwia.. xD

      Cieszę się, że Ci się podobał rozdział wierna fanko. <3

      Usuń
  2. Cudeńko!!! Kocham ❤

    OdpowiedzUsuń
  3. <3 <3 <3 tyle na tem tamat, no po porostu kocham :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział tak jak poprzednie. Dobrze ze Hermiona pochodziła się z Sevem. Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział! Uwielbiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten rozdział.. ojeju.. Był genialny. Trzymał w napięciu i był naprawdę jednym z lepszych, które przeczytałam u Ciebie.
    Bazgrzę sobie jakieś tam liche opowiadanie z Severusem w roli głównej i niedawno dopisałam parę stron związanych między innymi właśnie z jego patronusem bla bla bla.. No i naszła mnie myśl, że z chęcią przeczytałabym u Ciebie rozdział z wątkiem łani, która snuje się za nim. Wchodzę sobie tup tup tup, nowy rozdział i... BUM! Jest patronus! Radocha sięgnęła chmur :3. Rozdział genialnie opisany i ta kłótnia i zniknięcie oraz powrót, ojeju! Jako szara czytelniczka Twojego bloga jestem dumna z tego, że tu jestem, i że mogę przeczytać to co napiszesz. Cóż mogę jeszcze dodać.. Życzę Ci dużo weny (zwłaszcza, jeśli masz zamiar pisać takie rozdziały) i odpoczynku, bo kto go nie kocha?
    Ps. Czekam na kolejny rozdział.
    I.H.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O proszę, kolejna pisarka! Jak już skończysz bazgrać to sama chętnie poczytam! :D
      Dziękuję bardzo, naprawdę aż mnie wena bierze jak czytam takie miłe komentarze! :)

      Myślę, że jutro pojawi się kolejny także zapraszam i jeszcze raz dziękuję! <3

      Usuń
    2. Naprawdę? Byłabym zaszczycona, serio *-*. Jak skończę pisać i wrzucę to na komputer.. zrobię korektę i w ogóle.. Na przykład bloga, żeby to gdzieś wrzucić to od razu dam Ci znać :3. Skoro myślisz, że jutro będzie to zacznę koczować tu już od 7!
      I.H.

      Usuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Genialny rozdział, wreszcie opowiadanie gdzie uczucie między Severusem a Hermiona rozwija sie, a nie od razu lądują w łóżku wiadomo po co;) piszesz świetnie, zdarzają się literówki ale stylistyka jest genialna. Cieszę się że trafiłam na to opowiadanie. Pochłonęła bez reszty fanka:)

    OdpowiedzUsuń